Ludzie są najważniejsi

·

Ludzie są najważniejsi

·

Zmienił się rząd, zmienił parlament, zmieniają obsady instytucji publicznych. Czy zmieni się Polska? Jak się zmieni? Czy przeciętni Polak i Polka będą za rok czy kilka lat mogli z przekonaniem powiedzieć, że żyje im się lepiej? Czy tak powiedzą również ci z nich, którzy nie popierają rządzącej opcji politycznej? To najważniejszy sprawdzian.

Bo w Polsce niezmiennym trendem, bez względu na przemijające rządy i ulotne obietnice, było lekceważenie ludzi. Tych szarych, zwykłych, bez wielkich pieniędzy, znajomości, takich czy innych „dojść” itp. Choć ogromną większość społeczeństwa stanowią pracownicy najemni, przez lata i dekady słyszeliśmy głównie narrację pracodawców i przedsiębiorców. Jeśli mówili ci ostatni, to zazwyczaj prezesi wielkich firm i środowisk lobbystycznych, nie właściciel(ka) straganu czy punktu naprawy AGD. Choć mamy milionowe masy konsumentów, trudno szukać ich głosu w mediach, pełno jest tam natomiast reklam i opinii tych, którzy coś im sprzedają. Zwykły człowiek ma płacić podatki – procentowo znacznie wyższe niż płacone przez zamożnych – i siedzieć cicho. Gdy chce pracy – jest „roszczeniowy”. Gdy nie ma pracy i chce zasiłku – jest „leniem” albo „cwaniakiem”. Gdy nie idzie na wybory – jest nieodpowiedzialny. Gdy głosuje nie na tych, którzy akurat rządzą, jest – do wyboru, do koloru – „ciemniakiem”, „populistą”, „lemingiem”. I tak dalej.

To nie jest kraj dla zwykłych ludzi. Dlatego 2 miliony Polaków wyjechały za granicę, a przyrost naturalny mamy jeden z najniższych w Europie. Dlatego prawie 70% Polaków nie działa w żadnej organizacji społecznej. Dlatego frekwencje wyborcze są mizerne. Bo skoro mamy siedzieć cicho, to siedzimy. Bo czujemy, że niewiele od nas zależy, że nikt nas nie słucha, nikogo nie obchodzimy. Tymczasem nie będzie Polski bez Polaków. Czy to miałaby być Polska „moherowa” czy „lemingowa”, a może jeszcze jakaś inna, musi to być Polska, która oprze się na barkach swoich obywateli, przekonanych, że ich wysiłki mają sens i są doceniane, a oni sami mają nie tylko płacić podatki i siedzieć cicho. W przeciwnym razie będzie to Polska wyjeżdżająca, wymierająca czy obojętniejąca coraz bardziej.

O tym m.in. piszemy w bieżącym numerze. Rozmowa z dr Sylwią Urbańską poświęcona jest losom Polek-emigrantek – kobiet, które uciekły przed biedą, brakiem perspektyw, przemocą i obojętnością czy bezradnością instytucji. W ich losach skupia się wszystko to, co było w naszym kraju najgorsze – taka forma państwa, z której nic dobrego nie wynika dla zwykłych ludzi. Podobne wnioski wyłaniają się z rozmowy z dr. Adamem Mrozowickim o losach – co za niemodny termin – klasy robotniczej po roku 1989: zdradzonej, lekceważonej, pozbawionej głosu, zapomnianej. Z kolei analiza Marcina Malinowskiego przedstawia plan takiego rozwoju Polski, który uwzględniłby interesy szerokich rzesz obywateli w perspektywie długofalowej i związanej z wieloma aspektami rzeczywistości, w tym takimi, na które elity rzadko zwracają uwagę. O taką tematykę zahacza także kilka innych tekstów – o transporcie publicznym, nierównościach społecznych, potrzebie odzyskania państwa.

Oczywiście przygotowaliśmy także wiele innych materiałów. W dziale historycznym pokazujemy, jak przeciwko niesprawiedliwościom walczono dawniej w Polsce i na świecie. Przedstawiamy pozytywne przemiany w Boliwii, ale także tamtejsze lekceważenie najsłabszych ze słabych. Pokazujemy, jak z kolan wstają chińscy robotnicy i jak intelektualiści z dawnych kolonii zrywają z perspektywą silnych i możnych w opisie przeszłości ich ojczyzn. Piszemy o problemach z GMO i o kryzysie światowego systemu ekonomicznego. I o jeszcze kilku sprawach. A na koniec Andrzej Muszyński zabiera nas w świat islamu i pokazuje jego wymiar, który nijak ma się do tego, czym w ostatnich miesiącach bombardują nas media.

Zapraszam do lektury!.

komentarzy