Sukces lewicy w Ekwadorze

·

Sukces lewicy w Ekwadorze

·

Od redakcji „Nowego Obywatela”: 20 lutego w Ekwadorze odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Poniższy tekst powstał przed nią. Wybory nie przyniosły jednak rozstrzygnięcia i w efekcie 2 kwietnia odbędzie się druga tura, w której zmierzą się lewicowiec Lenín Moreno oraz konserwatywny liberał Guillermo Lasso.

***

W ciągu ostatniego roku Ameryka Łacińska skierowała swój kurs na prawo, z poparciem i przy przychylnej reakcji Waszyngtonu. Trzy z największych potęg ekonomicznych Ameryki Południowej – Brazylia, Argentyna i Peru – mają obecnie prawicowych prezydentów blisko związanych z Waszyngtonem i jego polityką zagraniczną. Standardowa narracja „konsensusu waszyngtońskiego” ignoruje jakąkolwiek rolę odegraną przez USA w regionie i przedstawia lewicowe rządy wybierane w Ameryce Południowej na przestrzeni kilku ostatnich dziesięcioleci jako te, które odniosły popularność na fali boomu konsumpcyjnego i populistycznych zwycięstw, rozdając środki biednym i nierozsądnie gospodarując budżetem. Gdy ów boom dobiegł gwałtownego końca, głosi dalej ta narracja, rządom skończyły się zarówno pieniądze, jak i polityczna koniunktura.

Ta historia jest jednak mocno przesadzona i ma służyć samemu opowiadającemu. Ekwador jest dobrym przykładem tego, jak rządy lewicowe w ostatnim dziesięcioleciu odnosiły sukcesy dzięki progresywnym i twórczym zmianom w polityce gospodarczej, a także dzięki reformom finansowym, instytucjonalnym i regulacyjnym.

Przykładowi Ekwadoru warto przyjrzeć się również dlatego, żeby zobaczyć, jak bardzo przesadzona jest znaczna część retoryki mówiącej, że „globalizacja” ogranicza decyzje rządów do tych, które uszczęśliwią międzynarodowych inwestorów. Okazuje się, że nawet stosunkowo niewielkie, rozwijające się państwo o średnim dochodzie, może wdrożyć alternatywne rozwiązania polityczne – jeżeli tylko obywatele wybiorą rząd niezależny i wystarczająco odpowiedzialny, aby je zastosować.

Wśród osiągnięć dziesięciolecia rządów lewicy w Ekwadorze (2007-2016) widzimy zmniejszenie ubóstwa o 38 procent i zmniejszenie skrajnego ubóstwa o 47 procent. Wydatki na cele socjalne, łącznie z większymi wydatkami na edukację i opiekę zdrowotną (liczone jako odsetek PKB) podwoiły się. Znacznie wzrosło uczestnictwo mieszkańców w wieku lat 17 i młodszych w edukacji, a wydatki na szkolnictwo wyższe (także liczone jako odsetek PKB) stały się najwyższe w Ameryce Łacińskiej. Średni roczny wzrost dochodu na mieszkańca był o wiele wyższy niż w ciągu poprzednich 26 lat (odpowiednio 1,5 i 0,6 procent), poza tym zdecydowanie zmniejszyły się nierówności społeczne.

Inwestycje publiczne liczone jako odsetek PKB wzrosły ponad dwukrotnie, czego rezultaty dały się zauważyć pod postacią nowych dróg, szpitali, szkół i dostępu do elektryczności.

Rafael Correa został wybrany na prezydenta Ekwadoru w 2006 r., a urzędowanie rozpoczął w styczniu 2007 r. Ten były minister gospodarki, wykształcony w USA, postanowił naprawić niektóre ze strukturalnych i instytucjonalnych problemów, które hamowały postęp kraju. W efektywnym prowadzeniu polityki przeszkadzał fakt, że Ekwador w 2000 r. przyjął dolara amerykańskiego jako walutę. Oznaczało to, że rząd nie mógł wpływać na kurs wymiany własnej waluty i stopień, w jakim mógł prowadzić politykę pieniężną, był ograniczony. Fakt ten zmniejszał również zdolność Banku Centralnego do wystąpienia w roli pożyczkodawcy ostatniej szansy dla krajowego system bankowego.

Wszystko to znaczyło, że rząd musiał wykazać się większą wydajnością i twórczą inicjatywą oraz zwiększyć zakres swojej kontroli nad systemem finansowym. W referendum w 2008 r. zatwierdzono nową konstytucję, dzięki czemu główny bank, uprzednio „niezależny” i zobligowany do skupiania się na utrzymaniu niskiej inflacji, stał się częścią zespołu ds. gospodarki w rządzie. To był ważny krok ku skoordynowaniu polityki gospodarczej. Wśród ekonomistów panuje przekonanie, które jest też filarem neoliberalizmu, iż banki centralne powinny być niezależne od urzędników państwowych. W praktyce oznacza to zazwyczaj, że nie odpowiadają one przed ogółem społeczeństwa, ale nie są w ten sam sposób niezależne od potężnych finansowych lobby.

Nowe prawo wprowadzone w 2009 r. wymogło na bankach w Ekwadorze sprowadzenie 45 procent ich aktywów płynnych z powrotem do kraju. Wymóg ten wzrósł do 60 procent w 2012 r., a faktyczny wskaźnik na rok 2015 wyniósł ponad 80 procent. Ta oraz inne reformy mające na celu zatrzymanie dolarów w kraju, były niezbędne do przezwyciężenia przez rząd pierwszej poważnej przeszkody: światowego kryzysu finansowego z 2008 r. i recesji z 2009 r. Ekwador stał się jednym z najbardziej poszkodowanych krajów na półkuli, jako że ceny ropy naftowej spadły, a rząd czerpał większość dochodów właśnie z eksportu ropy. Kolejne źródło wpływających do kraju dolarów, przelewy – głównie pieniądze przesyłane rodzinom przez Ekwadorczyków pracujących za granicą – również wyschło w trakcie recesji. Takie podwójne uderzenie mogło spowodować długotrwały kryzys, jednak dzięki znacznemu zwiększeniu wydatków rządowych i dużemu planowi stymulacyjnemu z 2009 r., tak się nie stało. Recesja trwała tylko trzy kwartały i kosztowała Ekwador około 1,3 procenta PKB.

Kolejnym dużym szokiem gospodarczym okazał się długotrwały spadek cen ropy naftowej w trzecim kwartale 2014 r. Rząd wykazał się wtedy jeszcze bardziej twórczym podejściem: oprócz wprowadzenia ekspansywnej polityki fiskalnej (tj. działań z większymi deficytami budżetowymi), bank centralny zadecydował o poluzowaniu polityki pieniężnej [czyli wprowadzeniu większej ilości pieniędzy do obiegu – przyp. red.], w podobny sposób, jak zrobiła to Rezerwa Federalna w USA w odpowiedzi na recesję. Bank „wyprodukował” miliardy dolarów, które pożyczył rządowi oraz bankom publicznym. Był to nieoczekiwany ruch ze strony rządu, który nie posiadał nawet własnej waluty, ale okazał się bardzo korzystny w drodze do gospodarczego ozdrowienia.

Najważniejsza decyzja podjęta w celu umożliwienia obecnej gospodarczej regeneracji w Ekwadorze była również najbardziej niekonwencjonalna: rząd nałożył szereg ceł na produkty importowane, korzystając z postanowienia Światowej Organizacji Handlu odnośnie do awaryjnego zabezpieczenia bilansów płatniczych. Zredukowanie importu w latach 2015-2016 dodało w tym czasie około 7,6 punktów procentowych do PKB. To działanie złagodziło efekt cięć budżetowych, których musiał dokonać rząd, gdy załamały się źródła dochodów.

Rząd Correi i jego partia (Alianza PAIS) były dzięki temu w stanie osiągnąć znaczne sukcesy gospodarcze i społeczne, mimo dwóch recesji wywołanych poważnymi zawirowaniami zewnętrznymi. Wbrew temu, co twierdzi Waszyngton, było to możliwe dzięki dużym reformom instytucjonalnym, regulacji finansowej i mądrym decyzją politycznym, z których wiele kłóciło się z neoliberalnymi standardami.

Pomocne było oczywiście to, że sam prezydent ma doktorat z ekonomii, wiedział, co robi i od początku był poważnie zaangażowany w postępowe zarządzanie. Nie zmienia to faktu, że rząd Correi musiał walczyć z potężnymi grupami interesu, w tym z bankierami, do których należała większość kanałów telewizyjnych, kiedy prezydent rozpoczął urzędowanie. Referendum w 2011 r. zakazało bankom posiadania firm medialnych (i na odwrót), co pomogło w uciszeniu ich głosu w debacie publicznej. Jednak pozostały one i tak potężną, upolitycznioną, prawicową siłą, tak jak działo się to w innych krajach z lewicowymi rządami, np. w Brazylii, gdzie duże media przewodziły zakończonym sukcesem wysiłkom zmierzającym do usunięcia prezydentki Dilmy Rousseff z urzędu, mimo niepopełnienia przez nią czynu, za który można by postawić ją w stan oskarżenia jako urzędnika państwowego.

Dziedzictwo obecnego rządu zostanie poddane próbie w wyborach prezydenckich i do Zgromadzenia Narodowego w tę niedzielę [mowa o pierwszej turze wyborów, która odbyła się w lutym 2017 – przyp. red.]. Kandydatem z partii Correi jest Lenín Moreno, znany z aktywizmu na rzecz osób niepełnosprawnych w kraju i za granicą (on sam porusza się na wózku inwalidzkim od czasu, kiedy został postrzelony w napadzie rabunkowym w 1998 r.). Moreno, który cieszy się popularnością w partii i wśród społeczeństwa, obiecał pomnożyć gospodarcze i społeczne zyski ostatniej dekady. I prowadzi w sondażach.

Najgroźniejszym przeciwnikiem Moreno jest Guillermo Lasso (nie zaskakuje nas, że jest wpływowym bankierem), który obiecuje obniżenie podatków, w tym rezygnację z podatku od zysków kapitałowych, co byłoby z pożytkiem głównie dla grup o wysokich dochodach. Lasso przegrał z Correą w 2013 r. – jego przeciwnik zwyciężył przytłaczającą liczbą głosów.

Kolejną przeciwniczką Moreno jest prawicowa była członkini Kongresu, Cynthia Viteri, która chce zniszczyć część z głównych reform Correi. Planuje między innymi przywrócenie bankowi centralnemu autonomii, zniesienie podatku od odpływu kapitału i zmniejszenie uprawnień rządu centralnego. Moreno musi uzyskać 40 procent głosów i co najmniej dziesięciopunktowe prowadzenie nad kolejnym kandydatem, żeby wygrać w pierwszej turze. Istnieje niewiele wiarygodnych sondaży przedwyborczych, ale Moreno jest postrzegany jako zwycięzca, nawet jeśli niewystarczająco popularny na wygraną w pierwszej turze.

Dlaczego te wybory są ważne? Jak zauważył w zeszłym miesiącu Noam Chomsky: W tym stuleciu Ameryka Łacińska, po raz pierwszy w ciągu 500 lat, wyzwoliła się od zachodniego imperializmu. W zeszłym stuleciu uosabiały go Stany Zjednoczone. „Różowa fala” to rzadkie wydarzenie w historii świata: obywatele państw rozwijających się przyczyniają się do gospodarczego i społecznego postępu przez demokratyczne wybory (bardzo niewiele krajów rozwijających się, które odniosły sukces ekonomiczny w dwudziestym wieku lub później, np. Chiny, miało ustrój demokratyczny). Od 2002 do 2014 r. wskaźnik ubóstwa w Ameryce Łacińskiej spadł z 43,9 do 28,2 procent, po okresie wzrostu trwającym dwie dekady.

Wszystkie te zyski – państwowa suwerenność, postęp społeczny, demokracja – okazują się trudne w utrzymaniu, gdy postępowe siły w regionie borykają się ze zwalniającą światową i regionalną gospodarką, z odradzającą się prawicą, która wciąż kontroluje większość bogactwa, dochodu i mediów w swoich krajach, jak również, w niektórych przypadkach, z własnymi błędami. I jakby tego nie było aż nadto, mamy też Waszyngton, który przez ostatnie 16 lat stosował prostą strategię: pozbądźmy się wszystkich lewicowych rządów, jakich tylko możemy, i upewnijmy się, że nigdy nie powrócą. Nikt nie oczekuje niczego lepszego od nowego reżimu w USA.

Być może o wyborach w Ekwadorze nie będzie głośno w zachodnich mediach, ale zwolennicy i przeciwnicy ruchów emancypacyjnych i postępowych rządów w Ameryce Łacińskiej z pewnością będą uważnie śledzić to wydarzenie.

Mark Weisbrot
Tłumaczenie Kamila Zubala

Tekst pierwotnie ukazał się w lutym 2017 r. na stronie internetowej czasopisma „The Nation”.

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie