Globalny agrobiznes sprzyja pandemii koronawirusa

·

Globalny agrobiznes sprzyja pandemii koronawirusa

·

COVID-19 jest tak groźny dla bezpieczeństwa żywnościowego, ponieważ globalny łańcuch dostaw był zawsze zagrożony. Czy możemy to zmienić?

Globalny system żywnościowy zajmował bardzo ważne miejsce w historii związanej z wybuchem epidemii COVID-19. Wszyscy oczywiście zdają sobie sprawę, że głód uparcie podąża za wirusem, siejąc spustoszenie zarówno na globalnej północy, jak i na globalnym południu. Rzeczywiście, można powiedzieć, że w przeciwieństwie do Azji Wschodniej, Europy i USA, w Azji Południowej katastrofa żywnościowa poprzedziła faktyczną inwazję wirusa, a pod koniec marca 2020 r. w Indiach, Pakistanie i Bangladeszu odnotowano stosunkowo niewiele infekcji. Ale miliony osób już zostały przesiedlone z powodu lockdownów i innych drakońskich środków podjętych przez rządy regionu.

Na przykład w Indiach migranci wewnętrzni stracili pracę w ciągu zaledwie kilku godzin, pozostawiono ich z niewielkimi środkami na jedzenie i czynsz, i zmuszono do wędrówki setki kilometrów do domu, a dziesiątki z nich zostały pobite przez policję próbującą poddać ich kwarantannie, gdy przekraczali granice stanów. Liczbę migrantów wewnętrznych szacuje się na 139 milionów. W większości niewidoczni w normalnych czasach, nagle stali się zauważalni, gdy próbowali dotrzeć do swoich rodzimych stanów. Z powodu nagłej blokady całego kraju zostali pozbawieni transportu publicznego, więc wędrowali pieszo.

Gdy umierali po drodze, w tej ogromnej ludzkiej fali jak refren rozbrzmiewał desperacki okrzyk: „Jeśli koronawirus nas nie zabije, to zrobi to głód!”.

Ale kwestia żywności była kluczowa dla pandemii z dwóch innych powodów. Jednym z nich jest związek wirusa z destabilizacją dzikiej przyrody. Drugą jest fakt, że środki mające na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa uwydatniły skrajną niewydolność światowego łańcucha dostaw żywności.

Covid-19 i dzika przyroda

Historia o tym, jak nowy koronawirus przeskoczył ze zwierzęcego żywiciela na człowieka na targu w Wuhan wciąż wymaga szczegółowego opowiedzenia – a rządząca w Chinach Partia Komunistyczna jest tak wrażliwa na punkcie swoich pierwszych nieudanych prób powstrzymania choroby, że możemy tej historii nigdy nie usłyszeć.

Jedna z zataczających kręgi hipotez mówi, że pierwotnym żywicielem był nietoperz, podczas gdy żywicielem pośrednim między nietoperzem a ludźmi był łuskowiec lub łuskowaty mrówkojad. Nietoperze były również pierwotnymi żywicielami wirusa powodującego SARS, chorobę, która nawiedziła świat na początku XXI wieku, oraz MERS, czyli „zespół problemów z układem oddechowym na Bliskim Wschodzie”, który pojawił się prawie dekadę później. Jednak żywiciele pośredni różnili się: kot cyweta służył jako żywiciel pośredni dla SARS, a wielbłąd dromader pojawił się w przypadku MERS.

Wirusolodzy i biolodzy wciąż muszą dojść do ostatecznego wniosku co do pośredniego nosiciela nowego koronawirusa, który przeskoczył na ludzi na targu w Wuhan. To, co nas tutaj interesuje, to prawdopodobne tło dla tej historii. To tło prawdopodobnie wiązało się z destabilizacją ekologiczną spowodowaną ekspansją kłusownictwa komercyjnego na dużą skalę, rolnictwem przemysłowym, ekspansją mieszkaniową i innymi formami inwazji ludzi na naturalne siedliska dzikich zwierząt.

Nic dziwnego, że przejście od łuskowców do ludzi nastąpiło w Chinach – zarówno w przypadku nowego koronawirusa, jak i SARS, który rozpoczął się w gminie Foshan w prowincji Guangdong. Chiny są światowym centrum handlu dzikimi zwierzętami, w większości nielegalnego. Jak podkreśla Mahendra Lama, ekspert ds. systemów żywnościowych, w Chinach „znajdują się dziesiątki licencjonowanych i nielegalnych komercyjnych centrów rozmnażania i hodowli, które dostarczają na rynek tygrysy, jeżozwierze, łuskowce, niedźwiedzie, węże i szczury”. Badanie przeprowadzone przez Chińską Akademię Inżynierii wykazało, że w 2016 r. w branży związanej z dziką przyrodą pracowało ponad 14 milionów ludzi i zarobili dla niej 74 miliardy dolarów.

Globalny łańcuch dostaw żywności to słabe ogniwo

Innym wymiarem pandemii COVID-19 związanym z żywnością, a mającym kluczowe znaczenie, jest wrażliwość globalnego łańcucha dostaw żywności. Wraz z przewidywaniami ataku pandemii COVID-19 na Azję Południową i Afrykę, które specjaliści do spraw zdrowia uważali za regiony najbardziej podatne na wirusa, szefowie Światowej Organizacji Handlu, Światowej Organizacji Zdrowia oraz Administracji Wyżywienia i Rolnictwa przyjęli pod koniec marca 2020 wspólną deklarację, mówiącą, że skoro „miliony ludzi na całym świecie są zależne od handlu międzynarodowego w zakresie bezpieczeństwa żywnościowego i środków do życia”, rządy musiały powstrzymać się od podejmowania środków, które „zakłóciłyby łańcuch dostaw żywności”. Szef FAO, Qu Yongdu, ostrzegł: „Nie pozwólcie, aby kryzys COVID-19 stał się igrzyskami śmierci”.

Agencje międzynarodowe obawiały się powtórki kryzysu związanego z cenami żywności z lat 2007–2008, kiedy to zakłócenia w globalnym łańcuchu dostaw żywności wywołane restrykcjami eksportowymi przez kluczowe kraje dostarczające zboże, takie jak Chiny, Argentyna, Wietnam i Indonezja, spowodowały gwałtowny wzrost cen żywności, zapisując dodatkowe 75 milionów ludzi w szeregi głodnych i doprowadzając około 125 milionów ludzi w krajach rozwijających się do skrajnego ubóstwa.

Jednak obecne zagrożenie dla globalnego łańcucha dostaw nie jest tylko potencjalne. Łańcuch już się rozpada w jednym z najbardziej krytycznych ogniw: migrującej sile roboczej.

Pandemia ujawniła stopień, w jakim rolnictwo jest uzależnione od pracowników migrujących: ponad 25% pracy rolnej na świecie jest wykonywane przez robotników wędrownych. W swoim doskonałym badaniu Jean Shaoul pokazuje nam, że około dwie trzecie z tych 800 tysięcy trudnych i wyczerpujących miejsc pracy, których głównymi cechami są niskie wynagrodzenie i długie godziny pracy, jest obsadzonych w okresie żniw w Europie przez pracowników z Afryki Północnej i Europy Środkowo-Wschodniej. Ale strefa Schengen, obejmująca 26 państw europejskich, zakazała na 30 dni wjazdu osób z zewnątrz i zamknęła wiele granic.

„Świat pracy będzie największą z rzeczy, które mogą się załamać”, powiedział „New York Timesowi” Karan Girotra, ekspert ds. łańcuchów dostaw z Cornell University. „Jeśli duża liczba ludzi zachoruje na obszarach wiejskich w Ameryce, wszystko się zmieni”.

Rzeczywiście, należąc do tej niezbędnej branży, pracownicy rolni i pracownicy sektorów przetwórstwa żywności i sprzedaży detalicznej znajdują się na pierwszej linii walki o powstrzymanie COVID-19. Jednak wielu z nich jest pozbawionych najbardziej podstawowego sprzętu ochronnego, takiego jak maski na twarz, i pracuje w warunkach, które są kpiną z zasad dystansu społecznego.

Globalny łańcuch dostaw jest zagrożony nie tylko problemami na etapie produkcji i przetwarzania, ale także wąskimi gardłami w transporcie, zwłaszcza w kluczowych węzłach. Raport FAO obrazowo ukazuje problem rozwijający się w Rosario w Argentynie, największym na świecie miejscu eksportu pasz sojowych dla zwierząt gospodarskich: „Niedawno dziesiątki miejscowości w pobliżu Rosario zablokowały ciężarówkom zbożowym wjazd do ich miast i wyjazd z nich, aby spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa. Dlatego soja nie jest transportowana do tłoczni, co wpływa na eksport śruty sojowej dla bydła. Podobnie w Brazylii, która jest kolejnym kluczowym eksporterem podstawowych towarów – pojawiają się tam doniesienia o przeszkodach logistycznych zagrażających łańcuchom dostaw żywności. W skali międzynarodowej zamknięcie dużego portu, takiego jak Santos w Brazylii czy Rosario w Argentynie, oznaczałoby katastrofę dla światowego handlu”.

Nie ma wątpliwości, że staranie, by światowy łańcuch pokarmowy był wolny od zakłóceń, jest krótkoterminowym priorytetem, mającym zapobiec głodowi i zamieszkom. Niepokojące jest jednak, że FAO i inne agencje wielostronne nie potrafią przyjąć do wiadomości, że długi globalny łańcuch dostaw żywności potęguje fiasko walki z COVID-19 – że wyparł on lokalne i regionalne systemy produkcji żywności i sprawił, iż kraje stały się mniej samowystarczalne. Niewystarczająca ilość pożywienia sprawiła, że wiele z nich jest bardziej podatnych na pandemie i inne sytuacje kryzysowe. Co więcej, statki i samoloty załadowane żywnością same stały się jednymi z najskuteczniejszych przekaźników choroby na duże odległości.

Wydłużanie łańcucha

Kryzys żywnościowy z lat 2007–2008 i światowy kryzys finansowy z lat 2008–2009 powinny były jaskrawo ukazać kruchość globalnych łańcuchów dostaw: systemu żywnościowego w przypadku pierwszego i przemysłowego w przypadku drugiego. Kryzys finansowy doprowadził do globalnej recesji, która spowodowała zamknięcie wielu globalnych podwykonawców przemysłowych w Chinach.

Tamte wydarzenia powinny były wywołać poważne pytania dotyczące odporności paradygmatu globalnego łańcucha dostaw, który stał się „modelem biznesowym” dla zachodnich korporacji transnarodowych. Jednak zamiast wycofywać się, łańcuch dostaw żywności rozciągano coraz dalej, a lokalne i regionalne systemy żywnościowe jeszcze bardziej więdły.

FAO szacuje, że światowy handel produktami rolnymi zwiększył się w latach 2000–2016 ponad trzykrotnie, do około 1,6 biliona dolarów. Coraz więcej lokalnych i regionalnych systemów żywnościowych, które obejmowały większość krajowej produkcji i konsumpcji żywności, wycofuje się w obliczu rywalizacji z tymi łańcuchami, które są zdominowane przez duże firmy przetwórcze i supermarkety, dysponują wielkimi środkami finansowymi i mają stosunkowo niskie nakłady pracy w porównaniu z drobnymi rolnikami. Tacy międzynarodowi i regionalni giganci stanowią obecnie około 30 do 50 procent systemów żywnościowych w Chinach, Ameryce Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej oraz 20 procent systemów żywnościowych w Afryce i Azji Południowej.

Według jednego z badań integracja pionowa i konsolidacja po stronie kupca w łańcuchach eksportowych „wzmacniają siłę przetargową dużych firm rolno-przemysłowych i międzynarodowych koncernów spożywczych, przenosząc uprawnienia decyzyjne z rolników na firmy niższego szczebla oraz zwiększając poziom zwrotu tych firm z obecności w łańcuchu, co działa na niekorzyść drobnych dostawców działających w sieci”.

Do jakich zmian w globalnym systemie produkcji i handlu żywnością zmusza nas obecność koronawirusa?

Powstrzymać niszczenie dzikiej przyrody i siedlisk zwierząt

Przede wszystkim Chiny muszą przestać destabilizować siedliska dzikich zwierząt. Należy podkreślić, że egzotyczne praktyki kulinarne Chin, polegające na nielegalnym handlowym kłusowaniu na dzikie zwierzęta, doprowadziły do dwóch pandemii w ciągu mniej niż dwóch dekad – SARS i COVID-19. Dlatego Pekin ma obowiązek dopilnować, aby Chiny nie stały się źródłem trzeciej.

Uznając istnienie nielegalnego związku Wuhan z dziką przyrodą, najwyższy organ prawny w Chinach, Stały Komitet Narodowego Kongresu Ludowego Komunistycznej Partii Chin, zakazał handlu dzikimi zwierzętami. Pekin jest również sygnatariuszem Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES) i nałożył kary za przestępstwa przeciwko dzikiej faunie i florze w wysokości 29 441 USD oraz kary dożywocia.

Jednak, jak mówi nam Mahendra Lama, „handel dzikimi zwierzętami trwa nieprzerwanie, a korzystanie z bardziej wyrafinowanych platform e-commerce z wysoce zakodowanymi komunikatami, obchodzi prawo bez trudu”. Poważne egzekwowanie, obejmujące zaawansowane technologicznie metody, a nie tylko ustawodawstwo, musi być priorytetem Pekinu, „aby handlarze dzikimi zwierzętami, menedżerowie łańcucha dostaw i globalne marki byli traktowani jak terroryści, surowo traktowani, gdy zostaną złapani”. Chiny, jak słusznie podkreśla Lama, „muszą zdać sobie sprawę, że ich status globalnego aktora stał się teraz nierozerwalnie powiązany z lokalnymi praktykami kulinarnymi i handlowymi na targach wielu miast”.

Ale jest jeszcze większe wyzwanie, któremu Chiny muszą sprostać, a mianowicie muszą poważnie przemyśleć i być może odłożyć na bok swoją flagową inicjatywę Jeden Pas i Jedna Droga (BRI). To ogromny program budowy dróg i linii kolejowych oraz budowa elektrowni wodnych i węglowych, a także zakładanie przedsięwzięć górniczych, wartych miliardy dolarów. Według Światowej Federacji Przyrody projekty BRI zagrażają ponad 1700 kluczowym miejscom bioróżnorodności i 265 zagrożonym gatunkom.

Jednym z nich są wyżyny leśne Batang Toru na Sumatrze, jeden z najbardziej różnorodnych biologicznie regionów Indonezji, gdzie elektrownia wodna o wartości 1,6 miliarda dolarów stanowi zagrożenie dla rzadkiego orangutana Tanapuli i wysoce zagrożonego tygrysa sumatrzańskiego oraz łuskowca sundajskiego. Na Filipinach przewiduje się, że finansowana przez BRI tama Kaliwa na górzystej wyspie Luzon na wschodzie ma wyprzeć stamtąd około 20 tysięcy rdzennych mieszkańców 230 hektarów lasów, a także stanowić zagrożenie dla rzadkich gatunków flory i fauny na tym obszarze – w tym białoskrzydłego nietoperza, sierściogona kokosowego, cywety, dzików, orła filipińskiego i jelenia filipińskiego.

Wiele z tych dzikich zwierząt jest nosicielami wirusów, takich jak te wywołujące SARS i COVID-19, i podejrzewa się, że przenoszą je z nietoperzy na ludzi. Tym samym wiele projektów związanych z BRI zdestabilizuje lokalną ekologię, grożąc wywołaniem przyszłych pandemii.

Transmisja wirusa nie jest jedynym zagrożeniem, jakie stwarza BRI. Według jednego z badań, sieć dróg, linii kolejowych i rurociągów BRI może wprowadzić ponad 800 obcych gatunków inwazyjnych – w tym 98 płazów, 177 gadów, 391 ptaków i 150 ssaków – do kilku krajów położonych wzdłuż wielu tras, destabilizując ich ekosystemy. Chiński rząd musi poważnie przemyśleć ten projekt i radykalnie go zmodyfikować, jeśli nie całkowicie wyeliminować wiele jego założeń ze względów zdrowotnych i ekologicznych.

Suwerenność żywnościowa jako zasada produkcji żywności

Najważniejszym chyba środkiem, jaki proponujemy, jest przeniesienie produkcji żywności z dala od kruchego, kontrolowanego przez korporacje, zglobalizowanego łańcucha dostaw produktów spożywczych opartego na wąskich założeniach, takich jak redukcja kosztów jednostkowych, do bardziej zrównoważonych lokalnych systemów opartych na małych gospodarstwach. Chociaż w perspektywie krótkoterminowej globalne łańcuchy dostaw muszą działać, aby ludzie nie umierali z głodu, strategicznym celem musi być ich zastąpienie, a niektóre środki można już podjąć, nawet gdy pandemia jest u szczytu.

Istnieją solidne powody, by odwrócić trend globalizacji produkcji żywności i pójść w kierunku większej samowystarczalności żywnościowej. Jednak ich uzasadnienie wykracza poza samo zapewnienie samowystarczalności żywieniowej – oznacza wartości i praktyki, które wzmacniają wspólnotę, solidarność społeczną i demokrację. Ruch w kierunku alternatywnego systemu żywności nabrał rozpędu w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci, dzięki rosnącej świadomości, że sposób, w jaki produkujemy naszą żywność, jest jednym z kluczy do przezwyciężenia alienacji ludzi od siebie nawzajem i wyobcowania społeczności ludzkiej z życia planety.

Ruch ten, kierowany przez chłopów i drobnych rolników, którzy nadal produkują około 70% światowej żywności, proponuje alternatywny paradygmat „suwerenności żywieniowej”. Jego podstawowe zasady brzmią tak:

– lokalna produkcja żywności musi zostać oddzielona od globalnych łańcuchów dostaw zdominowanych przez korporacje, a każdy kraj powinien dążyć do samowystarczalności żywnościowej. Oznacza to, że krajowi rolnicy powinni produkować większość żywności spożywanej w kraju – to koncept, który obala korporacyjną koncepcję „bezpieczeństwa żywnościowego”, mówiącą, że kraj może również zaspokoić dużą część swoich potrzeb żywnościowych poprzez import.

– ludzie powinni mieć prawo do określania swoich wzorców produkcji i konsumpcji żywności, biorąc pod uwagę „wiejską i produkcyjną różnorodność”, i nie pozwalać na podporządkowanie ich nieuregulowanemu handlowi międzynarodowemu.

– lokalność produkcji żywności jest dobra dla klimatu, ponieważ emisje dwutlenku węgla z produkcji lokalnej są znacznie mniejsze niż w przypadku rolnictwa opartego na globalnych łańcuchach dostaw.

– tradycyjne chłopskie i tubylcze technologie rolnicze zawierają wiele mądrości i reprezentują ewolucję łagodnej równowagi między społecznością ludzką a biosferą. Ewolucja agrotechnologii w celu zaspokojenia potrzeb społecznych musi przyjąć tradycyjne praktyki za punkt wyjścia, a nie uważać je za przestarzałe.

Z pewnością istnieje wiele pytań związanych z polityką, gospodarką i technologią suwerenności żywnościowej, które pozostają bez odpowiedzi lub na które jej zwolennicy udzielają zróżnicowanych, a czasem sprzecznych odpowiedzi. Ale nowy paradygmat nie rodzi się doskonałym. Rozpędu nadaje mu nieodwracalny kryzys dawnego paradygmatu i przekonanie masy krytycznej ludzi, że to jedyny sposób na przezwyciężenie problemów starego systemu i otwarcie nowych możliwości dla realizacji wartości, które są bliskie wielu ludziom.

Jak w przypadku każdej nowej formy organizowania relacji społecznych, na pytania bez odpowiedzi można odpowiedzieć tylko przez praktykę, tak samo, jak niejasności i sprzeczności można rozwiązać jedynie poprzez praktykę, ponieważ praktyka zawsze była matką możliwości.

Mawia się, że nie należy pozwolić, aby dobry kryzys poszedł na marne. Pozytywną stroną kryzysu związanego z COVID-19 jest szansa na niezależność żywnościową.

Walden Bello

Tłum. Magdalena Okraska

Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w kwietniu 2020 r. na stronie internetowej Foreign Policy in Focus.

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie