Jan Mencwel: Betonoza – Polski groza – rozmowa z Janem Mencwelem
Winę ponoszą elity, które w Polsce odwróciły się od przyrody.
Z Maciejem Krzymienieckim rozmawia Mateusz Jurewicz
Jak obecnie wygląda sytuacja w Labour Party i związkach zawodowych w Wielkiej Brytanii? W jaki sposób wpłynęła na nią pandemia COVID? Jakie wyzwania stoją teraz przed brytyjską lewicą? Czego jej brakuje i jakie mogę być rokowania na przyszłość? O tym wszystkim rozmawiamy z działaczem lewicowym i związkowym z Wielkiej Brytanii.
W jaki sposób zaczynałeś swoją przygodę z lewicą w Wielkiej Brytanii?
Maciej Krzymieniecki: Gdy miałem 16 lat, wstąpiłem, nieco przypadkiem, do Socjalistycznej Partii Anglii i Walii. Dużo w niej było dobrych aktywistów. Ale z drugiej strony błędne zrozumienie sytuacji pogrążyło partię w kryzysie oraz, w zeszłym roku, zaowocowało rozłamem. Jedną z ich głównych perspektyw było to, że Partia Pracy i Partia Konserwatywna są partiami burżuazyjnymi, co okazało się powierzchownym zrozumieniem bardziej skomplikowanej sytuacji.
Latem 2015 roku Jeremy Corbyn rozpoczął rewolucję w Partii Pracy. Okazało się, że miliony osób czekało na radykalną, lewicową odpowiedź na politykę establishmentu. Setki tysięcy osób dołączyło do partii, w tym ja. Było to coś, czego nikt się nie spodziewał.
Na pierwszym roku na Uniwersytecie Swansea właśnie we wrześniu 2015 roku natknąłem się na grupę aktywistów skupionych wokół Socialist Appeal, czyli nurtu marksistowskiego, który działa zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz Partii Pracy. Od długiego czasu przekonywali oni, że ze względu na tradycje brytyjskiego ruchu robotniczego, gniew społeczny najprawdopodobniej określi się na początku przez stuletnią Partię Pracy i jeszcze starsze związki zawodowe. Socialist Appeal jest częścią Międzynarodowej Tendencji Marksistowskiej (IMT), która działa na wszystkich kontynentach i od niedawna ma sekcję w Polsce w postaci Czerwonego Frontu.
W latach studenckich byłem członkiem BFAWU, związku zawodowego dla pracowników sektora żywnościowego i gastronomii. Obecnie jestem członkiem związku zawodowego PCS, który organizuje pracowników sektora publicznego.
W Polsce pracownicy sektora żywieniowego są w zasadzie pozbawieni reprezentacji związkowej. Na każdej kolejnej kuchni coraz mocniej przekonuję się o złym wpływie tego zjawiska. Jak u Was wyglądało formowanie się takich zrzeszeń i co możesz podpowiedzieć polskim pracownikom tego sektora?
W Wielkiej Brytanii to jest coś, co dojrzewało przez lata. Sektor ten był ofiarą najgorszych ataków na prawa pracownicze. Wszystko zaczęło się od ruchu inspirowanego przez falę strajków w McDonald’sie w USA, gdzie tamtejsi pracownicy wywalczyli min. płacę minimalną w wysokości 15 dolarów na godzinę w niektórych stanach.
Na Wyspach Brytyjskich zaczęło się od pojedynczych przypadków. W strajku brało udział nie więcej niż 10 restauracji, a zorganizowały się one wokół BFAWU. Chęć strajku bez wątpienia istniała w wielu innych miejscach, ale trudno przezwyciężyć pracownikom bez doświadczenia związkowego groźby ze strony menedżerów. Mimo tego, McDonald’s poddał się strajkowi i podwyższył płacę minimalną. Do przełomowych strajków doszło również w restauracjach Wetherspoons i TGI Fridays.
W Polsce podobne sytuacje są nieuniknione. Kryzys związany z koronawirusem całkowicie zmienia świadomość milionów pracowników. Zadaniem lewicowych pracowników jest cierpliwa budowa fundamentów i związków zawodowych, oraz wyciągnięcie wniosków z walk, jakie miały miejsce w USA i Wielkiej Brytanii.
Czym obecnie zajmujesz się w związkach zawodowych i jakie masz plany w tym zakresie?
Od ponad roku jestem członkiem związku zawodowego dla pracowników sektora publicznego, PCS. Związek jest kontrolowany przez lewicę skupioną wokół frakcji PCS Left Unity. Moja komórka jest jedną z największych komórek związkowych w kraju. DVLA, czyli urząd państwowy zajmujący się rejestracją kierowców i pojazdów, ma trzy oddziały w Swansea, w których mamy ponad 3000 członków, więc potencjał jest ogromny.
Od lutego będę oficjalnie reprezentował członków w sporach z managementem. Będę się również zajmował budową organizacji dla młodych związkowców zarówno w mojej komórce, jak i w reszcie sektora transportowego.
Jak wyglądają teraz działania związków zawodowych i jak wpłynął na nie koronawirus?
W Wielkiej Brytanii z powodu koronawirusa zmarło już ponad 100 tysięcy osób. Mamy jedną z najgorszych sytuacji na świecie. Miliony obecnie walczą z bezrobociem albo z pogorszonymi warunkami pracy. W moim miejscu pracy doszło do wybuchu pandemii – od grudnia mamy około 400 przypadków Covid-19. Ludzie się boją.
Na razie pomimo tego defensywnego nastroju dzieje się dużo. Niedawno zakończył się pięciodniowy strajk pracowników British Gas, największy od lat 70. Związek zawodowy nauczycieli NEU zorganizował największe spotkanie związkowe w historii kraju z frekwencją niemal 100 tysięcy osób przeciwko niebezpiecznym warunkom pracy podczas pandemii, zmuszając rząd do zamknięcia szkół.
Zwycięstwem zakończył się strajk pracowników fabryki Rolls Royce. Studenci w dziesiątkach uniwersytetów planują największy strajk czynszowy w historii. W wyborach w jednym z największych związków Unison, zdominowanym przez prawicę, kandydat lewicy Paul Holmes dostał bardzo wysokie poparcie. Mój związek, PCS, planuje ogólnokrajowy strajk przeciwko zamrożonym płacom. A to dopiero początek.
Szykują się wybory władz w związkach zawodowych. Jak lewe skrzydło Partii Pracy i Socialist Appeal zapatrują się na to?
Właśnie skończyły się wybory w Unison, gdzie z czterech kandydatów, trzech było z lewicy, a jeden z prawicy. Frekwencja była niska, ponieważ członkowie Unison, rządzonego przez prawicową biurokrację, nie mają (jeszcze) poczucia tego, że można wiele zmienić.
Pomimo tego, socjalista, członek Labour i sympatyk Socialist Appeal Paul Holmes zyskał poparcie oficjalnej lewicy Unison i stanął na stanowisku radykalnego programu socjalistycznego i demokracji w związku, który wzbudził duże poparcie. Jednym z postulatów było pobieranie przez szefa związku przeciętnej płacy pracowniczej i zwrot pozostałej części sporej pensji do kasy związku. Niestety, Roger McKenzie, bardziej umiarkowany lewicowiec powiązany z biurokracją Labour, i Hugo Pierre, członek Socialist Party, stanęli do wyborów i w efekcie zapobiegli zwycięstwu Holmesa. Otrzymał on prawie 33% głosów i przegrał z Christiną McAnea (ok. 48%) – nie stałoby się tak, gdyby nie udział w wyborach McKenziego (ok. 11%) i Pierre’a (ok. 8%).
Pomimo porażki, wysoki wynik lewicy pokazuje potencjał w tym związku i jest punktem zwrotnym dla lewicy w jego łonie, która jest teraz o wiele bardziej pewna swojej pozycji.
Na czym polega Wasza propozycja zwołania konferencji ogólnokrajowej Labour Party i co chcecie tak osiągnąć?
Keir Starmer doszedł do władzy w Labour obiecując kontynuację lewicowości Corbyna i jedność partii. Nie dotrzymał obietnicy ani jednego, ani drugiego. Od początku mówiliśmy, że jest to kandydat prawicy finansowany przez korporacje, a w ostatnich miesiącach przekonały się o tym tysiące członków.
Używając fałszywego pretekstu antysemityzmu dziesiątki przewodniczących lokalnych komórek Partii Pracy i setki aktywistów zostało zawieszonych w prawach członkowskich. Zawieszony został sam Corbyn, ale po fali buntu w komórkach partyjnych zawieszenie zostało odwołane. Pokazuje to, że partyjna lewica nie jest skazana na porażkę.
Bez wchodzenia w szczegóły: w odpowiedzi na te zawieszenia, oficjalna lewica partii, skupiona wokół lewicowych posłów, działała wolno i słabo. Nastrój więc jest mieszanką gniewu i demoralizacji.
Corbyn próbował odnieść się do tego, powołując nowy projekt, Peace and Justice. Na pierwsze spotkanie przyszło 10 tysięcy osób, czyli potencjał jest. Ale konkretnie mówiąc, jest to bardzo wątła inicjatywa. W programie nie ma ani słowa o socjalizmie, a organizacja nie ma żadnych efektywnych struktur, co oznacza że jakikolwiek entuzjazm wokół tego najprawdopodobniej szybko się rozpłynie. Wygląda to jak owoc demoralizacji całego ruchu Corbyna od 2015 roku, i nie będzie on niestety grał żadnej poważnej roli w ruchu.
Z racji braku dobrego przewodnictwa na lewicy, jako Socialist Appeal tam, gdzie możemy, jesteśmy w procesie proponowania zwołania konferencji, która może przełamać ten zator pomiędzy prawicą a lewicą. Pomimo tego że nadal jesteśmy mniejsi niż byśmy chcieli, tam, gdzie już zgłosiliśmy wnioski o nową konferencję, np. w Bristolu albo Liverpoolu, napotkaliśmy się na duży entuzjazm ze strony członków.
Nastrój zwykłych członków i sympatyków jest przeciwny temu, co się dzieje. Konferencja, tak jak krajowe konferencje w zeszłych latach, byłaby krokiem naprzód dla lewicy, gdyż daje ona głos zwykłym członkom partii.
Jaki potencjał ma lewica w Labour i w związkach zawodowych? Patrzysz na przyszłość pesymistycznie czy raczej optymistycznie i z lewicową nadzieją?
Koronawirus doprowadził do największego kryzysu gospodarczego w Wielkiej Brytanii od 300 lat. Klasa robotnicza będzie doświadczać niespotykanej skali ataków ze strony klasy panującej. Masowe ruchy, które ostatnio widzieliśmy, są początkiem tego, co zobaczymy w obecnej dekadzie. Nie będzie to wszystko iść w jednym kierunku, będą okresy zarówno zastoju, jak i masowej akcji. Nie ma powodu, aby nie mieć rewolucyjnego optymizmu.
Walka klas zintensyfikuje się bez względu na nas. Wszystko prowadzi w tym kierunku. Ale największym problemem ostatnich lat jest problem przewodnictwa, które jest słabe, bo nie widzi alternatywy poza zreformowanym kapitalizmem, co jest utopią. Kapitalizm naszej ery to kapitalizm kryzysu i męki.
Ten problem należy rozwiązać. Naszym zadaniem jest budowa organizacji gotowej do doprowadzenia walki do samego końca zarówno w Partii Pracy, jaki i w związkach zawodowych, i wszystkich ruchach społecznych, kończąc obaleniem kapitalizmu raz na zawsze. Właśnie o to walczy Socialist Appeal i cała Międzynarodowa Tendencja Marksistowska.
Dziękuję za rozmowę.
Winę ponoszą elity, które w Polsce odwróciły się od przyrody.
Czy łóżko jest wystarczające, by wyleczyć?