Dworzec w Augustowie wraca w ręce PKP

Dworzec w Augustowie wraca w ręce PKP

W 2013 r. obiekt został zakupiony przez podmiot komercyjny, a w 2017 r. odkupiła go gmina miejska Augustów. Teraz miasto i PKP podpisały list intencyjny w sprawie powrotu zabytkowego budynku dworca w ręce kolei.

Jak informuje portal samorządowy, Polskie Koleje Państwowe ponownie będą zarządcą dworca kolejowego w Augustowie. 25 lutego przedstawiciele Polskich Kolei Państwowych i urzędu miejskiego w Augustowie podpisali list intencyjny dotyczący nieodpłatnego przekazania augustowskiego dworca w ręce PKP, a następnie włączenie go do kolejnego planowanego na najbliższe lata programu inwestycyjnego.

Budynek dworca w Augustowie powstał ok. 1899 r. w ramach budowy Zaniemeńskiej Kolei Żelaznej, łączącej wówczas Grodno, Augustów, Suwałki i Olitę z Oranami. Obecnie jest on wpisany do rejestru zabytków, a jego niewielka część udostępniona jest podróżnym jako poczekalnia. W 2013 r. obiekt został zakupiony przez podmiot komercyjny, a w 2017 r. odkupiła go gmina miasto Augustów. W 2022 r. burmistrz Augustowa zaproponował PKP nieodpłatne nabycie dworca i włączenie go do zasobów spółki.

Obecnie Polskie Koleje Państwowe realizują największy w swojej historii program przebudowy dworców, w ramach którego w całym kraju zmodernizowanych i wybudowanych od podstaw zostanie łącznie prawie 200 obiektów. W województwie podlaskim aktualnie realizowanym programem inwestycyjnym objętych jest 14 dworów. Modernizacja części z nich już się zakończyła.

Pasażerowie korzystają z kompleksowo zmodernizowanych dworców: Białystok, Kuźnica Białostocka, Jabłoń Kościelna, Siemiatycze i Szepietowo. PKP oddały do użytku także wybudowane od postaw nowoczesne dworce systemowe. Powstały one na stacjach: Bielsk Podlaski, Czeremcha, Wasilków, Racibory. Niedawno rozpoczęły się prace budowlane związane z rewitalizacją dworca w Czyżewie.

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Na drogach bezpieczniej

Na drogach bezpieczniej

Komisja Europejska zaprezentowała wstępne dane dotyczące bezpieczeństwa drogowego w UE. Widać niebywały awans Polski, która do tej pory była jednym z trzech najniebezpieczniejszych krajów.

Jak informuje serwis brd24.pl, w 2022 r. znaleźliśmy się już w środku zestawienia Europy. W wypadkach drogowych ginie u nas na drogach mniej osób niż we Włoszech, Belgii czy na Węgrzech.

Do 2019 r., czyli miarodajnych czasów przed pandemią, zestawienia liczby osób umierających w wypadkach drogowych w Europie zawsze były dla nas przykrymi tabelami. Polska była bowiem krajem, w którym ginęło w zderzeniach na drogach prawie 80 osób na milion mieszkańców. Gorzej od nas było jedynie w Bułgarii czy Rumunii.

To już jednak przeszłość. Jak wynika z opublikowanych właśnie przez Komisję Europejską wstępnych danych o wypadkach drogowych, w ubiegłym roku Polska awansowała do środka europejskiej stawki. W 2022 r. średnio w UE ginęło bowiem 46 osób na milion mieszkańców, a w naszym kraju ten wskaźnik wyniósł 51.

W ubiegłym roku na polskich drogach zginęło o 14 proc. mniej ludzi niż w roku 2021 – objętym jeszcze pewnymi zaburzeniami mobilności wynikającymi z pandemii.

Polski skok widać najlepiej, gdy porówna się zmianę do średniej z lat 2017-2019, czyli sprzed pandemii. W takim porównaniu widać, że w 2022 r. na polskich drogach życie straciło aż o 33 proc. mniej osób. Tak znakomity wynik zanotowały jeszcze tylko dwa kraje – Litwa (-35 proc.) oraz Islandia (-33 proc.).

W porównaniu do średniej z lat sprzed pandemii, zaczęło ginąć na przejściach dla pieszych o ok. 30 proc. mniej osób. Prawo nakazuje dziś kierowcom ustępować pieszym nie tylko znajdującym się już na przejściu, ale też dopiero na nie wchodzącym, czyli takim – według prawników i wstępnych wyroków sądów – którzy wyrażają zamiar wejścia na pasy.

Po drugie po 30 latach wreszcie urealniono grzywny za wykroczenia i przestępstwa drogowe. Za najgroźniejsze wykroczenia, zagrażające życiu i zdrowiu, kierowcom grożą dziś kary liczone w tysiącach złotych. Bardzo mocno na zapędy piratów drogowych podziałało też podniesienie kary wymierzanej w punktach karnych, co powoduje, że za groźne zachowania łatwo dziś w Polsce stracić prawo jazdy. W dodatku czas przedawnienia punktów karnych rozciągnięto z roku do dwóch lat i to liczonych od momentu zapłacenia mandatu. W życie weszła też tzw. recydywa – czyli podwójne kary za niektóre wykroczenia, których kierowcy ponownie dopuszczają się w ciągu 2 lat od popełnienia pierwszego.

Najpierw zwolnienia, potem likwidacja

Najpierw zwolnienia, potem likwidacja

Stellantis zapowiada grupowe zwolnienia w fabryce w Bielsku-Białej. Wszystko wskazuje na to, że FCA Powertrain Poland w Bielsku-Białej, która zajmuje się produkcją silników, zostanie zlikwidowana po 2025 roku.

Jak pisze portal moto.rp.pl, obecna sytuacja to efekt zmian, które dotyczą całego przemysłu motoryzacyjnego w Europie. Powstały w 2021 roku francusko-włosko-amerykański koncern motoryzacyjny Stellantis przestawi do 2030 roku produkcję na napędy hybrydowe i w pełni elektryczne, a do tego zawęża liczbę platform w ramach całej grupy, co prowadzi bezpośrednio do zamykania linii produkcyjnych, całych fabryk, i do masowych zwolnień.

W Stellantis FCA Powertrain Poland w Bielsku-Białej pierwszych 300 pracowników otrzyma wkrótce wypowiedzenia. Powodem jest wygaszanie i reorganizacja produkcji na głównie linii produkcyjnej, gdzie wytwarzany był silnik benzynowy pojemności 1,3 l (GSE). Koniec czeka również diesla o pojemności 1,3 l (SDE), który przez wchodzącą w życie normę Euro 7 będzie produkowany tylko do 2025 r. Część pracowników z Bielska otrzyma możliwość przejścia do fabryki Stellantisa w Tychach lub w Gliwicach, gdzie budowane są m.in. Fiaty 500 i Jeepy Avenger. – Ten dzień zapisze się jako czarna karta w wieloletniej bogatej historii zakładu w Bielsku-Białej – skomentowały związki zawodowe fabryki.

Plastik zalewa szpitale

Plastik zalewa szpitale

Jedno łóżko szpitalne każdego dnia generuje około 3 kg plastikowych śmieci. Co zrobić?

Jak informuje Portal Samorządowy, aby uczynić szpitale bardziej zielonymi opracowywana jest technologia wytwarzania „roślinnych” polimerów. Posłużą one do produkcji biodegradowalnych opakowań medycznych wyrobów jednorazowego użytku.

GREEN-MAP to europejski projekt badawczy, którego celem jest opracowanie tzw. zielonych polimerów, a poprzez to stworzenie odpowiednich warunków dla gospodarki o obiegu zamkniętym w branży wyrobów medycznych jednorazowego użytku. Projekt jest realizowany ze środków UE przez konsorcjum koordynowane przez Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie (ZUT). Poza nim w skład konsorcjum wchodzą: Uniwersytet Boloński z Włoch, Centrum Materiałów Polimerowych i Węglowych PAN w Zabrzu, Uniwersytet Techniczno-Ekonomiczny w Budapeszcie (Węgry), firmy z Włoch, Niemiec, Holandii i Polski oraz jeden partner naukowy z USA.

To, że polska placówka jest koordynatorem tak dużego, międzynarodowego projektu, nie zdarza się często – podkreśla w rozmowie z PAP główna koordynatorka GREEN-MAP, prof. Mirosława El Fray z Katedry Inżynierii Polimerów i Biomateriałów Wydziału Technologii i Inżynierii Chemicznej ZUT.

Chcąc, aby szpitale stały się choć trochę bardziej przyjazne dla planety, postanowiliśmy opracować dedykowane dla branży medycznej materiały, które będą ulegać biodegradacji. Obecnie opakowania wyrobów medycznych są wytwarzane z polimerów, głównie poliolefin, czyli pochodnych ropy naftowej. My chcemy opracować takie polimery, które wytwarza się z surowców odnawialnych, czyli roślin. Dzięki nim będziemy w stanie zaproponować branży medycznej opakowania jednorazowe, które trafiając do śmieci komunalnych lub na kompost, będą ulegać biodegradacji – opowiada prof. El Fray.

Dodaje, że poprzez działanie wody, światła i mikroorganizmów, takie zielone polimery rozkładają się szybko i łatwo, czego nie można powiedzieć o polimerach ropopochodnych. – My jako chemicy gwarantujemy, że materiały te ulegną całkowitej degradacji w ciągu 3-6 miesięcy – podkreśla.

Szczególnie w czasie pandemii widoczne stało się to, że problem jednorazowych wyrobów medycznych i ich opakowań jest olbrzymi. – To odpady, z którymi nic nie da się zrobić – mówi autorka projektu.

Na jedno łóżko pacjenta każdego dnia przypadają nawet trzy kilogramy plastiku! Wliczają się w to opakowania od strzykawek, fartuchów, szpatułek itp. Takie odpady nie są skażone, nie oddaje się ich więc do specjalistycznej utylizacji, czyli spalania. Są to po prostu śmieci, które trafią na wysypisko.