W piątek wieczorem w całej Francji trwały manifestacje. Są reakcją na zatwierdzenie przez Radę Konstytucyjną większości założeń rządowej reformy podwyższającej wiek emerytalny.
Jak informuje pulshr.pl, w Paryżu od momentu ogłoszenia ok. godz. 18 decyzji Rady Konstytucyjnej dochodziło do spontanicznych manifestacji w różnych punktach miasta; niektóre z nich przeradzają się w starcia z policją. Najwięcej ludzi, ok. 4 tys., zebrało się przed paryskim ratuszem, odpowiadając na wezwanie sprzeciwiających się reformie emerytalnej związków zawodowych. W Nantes doszło do wielu podpaleń, głównie śmietników. Policjanci byli atakowani m.in. butelkami, użyli armatek wodnych.
W Lyonie do rozpraszania manifestantów policja także użyła gazu łzawiącego. W Rennes demonstranci podpalili drzwi do komisariatu policji.
Projekt ustawy wydłuża ustawowy wiek emerytalny z 62 lat do 64 lat. Od 1 września 2023 r. wiek ten będzie stopniowo podwyższany, począwszy od ubezpieczonych urodzonych 1 września 1961 r.
W Polsce w 2022 r. wydarzyło się najmniej wypadków przy pracy od dziesięciu lat.
Jak informuje portal opzz.org.pl, to najnowsze dane, wstępne ogłoszone przez Główny Urząd Statystyczny odnośnie wypadkowości w pracy w 2022 roku. Choć brzmi to optymistycznie, warto pamiętać, że w roku ubiegłym wypadkom śmiertelnym w pracy uległo 180 osób. Oznacza to, że co drugi dzień jedna osoba straciła życie w pracy.
OPZZ pisze, że to wciąż nieakceptowalna i smutna statystyka.
Na przestrzeni ostatnich 10 lat wypadkowość w pracy kształtowała się różnie: pod względem liczby wypadków śmiertelnych najgorzej było w roku 2015 – aż 303 osoby zginęły w pracy. Rekordowym rokiem pod względem liczby poszkodowanych ogółem w wypadkach przy pracy był rok 2017 – aż 88,3 tys. osób ucierpiało na skutek złych warunków w pracy. Obecnie tych wypadków jest niemal o 20 tys. mniej – w 2022 roku zgłoszono 66 606 osób poszkodowanych (3,2 proc. mniej niż w 2021 r.). Zmniejszyła się również liczba poszkodowanych pracowników przypadająca na 1000 pracujących (wskaźnik wypadkowości) z 5,10 do 4,66.
Choć systematyczna poprawa warunków pracy jest widoczna, wciąż polskie warunki pracy są niezadowalające. Nadal w warunkach zagrożenia pracuje ponad pół miliona zatrudnionych (547,2 tys.), w tym niemal 62 proc. w narażeniu na różne czynniki związane ze środowiskiem pracy. Niekorzystne warunki pracy są także powodem wzrastającej aż o ponad 27 proc. liczby zapadania na choroby zawodowe – w 2022 roku stwierdzono ponad 2,5 tys. takich przypadków. Najbardziej martwi fakt, że wciąż dominującą przyczyną wypadków przy pracy (61, 1 proc.) są nieprawidłowe zachowania pracowników i, co jest zaskakujące, ten trend utrzymuje się niezmiennie od wielu lat.
Już wkrótce OPZZ rozpocznie związkowy Tydzień Bezpieczeństwa Pracy (24 – 28 kwietnia), promujący hasło Międzynarodowej Organizacji Pracy tegorocznych obchodów Światowego Dnia Bezpieczeństwa i Ochrony Zdrowia w Pracy (corocznie 28 kwietnia): „Bezpieczne i zdrowe środowisko pracy jest podstawową zasadą i prawem w pracy”.
Kilkaset pielęgniarek i położnych przeszło w środę ulicami Krakowa. Protestujące chcą, aby wszyscy pracodawcy w kraju płacili im zgodnie z kwalifikacjami, które mają. Uważają, że otrzymują zaniżone wynagrodzenia.
Jak informuje portal pulshr.pl, zapisy ustawy o podwyżkach dla pracowników ochrony zdrowia obowiązują od lipca zeszłego roku. Wzrost wynagrodzeń zależy od kwalifikacji wymaganych na danym stanowisku. Wcześniej zależał od kwalifikacji, niezależnie od stanowiska. Dyrektorzy części placówek w kraju uznali, że tytuł magistra nie jest wymagany na danych stanowiskach i nie wypłacili pielęgniarkom podwyżek w oczekiwanej przez nie wysokości.
Dyrekcje szpitali uważają, że realizują zapisy ustawy. – Wysokość środków, jakie placówka otrzymuje z NFZ, pozwala na podwyżki dla osób mających wymagane, a nie posiadane kwalifikacje na danym stanowisku. W związku z tym podwyżki dla pań pielęgniarek były niższe niż panie tego oczekiwały – powiedział w styczniu PAP zastępca dyrektora ds. finansowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie Bolesław Gronuś.
W demonstracji uczestniczyło około 700 osób.
Czeski Urząd Telekomunikacyjny rozstrzygnął uwagi regionów i władz dotyczące planowanej redukcji liczby oddziałów Poczty Czeskiej. Ministerstwo Finansów chętnie zamknęłoby ich jeszcze więcej niż planowano.
Jak informuje portal seznamzpravy.cz, gminy i opozycja krytykują rząd Petra Fiali (ODS) za propozycję likwidacji 300 oddziałów Poczty Czeskiej w całym kraju i argumentują, że ograniczy to dostępność usług pocztowych. Ministerstwo Finansów za to wolałoby zobaczyć jeszcze więcej zamkniętych placówek pocztowych. Uważa ono proponowaną redukcję za „mało ambitną”.
Domagamy się odpowiedniego zwiększenia redukcji, a tym samym poszerzenia zakresu oszczędności budżetowych z nią związanych – oświadczyło Ministerstwo Finansów. Czeski Urząd Telekomunikacyjny, który jest orędownikiem regulacji rządowej, nie uwzględnił tej uwagi ze względu na aspekt dostępności. Bardziej ambitna propozycja nie zapewniłaby obecnie dostępności podstawowych usług w wystarczającym stopniu – wyjaśnił.
Poczta Czeska to przedsiębiorstwo państwowe zatrudniające ok. 25 tys. osób. W tym roku mają zostać zamknięte setki oddziałów i zwolnione tysiące osób. Częściowo w miejsce zlikwidowanych placówek mogą powstawać tzw. obiekty Posta Partner. Operatorem Posty Partner może być gmina, osoba prawna lub osoba fizyczna prowadząca działalność gospodarczą zgodnie z ustawą o obrocie. Zalecana minimalna powierzchnia dla jednej placówki pocztowej wynosi 15 m². Musi być otwarta w każdy dzień roboczy.