Od północy do 5.30 – w takich godzinach ma obowiązywać tzw. nocna prohibicja w Krakowie. Będzie dotyczyła wszystkich dzielnic, nie tylko centrum.
Jak informuje Portal Samorządowy, prawdopodobnie od 1 lipca 2023 r. na terenie miasta wprowadzona zostanie tzw. nocna prohibicja. To drugie tego rodzaju podejście w Krakowie. Skarga na podobną uchwałę podjętą w 2018 r. (dotycząca tylko Starego Miasta) wciąż czeka na rozpatrzenie przez sąd administracyjny.
Z badań ankietowanych wynika, że zwolenników wprowadzenia nocnej prohibicji w Krakowie jest więcej niż przeciwników.
Już w 2018 r. krakowska rada miasta podjęła uchwałę w sprawie ograniczenia nocnej sprzedaży alkoholu, jednak tylko na terenie dzielnicy Stare Miasto. Jej wykonanie zostało jednak wstrzymane przez Wojewódzki Sąd Administracyjny. Po kasacji złożonej przez miasto, Naczelny Sąd Administracyjny przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd I instancji. Stało się to w sierpniu 2022 r. Do tej pory sprawy nie rozstrzygnięto.
Jak podaje Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, do 2020 r. 162 gminy (na 24 77 gmin w skali kraju) postanowiły skorzystać z możliwości ograniczenia w godzinach nocnej sprzedaży napojów alkoholowych przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży.
80 proc. badanych nie odbyło nigdy służby wojskowej, 78 proc. nigdy nie odbyło przeszkolenia wojskowego. Szkolenie z samoobrony powszechnej w sytuacji kryzysowej odbyło 14 proc. badanych.
Jak wynika z opublikowanego w kwietniu badania CBOS, bezpośrednim efektem odejścia od powszechnych powołań do pełnienia zasadniczej służby wojskowej i uzawodowienia armii jest fakt, że ponad cztery piąte respondentów, którzy zadeklarowali, że odbywali przeszkolenie wojskowe lub służbę wojskową, to osoby w wieku 45+.
CBOS przedstawił wyniki przeprowadzonego w kwietniu sondażu, w którym respondenci zostali zapytani o kwestie związane z obronnością i bezpieczeństwem narodowym. Jedno z pytań dotyczyło służby wojskowej: badani zostali zapytani, czy kiedykolwiek odbyli służbę wojskową lub odbyli przeszkolenie wojskowe.
Niecała 1/5 Polaków odbyła służbę wojskową, a 21. proc miało przeszkolenie wojskowe
Odbycie służby wojskowej zadeklarowało 19 proc. badanych, doświadczenia takiego nie ma natomiast 80 proc., 1 proc. natomiast odmówiło odpowiedzi. Z kolei 21 proc. badanych zadeklarowało, że odbyło kiedyś przeszkolenie wojskowe. 78 proc. nie było nigdy na żadnym szkoleniu.
Odsetek osób, które odbyły służbę lub szkolenie wojskowe, spadał w latach 1999-2022. Kolejne odsetki w poszczególnych latach wyniosły: 39 proc. badanych w 1999 r., 34 proc. w 2007 r., 32 proc. w 2008 r., 29 proc. w 2009 r., 25 proc. w 2014 r. i 24 proc. w 2022 r. Z kolei w ciągu ostatniego roku odsetek ten wzrósł i obecnym badaniu wyniósł 26 proc. badanych.
ytania dotyczyły również chęci ewentualnego wzięcia udziału w tego typu szkoleniach. 36 proc. zadeklarowało, że „zdecydowanie” nie chciałoby wziąć udziału w takim szkoleniu, 32 proc. zaś, że „raczej” nie chciałoby wziąć udziału. „Raczej” chciałoby wziąć udział 19 proc. ankietowanych, a „zdecydowanie” – 9 proc. badanych. 3 proc. udzieliło odpowiedzi „trudno powiedzieć”, jeden procent zaś odmówił odpowiedzi na tak postawione pytanie.
„Wśród osób, które dotąd nie brały udziału w takich szkoleniach lub ćwiczeniach zainteresowanie udziałem w nich jest minimalnie mniejsze niż w roku 2014 i w roku 2022 (w porównaniu z majem ubiegłego roku spadek z 31 proc. do 27 proc.)” – wskazuje CBOS.
Hiszpania sięga po nowe narzędzia i wydaje kolejne miliardy euro, by poprawić dostępność mieszkań.
Jak informuje portal biznes.interia.pl, Hiszpania wprowadzi gwarancje wkładu własnego, ale mocno stawia też na tani najem i mieszkania o niskim czynszu, w tym komunalne. Chce zwiększyć ich udział w rynku z 3 do 20 proc. W ostatnim czasie zdecydowała o uruchomieniu trzech dużych programów. Tamtejszy rząd próbuje pomóc młodym ludziom kupić pierwsze mieszkanie dając możliwość gwarantowania brakującego wkładu własnego.
Co czwarty Hiszpan między 30. a 34. rokiem życia wciąż mieszka ze rodzicami – wynika z danych Narodowego Instytutu Statystyki (INE). W młodszych grupach ten odsetek jest dużo wyższy i jednym z najwyższych w Europie. Dla zdecydowanej większości (82,8 proc.) koszty mieszkania są jednym z głównych problemów życiowych (badania przeprowadzone przez dziennik „El Pais”).
Z tego powodu gabinet premiera Pedro Sancheza (PSOE) zdecydował we wtorek o uruchomieniu nowej linii kredytowej pomocy publicznej. Będą z niej udzielane gwarancje 20 proc. wartości mieszkania kupowanego na kredyt, czyli wymagany przez banki wkład własny. W przypadku mieszkań energooszczędnych będzie to mogło być nawet 25 proc. Na ten program rząd przeznaczy 2,5 miliarda euro. O wsparcie mogą ubiegać się Hiszpanie, którzy nie ukończyli 35. roku życia. Roczny dochód ubiegającego się o pomoc nie może przekroczyć 37 800 euro na osobę. Jeśli wnioskujący o dopłatę mają na utrzymaniu dzieci, nie obowiązuje ich limit wiekowy, jednak pozostaje granica dotycząca wysokości zarobków. Pożyczka musi zostać sfinalizowana przed 31 grudnia 2025 r., ale nie jest wykluczone, że w zależności od zapotrzebowania i sytuacji gospodarczej, termin zostanie przedłużony o dwa lata. Na spłatę rządowej pomocy młodzi będą mieli 10 lat.
Hiszpańska Rada Ministrów dała też zielone światło na budowę i remonty 43 tysięcy tanich mieszkań na wynajem (głównie chodzi o mieszkania komunalne). Na budowę i remonty mieszkań rząd przeznaczy 4 miliardy euro. Jak poinformowano pieniądze pochodzić będą z europejskich funduszy. Tamtejszy rząd zapowiedział też uruchomienie programu, w ramach którego ma być wprowadzone na rynek 50 tys. mieszkań o niskim czynszu. Wszystkie pochodzić będą z Sareb – banku zarządzającego aktywami wysokiego ryzyka, m.in. nieruchomościami, które po kryzysie finansowym 2008 roku straciły właścicieli. Łącznie daje to 93 tys. mieszkań, które mają być oferowane w ramach taniego najmu.
Premier Sanchez zapowiedział też, że chce znacznie zwiększyć liczbę i udział mieszkań komunalnych w całkowitym zasobie mieszkaniowym do 20 proc. Teraz jest to zaledwie 3 proc., znacznie poniżej średniej w UE, która wynosi 9 proc.
Pracownicy wcale nie pragną owocowych czwartków, kart sportowych ani specjalnego ubezpieczenia zdrowotnego. Na liście pożądanych benefitów królują podwyżki, premie oraz czterodniowy tydzień pracy.
Jak informuje portal wnp.pl, odejście pracowników do benefitów jest pochodną warunków społeczno-gospodarczych. W pandemii prym wiodły pakiety opieki medycznej, aktualnie na skutek inflacji pracownicy, gdyby mogli poprosić pracodawcę o cokolwiek, wybraliby podwyżkę lub premię. Na trzecim miejscu najbardziej pożądanych benefitów pojawia się 4-dniowy tydzień pracy, z którego chętnie skorzysta co trzeci pracownik – wynika z „Barometru Polskiego Rynku Pracy” Personnel Service.
Na kolejnych miejscach są dodatki, które obniżają koszty życia. Dofinansowanie dojazdów do pracy to oczekiwanie 29 proc. osób, a 25 proc. liczy na darmowe wyżywienie w pracy. Co czwarta osoba zadowoliłaby się dodatkowymi dniami wolnymi.
Z „Barometru Polskiego Rynku Pracy” Personnel Service wynika, że benefity pozapłacowe otrzymuje 30 proc. pracowników. Najczęściej są to bony i rabaty (52 proc.), prywatna opieka medyczna (45 proc.), paczki na święta (44 proc.) oraz imprezy integracyjne (41 proc.). To jednak nie odpowiada wprost na oczekiwania pracowników.
Gdyby pracownicy mogli poprosić swojego pracodawcę o cokolwiek to najchętniej zwróciliby się o podwyżkę wynagrodzenia (73 proc.) albo premię finansową (63 proc.). Na trzecim miejscu najbardziej oczekiwanych benefitów znajduje się czterodniowy tydzień pracy. Na liście pożądanych benefitów znajduje się jeszcze praca zdalna przez 2-3 dni w tygodniu, wskazywana przez 17 proc. osób.