Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno Spożywczych poinformowała o wynikach kontroli sprzedawanych luzem mięs, wyrobów mięsnych oraz serów żółtych. Produkty bywały źle opisane, prezentowane jako coś innego lub przypisane niewłaściwemu krajowi pochodzenia.
Jak informuje portal farmer.pl, nieprawidłowości było sporo, szczególnie w zakresie rzetelnego oznakowania produktów. Celem działań było sprawdzenie zgodności produktów z obowiązującymi przepisami oraz deklaracją producenta lub sprzedającego. Kontrole przeprowadzono w 144 sklepach na terenie całej Polski, spośród których w 83 wykazano nieprawidłowości.
Według informacji Inspekcji, badania laboratoryjne pod względem parametrów fizykochemicznych objęły 193 partie produktów, z których 33 partie (17,1 proc.) zakwestionowano. W 24 partiach mięsa drobiowego stwierdzono zawyżoną zawartość wody wchłoniętej. W przypadku 4 zakwestionowanych partii przetworów mięsnych stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły przede wszystkim zaniżonej zawartości tłuszczu. W zakwestionowanych 5 partiach serów stwierdzono zaś niezgodną z deklaracją producenta zawartość soli.
Najwięcej nieprawidłowości stwierdzono w zakresie znakowania produktów. Spośród 433 ocenionych partii 169 (39 proc.) zakwestionowano. W przypadku mięsa czerwonego zakwestionowane zostały 63 partie (42,3 proc.). Stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły m.in.: braku wskazanego kraju pochodzenia wraz z flagą państwa pochodzenia, wskazywania pochodzenia niezgodnie z prawdą (np. podano „Polska” wraz z wizerunkiem polskiej flagi, podczas gdy mięso pochodziło z Hiszpanii lub Niemiec), a także podawania deklaracji pochodzenia niezgodnie z przepisami (np. stosowanie deklaracji „kraj pochodzenia” zamiast „miejsce chowu:…”, „miejsce uboju:…”, stosowanie zbyt małej czcionki, podawanie jedynie flagi państwa pochodzenia).
Spośród skontrolowanych 87 partii mięsa drobiowego zakwestionowano 40 partii (46 proc.). Stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły m.in.: podawania niepełnej lub niezgodnej z przepisami nazwy (np. „filet z kurczaka” zamiast „filet z piersi kurczaka”, „ćwiartka” bez wskazania gatunku drobiu, brak wskazania klasy jakości handlowej), a także braku wskazania kraju pochodzenia wraz z jego flagą lub podawania deklaracji pochodzenia niezgodnie z przepisami.
Jeśli chodzi o przetwory mięsne, kontrolą objęto 90 partii, z których 39 (43,3 proc.) zakwestionowano. Stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły m.in.: braku obowiązkowych informacji (nazwy opisowej, wykazu składników, danych producenta) lub podawania ich w niewłaściwy sposób (np. w nazwie opisowej nie wskazano wszystkich gatunków użytego mięsa).
W przypadku serów kontrolą objętych zostało 107 partii, z których 27 (25,2 proc.) zakwestionowano. Stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły m.in.: braku obowiązkowych informacji (pełnej nazwy opisowej, wykazu składników z uwzględnieniem alergenów, danych producenta) oraz rozbieżności między informacjami udostępnianymi konsumentom w sklepie a deklaracjami producentów (np. w składzie wyszczególniono barwnik niedeklarowany przez producenta).
W 7 sklepach stwierdzono 20 partii produktów z przekroczonymi datami minimalnej trwałości/terminami przydatności do spożycia. Ponadto, w 2 sklepach stwierdzono 23 partie przeterminowanych towarów innych niż te, które były objęte tematyką kontroli. W 13 sklepach stwierdzono zaś wagi o nieaktualnych cechach legalizacji.
Jak informuje IJHARS, w wyniku stwierdzonych nieprawidłowości, na podstawie przepisów ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych, inspektorzy wydali 80 decyzji administracyjnych, w tym 78 decyzji nakładających kary pieniężne na łączną kwotę 148,3 tys. zł, a także nałożyli 20 mandatów karnych na łączną kwotę 4 800 zł oraz wydali 57 zaleceń pokontrolnych.
30 ton chipsów – to dzienna produkcja fabryki PepsiCo w dolnośląskiej miejscowości Święte.
Jak pisze portal wnp.pl, proces jest w pełni zautomatyzowany i zrobotyzowany. Fizyczna praca ludzkich rąk potrzebna jest tylko w dwóch szczególnych przypadkach. W tej chwili w zakładzie pod Środą Śląską przerabia się do 80 ton ziemniaków na dobę, z których maksymalnie powstanie 30 ton chipsów. Taka różnica wynika z dużej zawartości wody w ziemniaku, którą trzeba odparować przed smażeniem pociętych cienko plastrów. Tylko 20-23 proc. masy ziemniaka to tzw. sucha masa.
Cała produkcja jest tu automatyczna. Wszystkie najbardziej powtarzalne czynności wykonują maszyny: wkładanie paczek chipsów do kartonów i samo składanie tych kartonów czy ustawianie ich na palecie. Maszyna wkracza także przy pakowaniu i wyłapuje „brzydkie” chipsy. Jednak nie wszystkie, bo ważne, by konsument miał przekonanie, że je produkt, który powstał z prawdziwego ziemniaka.
Jedną z rzeczy, której nie automatyzujemy w 100 proc., jest mycie linii. Tu potrzebny jest nadzór pracownika. Dzięki temu wiemy, że dostrzeżone zostaną wszelkie ewentualne zabrudzenia i zostaną usunięte. Nawet najlepsze automaty nie są w stanie dotrzeć podczas mycia do najgłębszych zakamarków – mówi menedżer z fabryki PepsiCo i dodaje, że praca ludzi niezbędna jest także przy załadunku ciężarówek.
Jednak nawet fabryka, gdzie maszyny „rządzą”, potrzebuje ludzi. Obecnie zatrudnionych jest niespełna 250 osób, ale w przyszłości ma być ich 450. Wynika to z planów uruchomienia kolejnych linii produkcyjnych.
W kampanii wyborczej Koalicja Obywatelska umieściła podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tyś. zł wśród swoich 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów. Już zapowiada, że to nie nastąpi.
Jak informuje portal pulshhr.pl, zapowiadana podczas kampanii wyborczej kwota wolna od podatku w wysokości 60 tys. zł nie będzie obowiązywała w 2024 roku. „Kwotę wolną od podatku w wysokości 60 tys. zł zobaczymy najwcześniej w 2025 roku. A być może nigdy, a przynajmniej nie wcześnie i nie w formie zaproponowanej przez Koalicję Obywatelską” – pisał na przykład w tym tygodniu portal oko.press.
Koalicja Obywatelska twierdzi, że w 2024 r. wejdzie w budżet zaplanowany przez rząd Mateusza Morawieckiego, wobec czego nie może wprowadzić kwoty wolnej w następnym roku. Lider KO Donald Tusk w trakcie kampanii wyborczej w początkach września br. zapowiadał w Tarnowie, że „podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł to konkret, który przeprowadzimy w ciągu pierwszych 100 dni”. Teraz twierdzą, że „są na to cztery lata”.
Po wielu latach pociągi wrócą do Powodowa. Podróżni zyskają dojazdy m.in. do Poznania; zapewnione będą też połączenia do Zespołu Szkół Rolniczych w Powodowie.
Jak pisze Portal Samorządowy, dzięki realizowanym inwestycjom pociągi mogą dojechać do kolejnych miejscowości, które często przez lata były pozbawione komunikacji publicznej. Tak jak w Powodowie, gdzie stosunkowo niewielki zakres prac umożliwi przywrócenie połączeń, a w efekcie zdecydowanie ułatwi codzienne dojazdy mieszkańców i uczniów. Spółka podała, że prace ruszyły z końcem listopada. Do obsługi podróżnych przystosowywany jest m.in. przystanek Powodowo.
Prezes PKP Polskich Linii Kolejowych SIreneusz Merchel wskazał, że „odcinek między Wolsztynem a Powodowem już wkrótce, po wielu latach, powróci na mapę tras wykorzystywanych w regularnym ruchu”.
Spółka podała, że na prace, które zapewnią możliwość wznowienia przejazdu pociągów pasażerskich, PKP Polskie Linie Kolejowe przeznaczą ok. 1,1 mln zł ze środków budżetowych. Inwestycja jest planowana do końca br. Termin wznowienia połączeń pasażerskich do Powodowa jest uzależniony od przewoźnika. Spółka wskazuje jednak, że ma być to możliwe już z początkiem 2024 roku.