Szukaj dziury w całym
Szukaj dziury w całym
Gdyby przenieść w nasze czasy kogoś świadomego ideologicznie oraz aktywnego politycznie sprzed stu lat, to po krótkim zapoznaniu się z rzeczywistością mielibyśmy pacjenta w stanie przedzawałowym lub proszącego o rozmowę z kimś, kto pomoże mu uporać się z nadmiarem wrażeń emocjonalnych.
Dowiedziałby się bowiem, że największe od dekad programy socjalne uruchomiła w Polsce partia nazywająca się prawicową. Że w historycznie mocno lewicowej Francji największym poparciem robotników cieszy się ugrupowanie „skrajnie prawicowe”. A na wszelakie lewice głosują tam i gdzie indziej ludzie z wysokimi dochodami, świetnie wykształceni, wielkomiejscy adepci hiperkonsumpcji i elity kultury, a wyborców plebejskich jest w tym gronie niewielu. Że w różnych krajach naturalnym sojusznikiem ugrupowań lewicowych czy postępowych są partie, które odpowiadają za politykę antysocjalną i chętnie pomstujące na „roszczeniowość” ludu. Że za nowoczesne i demokratyczne uznaje się skupianie coraz większej władzy w ręku niewybieranej i niekontrolowanej kontynentalnej elity. Że wrażliwi intelektualiści są zatroskani o warstwy ludowe z odległych krajów i kontynentów, ale o rodakach z takich warstw sądzą i mówią, że to ciemnogród, który sprzedał się za świadczenia socjalne. I tak dalej, i temu podobne.
A jednocześnie tej ewolucji – nieraz totalnej – pojęć, idei i systemów wartości coraz rzadziej towarzyszą poważne dyskusje. Co, jak, dlaczego, czemu tak, a czemu nie inaczej?
Kogo to obchodzi, gdy kilka plemion nawzajem obrzuca się zajadle błotem? Gdy przekonania należy nabywać w pakietach – jeśli jesteś za punktem A, to musisz być też za punktem T. Gdy wszelkie odstępstwa, niesubordynacje i brak ortodoksji są karane wykluczaniem odszczepieńców. Chyba że jakaś wolta jest w interesie którejś grupy, służy korzyści czy szwindlowi – wtedy strażnicy czystości ideologicznej nagle tracą czujność. Ale na co dzień lepiej za dużo nie myśleć, nie mieć wątpliwości, nie wychylać się. Demokracja, wolność, niezależność – tak, tak, oczywiście, ale wracaj do szeregu i stój w nim idealnie równo.
Oto numer „Nowego Obywatela” poświęcony ideom, pomysłom, postawom i osobom dalekim od ortodoksji i jednomyślności. W ogóle lub na tle swoich macierzystych środowisk. Ekolog i „zadymiarz” wzywa do ochrony dziedzictwa narodowego. Lewicowiec broni Brexitu przeciwko europejskiemu centralizmowi. Narodowiec krytykuje lewicę, ale także prawicę. Prezentujemy lewicowe argumenty i fakty przeciwko imigracji. Rozmawiamy z dziennikarką, która dopominała się o prawa imigrantów i uchodźców, ale nie przymyka oczu na problemy i mity związane z tym procesem. Feministki próbują zrozumieć „toksycznych mężczyzn”. Mamy wywiad z badaczem, który wykazuje, że postępowa tolerancyjna elita ma w nosie zarówno swoich rodaków, jak i imigrantów, a jej środowisko to ucieleśniona idea „white power”. Przypominamy lewicowe i marksistowskie stanowiska przychylne upominaniu się o tożsamość narodową. Lewicowość antykomunistyczną. Oraz tradycje i współczesność socjalizmu inspirowanego Biblią. I jeszcze inne teksty o nieoczywistej wymowie. Jako bonus do tego wszystkiego unikatowe materiały z odległej przeszłości, spod znaku ciekawych i niegdyś całkiem wpływowych, a dzisiaj zapomnianych idei – dystrybucjonizmu oraz syndykalizmu.
Czy wszystko to jest absolutną i ostateczną prawdą? Zapewne nie. Ale przynajmniej jest próbą myślenia wbrew bezmyślności. I próbą zmierzenia się na serio ze światem, jego problemami i wyzwaniami. Z tym przekonaniem zapraszam do lektury.
PS. Jeśli „Nowy Obywatel” ma się nadal ukazywać i poruszać tematy, jakich wcale lub prawie nie znajdziecie w innych mediach, potrzebne jest Wasze wsparcie – spójrzcie proszę na sąsiednią stronę.