Konfrontacja studentek i studentów z Ministrem Nauki

Konfrontacja studentek i studentów z Ministrem Nauki

4 kwietnia na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza odbyło się otwarte spotkanie z ministrem nauki i szkolnictwa wyższego, Dariuszem Wieczorkiem. W wydarzeniu udział wzięli studenci i studentki zrzeszeni w OZZ Inicjatywa Pracownicza – ci sami, którzy w grudniu ubiegłego roku zorganizowali okupację zagrożonego sprzedażą publicznego akademika DS Jowita. Mimo zapewnień, do tej pory ministerstwo nie weszło z nami w dialog, wobec czego sami zabraliśmy głos na początku spotkania, odczytując list, z gwizdami samorządowców w tle. Czy „nie będziemy rozmawiać ze związkami zawodowymi” to nowa taktyka parlamentarnej lewicy?

„My nie będziemy na ten temat rozmawiać. Nie będziemy tworzyć jakichś nowych bytów, nie będziemy tworzyć jakichś nowych instytucji. Jest ustawa o szkolnictwie wyższym i o samorządach studenckich mogą rozmawiać, czy o środowisku studenckim mogą rozmawiać tylko samorządy, przedstawiciele i samorządy studenckie, a nie żadne związki zawodowe. Bo związki zawodowe są od ochrony pracowników, a nie od studentów”.

Szokująca wypowiedź Dariusza Wieczorka jest nieuzasadnionym atakiem na związki zawodowe aktywnie uczestniczące w życiu akademickim. Zebrani na sali, oprócz nas, byli przede wszystkim członkowie samorządu studenckiego i instytucji takich jak „forum juwenaliów”. Przypominamy, że samorząd, zaproszony przez ministra do sejmu oraz przez rektorkę do konsultacji w sprawie projektu remontu Jowity, od początku sprzeciwiał się jej zachowaniu jako publicznego akademika! Minister lubi mówić o swoich imperialnych planach nowelizacji Ustawy, ale nie wtedy, kiedy potrzebują tego studenci i studentki.

Skandaliczna wypowiedź ministra pokazuje, jak niewielki wpływ na poprawę naszych warunków ma huczna zmiana rządu. Minister dumnie deklarował w okupowanej Jowicie, że po 15 października „możemy ufać władzy”, jednocześnie jawnie zaprzeczając dziś własnemu zobowiązaniu do uwzględnieniu nas w dialogu z ministerstwem. Stwierdzenie, że po naszym wyjściu „w końcu można przejść do prawdziwych problemów studentów” to obelga dla każdego, kto w ostatnim roku akademickim dołożył własnej ciężkiej pracy, żeby temat akademików lub stołówek, w ogóle zaistniał w debacie publicznej. W dniu wizyty w Jowicie, w audycji radiowej, minister powiedział „Chciałbym powiedzieć studentom: będziecie mieli duży wpływ na to, jak będą funkcjonowały uczelnie w Polsce”. Z Pana błogosławieństwem lub nie, mamy i będziemy mieli taki wpływ.

„Ja nie chcę weryfikować, ilu z tych ludzi jest w ogóle studentami waszej uczelni czy waszych uczelni tutaj w Poznaniu. Natomiast to jest bardzo niebezpieczne i w mojej ocenie trzeba zdecydowanie to potępiać i krytykować”.

Studentki i studenci już zrzeszają się w związkach zawodowych, dlatego powinni mieć pełne prawo do uczestnictwa w negocjacjach dotyczących swoich warunków nauki. W obecnym świecie nie jesteśmy „tylko studentkami” albo „tylko pracownikami” – zmuszeni łączyć pracę ze studiami, zmagamy się z problemami zarówno na rynku pracy, jak i w ramach akademii. Niezależnie od tego jak bardzo próbują zdyskredytować nas władze – czy to uczelniane, czy państwowe – my, studentki-związkowczynie i studenci-związkowcy istniejemy. Niedopuszczalnym jest negowanie naszego zaangażowania, insynuując, że w ogóle nie jesteśmy studentami. Tworzenie sztucznego podziału między klasą pracującą a osobami uczącymi się służy wyłącznie rozmyciu naszej narracji i rozbiciu naszego oporu.

Zarzuty, jakoby działalność związkowa studentek i studentów była powiązana z obecnie trwającą kampanią samorządową, są kłamstwem. Inicjatywa Pracownicza jest związkiem zawodowym niezależnym od partii politycznych, rządu oraz pracodawców.

Potrzebujemy alternatywnej reprezentacji studenckich interesów – studenckiej masy pochodzącej z klasy pracującej, a nie tylko kilku procent tych najbardziej uprzywilejowanych. W rynkowym systemie, w którym fabryką stało się całe społeczeństwo, uniwersytet przyjął służebną formę wobec biznesu. Współczesne szkolnictwo wyższe taśmowo wytwarza wykwalifikowanych pracowników, którzy już w czasie studiów są wyzyskiwani przez chętnie zatrudniających ich – zwolnionych z ZUS – przedsiębiorców. Kończąc naukę na uniwersytetach, trafiamy do pracy w wielkich korporacjach i przedsiębiorstwach, które otrzymują wykwalifikowanych pracowników – przygotowanych do mnożenia zysków zarządów oraz szefów – wykształconych za pieniądze publiczne, studentów oraz ich rodziców. Zarówno w czasie studiów jak i długo po ich ukończeniu tworzymy polski prekariat. Śmieciowe warunki pracy, niestabilność zatrudnienia i brak mieszkania to stworzone przez współczesny kapitalizm przy pomocy państwa warunki, w jakich żyjemy. Odpowiedzialność za taki stan rzeczy muszą spoczywa na pozwalającym na to rządzie, i władzach uczelni. Wrogość ze strony Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego powoduje, że dziś jeszcze bardziej potrzebujemy na uniwersytetach organizacji, która podejmie naszą realną sytuację, która będzie mówić o problemach nieuprzywilejowanej większości z rodzin pracujących. Pracujących na zmywakach, a nie w bankach i na wysokich szczeblach w korporacjach. Chcemy studiować bez względu na zasobność naszych portfeli. Chcemy mieć realny wpływ na program zajęć. Nie uczymy się tylko po to, żeby zapewniać zyski przedsiębiorcom. Jako studenci-pracownicy i przyszli pracownicy musimy mieć głos tu i teraz. Tylko niezależne związki zawodowe mogą nam go dać!

Studencka Inicjatywa Mieszkaniowa

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Miasto zwolnień grupowych

Miasto zwolnień grupowych

Kolejny stargardzki zakład zwolni pracowników. Pracę traci aż 71 osób.

Jak informuje portal Stargard News, zakład Eltwin prowadzi zwolnienia grupowe. Pracę straciła większość załogi. „W dniu 25 marca 2024 roku rozpoczynamy procedurę zwolnień grupowych, którą planujemy zakończyć w dniu 26 marca 2024 roku. To bardzo trudne dni w historii naszej spółki. W ostatnich miesiącach obserwowaliśmy ciągły spadek zamówień oraz ogólne spowolnienie działań operacyjnych. Nasi klienci to głównie wytwórcy pomp ciepła. W chwili obecnej branża ta przechodzi duże spowolnienie, z uwagi na wiele czynników, tj. wysokie ceny prądu, czy też ogólna sytuacja na rynku budowlanym i rynku OZE” – pisze w komunikacie dyrektor zakładu.

Zarząd spółki podjął decyzję o przeprowadzeniu zwolnienia grupowego pracowników w liczbie 71 osób. Niedawno w tym samym mieście inna firma zapowiedziała zwolnienie 90 osób.

Pocztowcy protestują

Pocztowcy protestują

2 kwietnia przed główną siedzibą Poczty Polskiej w Kielcach kilkaset osób protestowało przeciwko planowanym zwolnieniom.

Jak informuje portal emkielce.pl, w regionie pracę mogłoby stracić ponad 200 osób. Protestujący przekonują, że tak duża redukcja etatów przyczyni się do utraty konkurencyjności przedsiębiorstwa.

– „Walczymy o swoje miejsca pracy. Jednym ze sposobów na redukcję etatów ma być m.in. system naturalnych odejść, polegający na nieprzedłużaniu umów zawartych na czas określony. Spowoduje to jednak, że pracownicy, którzy są zatrudnieni na czas nieokreślony, będą musieli wykonywać poza swoimi obowiązkami dodatkowo prace innych osób, a w konsekwencji obsługiwać nawet trzy rejony, co jest fizycznie niemożliwe” – wyjaśnia Dorota Lipka, przewodnicząca NSZZ „Solidarność” pracowników Poczty Polskiej w Kielcach.

Pocztowcy zapowiadają również zorganizowanie ogólnopolskiej pikiety w Warszawie. W całej Polsce zwolnionych ma zostać nawet 10 tysięcy osób. Obecnie w Poczcie Polskiej zatrudnionych jest 63 tysiące osób. Redukcja dziesięciu tysięcy pracowników spowoduje, że zabraknie pracowników do dostarczania przesyłek czy obsługi klientów przy okienkach.

Tak inwigiluje biznes

Tak inwigiluje biznes

Wielki koncern inwigilował działaczkę związku zawodowego. Po ponad siedmiu latach skazano sprawców.

Jak informuje „Tygodnik Solidarność”, skazano sprawców zamontowania lokalizatora w samochodzie przewodniczącej „Solidarności” w firmie farmaceutycznej AstraZeneca. 27 marca Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wydał wyrok w głośnej sprawie, w której pokrzywdzoną jest Emilia N., przewodnicząca zakładowej „Solidarności” w farmaceutycznym koncernie AstraZeneca. Sąd potwierdził w wyroku, iż była to inwigilacja.

Od momentu wykrycia przez poszkodowaną nadajnika GPS w swoim samochodzie minęło prawie siedem lat. 6 sierpnia 2017 roku pod samochodem służbowym, powierzonym jej przez pracodawcę do wykonywania obowiązków służbowych oraz do użytkowania prywatnego, mąż związkowczyni odkrył doczepione do podwozia czarne pudełko z nadajnikiem GPS, a w nim kartę SIM.

Sąd uznał radcę prawnego Łukasza K. z kancelarii R. i P. oraz pracujących dla firmy detektywistycznej Dariusza I. oraz Magdalenę P. winnymi zarzucanych im czynów. Wszystkich oskarżonych ukarano karą grzywny w wysokości 3000 zł oraz nakazano solidarnie zapłacić zadośćuczynienie w wysokości 10 000 zł w zamian za doznaną krzywdę. Obciążono ich także kosztami sądowymi. Wyrok nie jest prawomocny.

„Nie bójmy się tego słowa użyć – była to inwigilacja. Nie tylko pracownika, ale także osoby dla niej najbliższej, czyli małżonka” – powiedział sędzia. – „To urządzenie mogło przesyłać informacje nie tylko w dni, w które pani Emilia pracowała, ale także w dni związkowe, a także mogło przesyłać informacje w dni, w które poruszał się nim małżonek pani Emilii”.