Brytyjski bank NatWest zamknie swoją działalność w Polsce do końca 2025 r. Zwolni wszystkich 1600 pracowników.
Jak informuje Business Insider, rzecznik banku powiedział, że cała załoga banku w Polsce straci pracę, przy czym 45 proc. z tych miejsc pracy zniknie na dobre, a pozostałe 55 proc. zostanie przeniesionych do innych krajów, gdzie zostaną utworzone równoważne etaty – oczywiście nie dla Polaków.
Przedstawiciele banku twierdzą, że decyzja została podjęta po zakończeniu konkretnego projektu dotyczącego przestępstw finansowych w Polsce, co oznacza, że nie ma już pracy dla pracowników, którzy byli przy nim zatrudnieni.
Pracownicy producenta opakowań metalowych Canpack Food and Industrial Packaging zaczęli strajk w zakładach w Brzesku.
„Po miesiącach bezowocnych spotkań z zarządem, sięgamy po ostateczne narzędzie walki o godne warunki życia” – ogłosili pracownicy zrzeszeni w związku zawodowym Inicjatywa Pracownicza.
Swoją decyzję argumentują następująco: „Co roku wypracowujemy spółce wielomilionowe zyski – ciężką pracą na przestrzeni lat 2020-2023 niemal podwoiliśmy zysk netto z 35 do 67 milionów złotych rocznie. Pomimo tego, pensje niemal połowy fizycznych pracowników wciąż pozostają na poziomie bliskim minimalnej krajowej. Coroczne wzrosty płac, jakie oferuje zarząd, ledwo rekompensują inflację. Nasz postulat to podwyżka pensji średnio o 14,4 procent”.
Związkowcy przeprowadzili referendum strajkowe, w którym frekwencja wyniosła ponad 66 procent. – „Za strajkiem w sprawie podwyżki zagłosowało 92,22 procent pracowników biorących udział w referendum strajkowym”– zaznaczają.
Dziś stanęła praca w niemal całym zakładzie. Strajkujący blokują także wjazd samochodów z dostawami surowców do produkcji.
Mieszkańcy wielu polskich gmin mogą spodziewać się znaczących podwyżek opłat za wodę i ścieki jeszcze w tym roku.
Jak informuje portal Onet, ogólne zasady ustalania opłat za wodę i ścieki reguluje ustawa z 7 czerwca 2001 r. o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków. Jednak inna ustawa, z roku 2017, sprawiła, że na 120 dni przed upływem trzyletniego okresu obowiązywania dotychczasowej taryfy każde przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne powinno złożyć wniosek o zatwierdzenie nowej taryfy organowi regulacyjnemu, którym są Wody Polskie.
W 2024 r. w przypadku wielu gmin kończy się okres obowiązywania dotychczasowych stawek opłat. Większych rachunków za wodę i ścieki mogą się spodziewać mieszkańcy wielu miast i gmin. Jak wynika z danych przekazanych Serwisowi Samorządowemu PAP przez Wody Polskie, średnio będą one wynosiły 33 proc. w przypadku cen za wodę oraz 40 proc. – za odprowadzanie ścieków. Na przykład od 24 maja zgodnie z nową taryfą mieszkańcy Sopotu płacą o 1,27 zł za m sześc. więcej za wodę i o 1,58 zł za m sześc. – za ścieki. Podwyżki dotkną również mieszkańców Suwałk, którzy będą płacić nawet o 35 proc. więcej.
Rosnące opłaty za wodę i ścieki w wielu polskich miastach są wynikiem trudnej sytuacji finansowej przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych. Jak informuje Izba Gospodarcza Wodociągów Polskich, w I kwartale br. niemal 65 proc. z nich poniosło stratę. Stan ten jest skutkiem wysokiej inflacji, podwyżek cen energii, wzrostu kosztów oczyszczania ścieków. Dodatkowo przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne aktualnie stoją również przed wyzwaniami związanymi z dostosowaniem działalności do nowych wymogów dyrektyw UE. Dotyczą one m.in. jakości wody pitnej.
Projekt zmian w ustawie o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków oraz ustawie Prawo wodne zamierza wprowadzić częściowe przywrócenie uregulowań obowiązujących przed wejściem w życie przepisów ustawy z dnia 27 października 2017 r. W efekcie ponownie to rady gmin będą miały kompetencje do zatwierdzania taryf za wodę i ścieki. Odbywać się to będzie mogło w drodze uchwały rady gminy co roku.
Kilkuset pracowników w czwartek przed zakładem Yazaki Automotive Products Poland w Mikołowie (YAPP) protestowało przeciw zwolnieniom grupowym.
Jak informuje „Tygodnik Solidarność”, należący do japońskiego koncernu mikołowski zakład produkuje wiązki elektryczne do samochodów. Zdecydowaną większość załogi stanowią kobiety. Pracę ma tam stracić 230 osób, czyli ponad 80 proc. załogi.
W demonstracji brali udział nie tylko pracownicy mikołowskiej fabryki, ale także wyposażeni w trąbki i transparenty przedstawiciele „Solidarności” z innych branż, a także szefowie regionalnych struktur związku. „Gdzie się podział duch Yazaki?”, „Dajecie niewiele, gdy oddaliśmy całych siebie”, „Nie dajmy się oszukać marnymi odprawami”, „Odchodzimy nie dla zabawy, należą nam się godne odprawy” – można było przeczytać na transparentach trzymanych przez związkowców.
W zakładzie trwa spór zbiorowy. Przewodnicząca „Solidarności” Katarzyna Grabowska mówiła, że pracodawca w trakcie negocjacji zaproponował pracownikom głodowe odprawy. Zdaniem Dominika Kolorza, szefa „Solidarności” w regionie śląsko-dąbrowskim, sytuacja w mikołowskim zakładzie to przykład brutalnego kapitalizmu, a japoński koncern stać na to, by przetrzymać trudne czasy w całym przemyśle motoryzacyjnym w Europie.
7 czerwca „Solidarność” w YAPP zwróciła się do pracodawcy z wnioskiem o wstrzymanie decyzji o przeprowadzeniu zwolnień grupowych w zakładzie. Związkowcy wskazali, że zgodnie z europejskimi i krajowymi przepisami redukcja zatrudnienia powinna być poprzedzona konsultacjami na poziomie Europejskiej Rady Zakładowej koncernu.