„Nie” przeniesieniu do zewnętrznej firmy

„Nie” przeniesieniu do zewnętrznej firmy

Pracownicy pomocniczy Opolskiego Centrum Onkologii sprzeciwiają się przeniesieniu ich do zewnętrznej firmy.

Jak informuje portal nto.pl, chodzi o personel pomocniczy, a więc np. pracowników zajmujących się utrzymaniem czystości w obiekcie. Marcin Laskowski, przewodniczący regionalnej sekcji ochrony zdrowia NSZZ „Solidarność” w Opolu, nie ukrywa swojego rozczarowania postawą dyrekcji szpitala. Sami pracownicy pomocniczy przekonują zaś: „Dyrektor nie poinformował nas osobiście, a o przejściu na outsourcing dowiedzieliśmy się od osób trzecich. Obawiamy się o nasze przyszłe losy, mamy kredyty, zobowiązania. Teraz grozi nam niepewność i utrata stabilności. To jest dla nas nie do przyjęcia”.

Ponadto wynagrodzenia pracowników po rocznym okresie ochronnym mogą ulec znacznemu obniżeniu, a warunki pracy mogą się pogorszyć. To wszystko wprowadza ogromną niepewność i lęk o przyszłość dla blisko 50 pracowników pomocniczych szpitala. Laskowski podkreśla, że outsourcing oznacza znaczne pogorszenie warunków pracy. „W praktyce to przekazanie ich zatrudnienia firmie zewnętrznej, co wiąże się z wieloma negatywnymi konsekwencjami. Przede wszystkim tracą oni stabilność zatrudnienia wynikającą z umowy o pracę na czas nieokreślony w sektorze publicznym, co gwarantuje im pewne prawa i benefity, takie jak premie za nadwykonania, możliwość skorzystania z grupowego ubezpieczenia na życie oraz szeregu innych przywilejów, których firma prywatna im nie zapewni” – czytamy na portalu nto.pl.

Bezpieczeństwo płacowe pracowników zostanie zachowane na okres 12 miesięcy, ale dyrekcja placówki twierdzi, że nie ma mowy o rezygnacji z outsourcingu. Z kolei związkowcy i pracownicy zapowiadają, że nie zamierzają się poddać bez walki.

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Rząd ostrzega przed własnym projektem

Rząd ostrzega przed własnym projektem

Wejście w życie programu „Kredyt na start” może doprowadzić do niewspółmiernego wzrostu cen na rynku mieszkaniowym w krótkim okresie – stwierdziło Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej.

Jak informuje portal wnp.pl, zdaniem resortu program nie zwiększy dostępności mieszkań. Projektowane w ustawie rozwiązania nie adresują właściwie wyzwania, jakim jest poprawa dostępności mieszkaniowej. „Ponownie zwracamy uwagę, że skierowane wsparcie do strony popytowej zamiast do tej związanej z podażą mieszkań może doprowadzić do niewspółmiernego wzrostu cen na rynku mieszkaniowym w krótkim okresie przed odpowiednim dostosowaniem podaży mieszkań” – wskazał resort w piśmie podpisanym przez wiceministra Jana Szyszkę, skierowanym do sekretarza Stałego Komitetu Rady Ministrów Mariusza Skowrońskiego.

Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej negatywnie ocenia niektóre szczegółowe zmiany w projekcie, wprowadzone przez projektodawcę, czyli Ministerstwo Rozwoju i Technologii po konsultacjach, w tym zniesienie limitu dochodowego dla rodzin z co najmniej trójką dzieci. „Dodatkowo, gospodarstwo domowe z co najmniej trójką dzieci może skorzystać z programu, nawet jeżeli posiada już nieruchomość. Utrzymanie, że posiadana w trakcie przystąpienia do programu nieruchomość musi być zbyta a nie sprzedana, w opinii MFiPR, może prowadzić do nadużyć i wykorzystywania państwowych dopłat do kredytów przez beneficjentów, których stać na zaciągnięcie kredytu na rynku bez wsparcia” – wskazano w piśmie.

Resort funduszy i polityki regionalnej krytycznie odniósł się również do zwiększenia limitów wniosków o przyznanie kredytu w dwóch pierwszych kwartałach. „Wprowadzenie limitów wniosków na kwartał na poziomie 15 tys., (…) stanowiło (…) bezpiecznik przed nadmiernym wzrostem cen mieszkań poprzez przesycenie popytu. Jednakże zwiększenie limitów puli wniosków na dwa pierwsze kwartały 2025 r. są w ocenie MFiPR zmianą negatywną”.

Brak mieszkań dla młodych

Brak mieszkań dla młodych

W Polsce w 2022 roku 42 proc. młodych pracujących ludzi w wieku 25-34 lata mieszkało z rodzicami.

Jak informuje portal pulshr.pl, według danych Głównego Urzędu Statystycznego co trzecia osoba w Polsce w wieku 25-34 lata, czyli 1,7 mln Polaków, jest tzw. gniazdownikiem, tj. mieszka z rodzicami i nie założyła własnej rodziny. Liczba gniazdowników zmniejszyła się jednak o 300 tys. osób w latach 2018-2022.

W Polsce średni wiek, kiedy opuszczamy dom rodzinny, to obecnie nieco ponad 27 lat, wobec 28,2 roku w 2022 roku. Najszybciej „z gniazda” wybywają Finowie (21 lat), a najpóźniej Chorwaci (więcej niż 31 lat). Takie wnioski płyną z danych Eurostatu.
Jak wynika z badania Eurofound, czyli Europejskiej Fundacji na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy, mieszkańcy krajów Unii Europejskiej, którzy mieszkają z rodzicami, stanowią 42 proc. osób w wieku 25-29 lat oraz 20 proc. mających od 30 do 34 lat. Co jest istotne, znaczna część ludzi młodych, będących w wieku produkcyjnym nadal mieszka w domu rodzinnym, nawet jeśli są zatrudnieni. Różnice wśród krajów unijnych są bardzo duże. Wystarczy porównać na przykład Finlandię i Szwecję, gdzie tylko 2 proc. młodych pracujących mieszka z rodzicami. Na drugim biegunie są Chorwacja z 65 proc. i Słowacja z 60 proc. gniazdowników.

Autorzy badania Eurofound wnioskują, że w krajach Europy Południowej i Wschodniej więzi rodzinne są bardzo silne, a wsparcie dla młodych ludzi na rynku mieszkaniowym ze strony rządu dość niskie. Stąd między innymi młodzi dłużej zostają w domach. Kwestie relacji z bliskimi zbadał także Otodom. W najnowszym raporcie „Szczęśliwy dom. Mieszkanie na osi czasu” wśród ważnych powodów gniazdowania jest stały dostęp do kontaktu z bliskimi – tak deklarowało 34 proc. badanych oraz dobre relacje z rodzicami (32 proc.) i bliskość i mocne więzi rodzinne (29 proc.). Jednak zarazem ponad połowa badanych chce wyprowadzić się, jeśli tylko będzie to możliwe.

Według Eurostat Polska jest obecnie liderem wzrostu cen mieszkań w Europie – ceny niemal nieprzerwanie rosną od ponad 10 lat. Znaczący wzrost nastąpił od 2020 r., a w ostatnich kwartałach zjawisko rosnących cen nabrało na sile. Według danych Otodom Analytics średnia stawka za metr kwadratowy mieszkania z rynku deweloperskiego w Warszawie to 17,5 tys. zł, w Krakowie to niemal 16 tys. zł, we Wrocławiu nieco ponad 14 tys. zł, podobnie jest w Trójmieście, a w Katowicach i Poznaniu ceny oscylują wokół 12 tys. zł. Łódź jest teoretycznie najtańszym miastem, jeśli poszukujemy mieszkania od dewelopera, ale tutaj kwoty za metr kwadratowy nowego lokalu rosną najszybciej i sięgają już 11 tys. zł.

Znika ostatni ślad po wielkich piecach

Znika ostatni ślad po wielkich piecach

ArcelorMittal Poland wyłącza baterię koksowniczą w Krakowie.

Jak informuje portal wnp.pl, pod koniec ubiegłego roku jedyna bateria koksownicza w Krakowie została zatrzymana „na gorąco”. Postój tego rodzaju oznaczał utrzymywanie baterii koksowniczej w wysokiej temperaturze, dzięki ogrzewaniu jej gazem ziemnym. – „Taki postój instalacji umożliwiał ewentualne wznowienie produkcji koksu, gdy warunki rynkowe ulegną poprawie. Niestety tak się nie stało” – tłumaczy Wojciech Koszuta, dyrektor generalny ArcelorMittal Poland.

Firma deklaruje, że stara się zaoferować wszystkim dotkniętym likwidacją koksowni pracę na innych stanowiskach, sfinansować przekwalifikowanie i zrekompensować ewentualny dojazd do pracy w innej lokalizacji AMP. – „Na czas gorącego postoju z powodzeniem znaleźliśmy miejsca pracy dla większości z ponad 230 pracowników, a dla kolejnych 70, którzy utrzymywali baterię w gorącym postoju przygotowaliśmy już oferty pracy w innych zakładach” – zapewnia Stanisław Ból, dyrektor personalny ArcelorMittal Poland.

Koksownia była ostatnią bezpośrednią pozostałością ery wielkich pieców w krakowskiej Nowej Hucie. Ostatni wielki piec został w tej hucie trwale wygaszony jesienią 2020 r. Obecnie w Krakowie pracują zakłady przetwarzające stal: walcownia gorąca oraz walcownia zimna wraz z nową ocynkownią i linią malowania blachy.