Polska przywróci PKS-y wzorem Austrii i Słowacji? Jest petycja w tej sprawie. Jeszcze w sierpniu dostanie ją wiceminister Małolepszak.
Ujednolicenie ulg w transporcie publicznym, jednolita wyszukiwarka połączeń wzorem słowackiej cp.sk, ustandaryzowana baza przystanków, nowy system kształcenia studentów transportu publicznego w oparciu o zachodnie wzorce oraz reforma zarządzania autobusami regionalnymi na wzór Austrii i Słowacji – to główne postulaty petycji do Ministra Infrastruktury, pod którą pasażerowie uzbierali już ponad 200 podpisów. Petycja trafi na biurko ministra Klimczaka i wiceministra Małolepszaka jeszcze w sierpniu.
Inicjatorzy liczą na to, że ujednolicenie ulg i jednolita wyszukiwarka połączeń ruszy już w 2025 roku. – „To mała zmiana, ale łatwa do wprowadzenia i przez to przełomowa. Chcemy dać nowemu rządowi szansę by jako pierwszy przełamał w ten sposób złą passę autobusów regionalnych. Jeszcze w tej kadencji możemy mieć PKSy jak na Słowacji, to całkiem realne” – uważa Sebastian Kolemba, współinicjator petycji i redaktor portalu ChcemyOddychac.pl, poświęconego wykluczeniu komunikacyjnemu i ochronie zieleni.
O co chodzi z tą Austrią i Słowacją?
To przykłady państw niedaleko Polski, w których lokalny transport publiczny poza miastami (dawniej w Polsce obsługiwany przez PKS-y) funkcjonuje znakomicie i może być wzorem dla Polski. Nie ma tam znanego z Polski zjawiska wykluczenia komunikacyjnego, do każdej wsi dojeżdża komfortowy autobus (żadne ciasne busy), a rozkład jazdy można bez problemu znaleźć w internecie i aplikacji w telefonie. Zasady podróżowania są jasne dla wszystkich, a oba kraje wprowadzają wzorem Niemiec „jeden bilet na wszystko” i integrują transport autobusowy z kolejowym. – „Podczas gdy u nas »nie da się« zrobić wspólnego biletu na trójmiejską SKM-kę oraz komunikację miejską w Gdyni i Gdańsku w rozsądnej cenie, Słowacy wprowadzają wspólną taryfę kolejowo-autobusową dla całych regionów i to dużo taniej, niż u nas. Tam się da, u nas też powinno” – tłumaczy Sebastian Kolemba.
Na czym polega recepta austriackiego i słowackiego sukcesu?
Przede wszystkim na niskiej liczbie tamtejszych organizatorów transportu publicznego, czyli instytucji, które układają sieć połączeń autobusowych i je dotują. Regionalny transport publiczny w Europie jest dotowany, bilety pokrywają jedynie ułamek kosztów. Dlatego w całej Europie, włącznie z Polską, to samorządy lokalne i regionalne zamawiają i dotują deficytowe połączenia lokalne. Jeżeli tego nie zrobią lub robią to źle, mamy sytuację znaną z Polski, gdzie do wielu miejscowości nie dociera żaden transport publiczny lub kursują ciasne busy jeżdżące trzy razy dziennie, a ich rozkładów nie da się znaleźć w internecie. Warto dodać, że Polska jest pod tym względem niechlubnym wyjątkiem. Takiego wykluczenia komunikacyjnego nie ma nigdzie indziej w Europie, lepszy pozamiejski transport lokalny jest nie tylko w Europie Zachodniej oraz w Czechach, Słowacji i Węgrzech, ale również na Ukrainie i Białorusi.
Dlaczego w Polsce jest tak źle?
Przyczyną jest wadliwa ustawa o publicznym transporcie zbiorowym z 2010 roku – uważają autorzy petycji. Ustawa rozprasza odpowiedzialność za organizację i finansowanie linii lokalnych. W zależności od sytuacji, transport autobusowy powinna zorganizować i sfinansować gmina, powiat lub województwo, efekt jest taki, że najczęściej nie robi tego nikt. W Polsce mamy 2800 organizatorów regionalnego transportu autobusowego. W Austrii tych organizatorów jest zaledwie 6, a na Słowacji – siedmiu. Są nimi regiony i tylko one – austriackie landy, słowackie kraje samorządowe, które w kilku przypadkach łączą się i tworzą wspólnych organizatorów transportu dla kilku regionów (dla trzech regionów wschodniej Austrii i dwóch regionów wschodniej Słowacji). – „W obu tych państwach każdy wie, kto ma odpowiadać za transport publiczny, sytuacja jest jasna, a regiony po prostu rzetelnie wykonują swoje zadania, bo nie ma rozproszenia kompetencji. Właśnie te austriackie i słowackie wzorce chcemy wprowadzić w Polsce” – uważa Sebastian Kolemba.
Aby wprowadzić w Polsce udane zagraniczne rozwiązania, konieczny jest także transfer wiedzy z tych krajów i wykształcenie w Polsce odpowiednich kadr, znających się na tym, jak funkcjonuje transport publiczny za granicą. Dlatego w petycji uwzględniono również postulaty dotyczące kształcenia studentów, wysyłania ich na praktyki i staże do państw z rozwiniętym transportem publicznym oraz przygotowania podręczników akademickich i skryptów dla studentów. To zadanie, zdaniem autorów petycji, Ministerstwo Infrastruktury powinno zlecić dwóm uczelniom wyższym, które podlegają temu resortowi – są to Politechnika Morska w Szczecinie i Uniwersytet Morski w Gdyni, oczywiście wraz z odpowiednim finansowaniem. Konieczne jest też stworzenie rynku pracy dla absolwentów, bo inaczej nikt nie podejmie się studiów poświęconych zagranicznym rozwiązaniom w transporcie publicznym, jeżeli po takich studiach nie będzie atrakcyjnej pracy. A bez stworzenia od zera nowych kadr, wykształconych na zachodnich i słowackich wzorcach, nie zwalczymy wykluczenia komunikacyjnego, bo będziemy powielać te same błędy fatalnego polskiego systemu – uważają autorzy petycji.
Petycja uwzględnia również rozwiązania ze Słowacji i Austrii, które można wprowadzić bardzo szybko, a które od razu przyniosą duży efekt. To ujednolicenie ulg w transporcie autobusowym, kolejowym i wodnym oraz jednolita baza przystanków (również w formie cyfrowej), która pozwoli na stworzenie jednolitej, uniwersalnej wyszukiwarki. Na Słowacji każde połączenie autobusowe i kolejowe można sprawdzić w uniwersalnej wyszukiwarce www.cp.sk, za pomocą której można zaplanować całą podróż, wraz z przesiadkami pomiędzy pociągiem a autobusem. Są tam wszystkie połączenia, również lokalne – to zupełnie inaczej niż w polskiej wyszukiwarce, która uwzględnia tylko połączenia kolejowe i zaledwie niektóre połączenia autobusowe, głównie dalekobieżne, ale nie znajdziemy w niej najczęściej lokalnych busów.
Za transport publiczny odpowiada w Ministerstwie Infrastruktury wiceminister Piotr Małolepszak. Jeszcze w sierpniu na jego biurko trafi petycja, a jej autorzy liczą na to, że wiceminister pozytywnie odniesie się do każdego spośród pięciu postulatów i jeszcze tej jesieni wyda dyspozycje do wdrożenia ich w życie. Pozytywne zmiany odczulibyśmy w takim przypadku już w przyszłym roku (ujednolicenie ulg i jednolita wyszukiwarka), a słowacki standard PKS-ów moglibyśmy osiągnąć w pierwszych województwach jeszcze w tej kadencji.
Petycję można podpisać online pod łatwym do zapamiętania linkiem:
www.petycjeonline.com/transportpubliczny
Przypominamy, że transportowi zbiorowemu, w tym autobusowemu, poświęcony jest cały bieżący numer Nowego Obywatela. Można go zakupić tutaj:
https://nowyobywatel.pl/sklep/sklep-kwartalnik/nowy-obywatel-4495/
Zdjęcie w nagłówku tekstu: dworzec autobusowy w słowackiej Nitrze, fot. Remigiusz Okraska
Komisja Inicjatywy Pracowniczej działająca przy Fiege Zalando przedstawiła pracodawcy pięć żądań na podstawie przepisów ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Spór oficjalnie się rozpoczął.
Jak informuje OZZIP na swojej stronie, pracodawcy została przedstawiona lista żądań.
1. Domagamy się godnych zarobków. Żądamy podwyżki wynagrodzenia zasadniczego pracowników magazynowych bezpośrednio odpowiedzialnych za czynności magazynowe o 1000 złotych brutto od dnia 1 lipca 2024 r.
2. Domagamy się utworzenia Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. Żądamy utworzenia Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych dla Pracowników zatrudnionych w Centrum Dystrybucyjnym Ameryka 30 pod Olsztynkiem od 1 stycznia 2025 r.
3. Domagamy się zmiany grafiku pracy. Żądamy przywrócenia harmonogramu pracy sprzed 23 października 2024 r., tj. przywrócenia dwóch wolnych sobót w miesiącu kalendarzowym i wolnego poniedziałku po drugiej zmianie przypadającej w sobotę począwszy od 1 października 2024 r.
4. Domagamy się sprawiedliwych zasad premiowania. Żądamy skonsolidowania zasad premiowania obowiązujących na zakładzie — przy zachowaniu dotychczasowej wysokości premii — i oparcie jej na obiektywnych, weryfikowalnych zasadach, niezależnych od uznania pracodawcy.
5. Domagamy się waloryzacji zarobków. Żądamy corocznej waloryzacji wynagrodzeń wszystkich pracowników magazynowych i administracyjnych o co najmniej wysokość stopy inflacji w każdym roku jako podwyższenie wynagrodzenia zasadniczego, począwszy od 1 stycznia 2025 r.
Termin strajku wyznaczono na 23 października br.
246 szkół w Polsce może zostać zlikwidowanych lub przekształconych.
Jak informuje serwis wyborcza.pl, tyle wniosków wysłanych przez samorządy wpłynęło do kuratoriów od 1 września 2023 r. do 31 maja 2024 r. Samorządy uzasadniają chęć likwidacji „niekorzystną sytuacją demograficzną”.
To jeszcze nie oznacza, że te placówki zostaną faktycznie zlikwidowane. Jeśli kurator wyda negatywną opinię, samorząd nie będzie mógł tego zrobić. Tę zasadę wprowadził jeszcze rząd PiS i za jego kadencji kuratoria nie zgadzały się na likwidację placówek. Teraz ma się to zmienić. Wiceministra edukacji nowego rządu Joanna Mucha chce pozostawić decyzyjność w tej sprawie samym samorządom, nazywając to „kluczową elastycznością”.
Jak tłumaczy wiceprezes Związku Gmin Wiejskich Krzysztof Iwaniuk, gminy chcą likwidować szkoły, do których chodzi tak mało dzieci, że trudno jest wypłacić pensje nauczycielom. Wysokość subwencji oświatowej zależy od tego, ilu uczniów i uczennic uczęszcza do placówek. Rząd mętnie zapowiada, że w likwidowanych szkołach mogłyby powstać miejsca opieki nad dziećmi i wsparcia seniorów, ale nie ma żadnych konkretów.
Za poprzednich rządów Tuska miała miejsce wielka fala likwidacji szkół, szczególnie na prowincji. Pisaliśmy o niej tutaj: Raport ze znikającego państwa
Jeszcze w tym roku Główny Urząd Statystyczny ma zacząć publikować medianę wynagrodzeń w gospodarce. Dzięki temu zakończy się okres dominacji mylącej „średniej krajowej”.
Jak donosi bankier.pl, obecnie co miesiąc publikowane są statystyki „przeciętnego wynagrodzenia i zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw”, które pochodzą z „Meldunku o działalności gospodarczej” (DG-1). W ramach tego sprawozdania podmioty o liczbie pracujących 50 lub więcej osób badane są metodą pełną, a podmioty o liczbie pracujących od 10 do 49 osób – metodą reprezentacyjną. To metody stosowane w statystyce społeczno-ekonomicznej.
Zatem liczby, które co miesiąc obiegają polskie media, obejmują tylko firmy zatrudniające ponad 9 pracowników. Badanie to nie obejmuje m.in. administracji publicznej, edukacji, opieki zdrowotnej oraz małych i mikro-firm. Statystyki te obejmują zatem niespełna 40% pracujących. Pozostałe 60% jest praktycznie poza radarem. Pełniejsze statystyki polskiego rynku pracy jak dotąd GUS publikował raz na dwa lata, i to w dodatku z niemal rocznym opóźnieniem.
Nowe badanie ma zapewnić comiesięczną informację o medianie wynagrodzeń oraz wynagrodzeniu średnim. Mediana – czy też inaczej wartość środkowa – jest wartością, która dzieli badaną populację na dwie równoliczne grupy. Czyli jeśli np. mediana wynagrodzeń w Polsce wynosiłaby 6 000 złotych, to połowa pracowników zarabiałaby więcej, a połowa mniej od tej wartości.
„Jeszcze w tym roku rozpoczniemy publikację nowych danych o wynagrodzeniach w gospodarce narodowej, w szczególności oczekiwanej przed odbiorców danych mediany wynagrodzeń miesięcznych” – komunikat tej treści w czwartek ukazał się na stronie GUS-u.