Polska należy do europejskiej czołówki wzrostu cen najmu mieszkań.
Jak informuje portal 300gospodarka.pl, Polska w okresie od roku 2015 do chwili obecnej należy do grona liderów wzrostu stawek za najem mieszkania w Europie.
W omawianym okresie wynajem mieszkania zdrożał u nas średnio o 66,5%. Średnia podwyżek stawek najmu w tym okresie wyniosła 17,2%. Polskę prześcignęły Węgry 86,56 i Litwa 77,42%, Serbia 72,4. Nie licząc specyficznego przypadku Turcji 782,49% z hiperinflacją, która zresztą mocno zawyża średnią europejską, a bez tego polski skok cen byłby znacznie większy na tle europejskiego.
Jak informuje portal gospodarka300.pl, według badań Geoffreya Ditta z Uniwersytetu Nebrija, w prawie wszystkich krajach UE nawet małe mieszkanie z jedną sypialnią jest poza zasięgiem osób o niskich zarobkach. Wynajęcie takiego lokalu kosztowałoby 40% ich dochodów. Z kolei pracownicy Polskiego Instytutu Ekonomicznego wyliczyli, że dla połowy mieszkańców największych polskich miast wynajem mieszkania to koszt stanowi ponad 30% zarobków. W Warszawie wynosi on nawet 48% mediany wynagrodzeń.
Z badań wynika też, że tzw. luka czynszowa w Polsce wynosi 35 proc. Większa jest tylko na Łotwie (37%), w Rumunii i Bułgarii (36%).Luka czynszowa to wskaźnik osób, których nie stać na kupno lub wynajęcie mieszkania na wolnym rynku, a zarazem zarabiających zbyt wiele, aby otrzymać wsparcie mieszkaniowe państwa. Szczególnie dotyka ona samotnych rodziców oraz rodzin z trójką lub więcej dzieci – dotyczy 65% tych grup. Z kolei 51% osób ma dochody zbyt niskie, aby kupić lub wynająć lokal na wolnym rynku.
Półtora roku rozmów nie przyniosło skutków – zarząd konsekwentnie odmawia zawarcia kompromisu. Pracownicy NielsenIQ szykują się na referendum strajkowe!
Nasze próby dialogu i negocjacji z pracodawcą nie przyniosły efektów. Wiele razy proponowaliśmy kompromis, ale zarząd NielsenIQ okazał się do niego niezdolny – informują związkowcy z NielsenIQ, największej firmy badań rynku w Polsce, będącej własnością funduszu inwestycyjnego Advent. Mimo trwającego od początku 2023 roku sporu zbiorowego zarząd korporacji konsekwentnie odrzucał kluczowe postulaty pracowników – podwyżki wynagrodzeń, dodatki stażowe, wyrównania inflacyjne czy transparentność płac. W obliczu braku woli porozumienia ze strony pracodawcy, związkowcy szykują się do organizacji referendum strajkowego.
Podwyżki płac, dodatki stażowe i transparentność wynagrodzeń są kluczowymi postulatami prowadzonego w NielsenIQ sporu zbiorowego. Zrzeszeni w związku zawodowym pracownicy zwracają uwagę, że właściciel chwali się świetnymi wynikami, sprzedaje usługi za znacznie wyższe ceny niż kilka lat temu, zdecydowanie podwyższa budżet wynagrodzeń zarządu, a jednocześnie odmawia pracownikom podwyżek utrzymujących wartość nabywczą ich pensji.
– „Zarząd korporacji przez cały czas pozostawał nieugięty, mimo że próbowaliśmy dialogu przez półtora roku” – mówi Jan Złotnicki, członek prezydium Inicjatywy Pracowniczej przy NielsenIQ. – „Wykazywaliśmy, że firma odnotowuje pokaźne zyski i nie narzeka na brak zleceń. Pracodawcy to nie interesowało – zarząd twardo stoi na stanowisku, że pracownicy zarabiają wystarczająco dużo, a podwyżki za wyniki pracy, tzw. merity, są dla nich wystarczające, mimo że przez ostatnie lata ich wartość nie zrównoważyła nawet spadku siły nabywczej naszych wynagrodzeń”.
NielsenIQ prowadzi w Warszawie ogromne centrum usług wspólnych. Na wielu podstawowych stanowiskach, takich jak specjalista ds. przetwarzania danych, wynagrodzenie nieznacznie tylko przewyższa płacę minimalną i z trudem pozwala na życie w Warszawie. Stawka początkowa na tych wyjątkowo licznych pozycjach wzrosła w ostatnich latach jedynie o 11%, podczas gdy skumulowana inflacja od początku pandemii zbliża się do 40%.
Korporacja nie była też zainteresowana wdrożeniem dodatków stażowych czy jawności płac. Pracodawca twierdził, że jednorazowa premia w wysokości 500 zł po pięciu latach pracy, niewaloryzowana od lat, wystarczająco motywuje do pozostawania w firmie.
– „NIQ nie jest gotowy udostępnić nawet przedziałów wynagrodzeń na poszczególnych poziomach zaszeregowania i stanowiskach, co pomogłoby pracownikom podejmować decyzję co do kierunku dalszej kariery. Dyrektorki mówią prosto w twarz, że zrobią to dopiero wtedy, kiedy zmusi ich do tego nadchodząca dyrektywa unijna” – mówi Filip Przybylski, przedstawiciel Inicjatywy Pracowniczej w NielsenIQ.
Szefostwo firmy zgodziło się jedynie na wymuszone przez Państwową Inspekcję Pracy i pominięte wcześniej konsultacje regulaminu pracy zdalnej oraz na zmiany w organizacji pracy pracowników terenowych, stanowiących w przybliżeniu jedynie 3% załogi w Polsce.
Przed zakończeniem mediacji związki zawodowe raz jeszcze wyciągnęły do pracodawcy rękę. Zadeklarowały, że są gotowe rozważyć rezygnację z większości postulatów, jeśli pracodawca zgodzi się przynajmniej na podwyżkę wynagrodzeń. Zarząd NielsenIQ nie spróbował nawet podjąć rozmowy na ten temat, w całości odrzucając propozycję kompromisu. W tych okolicznościach organizacje związkowe zdecydowały się przejść do kolejnego przewidzianego przez prawo etapu sporu zbiorowego – czyli organizacji referendum strajkowego.
– „Poziom nieustępliwości pracodawcy jest dla nas zdumiewający. Przez ponad rok próbowaliśmy rozmów i negocjacji w dobrej wierze; przedstawiliśmy szereg propozycji kompromisu. Wszystkie z nich były odrzucane przez NielsenIQ. Zarząd odmawiał nawet przekazania nam podstawowych informacji o sytuacji w firmie, niezbędnych do prowadzenia merytorycznych rozmów, jak informacje o poziomie wynagrodzeń, rotacji pracowników, czy zyskach. Mamy wrażenie, że pracodawca chce zasygnalizować, że nie mamy nic do gadania i że pracownicy mają skupić się na robocie, a nie działaniu na rzecz lepszych warunków pracy” – zauważa Złotnicki. – „To zresztą idzie w parze z innymi, antyzwiązkowymi działaniami pracodawcy”.
Przypomnijmy, że policja prowadzi przesłuchania dotyczące utrudniania działalności związkowej w NielsenIQ. Pracodawca wbrew ustawie odmawia uznania wyborów Społecznej Inspekcji Pracy, nie przekazuje związkowi informacji niezbędnych do działalności związkowej, próbuje dyscyplinować pracowników za aktywność w związku, a nawet odmawia zorganizowania komisji BHP w wymaganym prawnie składzie, tj. z uwzględnieniem społecznych inspektorów pracy.
Związki zawodowe rozpoczynają referendum strajkowe 17 września. Jeśli w głosowaniu weźmie udział ponad 50% pracowników i większość z nich poprze strajk, w firmie dojdzie do legalnego wstrzymania pracy.
Rząd wycofuje się z zapowiadanego ograniczenia skali umów śmieciowych.
Jak informuje portal Money.pl, rząd odkłada, a być może zupełnie wycofuje się z ucywilizowania rynku zatrudnienia i ograniczenia dotkliwości umów śmieciowych dla pracowników.
Poprzedni rząd w ramach przygotowań do Krajowego Planu Odbudowy zadeklarował zrobienie porządku z umowami śmieciowymi. Miały one zostać w pełni ozusowane. Rząd PiS zawarł w ustaleniach KPO następujący zapis: „Nadrzędnym celem reformy jest ograniczenie segmentacji rynku pracy i zwiększenie zabezpieczeń społecznych określonych pracowników. W tym celu wszystkie cywilnoprawne umowy o pracę będą podlegały składkom na ubezpieczenie społeczne z wyjątkiem umów zlecenia zawartych z uczniami szkół średnich oraz studentami w wieku do 26 lat”.
To oznaczałoby, że znacznie zmalałby sens wykorzystywania, a właściwie nadużywania takiej formuły zatrudnienia. Umowy zlecenia i umowy o dzieło miałyby wówczas sens głównie w przypadkach, do których od początku powinny być przeznaczone, czyli do świadczenia pracy dodatkowej na rzecz jakiegoś podmiotu. Spodziewano się znacznego ograniczenia zastępowania umów o pracę przez umowy śmieciowe, co znacznie polepszyłoby sytuację zatrudnionych i stabilność ich zatrudnienia. Zyskać miało także państwo w postaci dodatkowych wpływów do ZUS na cele emerytalne.
Nowy rząd początkowo deklarował kontynuowanie takich działań, tym bardziej że są one jednym z „kamieni milowych” wsparcia dla Polski uzgodnionego w ramach KPO. Jak informuje Money.pl, prawdopodobnie jednak nic z tego nie będzie. Rząd zawiesza prace nad ozusowaniem umów śmieciowych, a niewykluczone że cała inicjatywa w ogóle trafi do kosza. W koalicji rządzącej pojawiają się głosy na rzecz renegocjacji z UE tych zapisów KPO i usunięcia ich ze zobowiązań strony polskiej.
Na pewno ozusowania śmieciówek nie będzie w roku 2025. Wycofywanie się z tego pomysłu ma być prowadzone pod presją środowisk biznesowych, które korzystają na okradaniu pracowników z należnych składek. Z kręgów ministerstwa finansów dochodzą opinie, że brakuje pieniędzy w budżecie, zatem przedsiębiorcy nie mieliby w inny sposób zrekompensowanych strat z powodu ozusowania śmieciówek.
Jednym słowem, w interesie biznesu krzywdzi się tysiące pracowników. Dane ZUS wskazują, że na umowach zlecenie w 2023 roku pracowało 1,9 mln osób, a na umowach o dzieło ponad 300 tys. osób. Mowa o osobach, dla których umowy śmieciowe stanowią jedyne lub główne źródło dochodów, nie zaś o wszystkich, które w takiej formule dorabiają.
W pierwszym półroczu 2024 liczba wypadków przy pracy wzrosła o ponad 7% w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku.
Jak informuje portal Tysol.pl, ponad 30 tys. osób uległo wypadkom przy pracy w pierwszym półroczu 2024. Wedle danych przedstawionych przez GUS, w pierwszych sześciu miesiącach 2024 roku liczba osób poszkodowanych w wypadkach przy pracy wyniosła 30 435. Jest to wzrost aż o 7,2% wobec analogicznego okresu poprzedniego roku.
W pierwszym półroczu 2024 w wypadkach przy pracy zginęło 148 osób. Liczba poszkodowanych w wypadkach ciężkich wyniosła 185 osób. To wielki wzrost wobec roku 2023, gdy w I półroczu śmierć przy pracy poniosło zaledwie 57 osób, a wypadkom ciężkim uległo 127 osób. W tzw. wypadkach z innym skutkiem poszkodowane zostały 30 102 osoby – jest to wzrost wobec I półrocza 2023 roku o 6,7%.
Tzw. wskaźnik wypadkowości, czyli liczba poszkodowanych przypadających na każdy 1000 osób pracujących, wzrósł z 1,99 w I półroczu 2023 do 2,21 w I półroczu 2024. Najwyższy wskaźnik regionalny osiągnięto w woj. śląskim – wyniósł 3,00.