Duży pesymizm finansowy

Duży pesymizm finansowy

Ponad 40% Polaków uważa, że w ciągu ostatniego roku ich sytuacja finansowa uległa pogorszeniu.

Jak informuje portal 300gospodarka, badanie Związku Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce oraz Instytutu Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej pokazuje znaczny spadek pozytywnych ocen własnej kondycji finansowej w III kwartale roku 2024.

Wśród ankietowanych aż ponad 40% uznało, że w ciągu ostatniego roku ich sytuacja finansowa uległa pogorszeniu. Tylko 22% badanych uznało, że w ciągu roku ta kwestia uległa w ich życiu poprawie. Tak duże wskaźniki osób przekonanych o pogorszeniu ich sytuacji notowano poprzednio w pandemii oraz w obliczu szoku inflacyjnego. Tymczasem ostatni rok był znacznie bardziej spokojny w kwestii występowania nagłych czynników.

Najgorzej oceniają sytuację osoby w wieku 30-49 lat. Wśród nich niemal 34% uważa, że sytuacja finansowa w ciągu roku pogorszyła się bardzo.

Gdy zapytano o prognozy na przyszłość, niemal 40% badanych uznało, że w ciągu kolejnego roku sytuacja ich budżetów domowych ulegnie dalszemu pogorszeniu. To wzrost pesymizmu o 4,3 punktu procentowego wobec II kwartału bieżącego roku. więcej niż w II kw. 2024 r., i tyle samo co przed rokiem. Optymistami jest 23,9% ankietowanych. Znowu najwięcej pesymistów jest w grupie wiekowej 30-49 lat – niemal 29% z nich sądzi, że w ciągu roku sytuacja pogorszy się bardzo, a ponad 36% kolejnych, że pogorszy się trochę.

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Związek na trudnym terenie

Związek na trudnym terenie

Dobra wiadomość: struktury związku zawodowego powstały w branży słabo uzwiązkowionej.

Jak informuje portal Tysol.pl, w sieci odzieżowej C&A rozpoczęła działalność NSZZ „Solidarność”. Inicjatorami założenia związku byli pracownicy z Katowic, którzy stworzyli pierwsze komisje zakładowe. „Myśl o założeniu związku dojrzewała w nas od dłuższego czasu, ale prawdziwy impuls pojawił się w zeszłym roku, gdy pracodawca wprowadził zmiany, na które nie mieliśmy wpływu” – mówi Iwona Swoboda, przewodnicząca „Solidarności” w C&A Polska.

Ważnym aspektem była także kwestia wolnych niedziel w handlu. Pracownicy są zaniepokojeni informacjami, że mogą one zostać zlikwidowane. „Przyłączymy się do akcji w obronie wolnych niedziel. Każdy, kto pracuje w handlu, wie, jakie to jest ważne. Wolna od pracy niedziela to dzień oddechu, czas spędzony z rodziną. Nie wyobrażamy sobie, że ktoś nam to teraz zabierze” – mówi Iwona Swoboda.

Organizacja swoim zasięgiem obejmuje sklepy sieci w całej Polsce. Chcą mieć wpływ na wysokość wynagrodzeń, system premiowania, wprowadzenie dodatków stażowych i zwiększenie obsady w sklepach. „Jesteśmy w trakcie zbierania informacji z poszczególnych sklepów. Pracownicy piszą, co chcieliby poprawić i właśnie te kwestie powtarzają się najczęściej. Odzew na nasze e-maile jest bardzo duży” – mówi portalowi liderka związku.

Sieć C&A ma w Polsce 50 sklepów.

Jak ratować PKP Cargo

Jak ratować PKP Cargo

Stowarzyszenie Ekspertów i Menedżerów Transportu Szynowego proponuje sposób na uratowanie PKP Cargo.

Przypomnijmy, że PKP Cargo znajduje się w trudnej sytuacji. Jej skutkiem są masowe zwolnienia z pracy, dotyczące kilku tysięcy ludzi, czyli 30% załogi, a także likwidacji zakładów naprawczych spółki w całej Polsce. Przyczyny problemów firmy, nie mające wiele wspólnego z wywodami liberalnych mediów, wyjaśniał na naszych łamach jeden z najlepszych w Polsce znawców tematyki kolejowej: tutaj.

Tymczasem Stowarzyszenie Ekspertów i Menedżerów Transportu Szynowego zaproponowało prosty sposób na poprawę kondycji spółki. Jak informuje Kolejowy Portal, stowarzyszenie skierowało pismo do ministra infrastruktury Dariusza Klimczaka. Napisało w nim: „A gdyby tak Pan Minister postanowił, że wszystkie masowe surowce, materiały i półfabrykaty, niezbędne do realizacji inwestycji kolejowych, takie jak kruszywa, żwiry, podkłady kolejowe, szyny i inne, będą transportowane wyłącznie koleją? Obecnie tak nie jest”.

Zdaniem autorów listu, obecnie znaczna część surowców, półproduktów i materiałów do remontów i utrzymania linii kolejowych w Polsce jest transportowana ciężarówkami. Chodzi o 1 milion ton rocznie. Uważają oni, że znaczną część tego można przewozić koleją. Ich zdaniem PKP Cargo ma odpowiedni sprzęt, tabor i kadry, aby tego dokonać. W efekcie uratowano by wiele miejsc pracy oraz zwiększono wpływy z opłat za transport kolejowy. Oczywisty jest także aspekt korzyści ekologicznych takiego rozwiązania.

Obecnie w celu remontów, modernizacji itp. na kolei do transportu materiałów wybierane są ciężarówki. Dzieje się tak ze względu na niższe koszty. Jak przekonują jednak autorzy listu, „Transport ciężarówkami jest tańszy, ponieważ ich właściciele nie płacą za korzystanie z infrastruktury dróg publicznych, natomiast przewoźnicy kolejowi płacą wysokie opłaty za dostęp do torów, nawet gdy przewożą ładunki dla samej kolei”. Pytają także: „Czy nie zgadza się Pan, że w takiej sytuacji zwalnianie pracowników i zlecanie znacznej części przewozów ładunków, niezbędnych dla samej kolei, transportowi samochodowemu jest trudne do zrozumienia?”.

Stowarzyszenie pisze też, że „Poprawiłoby to bezpieczeństwo na drogach, a infrastruktura autostrad, tras szybkiego ruchu i pozostałych dróg publicznych, budowana wielkim wysiłkiem finansowym państwa, nie ulegałaby przyspieszonej degradacji technicznej. Rozbudowywana i modernizowana infrastruktura dróg publicznych powinna służyć co najmniej dwóm pokoleniom obywateli. Drogą do tego jest ograniczenie liczby ciężarówek przewożących masowe surowce i materiały. Takie są przecież również wytyczne UE, nakazujące zmniejszenie o co najmniej 30% ilości ładunków przewożonych drogami. Warto zacząć od tego, by surowce i materiały niezbędne dla samej kolei były przewożone koleją. Przewoźnicy kolejowi zapłacą PKP PLK opłaty za korzystanie z torów. Takich opłat nie uiszczają przewoźnicy samochodowi, a co więcej, nie płacą ich nawet zarządcy dróg publicznych, ponieważ na zdecydowanej większości dróg publicznych (ponad 99% ich długości) kierowane przez Pana Ministerstwo nie pobiera od przewoźników samochodowych żadnych opłat infrastrukturalnych”.

Strach o pracę i społeczność

Strach o pracę i społeczność

Pracownicy, mieszkańcy i władze miasta obawiają się, że elektrownia węglowa w Rybniku zostanie zlikwidowana wcześniej niż zapowiadano.

Jak informuje portal rybnik.com.pl, w Rybniku z coraz większym niepokojem przyjmowane są pogłoski o likwidacji lokalnej elektrowni węglowej. W zakładzie, należącym do publicznego koncernu PGE, planowano dotychczasową formułę działania co najmniej do roku 2030. Obecnie pojawiły się opinie, że może on zostać zamknięty już na koniec przyszłego roku. Władze koncernu nie zdementowały tych pogłosek.

Rybnicka elektrownia węglowa jest największą na Górnym Śląsku i jedną z największych siłowni systemowych w Polsce. Zatrudnia bezpośrednio 500 osób, a licząc z podwykonawcami i kooperantami nawet trzykrotnie więcej. Dotychczas mowa była o tym, że będzie ona pracowała co najmniej do roku 2030. Pojawiły się jednak obawy, że koniec jest bliższy.

Zdaniem informatorów portalu decyzje już zapadły, a przedstawiciel koncernu miał je przekazać prezydentowi miasta. Radni Rybnika, Andrzej Sączek, Andrzej Wojaczek i Karol Szymura 12 września złożyli wspólną interpelację do prezydenta miasta o wystosowanie ponad podziałami politycznymi apelu do Donalda Tuska w sprawie utrzymania mocy produkcyjnej energetyki konwencjonalnej opartej na węglu kamiennym w Elektrowni Rybnik do minimum 2030 roku. „Proponujemy wystosować powyższy apel ponad podziałami politycznymi, uwzględniając dobro naszego miasta, pracowników, otoczenia biznesowego w tym przemysłu górniczego i mieszkańców korzystających zarówno z energii elektrycznej, jak i ciepła systemowego”.

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Bolesław Piecha wystosował w tej sprawie interpelację do premiera Tuska. Na konferencji prasowej w Rybniku powiedział: „Niedawno, bo dwa lata temu obchodziliśmy 50-lecie rozpoczęcia pracy tej elektrowni i tu nagle się okazuje, że za 15 miesięcy mamy mieć pogrzeb. To są dane bardzo bulwersujące, tym bardziej że one rodzą się nie wiadomo gdzie, nie wiadomo kto je komunikuje i nie wiadomo dlaczego tak, a nie inaczej. o, że odchodzimy od energii opartej na węglu – wiadomo, i nikt tego w Polsce nie kwestionuje. To, że mamy określone zobowiązania, również w Unii Europejskiej – o tym wiemy. To, że mamy, podobnie jak inne kraje europejskie, określone ambicje klimatyczne, niezależnie od tego, kto o tym sądzi – to też wiemy. Natomiast pojawiła się dziwna data”.

Na najbliższej sesji Rady Miasta w dniu 26 września głos zabiorą przedstawiciele wspólnej reprezentacji wszystkich związków zawodowych działających w elektrowni. Przed budynkiem urzędu miasta będzie w tym czasie trwała demonstracja związkowców.

Zdjęcie w nagłówku tekstu: Kamil Czaiński, Wikipedia.pl