Od stycznia znowu zapłacimy odczuwalnie więcej za energię elektryczną.
Jak informuje „Fakt”, od 1 stycznia czekają nas kolejne podwyżki cen prądu. Przypomnijmy, że 1 lipca rząd neoliberałów częściowo uwolnił ceny prądu i energia zdrożała o 25-35%. Oznacza to nie tylko wyższe rachunki prywatne, ale także wzrost kosztów produkcji, czyli wyższe ceny w sklepach i wzrost inflacji. Teraz czeka nas powtórka z wątpliwej rozrywki.
Wciąż my częściowe mrożenie cen, które rząd rekompensuje dopłatami dla koncernów energetycznych. Mrożenie kończy się 31 grudnia, a w przyszłorocznym budżecie zaplanowano znikome i znacznie mniejsze od dotychczasowych kwoty na dotowanie niższych cen energii. Przewidywany wzrost cen to podwyżka z poziomu 1,15 zł do 1,39 zł za kilowat. Dla przeciętnego gospodarstwa domowego w Polsce oznacza to 480 złotych dodatkowych wydatków rocznie.
Ale to nie koniec złych wieści. Na rachunki za prąd powróci także tzw. opłata mocowa. Wyniesie ona w najczęstszej postaci około 14 zł miesięcznie. To kolejne ponad 160 złotych nowych wydatków rocznie. W sumie zatem mowa o ok. 640 złotych rocznie więcej za prąd na przeciętne polskie gospodarstwo domowe. Niezależnie od już wysokich niedawnych podwyżek cen energii.
Będą masowe zwolnienia ze szpitala w Lubartowie.
Jak informuje portal Money.pl, w szpitalu w Lubartowie na Lubelszczyźnie planowane są wielkie zwolnienia z pracy. Stracić zatrudnienie może nawet niemal 200 osób, czyli jedna trzecia całej obsady placówki.
Dyrekcja szpitala poinformowała związki zawodowe, że planuje zwolnienia grupowe. Do końca roku pracę mogą stracić 192 osoby. 120 z nich dostanie wypowiedzenia, a pozostałe stracą pracę, ale z możliwością podpisania nowej umowy, na gorszych warunkach – jeśli nie zaakceptują tego, również stracą zatrudnienie. Największą grupą do zwolnienia są pielęgniarki – 28 ze 193 zatrudnianych. Kolejne 67 pielęgniarek otrzyma wypowiedzenia „zmieniające dotychczasowe warunki pracy i płacy”. Zaplanowano także zwolnienia m.in. 18 położnych, 10 ratowników medycznych, 14 fizjoterapeutów, 4 lekarzy, 20 salowych i sanitariuszy, 18 pracowników gospodarczych i obsługi, 6 pracowników ekonomicznych, administracyjnych i technicznych oraz jednego psychologa.
Dyrekcja placówki motywuje swoją decyzję kiepską sytuacją finansową. Szpital jest zadłużony na 130 milionów złotych.
Wyniki spółek skarbu państwa za II kwartał 2024 okazały się kiepskie i znacząco gorsze niż rok temu.
Jak informuje portal Bankier.pl, ujawnione wyniki finansowe wszystkich spółek skarbu państwa zazwyczaj są mizerne i znacząco niższe niż w czasach, gdy firmy te były obsadzone szefostwem z nadania poprzedniego rządu. W dodatku spośród ponad 20 spółek skarbu państwa niemal połowa wykazała straty.
Portal analizuje wyniki 22 przedsiębiorstw publicznych z decydującym udziałem Skarbu Państwa i o kapitalizacji przekraczającej co najmniej pół miliarda złotych
Pozytywne wyniki dotyczą mniejszości analizowanych firm. Wyniki lepsze niż w analogicznym okresie roku 2023 wypracowały tylko PGE, Alior, PKO BP, KGHM i Kogeneracja. Enea, Energa i BOŚ straty zamieniły w zyski. Zakłady Azotowe Puławy, Grupa Azoty oraz Polski Holding Nieruchomości wykazały mniejsze straty niż rok temu.
Pekao, PZU, Trakcja i GPW miały zyski mniejsze niż w drugim kwartale ubiegłego roku. Orlen, Polimex Mostostal, JSW, Tauron, PKP Cargo, Bogdanka, Police zyski zamieniły w straty. Straty wykazało aż 10 spółek. Wynik 11 spółek był gorszy od zeszłorocznego.
Zysk pięciu najlepszych przedsiębiorstw publicznych wyniósł 7,35 mld zł, podczas gry rok temu miały one zysk 3,88 mld zł. Na tym kończą się pozytywy. Zsumowany zysk wszystkich analizowanych firm w drugim kwartale 2024 r. pokazał stratę rzędu 322 mln zł, choć rok temu w tym samym okresie miały one w sumie 11,5 mld zł zysku.
Komisja Europejska rozpoczęła wobec Węgier postępowanie w związku z preferencyjnym opodatkowaniem mniejszych krajowych podmiotów.
Jak informuje portal Business Insider, Komisja Europejska wszczęła w czwartek wobec Węgier postępowanie dotyczące uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego UE w sprawie podatku od sprzedaży detalicznej nakładanego na zagraniczne firmy. Pod tym żargonem kryje się chęć zmuszenia Węgier, aby zaprzestały wysoko i progresywnie opodatkowywać duże zagraniczne firmy handlowe.
Unijna instytucja zarzuca rządowi Orbána, że preferencyjnie traktuje mniejszy i krajowy biznes. Wnioskodawcy postępowania przeciw Węgrom twierdzą, że wysokie, maksymalne i progresywne stawki podatku od zysków przedsiębiorstw zostały ustalone tak, aby uderzać w duże zagraniczne przedsiębiorstwa handlowe. KE przekonuje, że takie przepisy ograniczają swobodę przedsiębiorczości, a podatek nieproporcjonalnie obciąża zwłaszcza większe przedsiębiorstwa zagraniczne.
Komisja twierdzi, że krajowy węgierski biznes jest traktowany priorytetowo. Uważa też, że wystarczy, aby podmiot działał na Węgrzech w systemie franczyzy (czyli miał krajowych właścicieli) i stosował nazwę węgierską zamiast zagranicznej, żeby jego opodatkowanie też było niższe niż to, które dotyka podmioty zagraniczne operujące na Węgrzech.
Komisja informuje, że jeśli władze Węgier nie wprowadzą zmian, docelowo skieruje skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE.