PKP Intercity stopniowo pogarsza ofertę taryfową „Taniej z bliskimi”, dającą 30% zniżki na przejazd pociągami kategorii InterCity i TLK, gdy podróż wspólnie odbywa od dwóch do sześciu osób. Oferta pojawiła się w taryfie PKP Intercity w lipcu 2022 r. Ówczesny wiceprezes spółki Tomasz Gontarz zachwalał: „Wprowadzamy ofertę, dzięki której przejazd pociągiem w kilka osób będzie bardzo konkurencyjny kosztowo wobec podróży samochodem”.
Warunkiem otrzymania 30-procentowej zniżki – którą można łączyć z ulgami ustawowymi – był zakup biletu najpóźniej w przeddzień podróży. W grudniu 2023 r. zmieniono zasady i wprowadzono wymóg nabycia biletu „Taniej z bliskimi” z przynajmniej trzydniowym wyprzedzeniem. We wrześniu 2024 r. oferta stała się jeszcze mniej atrakcyjna. Teraz, aby z niej skorzystać, trzeba kupić bilet najpóźniej siedem dni przed podróżą. – „Zmiana pozwoli na lepsze dopasowanie do aktualnych potrzeb pasażerów oraz umożliwi bardziej efektywne zarządzanie miejscami w pociągach” – tłumaczy Marta Ziemska z PKP Intercity. – „Celem jest stworzenie większej elastyczności w ofercie oraz zapewnienie, że bilety będą dostępne zarówno w popularnych, jak i mniej uczęszczanych terminach. Modyfikacja ta pozwoli na lepsze wykorzystanie dostępnych zasobów, jednocześnie utrzymując konkurencyjność cenową i jakość usług”.
Marketingowe zaklęcia nie zmieniają faktu, że z oferty „Taniej z bliskimi” nie da się już skorzystać spontanicznie, przez co została ona pozbawiona podstawowej cechy potrzebnej do konkurowania z odznaczającymi się dużą elastycznością podróżami samochodem.
W Czechach od lat funkcjonuje oferta zapewniająca niższe ceny dla podróżujących w kilka osób. České Dráhy zapewniają zniżki przy sprzedaży biletów dla więcej niż jednej osoby: drugiemu pasażerowi przysługuje upust 25%, a trzeciemu i kolejnym pasażerom upust 40%. Zniżki naliczają się automatycznie – nawet jeśli bilet kupowany jest w dzień podróży.
Karol Trammer
Tekst pochodzi z dwumiesięcznika „Z Biegiem Szyn” (nr 6/133 listopad-grudzień 2024), http://www.zbs.net.pl
Zdjęcie w nagłówku tekstu: fot. Tomasz Chmielewski
Zwolnienia grupowe w firmie, która niedawno obiecywała zwiększenie zatrudnienia i rozwój.
Jak informuje Gazeta.pl, zamiar przeprowadzenia zwolnień grupowych zgłosiła firma Alorica z Łodzi. Pozbędzie się ona 67 pracowników. Jednak nie tylko utrata pracy przez konkretne osoby jest tu problemem. Alorica miała zatrudniać, lecz zwalnia.
Alorica to amerykańska firma zajmująca się outsorcingiem procesów biznesowych. W Łodzi stworzyła swój jedyny polski oddział. Działa ona w tym mieście od roku 2023. Adam Pustelnik, wiceprezydent Łodzi, mówił niespełna rok temu portalowi Gazeta.pl: „Alorica to jedna z firm światowych, które przyszły do naszego miasta i stworzyły wiele miejsc pracy dobrej jakości z perspektywą, że będzie ich więcej. Firma doskonale wpisuje się w naszą strategię, w najbliższych latach kładziemy priorytet na usługi dla biznesu, branżę outsourcingową, branżę technologiczną z naciskiem na IT”.
Firma jeszcze niedawno deklarowała wzrost zatrudnienia. Na początku 2024 roku zatrudniała 150 osób, później przyjęła do pracy kilkaset kolejnych. Pod koniec października 2024 ogłosiła zwolnienia grupowe, które zostaną przeprowadzone do końca roku.
Ponad 200 osób ma stracić pracę w jednym z zakładów państwowej spółki.
Zapowiedziano zwolnienia pracowników Grupy Azoty Kopalnie i Zakładów Chemicznych „Siarkopol” w Grzybowie w woj. świętokrzyskim. Pracę ma stracić 207 osób spośród 723 zatrudnionych obecnie w tych firmach. Dzieje się tak, pomimo iż w zakładach stopniowo redukowano zatrudnienie w formule mniej dotkliwej niż zwolnienia grupowe, a pracownicy w imię polepszenia sytuacji przedsiębiorstwa zrezygnowali z części dodatkowych świadczeń.
Zakłady należą do publicznej spółki Grupa Azoty. Wytwarzają siarkę i produkty pochodne, będąc jednym z dwóch w skali świata producentów wykorzystującym metodę podziemnego wytapiania siarki. Zarząd firmy uzasadnia decyzję o zwolnieniach dużym wzrostem cen energii – tylko w tym roku wzrosły one o 42%. Jeszcze w roku 2022 Siarkopol notował spore zyski, które jednak następnie wraz ze wzrostem cen energii zamieniły się w znaczne straty. Siarkopol jest jednym z największych pracodawców w regionie. Zwolnienie ponad 200 osób to duży cios dla lokalnych społeczności.
Samorządowcy z gmin, gdzie znajdują się duże elektrownie węglowe, przestrzegają Tuska przed negatywnymi skutkami likwidacji zakładów.
Jak informuje radio RMF, 5 listopada w Kozienicach odbyło się spotkanie samorządowców z terenów, na których działają duże elektrownie węglowe. Wyrazili na nim obawy dotyczące skutków szybkiej i nagłej transformacji energetycznej. Uważają, że na terenie 13 samorządów, gdzie działają duże elektrownie węglowe, zagrożonych likwidacją wskutek transformacji jest ponad 11 proc. miejsc pracy – widmo utraty zatrudnienia i dochodów dotyczy 30 tys. osób.
Samorządowcy domagają się pilnego spotkania z Tuskiem. Uważają, że przyspieszona transformacja energetyczna to wielkie zagrożenie dla ich gmin, ich mieszkańców, lokalnej sytuacji gospodarczej oraz wpływów podatkowych do budżetów samorządów. Elektrownie węglowe są kluczowymi pracodawcami i źródłem dochodu na takich terenach. Zaktualizowany Krajowy plan na rzecz energii i klimatu przewiduje duże przyspieszenie procesu zamykania elektrowni węglowych. Może to nastąpić już na początku 2026 r., zamiast wcześniej zapowiadanego roku 2030.
Zdaniem samorządowców wcześniejsze zamykanie elektrowni oznacza zwolnienia tysięcy pracowników branży energetycznej, problemy z dostawami ciepła dla mieszkańców, spadki dochodów samorządów i zwiększenie bezrobocia. Nieprzypadkowo spotkanie odbyło się w Kozienicach. W tej miejscowości elektrownia jest jedynym dużym pracodawcą. Zatrudnia 2 tys. osób, co oznacza, że 20% dorosłych mieszkańców pracuje w elektrowni węglowej.
Samorządowcy domagają się spotkania z premierem oraz ministrami aktywów państwowych, finansów, klimatu i środowiska oraz przemysłu.