Dewastacja na raty

Dewastacja na raty

Źle się dzieje w Wojskowych Zakładach Lotniczych w Bydgoszczy.

Jak informuje „Gazeta Pomorska”, złe wieści dochodzą z Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2 w Bydgoszczy. Tamtejsi pracownicy informują o pełzających zwolnieniach grupowych, strachu wśród załogi, zapaści produkcji, wypowiedzeniu układu zbiorowego.

Zakład ma od jesieni co miesiąc zwalniać kolejnych 20 osób. To sposób na uniknięcie oficjalnych zwolnień grupowych, które oznaczają wyższe odprawy dla tracących pracę. W zakładzie ma panować strach, bo w ramach kolejnych tur redukcji zatrudnienia może stracić prace każdy.

W zakładach pracuje 800 osób. Od października po ok. 20 osób co miesiąc traci zatrudnienie. – „Każdy codziennie drży o pracę. Są duże nieporozumienia na wyższych szczeblach. Wypowiedziano już umowy kilkudziesięciu osobom i tak, żeby nie zgłaszać zwolnień grupowych. Niektórzy pracują w zakładach całe życie. Często brakuje im do emerytury kilku lat, a teraz muszą odejść” — powiedział anonimowo jeden z rozmówców „Gazety Pomorskiej”.

W przedsiębiorstwie władze firmy wypowiedziały zbiorowy układ pracy. Oznacza to brak dodatkowych odpraw dla zwalnianych z pracy oraz likwidację innych świadczeń. Rozmówcy gazety twierdzą, że jeszcze niedawno kondycja firmy była dobra, zwiększano zatrudnienie i rozbudowywano hale produkcyjne.

WZL nr 2 w Bydgoszczy to czołowe w Polsce przedsiębiorstwo zajmujące się remontami i wsparciem eksploatacji maszyn Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Od wielu lat serwisują samoloty MiG-29 oraz Su-22, a od kilku lat także samolotów F-16.

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Przeciw likwidacji

Przeciw likwidacji

Mieszkańcy i miłośnicy kolei protestują przeciwko likwidacji linii kolejowej.

Mieszkańcy Lubomi oraz Towarzystwo Entuzjastów Kolei sprzeciwiają się planom likwidacji linii kolejowej nr 176, wiodącej z Raciborza-Markowic do Olzy – informuje Dziennik Zachodni. Linię chce zlikwidować spółka PKP PLK w ramach przebudowy układu drogowego w Raciborzu.

Linia 176 została wyłączona z ruchu pasażerskiego w roku 1968. Później jednak odbywał się nią ruch towarowy. W roku 2012 linię wyłączono z użytkowania. Obecnie chce się ją całkowicie zlikwidować w taki sposób, że powstająca droga samochodowa Racibórz – Pszczyna miałaby przebiegać częścią szlaku kolejowego, na trwałe przerywając ten korytarz transportowy. Takie rozwiązanie pozwoliłoby uniknąć budowy wiaduktu nad torami.

Sprzeciwia się temu Towarzystwo Entuzjastów Kolei, które opiekuje się nieczynną linią i innymi szlakami kolejowymi w okolicy. Protestują także mieszkańcy Lubomi pod Raciborzem. Obecnie są oni narażeni na znaczne uciążliwości związane z transportem samochodowym. Ulicami w tej miejscowości jest wożony urobek ze żwirowni położonych na terenie Zbiornika Racibórz Dolny. TEK informuje, że w ciągu godziny drogami w okolic przejeżdża nawet 80 ciężarówek.

Miłośnicy kolei i mieszkańcy uważają, że plan przebudowy ruchu drogowego w okolicy jest zaplanowany w sposób pozbawiony sensu, a niszczenie linii kolejowej jest krótkowzroczne. Ich zdaniem układ drogowy należy przebudować inaczej, a linię kolejową zrewitalizować. Mogłaby ona wówczas służyć do transportu żwiru, znacznie łagodząc lokalne uciążliwości związane z ruchem ciężarówek. Mieszkańcy powiedzieli „Dziennikowi Zachodniemu”: „Żądamy ograniczenia ruchu ciężarówek na drogach pod naszymi domami! Cel ten łatwo osiągnąć, przerzucając transport większości żwiru wydobywanego na terenie dawnych Nieboczów pociągami właśnie linią 176, która biegnie równolegle do naszych ulic. Jej niewykorzystywanie tym bardziej bulwersuje, że nawet ta część wydobywanych kopalin, którą wysyła się pociągami, wpierw przejeżdża pod naszymi oknami”.

TEK wystosował apel do ministerstwa infrastruktury z żądaniem powstrzymania planów PKP PLK związanych z dewastacją szlaku kolejowego. Domagają się także remontu trasy, zarówno ze względu na transport żwiru, jak również z uwagi na znaczenie strategiczne szlaku w przypadku powodzi w dolinie Odry oraz na wypadek objazdów przy planowanych remontach większych okolicznych tras kolejowych, w tym transgranicznej do Czech.

(zdjęcie w nagłówku tekstu: Autorstwa Olos88 – Praca własna, CC0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=16001889)

Kolejny triumf związkowców

Kolejny triumf związkowców

Sąd nakazał Kauflandowi przywrócenie do pracy bezprawnie zwolnionej działaczki związkowej.

Jak poinformował związek zawodowy Konfederacja Pracy, działający m.in. w sieci handlowej Kaufland, sąd pracy w Sosnowcu ogłosił wyrok i przywrócił działaczkę tego związku do pracy. Sąd uznał, że niesłusznie zwolniono ją z Kauflanda za niestosowanie procedur firmowych w Kasie Głównej Marketu. Tymczasem z tych procedur nikt pracowników nie szkolił, nikt ich nawet nie przedstawił do podpisu. Pracodawca zrobił to dopiero po tym, gdy zdiagnozował problem. A wszystko to mimo faktu, że pracownica zachowywała się tak, jak oczekiwali od niej przełożeni.

Zdaniem sądu kadry kierownicze firmy, zamiast przyznać się do własnego błędu przy wdrażaniu procedur, znalazły kozła ofiarnego w postaci pracownicy zrzeszonej w Konfederacji Pracy. Można domniemywać, że nie był to przypadek. Sieć Kaufland od dawna podejmuje działania wymierzone w uzwiązkowionych pracowników.

Dzisiejszy wyrok nie pozostawia żadnych wątpliwości. Do czasu jego uprawomocnienia się działaczka związkowa będzie już pracować, Sąd nakazał dalsze zatrudnianie jej.

Dotychczasowe sądownie ukrócone przejawy szykanowania przez Kaufland działaczy Konfederacji Pracy:

– w listopadzie 2024 roku Sąd pracy w Warszawie nakazał dalsze zatrudnianie Eryka zwolnionego za krytykę warunków pracy w Kauflandzie

– w grudniu 2024 roku Sąd pracy w Żywcu przywrócił do pracy Jolę niesłusznie zwolnioną za działalność związkową,

– w styczniu 2025 roku Sąd pracy w Zamościu przywrócił do pracy Ewelinę niesłusznie zwolnioną po naruszeniu jej praw związkowych,

– lutym 2025 r. Sąd pracy w Sosnowcu przywrócił Anię niesłusznie zwolnioną za niekorzystanie z procedur, z których Kaufland nawet nie przeszkolił pracowników.

(zdjęcie w nagłówku tekstu: Autorstwa Warszawska róg Szerokiej w Tomaszowie Mazowieckim, w województwie łódzkim – Praca własna, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=69372930)

Niebezpiecznie pomagać

Niebezpiecznie pomagać

Szybko rośnie liczba napaści na pracowników socjalnych.

Jak informuje na swojej stronie internetowej Polska Federacja Związkowa Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej, lawinowo wzrosła w roku 2024 liczba raportowanych zdarzeń zagrażających bezpieczeństwu osobistemu pracowników socjalnych.

Od roku 2023 istnieje obowiązek zgłaszania przypadków napaści na pracowników socjalnych oraz oznaczania sytuacji niebezpiecznych w kwestionariuszu rodzinnego wywiadu środowiskowego. Taka regulacja to odpowiedź na brutalną napaść na placówkę MOPS i śmierć dwóch pracownic MOPS w Makowie w powiecie skierniewickim. Do końca października 2023 sytuacje zagrażające pracownikom socjalnym były zgłaszane przez jednostki pomocy społecznej nieobowiązkowo. Nie odzwierciedlały pełnego obrazu faktycznych zdarzeń z użyciem przemocy wobec pracowników socjalnych za ten okres.

Od 1 listopada 2023 takie zdarzenia są obowiązkowo raportowane. W roku 2024 do dnia 12 grudnia odnotowano 186 zdarzeń napaści na pracowników socjalnych. To o 158 więcej niż w roku 2023, przy czym należy pamiętać, że przez trzy pierwsze kwartały 2023 dane gromadzono szczątkowo. W roku 2024 wzrosła także liczba czynów zgłoszonych do prokuratury. W 2023 roku takie przypadki były tylko dwa.

Polska Federacja Związkowa Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej domaga się m.in.: zwiększenia wysokości kar i ich nieuchronności wobec sprawców napaści na pracowników socjalnych, obowiązku zgłaszania przez samych pracodawców przypadków przemocy do organów ścigania, skuteczniejszego działania organów ścigania w tych sprawach.