Zarobieni

Zarobieni

Trzy czwarte Polaków porzuciło ulubione zajęcia z powodu nadmiaru obowiązków.

Jak informuje portal Puls HR, brak czasu to powód, dla którego Polacy ograniczają lub rezygnują z ulubionych aktywności. Aż trzy czwarte badanych stwierdziło, że brak czasu uniemożliwia im zajmowanie się ulubionymi aktywnościami.

Takie wyniki przynoszą badania zrealizowane przez firmę Maczfit. Raport „Między obowiązkiem a pasją – Polacy przytłoczeni codziennością” mówi o tym, że po wykonaniu obowiązków zawodowych nie mamy czasu na realizację swoich zainteresowań. Główne aktywności Polaków to praca i przygotowanie posiłków. Główne przeszkody w zajmowaniu się swoimi pasjami to: brak czasu (51% badanych) i kwestie finansowe (46%). Aż 75% ankietowanych stwierdziło, że musiało porzucić lubiane zajęcia z powodu nadmiaru obowiązków. Najczęściej rezygnację z hobby deklarowały osoby w wieku 18-25 lat i 36-45 lat – w obu grupach wiekowych wskaźnik rezygnacji wyniósł aż 81%. Do najczęściej porzucanych aktywności niezawodowych należą hobby i aktywność sportowa – tak zadeklarowało 53% badanych. Niewiele mniej wskazań (można było wybrać kilka) uzyskała kategoria obejmująca dbałość o zdrowie i dobrą kondycję psychiczną i równowaga emocjonalna (47% ankietowanych). Trzecie miejsce to życie towarzyskie i relacje z przyjaciółmi (38% ankietowanych). Z kolei najwięcej żalu budzi u ankietowanych brak dostatecznej ilości czasu i wysiłków poświęcanych ich potomstwu w pierwszych latach życia dzieci.

Gdyby Polacy mieli więcej czasu, najchętniej poświęciliby go na: hobby i rozrywkę (53% ankietowanych), relaks i medytację (31%), kontakty z rodziną i przyjaciółmi (28%), aktywność fizyczną (27%), rozwój osobisty (26%).

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Zwolnienia grupowe eskalują

Zwolnienia grupowe eskalują

Ubiegły rok obfitował w zwolnienia grupowe. Obecnie jeszcze ich przybywa.

Jak informuje „Rzeczpospolita”, narasta fala zwolnień grupowych. W styczniu i lutym było ich trzykrotnie więcej niż w analogicznym okresie roku 2024.

Ubiegłoroczna skala zwolnień grupowych w Polsce była najwyższa od momentu zatrzymania gospodarki w pierwszych miesiącach pandemii. Zgłoszone zamiary zwolnień grupowych dotyczyły 37300 osób, co oznaczało wzrost rok do roku o ponad 20%. Znacznie gorzej wypadła skala zwolnień faktycznych. Pracę w wyniku zwolnień grupowych straciło w roku 2024 aż 27000 osób – oznacza to wzrost o 60% w porównaniu z rokiem 2023.

Obecnie ta fatalna tendencja nie maleje, lecz rośnie. W styczniu i lutym 2025 roku zgłoszono zamiar zwolnień grupowych dotyczących 14,8 tys. pracowników. To wobec analogicznego okresu roku 2024 wzrost niemal trzykrotny. Wśród nich niemal 7,7 tys. osób straciło pracę.

Tylko w lutym 2025 zapowiedziano zwolnienia grupowe w skali nieco mniejszej niż w lutym 2024. Ale znacznie gorzej wyglądały zwolnienia faktycznie przeprowadzone. Liczba osób pozbawionych pracy w wyniku zwolnień grupowych wyniosła w tym miesiącu 5,7 tys. osób. To dwa i pół razy więcej niż w lutym 2024.

Kolejni bez zatrudnienia

Kolejni bez zatrudnienia

Firma motoryzacyjna wyrzuca z pracy dziesiątki osób.

Jak informuje portal Money.pl, Fabryka Układów Hamulcowych Bosch w Mirkowie pod Wrocławiem ogłosiła zwolnienia grupowe. Pracę straci 60 osób. To część ogólnoświatowej redukcji zatrudnienia w zakładach niemieckiej firmy.

Jednak skala redukcji zatrudnienia jest jeszcze większa. Firma informuje, że w pierwszej połowie tego roku nie zostało lub już nie zostanie przedłużonych 80 umów zawartych na czas określony. Oznacza to zmniejszenie skali zatrudnienia o 140 osób. Cały zakład liczył do niedawna 1200 osób załogi, co oznacza, że redukcja zatrudnienia wynosi ponad 10% ogółu pracowników.

Zwalniani powiedzieli portalowi, że „Pracownicy otrzymują wypowiedzenia bez ostrzeżenia, w środku zmiany, by w 20 minut opuścić stanowisko pod nadzorem. Symboliczne odprawy i deklaracje dyrektora to gorzki żart”.

Władze UJ wezwały policję na pokojowo protestujących studentów

Władze UJ wezwały policję na pokojowo protestujących studentów

25 marca odbyła się spontaniczna i pokojowa manifestacja, w której uczestniczyli studenci i studentki. Nasłano na nich policję.

Protestowano przeciwko temu, że UJ bezprawnie nie odpowiada na wnioski o udostępnienie informacji publicznej dotyczącej remontu DS „Kamionka”. Wzywano władze do wypełnienia porozumienia kończącego strajk w DS „Kamionka” czyli remontu i ponownego otwarcia akademika. Pod Collegium Novum znalazło się kilka radiowozów policji, a na miejscu znalazło się kilkunastu policjantów. Obecność policji była też nieproporcjonalnie duża i niespotykana na tego typu wydarzeniach. Liczba funkcjonariuszy była zbliżona do liczby i studentów uczestniczących w pikiecie. Po zakończeniu pikiety policjanci wylegitymowali kilka osób, które uznali za organizatorów zgromadzenia, ponieważ przemawiały. Funkcjonariusze grozili potencjalnymi konsekwencjami za uczestnictwo w zgromadzeniu, które uznali za nielegalne, pomimo że studenci podkreślali jego spontaniczny charakter

Tłem dla wszystkiego pozostaje zorganizowany w maju zeszłego roku strajk okupacyjny. Po dziesięciu miesiącach od strajku zamknięty akademik wciąż stoi pusty, nie został wyremontowany ani otwarty dla studentów zgodnie z porozumieniem. W tym czasie studenci z Krakowskiego Koła Młodych IP głośno mówią o działaniach władz. Za tę krytykę i podnoszenie tematu DS „Kamionka” spotykają ich represje ze strony władz. Władze uczelni na czele z rektorem Jedynakiem notorycznie łamią także prawo do informacji . Pomimo wniosków studiujących bezprawnie odmawiają im udostępnienia wykonanego projektu remontu akademika i jego wyceny.

Podczas strajku okupacyjnego, władze Uniwersytetu Jagiellońskiego wezwały policję z nocy z 17 na 18 maja, żeby te zakończyły pokojowy strajk okupacyjny. Od tego czasu minęło 10 miesięcy i władze wielokrotnie stosują podobnie strategie. Studentom i studentkom grozi się pozwami za prowadzoną działalność. Administratorzy budynku czy ochrona wielokrotnie próbują usunąć studentów z terenu uczelni podczas gdy rozdają ulotki czy prasę studencką. Podczas posiedzenia Senatu 29 stycznia straż rektorska użyła siły przeciwko jednemu studentowi, szarpiąc go i popychając. Następnie wszczęto wobec niego postępowanie dyscyplinarne za to, że publicznie krytykował władze UJ i mówił o ich działaniach w kwestii akademika Kamionka. Rektor UJ stosuje różnego rodzaju represje, aby zastraszyć protestujących studentów. Wczoraj władze Uniwersytetu po raz kolejny wezwały policję, żeby powstrzymać jakikolwiek sprzeciw studentów. Rektor Jedynak nie zmienił swojego podejścia wobec protestów studentów walczących o DS „Kamionka”. Dziesięć miesięcy temu wezwano policję, teraz się to powtarza. Czy to nowy standard Uniwersytetu Jagiellońskiego? Wątpliwości i zaniepokojenie budzi to, w jaki sposób władze uniwersytetu chcą radzić sobie z własnymi studentami. Zamiast rozmawiać, wolą wzywać policję.