W Polsce brakuje kilkaset tysięcy miejsc w akademikach.
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, z nowego raportu firmy JLL wynika, że w Polsce istnieją duże niedobory miejsc w akademikach. Publiczne domy studenckie oferują obecnie około 115 tys. miejsc. Oznacza to zaspokajanie potrzeb niespełna 10% ogółu studentów.
Gdyby odliczyć osoby studiujące w miejscu zamieszkania oraz korzystające z wyboru z najmu komercyjnego, ale doliczyć studentów zagranicznych (mamy ich w Polsce ponad 100 000), autorzy raportu twierdzą, że potrzebne byłoby nawet kolejnych 400 tysięcy miejsc w akademikach. Sama Warszawa ma niedobory sięgające 60 tysięcy miejsc. Czyni ją to czwartym ośrodkiem akademickim w Europie pod względem największych braków lokalowych dla studentów.
Polskie publiczne akademiki są wypełnione w 80-95%, ale nie oznacza to, że nie ma chętnych na pozostałe miejsca. Wyśrubowane kryteria przyznawania akademików oraz zły stan techniczny części z nich sprawiają, że wielu studentów nie otrzymuje pożądanych lokali.
Autorzy raportu podają, że w stolicy Polski zamieszkiwanie w publicznym akademiku pozwala względem najmu prywatnego zaoszczędzić nawet ponad 800 zł miesięcznie. W innych miastach różnice są niższe, ale zazwyczaj wciąż spore.
Sukcesem zakończyła się walka pracowników o wyższe pensje.
Jak informuje portal Puls HR, zwycięstwem pracowników zakończył się spór zbiorowy w firmie HK Foods w Świnoujściu. „Solidarność”, która przez kilka miesięcy prowadziła walkę o wyższe pensje, wynegocjowała dla zatrudnionych znaczące podwyżki płac.
Pensja najmniej zarabiających wzrośnie o 8,5%, natomiast ci z wyższymi uposażeniami otrzymają 8-procentowe podwyżki. Z kolei zatrudnieni na zasadzie ryczałtu 550 zł miesięcznie. Podwyżki wejdą w życie z wyrównaniem od 1 stycznia, a mają być wypłacone najpóźniej do 10 czerwca.
HK Foods jest jednym z największych w Polsce producentów boczku. Zatrudnia około 300 osób.
Politechnika Warszawska sprzedaje akademik – studenci są rozczarowani.
Jak informuje portal Raport Warszawski, stołeczna politechnika postanowiła sprzedać zabytkowy budynek akademika „Sezam” przy ulicy Górnośląskiej 14. Prywatni inwestorzy mieliby tam stworzyć akademik prywatny lub „aparthotel”. Studenci są rozczarowani taką decyzją.
Akademik został zbudowany w połowie lat 20. na potrzeby studentów kilku warszawskich uczelni. Po II wojnie przekazano go Politechnice Warszawskiej. W latach 80. przeszedł ostatni gruntowny remont – zmniejszono liczbę miejsc, ale podniesiono standard. Od tamtej pory władze uczelni nie robiły z nim nic poważniejszego. Został doprowadzony do kiepskiego stanu, w ostatnich latach prawie nie był użytkowany.
Teraz uczelnia wystawiła budynek na sprzedaż, motywując to stanem technicznym i wysokimi koniecznymi nakładami na remont. Politechnika wyceniła dużą nieruchomość na 44 miliony złotych.
Studenci są oburzeni. – „Ta sytuacja nie pozostanie bez odpowiedzi” – powiedział Portalowi Warszawskiemu Dominik Chrabski z Warszawskiego Koła Młodych Inicjatywy Pracowniczej i Studenckiej Inicjatywy Mieszkaniowej. – „To jest po prostu oburzające, że uczelnia sama nie będzie prowadzić tam akademika i mówi, że nie ma pieniędzy na remont, ale jednocześnie proponuje otworzenie tam prywatnego akademika czy hotelu”.
Zjawisko to wpisuje się w szereg podobnych działań w całej Polsce. Podobne wydarzenia spotkały się z buntem studentów w Poznaniu (akademik Jowita) i Krakowie (Kamionka). Tam też władze uczelni przez długi czas zaniedbywały budynki, aby je następnie próbować sprzedać. W tym czasie wielu studiujących nie mogło liczyć na miejsca w akademikach i byli zmuszeni do drogiego wynajmu komercyjnego.
Trwa walka o podwyżki w firmie motoryzacyjnej.
Jak informuje portal Tysol.pl, „Solidarność” walczy o podwyżki płac dla załogi spółki Marelli w Bielsku-Białej. Związkowcy domagają się podwyżek w kwocie 590 zł brutto. – „Ludzie oczekują porządnych podwyżek, bo przy obecnych płacach coraz więcej osób ucieka z tej firmy. Tutaj grosze nie załatwią sprawy. Spotykaliśmy się już kilkakrotnie, ale rokowania, również z udziałem ekspertów obu stron, nic nie przyniosły. Usłyszeliśmy, że podwyżek nie będzie, bo… firma musi złapać oddech. Jak na razie to pracownicy nie mogą złapać tchu! Teraz czekamy na zewnętrznego mediatora” – powiedział portalowi Grzegorz Maślanka, przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” FCA Poland SA.
Zdaniem związkowców szefostwo firmy nie oferuje niczego konkretnego, a jedynie kosmetyczne przesunięcia kwot między premiami i płacami. Przedstawiciele „Solidarności” policzyli, że oczekiwane przez nich podwyżki dla 450-osobowej załogi kosztowałyby firmę 3,5 miliona złotych rocznie – wielokrotnie mniej niż przedsiębiorstwo wydaje na inwestycje.
Z powodu braku oczekiwanych podwyżek „Solidarność” wchodzi w spór zbiorowy z firmą. Przygotowują pikietę i oczekują na negocjacje prowadzone tym razem z udziałem mediatora wyznaczonego przez rząd.