Myśl i sumienie Partii
Myśl i sumienie Partii
Wieloletni redaktor „Robotnika”, współtwórca programowego oblicza Polskiej Partii Socjalistycznej, znakomity publicysta i przez wiele lat jeden z przywódców partii. Mimo tak bogatego politycznego życiorysu, Res – bo tak brzmiał jego najpopularniejszy pseudonim – jest postacią zupełnie zapomnianą, znaną bliżej jedynie zawodowym historykom. Tymczasem wiele słuszności jest w słowach jego wieloletniego współpracownika, Jana Libkinda: Nie tylko więc historia socjalizmu w Polsce, lecz i historia ruchu niepodległościowego, a nawet myśli politycznej polskiej w końcu ubiegłego i na początku bieżącego stulecia nie może być dobrze zrozumiana bez dokładnego poznania działalności Feliksa Perla. Przyjrzyjmy się wobec tego bliżej losom i ideowej sylwetce tego, którego przez wiele lat polscy socjaliści z szacunkiem nazywali myślą i sumieniem partii.
***
Feliks Rafał Perl przyszedł na świat 26 kwietnia 1871 r. Pochodził ze zasymilowanej żydowskiej rodziny warszawskich kupców. Jego ojciec wziął czynny udział w powstaniu styczniowym, za co zresztą spędził jakiś czas w więzieniu. Wszystko to nie było bez znaczenia. Finansowe wsparcie, na jakie mógł liczyć ze strony rodziców, niejednokrotnie pozwalało rewolucjoniście przetrwać „chude” miesiące. Pod wpływem atmosfery rodzinnego domu Perl nabrał także głębokiego przywiązania do kultury polskiej.
Droga asymilacji, poparta lekturami ówczesnych prac marksistowskich myślicieli na ten temat, określiła poglądy Perla na kwestię żydowską. W jego opinii, Żydzi nie stanowili narodu w nowoczesnym znaczeniu tego słowa. Nie tylko nie posiadali odrębnego, wydzielonego terytorium, będącego miejscem osiedlenia większości członków narodowości, ale nie stanowili także wspólnoty pod względem kulturalnym. Nie mogła ona powstać, bowiem język jidysz, zdaniem Perla, nie nadawał się do spełnienia kulturotwórczej roli. Z kolei odrębność rasowo-wyznaniowa oraz specyficzna struktura społeczna czyniły z Żydów kastę, będącą reliktem średniowiecza. Żydzi to, jego zdaniem, mgławica, pełna wewnętrznych sprzeczności, z którą praktycznie dziś nic zrobić się nie da.
Konsekwencją tych dość kontrowersyjnych poglądów była formułowana przez Perla alternatywa stojąca przed ludnością żydowską – albo asymilacja, albo dalsze odgradzanie się od świata murem dobrowolnego getta i konserwowanie kastowości. Występował przeciwko aktom antysemityzmu, ale w wielu artykułach bardzo nieprzychylnie traktował ortodoksyjnych Żydów. Tradycyjna społeczność żydowska stanowiła dla niego synonim ciemnoty, zacofania i gospodarczego anachronizmu. Ostateczna emancypacja i całkowite zniesienie antysemityzmu nastąpić miały, zdaniem Perla, wraz ze zwycięstwem idei społecznej sprawiedliwości – socjalizmu.
***
Jego droga do ruchu socjalistycznego była bardzo podobna do tej, którą pokonali inni członkowie „pokolenia niepokornych”. Jako uczeń gimnazjum został członkiem tajnych kółek samokształceniowych, których zadaniem było uzupełnienie – okrojonego i nastawionego na rusyfikację – oficjalnego programu szkolnego. Oprócz historii walk narodowowyzwoleńczych i dziejów polskiego romantyzmu zapoznawano się wówczas także z bieżącą publicystyką polityczną, pracami z zakresu socjologii, ekonomii, filozofii. Wtedy właśnie nastoletni Perl po raz pierwszy zetknął się z marksizmem.
W 1888 r. rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Szybko włączył się w życie polityczne środowiska studenckiego. Został członkiem tzw. marksówki – nielegalnego koła zrzeszającego studentów-marksistów – a także II Proletariatu. W tej ostatniej organizacji Perl uchodził za radykała – był zwolennikiem stosowania metod terrorystycznych, a centralny punkt jego światopoglądu stanowiła idea rewolucji społecznej, znoszącej wszelki ucisk i wyzysk; kwestia walki o niepodległość Polski nie poruszała wówczas umysłów młodych rewolucjonistów.
W maju 1892 r., zagrożony aresztowaniem, musiał opuścić Królestwo. Na emigracji, najpierw w Zurychu, a później w Berlinie i Paryżu, przystąpił do rewizji swego światopoglądu. Po latach wspominał: Byłem gorliwym zwolennikiem ówczesnej partii socjalno-rewolucyjnej „Proletariat”, zdawałem sobie jednak sprawę z tego, że świetne dni „Proletariatu” bezpowrotnie minęły i trzeba czegoś nowego w ruchu. Nie bez oporu jednak przyjąłem nowy program, którego głównym rzecznikiem był S. Mendelson. Rychło więc, zastanawiając się dokładniej, szczególnie pod wpływem przyjaciela, B. A. Jędrzejowskiego, przekonałem się, iż hasło „rewolucji socjalnej” nie może zastąpić programu politycznego, a żywotny program polityczny musi się oprzeć na walce z najazdem i uwzględnić należycie sprawę polską.
***
Tym przełomem w ruchu socjalistycznym, którego potrzebę odczuwali ówcześni działacze, był Zjazd Paryski, rozpoczęty 17 listopada 1892 r. W obradach wzięli udział przywódcy różnych grup i nurtów polskiego ruchu socjalistycznego, a jego celem było wypracowanie platformy programowej dla jednolitej partii socjalistycznej, która obejmie wpływami wszystkie najważniejsze ośrodki Królestwa. Tak powstała Polska Partia Socjalistyczna i jej program socjalizmu niepodległościowego.
W dyskusjach nad programem paryskim Perl, mimo stosunkowo niewielkiego stażu w II Proletariacie, odegrał rolę bardzo znaczącą. Stał na stanowisku, że pierwszym zadaniem socjalistów powinna być walka o odbudowę niepodległej Polski i nadanie jej demokratycznego charakteru. We własnym państwie, korzystając ze swobód politycznych i wolności agitacji, polski proletariat miał już walczyć o realizację ideału socjalistycznego. Odpowiadając na zarzuty części dyskutantów, że realniejsza jest wewnętrzna demokratyzacja Rosji, którą należy traktować jako etap na drodze do niepodległości, mówił: W Rosji [tak] trudno zdobyć minimum swobód, jak niepodległość. Wszystko w Rosji musi być zdobyte drogą rewolucyjną. A skoro tak, po co mówić o etapach rozwoju i ustępstwach. Nie rozumiem także liczenia na jakieś kombinacje polityczne, musimy iść wprost do celu i w Rosji, ponieważ wszystko się zdobywa rewolucją, a więc możemy osiągnąć swój cel w rewolucyjnym agitowaniu. Podobny pogląd podzielała większość delegatów – w programie nowej partii w sposób organiczny spleciona została idea walki o niepodległość z pracą na rzecz realizacji ustroju socjalistycznego. Na straży czystości tych zasad w PPS przez wiele lat stał właśnie ich orędownik na paryskim zjeździe, czyli Feliks Perl.
Należał on do tych, którym, żeby użyć sformułowania K. Pietkiewicza, Marks już nie wystarczał, niezbędny był Limanowski. Perl traktował patriotyzm jako naturalne i uzasadnione uczucie miłości do ojczyzny. To nie tylko sentymentalne przywiązanie do „ziemi ojców”, ale również poczucie łączności z całą kulturą narodową oraz wspólnoty z przedstawicielami tej samej narodowości. Celem socjalistów nie może być więc negowanie naturalnego uczucia, ale raczej praca na rzecz nadania kulturze narodowej możliwie demokratycznego i ludowego charakteru. W warunkach ucisku narodowościowego, patriotyzm, zdaniem Perla, jest bardziej żarliwy, a przez to łatwiej o polityczną mobilizację opartą na uczuciu przywiązania do ojczyzny. Jednak nie był to jedyny powód, dla którego postulował wprowadzenie hasła odbudowy niepodległej Polski do programu PPS.
Postulat niepodległości uzasadniał dwoma wzajemnie powiązanymi argumentami. Pierwszy odwoływał się do „naturalnego” prawa do samostanowienia 20-milionowego narodu o bogatej kulturze i kilkusetletniej tradycji państwowej. Drugi argument bezpośrednio odwoływał się zaś do interesów ruchu socjalistycznego. Odbudowa niepodległej Polski musiała oznaczać wyrwanie części ziem spod władzy cara rosyjskiego – najbardziej reakcyjnego monarchy ówczesnej Europy. Ponadto, niepodległa Polska (Perl myślał głównie o zaborze rosyjskim) będzie państwem bardziej rozwiniętym gospodarczo i społecznie od Rosji, a tym samym, zgodnie z ówczesnym kanonem marksizmu, bliższym ostatecznemu zwycięstwu socjalizmu. Wreszcie, niepodległa Polska, jak wierzył Perl i jego towarzysze, będzie państwem demokratycznym, otwierającym przed socjalistami możliwości legalnego działania, nieosiągalne w caracie. W tej sytuacji polski ruch socjalistyczny byłby w stanie, zdaniem Perla, szybko pomnożyć szeregi i dorównać liczebnością ugrupowaniom z zachodu Europy.
***
Od Zjazdu Paryskiego z żelazną konsekwencją przypominał w swojej publicystyce o konieczności walki o niepodległość jako warunku przyszłego zwycięstwa socjalizmu w Polsce. Nic więc dziwnego, że jednym z najczęściej wracających w jego tekstach wątków była krytyka Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, postulującej walkę o zniesienie kapitalizmu, równoznaczne z likwidacją wszelkiego ucisku narodowościowego. Socjaldemokratom zarzucał, że pomimo szermowania cytatami z Marksa, Engelsa i Kautsky’ego w kwestii niepodległości Polski zajmują stanowisko… niesocjalistyczne. Koronnym argumentem było dla niego poparcie dla odbudowy niepodległej Polski, które w toku swojej politycznej działalności wielokrotnie powtarzał Marks.
Odrzucał też poglądy głoszone przez Różę Luksemburg na temat braku ekonomicznych przesłanek odbudowy państwa polskiego. Zarzucał jej, że w tendencyjny sposób dobiera argumenty i nie dostrzega narastających konfliktów pomiędzy przemysłem centralnych guberni rosyjskich a przedsiębiorcami z Królestwa. Jego zdaniem odbudowa niepodległej Polski, wbrew przewidywaniom autorki „Akumulacji kapitału”, prowadzić miała do przyspieszenia rozwoju gospodarczego kraju. Stworzony zostałby bowiem chłonny rynek wewnętrzny, a rodzimy przemysł mógłby korzystać z opieki i protekcji własnego rządu, nie zaś rozwijać się tylko w takich ramach, jakie wyznaczał dotychczas polityczny interes imperium carów. Polemizując z Luksemburg, pisał: Po pierwsze, żadna tendencja rozwoju kapitalistycznego nie może Polski przerobić na bezwłasnowolną część Rosji, po drugie, związki ekonomiczne nie są dostateczną podstawą spojenia państwowego, o ile temu przeczą interesy kulturalne, narodowe i polityczne (nie mówiąc już o tym, że właśnie na tle związków ekonomicznych powstają i antagonizmy ekonomiczne) […] po trzecie, tendencja rozwoju ekonomicznego sprowadzająca się do tego, że kapitał musi mieć rynki zbytu, wcale niekoniecznie i nie zawsze wymaga utrzymania dotychczasowych związków politycznych, tym bardziej zaś – przymusowych.
Tak więc nie uznanie „organicznego wcielenia” i walka o demokratyzację Rosji powinny stanowić program polskich socjalistów, lecz konsekwentna praca na rzecz odzyskania niepodległości. Proletariat już dziś musi do niej dążyć – pisał – musi się starać zbliżyć do tego ideału, musi walczyć o to wszystko, co odrębności narodowej i społecznej Polski nadaje, choć częściowo, polityczny wyraz.
***
Od momentu zakończenia Zjazdu Paryskiego, mimo młodego wieku i niedużego doświadczenia, Perl stał się jednym z czołowych działaczy polskiego ruchu socjalistycznego i jednym z najważniejszych publicystów pism wydawanych na emigracji: „Przedświtu” i „Światła”.
Ciekawe były podejmowane przez niego próby wykazania łączności idei socjalistycznej z tradycjami kultury polskiej. Przeciwnicy socjalistów, jak choćby narodowi demokraci czy księża, starali się przedstawić ich jako kosmopolitów, wojujących ateistów i burzycieli porządku społecznego, całkowicie obcych polskości. Z tymi zarzutami, choć nie brzmiały one szczególnie poważnie, socjaliści musieli podjąć polemikę, o ile chcieli uzyskać szeroki wpływ społeczny. Feliks Perl w popularnej broszurze „Komunizm w pierwotnym chrześcijaństwie” pokazywał socjalistów jako spadkobierców idei przyświecających Jezusowi i pierwszym chrześcijanom.
Przeciwstawiał współczesny mu Kościół, cieszący się materialnym dostatkiem, zhierarchizowany i nastawiony na podtrzymywanie społecznego status quo, Kościołowi pierwszych chrześcijan, wyrzekających się bogactw i doczesnych przyjemności. Wobec ludowego charakteru chrześcijaństwa w pierwszej jego dobie – pisał – nic dziwnego, że znajdziemy w nim wyraźne i niewątpliwe dążenia komunistyczne. Jeżeli ludzie są sobie braćmi, jeżeli bliźniego należy kochać jak siebie samego, to czyż podobna odróżnić „moje” od „twego”? Własność prywatna jest wyrazem samolubstwa i oschłości serca; kto pragnie miłości powszechnej i „Królestwa Bożego na ziemi”, ten powinien wyznawać zasadę wspólności i czynem ją stwierdzać. Jednak z biegiem czasu Kościół, którego zadaniem było głosić idee wolności, równości i sprawiedliwości, zdradził historyczne posłannictwo i stał się instytucją opresyjną, czerpiącą korzyści z wyzysku mas. Walkę o realizację idei powszechnego szczęścia, odrzuconej przez Kościół, podjęli wobec tego socjaliści. […] naturalnie, szczęścia bezwzględnego, doskonałego nie ma tu na ziemi i rozkosze „tysiącletniego królestwa”, które malowała wyobraźnia pierwszych chrześcijan, nigdy nie będą udziałem śmiertelnych. Lecz nam wystarczy to szczęście, które zdobędziemy sobie w społeczeństwie bez klas i bez wyzysku, bez nędzy i ciemięstwa. Oto nasz „gruby materializm”. Oto nasza prawdziwa idea Chrystusa naszych czasów.
„Sojusznikiem” socjalistów, zdaniem Perla, był również Mickiewicz. Jan Cynarski wspominał, że Perl potrafił […] cytować z pamięci bardzo długo ustępy wybitnych poetów-romantyków, niektórzy nawet byli przekonani, że Perl zna na pamięć całego „Pana Tadeusza”. Twórczość jego autora interpretował w duchu niepodległościowym i radykalnym. Mickiewicz był dla niego niezrównanym poetą buntu, sprzeciwu wobec gwałtu i orędownikiem przyszłej Polski Ludowej. Perl pisał: chociaż socjalizm nasz dzisiejszy różnić się musi od mickiewiczowskiego, to wszakże dla nas jest najważniejszym, że Adam był socjalistą. Jego poezja miała zwiastować nadejście lepszych dni i stanowiła nieocenione narzędzie w rękach socjalistycznych agitatorów. W popularnej i szeroko kolportowanej broszurze pisał: Wielkiemu poecie, gorącemu rewolucjoniście i szlachetnemu człowiekowi postawiono w Warszawie pomnik. Teraz wiecie, czytelnicy, co nam Mickiewicz mówi z wysokości swego pomnika. On nam wciąż przypomina potrzebę walki z wrogiem, nieubłaganej walki o wolność. On nas uczy ofiarności dla wielkiej sprawy, budzi w nas nienawiść do ucisku i miłość do ludu i do ludzkości. On nam mówi też o przyszłych lepszych czasach, zdobytych krwią naszą i poświęceniem, kiedy słońce wolności zajaśnieje nad ziemią polską i lud nasz nieszczęsny zrzuci wreszcie kajdany nędzy, ciemnoty, ucisku…
***
Wybuch rewolucji w 1905 r. i związany z tym spór w łonie PPS o wybór odpowiedniej taktyki przyspieszyły rozwój konfliktu w partii. Dwie antagonistyczne grupy – „starzy” z Piłsudskim i dawnymi liderami na czele oraz „młodzi” – rozpoczęły walkę o przywództwo w partii.
W sporze tym Perl był nastawiony raczej kompromisowo i dążył do utrzymania jedności. Osobiście jednak sympatyzował ze „starymi”, z którymi dzielił silne przywiązanie do postulatu odbudowy niepodległej Polski i niewiarę w możliwość rzeczywistej demokratyzacji Rosji. Dostrzegał oczywiście zależność polskiej rewolucji od wydarzeń zachodzących w centralnych ośrodkach Cesarstwa, przestrzegał jednak przed bliższym wiązaniem walk polskiego proletariatu z polityką rosyjskich stronnictw socjalistycznych. Jego zdaniem, dzięki specyficznemu położeniu polskich robotników, rewolucja w Królestwie miała szansę osiągnąć cele znacznie poważniejsze niż ruch rewolucyjny w Rosji. Na pytanie „koordynacja czy utożsamienie?”, zawarte w tytule broszury nastawionej na polemikę z „młodymi”, jednoznacznie odpowiadał: koordynacja. Zbliżenie organizacyjne i utożsamienie taktyki polskich i rosyjskich socjalistów uważał za krok szkodliwy dla dalszego rozwoju walki rewolucyjnej. Zamiast tego nawoływał, aby dążyć do utrzymania stałych stosunków z obozem socjalistycznym w Rosji w celu porozumiewania się i wzajemnego na siebie oddziaływania.
Nie dziwi więc, że gdy w PPS doszło do ostatecznego przesilenia i rozłamu na dwa odrębne ugrupowania, Perl wybrał tworzoną przez „starych” Frakcję Rewolucyjną. W trakcie pierwszego zjazdu nowej partii, odbytego w 1907 r., Perl występował obok W. Jodko-Narkiewicza jako główny mówca w sprawach programowych i to właśnie projekt przygotowany przez niego stał się podstawą nowego programu partyjnego. Jako jeden z najlepszych publicystów Frakcji uzasadniał na łamach prasy, że to „fracy” są prawdziwymi spadkobiercami tradycji PPS, która w imię i z punktu widzenia socjalizmu powiązała interesy społeczno-polityczne i narodowe proletariatu Polski, wytworzyła syntezę tych interesów, w której miejsce właściwe zajęły dążenia proletariatu jako klasy ekonomicznie wyzyskiwanej, społecznie upośledzonej, jak i potrzeby polityczno-narodowe proletariatu, jako klasy rewolucyjnej w narodzie ujarzmionym, w kraju podległym obcemu panowaniu.
Decyzja Perla o przystąpieniu do PPS-Frakcji Rewolucyjnej była motywowana nie tylko kwestiami programowymi, ale również poczuciem przywiązania do „starych”, z którymi od lat wspólnie znosił trudy życia emigranckiego i konspiracyjnego. O tym, jak ważną był częścią tego środowiska, świadczy fakt, że to właśnie do niego Piłsudski pisał przed akcją pod Bezdanami słynny list z prośbą o ewentualny nekrolog i wyjaśnieniem przyczyn, które zadecydowały o wyborze drogi rewolucjonisty, kończący się słowami: A teraz buzi, chłopcze. Tobie i wszystkim Wam, starzy druhowie, z którymi się przemarzyło tyle, przeżyło jeszcze więcej i kochało się dobrze. Twój i ich Ziuk.
***
Z czasem jednak Piłsudski coraz mniej był Ziukiem, coraz bardziej zaś stawał się Komendantem. Wiązało się to ze zmianą taktyki i przejściem do szkolenia kadr wojskowych przyszłego powstania antyrosyjskiego. Kierunek polityki PPS-Frakcji Rewolucyjnej ulegał coraz poważniejszym zmianom. Zacierały się akcenty socjalistyczne w agitacji, ciężar działalności partii zaczął coraz bardziej przenosić się do Galicji, a głównym zajęciem części jej przywódców stawała się praca na rzecz Związku Walki Czynnej i formacji strzeleckich.
Perl obserwował te zmiany z niepokojem – obawiał się utraty przez partię robotniczego oblicza i zawarcia sojuszu z prawicą w imię realizacji powstańczych planów. Na łamach „Przedświtu” przestrzegał swoich partyjnych kolegów, pisząc: Odrzucamy koordynację z burżuazyjną niemocą wszelkiego gatunku, z polityczną kołowacizną i nacjonalistyczną frazeologią klas posiadających. Efektem narastającego konfliktu był rozłam w 1912 r. i utworzenie nowej partii – PPS-Opozycja, której niekwestionowanym przywódcą został Perl.
„Opozycjoniści” stawiali sobie za cel obronę programowych tradycji PPS oraz utrzymanie ścisłej syntezy haseł niepodległościowych i socjalistycznych. Zdaniem Perla doktryna „militaryzmu rewolucyjnego”, realizowana przez Piłsudskiego i jego najbliższych współpracowników, była błędna, bowiem odrywała powstańcze wysiłki od emancypacyjnych dążeń mas ludowych. Szkolenie wojskowe, pozbawione wyraźnego związku z ideologią socjalistyczną, niewiele różniło się, jego zdaniem, od pozbawionych szans realizacji inteligenckich mrzonek irredentystycznych. Fałszywym jest i szkodliwym – pisał – gdy się „uświadomienie wojskowo-rewolucyjne” wyodrębnia jako osobny, udzielny świat, w którym nie obowiązuje metoda socjalistycznego myślenia, który wytwarza własną ideę i własną politykę poza kontrolą socjalistycznych zasad. Dodawał też, że partia socjalistyczna opiera się na proletariacie i na tych odłamach innych warstw społecznych, które na stanowisku proletariackim stoją. […] Przecież ruch zbrojny rewolucyjny opierać się będzie na masach ludowych, głównie na proletariacie miejskim, a mas tych nie poruszy, spójni moralnej im nie da, interesów i ideałów ich nie wyrazi „tęsknota do zupełnej z Ducha i z Woli solidarności w narodzie”, ani „koordynacja”, ani od socjalizmu starannie odseparowany „militaryzm rewolucyjny”, ani inne pomysły inteligenckie – lecz walka z najazdem pod sztandarem socjalistycznym.
PPS-Opozycja, w której oprócz Perla znaleźli się m.in. Tomasz Arciszewski i Kazimierz Pużak, okazała się jednak efemerydą, która przestała istnieć wraz z wybuchem I wojny światowej. „Opozycjoniści” w liście wysłanym do władz PPS oznajmiali: W chwili walki orężnej z najazdem rosyjskim zniknąć muszą wszelkie różnice, które nas dotychczas dzieliły. PPS-Opozycja rozwiązuje swoją organizację i przystępuje do PPS, wzywając jednocześnie wszystkich socjalistów polskich do walki o niepodległość kraju i interesy ludu pracującego we wspólnych szeregach.
Perl na fali patriotycznego uniesienia wstąpił do Legionów, jednak jako człowiek już nie najmłodszy, obdarzony kiepskim zdrowiem i kondycją, szybko został zwolniony ze służby przez komisję lekarską. Skupił się wobec tego na odbudowie struktur PPS w Królestwie, która była zadaniem kluczowym, jeśli socjaliści chcieli odegrać rolę w przyszłej walce o ustrojowy kształt niepodległej Polski. Powodzenie procesu odbudowy PPS było w dużej mierze zasługą Perla, przez cały okres wojny będącego niekwestionowanym przywódcą partii.
***
Wybuch wojny zmusił socjalistów do przejścia od abstrakcyjnych rozważań o drogach wiodących do odbudowy niepodległej i demokratycznej Polski do konkretnej działalności na rzecz realizacji tego hasła. Stanowisko, które w sporach wokół taktyki PPS zajmował Perl, było jednoznaczne. Postulował, aby partia prowadziła samodzielną, wyraźnie klasową politykę i unikała porozumień z ugrupowaniami burżuazyjnymi oraz rządami mocarstw centralnych. Był przekonany, że o sile partii nie będą stanowić gabinetowe porozumienia, ale rzeczywiste poparcie mas społecznych. Dlatego też znacznie bardziej cenił pracę organizacyjną na najniższym szczeblu, niż konwentykle i jałowe negocjacje z przedstawicielami ugrupowań burżuazyjnych.
Odrzucał ideę „konsolidacji narodowej”, czyli ponadpartyjnego porozumienia różnych sił politycznych w imię wspólnych wysiłków na rzecz odbudowy państwa polskiego. Podsumowując wojenną politykę różnych stronnictw inteligenckich, często tworzonych przez dawnych członków Frakcji Rewolucyjnej i lojalnych współpracowników Piłsudskiego, pisał: widzieliśmy ustępliwość nadzwyczajną wobec konserwatyzmu, stałe uganianie za kompromisem i żywiołami prawicy, kosztem zasad politycznych i wpływów społecznych, widzieliśmy po prostu jak pracowało się nad tym, by wypchnąć na czoło różne konserwatywne wielkości, zazwyczaj zupełne miernoty, a nawet zera.
Podobne poglądy zdobyły sobie wkrótce poparcie większości liderów PPS. Radykalizacji partii i emancypacji spod wpływów Piłsudskiego sprzyjały także wydarzenia w Rosji. Rewolucja lutowa, której efektem było obalenie caratu, w opinii Perla stanowiła zapowiedź zmiany nastrojów w całej Europie. Długotrwała i krwawa wojna doprowadziła wreszcie, jego zdaniem, do politycznego rozbudzenia społeczeństw europejskich. Rewolucja rosyjska była tego najlepszym dowodem, jednak wszystko wskazywało na to, że to jedynie pierwszy krok, a fala radykalizmu i dążeń demokratyzacyjnych wkrótce zaleje cały kontynent.
Celem socjalistów w Polsce powinno być wyzyskanie tych nastrojów już nie tylko dla odbudowy niepodległego państwa, ale również dla możliwe najszerszego zdemokratyzowania jego ustroju. Rewolucja jest smutną koniecznością – mówił podczas jednej z narad polityków obozu niepodległościowego. Ta rewolucja jest to szereg ruchów w całej Europie. Nie ma tu mowy o robieniu rewolucji. Ale trzeba ją opanować, jak przyjdzie żywiołowo. Rzeczą stronnictw demokratycznych i ludowych pokierować nią. […] Nie bądźmy bierni, gdy ona wybuchnie, aby nie opanowały jej żywioły anarchiczne […]. Owe żywioły anarchiczne to w pierwszej kolejności SDKPiL – pewne wpływy tej partii wyjaśniał politycznym niewyrobieniem pracowników i obecnością anarchistycznych „przeżytków” w ruchu robotniczym, stanowiących dziedzictwo okresu, gdy masowa walka proletariatu nie była możliwa, a dominowały poglądy spiskowe. […] esdectwo może czerpać swoje znaczenie tylko z niewyrobienia robotników. A jeżeli prawi o swojej „naukowości” to dlatego, że do esdectwa mają pociąg umysły talmudyczne spośród inteligencji, a raczej półinteligencji – ludzie nie zżyci głębiej z Polską i uważający tę swoją talmudyczność i brak głębszych uczuć za – naukowość.
***
Wojenna taktyka PPS, której architektem był Perl, przyniosła pożądane skutki. W listopadzie 1918 r. powstało suwerenne państwo polskie, a na jego czele stanęły rządy współtworzone przez ugrupowania postępowe. Wkrótce jednak lewicowy gabinet został zmuszony do dymisji, wyraźnie widoczne było też, że państwo polskie, wbrew dążeniom Perla i jego towarzyszy, raczej nie będzie „ludowe”. Jednocześnie coraz szerszym strumieniem napływały wieści z Rosji, gdzie umacniały się władze bolszewickie, zachęcające do pójścia w swoje ślady socjalistów z innych państw. Zachęty te trafiały na podatny grunt – w PPS rosła w siłę partyjna lewica, zarzucająca kierownictwu partii zbyt łatwe oddanie władzy i odrzucenie postulatu dyktatury proletariatu. W ten sposób rozpoczynała się jedna z najgorętszych dyskusji programowych w dziejach PPS, a jej efekt miał zadecydować na długie lata o ideowym obliczu partii i jej politycznej taktyce.
Perl był wówczas zwolennikiem parlamentarnej i ewolucyjnej drogi do socjalizmu. Nadejście ustroju społecznej sprawiedliwości uważał za konieczne, chciał jednak, aby dokonało się bez rozlewu krwi i wojny domowej. Jednocześnie był przekonany, że sytuacja po temu jeszcze nie dojrzała, a rewolucyjna niecierpliwość utoruje drogę kontrrewolucji. Był autorem określenia „rewolucja w majestacie prawa”, które na trwałe weszło do kanonu polskiej myśli socjalistycznej. W trakcie sejmowej debaty mówił: Użyję tu porównania Lassalle’a, który mówił, że rewolucja, rozumiana jako wielka przemiana społeczna, może się odbyć w różnych formach; w znacznym stopniu zależy to od czynników dzierżących władzę czy przyjdzie rewolucja z rozwianym włosem, z mieczem w dłoni, czy przyjdzie w majestacie prawa. My zasiadamy tutaj w Sejmie, my socjaliści, którzy agitowaliśmy za wyborami do tego Sejmu, którzy przyczyniliśmy się do powstania tego Sejmu, […] dołożymy wszelkich starań, ażeby rewolucja, która jest nieunikniona jako wielka przemiana społeczna, odbyła się u nas w całym majestacie prawa. I chodzi o to, ażeby i reakcja rozumiała to, że to jest konieczność historyczna. Jeśli nie zrozumie tego, to rewolucja przejdzie po nich z ich własną szkodą.
Koncepcja „rewolucji w majestacie prawa” była ostro krytykowana przez wewnątrzpartyjną lewicę. Postulowała ona przesunięcie głównego ciężaru polityki socjalistów z burżuazyjnego parlamentu do rad delegatów robotniczych, a także radykalizację taktyki partii i rozpoczęcie przygotowań do ewentualnego przejęcia władzy siłą. Do konfrontacji różnych koncepcji programowych doszło na kongresach PPS w 1919 i 1920 r. Feliksowi Perlowi, głównemu mówcy z ramienia kierownictwa partii, przyszło odpierać zarzuty radykałów. Do zwolenników dyktatury proletariatu mówił: Pomiędzy krańcowymi pojęciami Polska burżuazyjna i Polska socjalistyczna mieści się jeszcze pośrednie: okres demokracji. Socjalizm jest twórczością, która oprzeć się musi na demokracji. Zanim dojdziemy do socjalizmu, musimy przejść przez ten konieczny szczebel, którym jest sejm.
Dyktaturze proletariatu w wydaniu bolszewickim zarzucał, że oznacza ona nie tylko zniesienie wolności burżuazyjnej, ale zniesienie wolności jako takiej. Zdaniem Perla samo pojęcie „dyktatura proletariatu” jest mylące – proletariat jako wielomilionowa klasa nie jest w stanie sprawować dyktatury, władza pozostaje w rękach wąskiej grupy i zamienia się w dyktaturę nad proletariatem, skutecznie ograniczającą spontaniczny rozwój ruchu robotniczego. Przekonywał partyjnych towarzyszy, że należy odrzucić pojęcie „dyktatury proletariatu” jako prowadzące do zaniku wolności i ustanawiające rządy arystokratyczno-demagogiczne.
Ostatecznie Perl zdołał przekonać większość członków partii i to właśnie przygotowany przez niego projekt został przyjęty w 1920 r. jako oficjalny program PPS, tym samym określając na całe dwudziestolecie główne zasady ideowe polskiego ruchu socjalistycznego.
***
W niepodległej Polsce, już po ustabilizowaniu granic i rozładowaniu rewolucyjnych nastrojów, Perl znalazł się nieco na uboczu życia politycznego. Posiadał co prawda mandat poselski, był też członkiem najwyższych władz PPS, jednak ze względu na pogarszający się stan zdrowia starał się ograniczać aktywność na tych polach. Większość energii poświęcał na redagowanie „Robotnika”, który po latach konspiracyjnego wydawania mógł w końcu stać się legalnym, wysokonakładowym dziennikiem. W redakcji Perl panował niepodzielnie, budząc u młodszych współpracowników mieszaninę podziwu i lęku. Traktowano go jak cudem zachowany relikt z poprzedniego, bohaterskiego pokolenia ofiarników i ludzi podziemnych walk o niepodległość i socjalizm. Józef Mieszkowski, wówczas korektor w „Robotniku”, wspominał, że gdy na sali pojawiał się Perl, wszyscy pochylali się pilnie nad robotą. Perl bowiem sam pracował aż do zapomnienia, ale i od innych wymagał, by rzetelnie pracowali. Mówiono o nim, że jest wprawdzie osobą ludzką, ale bez ludzkich potrzeb. Gdy utonie w robocie, zapomina o wszystkim. Może nie jeść, nie pić, nie spać. Nie znosi jedynie, gdy mu przeszkadzają, kiedy pisze. „Robotnik” był pismem poważnym i niezwykle rzetelnym, Perl nie publikował tekstów anonimowych i niesprawdzonych informacji, nie gonił za sensacją i plotkami. Gdy niektórzy proponowali, aby redagować dziennik w sposób bardziej przystępny, miał w zwyczaju odpowiadać: Musimy wychowywać masy, a nie zniżać się do ich poziomu.
Mimo że nieco wycofany, Perl zabierał głos zawsze, gdy przychodziło socjalistom rozstrzygać poważne kontrowersje taktyczne. Gdy sytuacja polityczna w kraju zaczęła się coraz bardziej komplikować, a na prawicy i lewicy pojawiły się głosy nawołujące do zastąpienia demokracji parlamentarnej rządami „silnej ręki”, Perl przestrzegał licznych w PPS zwolenników powrotu do władzy Piłsudskiego: Broniliśmy go przed zarzutami, chcemy go widzieć na wysokich odpowiednich stanowiskach – ale stwierdzić musimy, że Piłsudski nie jest naszym człowiekiem. Nie wolno z niego robić lewicowego Mussoliniego. Będącego następstwem zamachu majowego procesu demontażu demokracji i budowy systemu rządów autorytarnych nie dane było mu już jednak widzieć. Zmarł, po ciężkiej dziesięciomiesięcznej chorobie, 15 kwietnia 1927 r.
Feliks Perl nie był pozbawiony wad – wedle współpracowników był apodyktyczny, oschły, chimeryczny. Głoszone przez niego poglądy miały wielu przeciwników, a ironiczny sposób prowadzenia przez niego polemiki często irytował i złościł. Mimo to otoczony był powszechnym szacunkiem. Jego nieprzeciętny intelekt, całkowite oddanie sprawie i zupełna bezinteresowność sprawiały, że nad trumną Perla z szacunkiem pochylili głowę nawet polityczni przeciwnicy. Jego wieloletni współpracownik, Jan Libkind, pisał: Postać Feliksa Perla, jak nić czerwona snuje się przez trzydziestopięcioletnią historię Polskiej Partii Socjalistycznej. Stał u jej kolebki, stworzył program, uzasadniał i bronił od ataków z lewej i prawej strony, bronił czystości jego zasad, był sumieniem partii. Natomiast Ignacy Daszyński u stóp trumny przykrytej czerwonym sztandarem i ostatnim numerem „Robotnika” mówił o nim: Poświęcił wszystko, nie żądał niczego. Te słowa stanowią chyba najlepszą puentę życia i pracy Feliksa Perla.