PO rzuciło na rynek kiełbasę wyborczą i przedstawiło program poprawy sytuacji młodego pokolenia. Kiełbasa, jak to kiełbasa: składa się głównie z wody i wypełniaczy.
Na miesiąc przed wyborami zespół kierowany przez Michała Boniego przedstawił raport „Młodzi 2011”. Dokument ma być odpowiedzią na trudną sytuację młodego pokolenia Polaków. W zależności od naszych sympatii politycznych, publikacja Boniego może być różnie odbierana. Niechętni PO będą wytykali, że opracowanie ujrzało światło dzienne w przeddzień wyborów i jest elementem kampanii wyborczej. Sympatycy słusznie będą argumentować, że warto docenić inicjatywę rządu, który zajął się tak ważkim tematem.
A sprawa jest paląca. Polska jest w niechlubnej unijnej czołówce, jeżeli chodzi o odsetek młodych (18-34 lata) zatrudnionych na umowy śmieciowe. Przegania nas obecnie już tylko Portugalia i Hiszpania. Co więcej, ci, którzy mają pracę, powinni czuć się wygranymi. Obecnie bowiem już co drugi bezrobotny Polak należy do tej grupy wiekowej. Na to wszystko nakładają się obcięte przez PO programy stypendialne, brak funkcjonalnego systemu kredytów studenckich czy kulejący program wspieranych przez państwo kredytów mieszkaniowych Rodzina na Swoim.
Numerki, cyferki
Raport zespołu doradców rady ministrów rodził więc duże nadzieje. Miał spełnić pożyteczną rolę w trwającej debacie o sytuacji absolwentów uczelni. I co najważniejsze, zaprezentować konkretne rozwiązania, mające poprawić stan rzeczy. O ile pierwszy cel autorów najpewniej się powiedzie, o tyle co do drugiego można mieć wątpliwości.
Dokument stworzony przez „intelektualne zaplecze Platformy” rozczarowuje. I to mimo iż posiada właściwie bezcenną wartość informacyjną. Zawiera kompleksowe dane dotyczące młodego pokolenia. Są tu statystyki niemal na każdy temat: od preferencji mieszkaniowych po badania dotyczące wrażliwości obywatelskiej. Całość zajmuje aż 426 strony formatu A-4.
Niestety raport pełen jest także analiz porażających trafnością. Najlepiej można je prześledzić w specjalnej prezentacji zespołu doradców (patrz tutaj). Eksperci na przykład na postawione w prezentacji na stronie 25 pytanie „W czym tkwi siła i rozwojowy potencjał młodych?”, na stronie 26 odpowiadają, że „w ich młodości i energii życiowej”. Doradcom Michała Boniego zdarza się też cytowanie Michała Boniego. Dzięki dokumentowi możemy się np. dowiedzieć, że minister uważa, iż „nie można mówić o młodych bez mówienia o przyszłości i nie można mówić o przyszłości bez mówienia o młodych”.
Mamy więc mądrości rodem z amerykańskich poradników psychologicznych, za to w opracowaniu brakuje niestety konkretów. Zgromadzone dane statystyczne wyglądają raczej jak zaplecze przyszłego raportu ekspertów, a nie jak sam raport. W tekście próżno szukać skonkretyzowanych propozycji reform.
Mowa trawa
Są za to rekomendacje. Większość mglista i nieprecyzyjna. Na szczęście jednego możemy być pewni. Przeprowadzone przez zespół analizy nie poszły w las i na ich podstawie zalecono przeprowadzenie kolejnych analiz. Moja ulubiona: „Dokonać analizy możliwości większego skupienia wsparcia na rzecz wzrostu dzietności poprzez ulgi podatkowe w większej skali na dzieci – od trzeciego w rodzinie”.
Wątpliwości budzą również rekomendacje najczęściej komentowane przez media. Chodzi m.in. o propozycję tymczasowego zatrudnienia studentów i absolwentów w samorządach. Miałoby to służyć zdobyciu praktyki zawodowej. Zamiast więc zaproponować rozwiązania długofalowo zmniejszające bezrobocie, wymyślono, że administracja może pełnić funkcję agencji pracy tymczasowej. Zatrudni wszystkich studentów na chwilę, co by się nie nudzili i zdobyli doświadczenie. Tym samym terminujący (w powiatowym urzędzie pracy?) malarze, poloniści i historycy w mig znajdą etaty.
Nie od dziś przecież wiemy, że pracodawcy stawiają młodym duże wymagania dotyczące doświadczenia zawodowego nie dlatego, że w kraju jest wysokie bezrobocie i na każde stanowisko aplikuje wiele osób. Jak zapewniają przedstawiciele takich instytucji jak Business Centre Club czy Lewiatan, rynek jest głodny i byłby w stanie wchłonąć każdą ilość „wykwalifikowanych specjalistów”. Tych dotąd po prostu brakowało. Jednak od czego są samorządy?! Zaraz wezmą naszych nieopierzonych absolwentów w obroty i zrobią z nich rozchwytywanych bankierów.
Cud miód
Jak by tego było mało, zespół planuje rozwiązać także polski problem mieszkaniowy. Przyszłość jest jasna – dzięki analizom powstaną opracowania, w wyniku których wprowadzi się plany, by rząd, niczym bracia Golcowie, z developerskiego kretowiska zrobił San Francisco.
Jak? To proste. Po pierwsze, dzięki „nowemu programowi” pojawi się „lepsza oferta mieszkań na wynajem”. Po drugie, rząd rozwiąże wreszcie jakże wstydliwy dla Polski problem niewykorzystywanych mieszkań socjalnych i wprowadzi studenckie „programy” „uzyskiwania mieszkań z puli budownictwa socjalnego”. C’est genial!
Najnowszy dokument zespołu doradców premiera rozczarowuje. Tym bardziej, że na jego potrzeby wykonano tytaniczną pracę badawczą. Szkoda, że za nią nie poszły odważne wnioski. No chyba, że za takie uznamy np. drugą rekomendację raportu: „W rozwiązywaniu różnych problemów i podejmowaniu wyzwań powinniśmy stawiać na młodych”.