PRO SOCIETAS. Jan Hoppe – polityk, społecznik, człowiek idei
PRO SOCIETAS. Jan Hoppe – polityk, społecznik, człowiek idei
Konrad Sieniewicz w swoich wspomnieniach dotyczących Jana Hoppego pisał, iż był on przede wszystkim patriotą i całe swe życie, swą pracę i swe myśli oddał służbie Polsce /…/. Był żarliwym wyznawcą zasad chrześcijaństwa. Swym prywatnym i organizacyjnym czy politycznym życiem świadczył o niezmienności i jedności chrześcijańskiej etyki. Był gorącym demokratą, który szanował poglądy i opinie innych i który nigdy swego zdania nie narzucając umiał przekonywać. W każdym człowieku widział towarzysza pracy lub towarzysza dyskusji, dyskusji zorganizowanej, wiodącej do uzgodnień, a potem do realizacji. /…/ Był niezrównanym nauczycielem i wychowawcą politycznym, promieniując szeroko swym umysłem i sercem. Dawał przykład swoją postawą, zapalając do pracy i do czynu entuzjazmem i porywającym słowem. Był przyjacielem oddanym i wiernym, gotowym do ofiar i samowyrzeczenia, gdy zachodziła potrzeba był surowy w krytyce, ale zawsze pełny taktu i serdeczności; można było na nim bezwzględnie polegać1.
***
Jan Władysław Hoppe urodził się 27 grudnia 1902 r. w Skierniewicach. W czasach szkolnych angażował się mocno w działalność harcerską. W latach I wojny światowej został ewakuowany do Rosji, wrócił do kraju w 1918 r. i rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. W 1920 r. wziął udział jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej.
Po wojnie mocno zaangażował się w działalność związków zawodowych. Pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Rady Okręgowej Związku Zawodowego Pracowników Umysłowych, a następnie sekretarza centrali tej organizacji. W 1928 r. został redaktorem naczelnym pisma „Pracownik”. W tych właśnie środowiskach tworzą się zalążki grupy „Jutro Pracy”, tam poznaje jej późniejszych znaczących członków.
W 1930 r. powstał tygodnik „Jutro Pracy”, wokół którego narodziło się wkrótce środowisko polityczne – jego czołowymi postaciami byli Wacław Budzyński, Julian Dudziński, Zbigniew Madeyski czy Brunon Sikorski. Pismo początkowo zajmowało się przede wszystkim tematyką pracowniczą i związkową, będąc organem Unii Związków Zawodowych Pracowników Umysłowych. Stopniowo jednak rozszerzało zakres tematyczny, podejmując problemy z zakresu polityki państwowej, kultury i życia narodowego.
W 1932 r. Hoppe został sekretarzem Rady Naczelnej Organizacji Pracy Obywatelskiej Młodzieży „Straż Przednia”, powołanej z inicjatywy Adama Skwarczyńskiego. Jej celem było powstrzymanie rosnących wpływów ruchu narodowego wśród młodzieży szkół średnich, jej konsolidacja w duchu „wychowania państwowego” oraz przygotowanie do udziału w akademickiej organizacji „Legion Młodych”2. Idee głoszone przez „Jutro Pracy” znalazły uznanie jednej z czołowych postaci obozu sanacyjnego – Walerego Sławka, pełniącego funkcję prezesa Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (BBWR). Hoppe został nawet osobistym sekretarzem pułkownika oraz kierownikiem referatu społecznego BBWR. Dzięki jego poparciu, w wyborach z 1935 r. grupa „Jutro Pracy” wprowadziła do Sejmu 16 posłów. W latach 1935-38 Hoppe pełnił mandat poselski, sprawując przy tym eksponowane funkcje sekretarza Prezydium Sejmu oraz Komisji Prawniczej. Jak wspominał Karol Popiel, wśród sześciu okręgów wyborczych, na które podzielono Warszawę /…/ w okręgu najbardziej robotniczym, obejmującym Wolę z przyległymi dzielnicami, liczba głosujących była nieporównanie wyższa niż w innych okręgach, w których przeważali wyborcy z kół inteligencji i mieszczaństwa. Po bliższym zbadaniu tego bądź co bądź niezwykłego zjawiska okazało się, że ta rekordowa frekwencja była rezultatem kampanii wyborczej, prowadzonej przez kandydata, którym był… Jan Hoppe3.
W 1937 r. na zaproszenie płk. Adama Koca, Hoppe podjął rozmowy w sprawie wejścia grupy „Jutra Pracy” do nowo powstałego Obozu Zjednoczenia Narodowego (Ozon). Jak pisał: Po długich rozważaniach „za i przeciw” postanowiono całej grupy formalnie nie angażować, a mnie zlecono podjąć próbę współpracy. Może w ten sposób uda się choć w pewnym stopniu hamować nadmierne apetyty wielu rozpolitykowanych wojskowych, wyznawców metod twardej ręki4. Hoppe został sekretarzem Sektora Miejskiego oraz członkiem Rady Naczelnej Ozonu – jak pisał, aby całkowicie się nie zaprzedać i nie uzależnić, zrezygnował z proponowanego wynagrodzenia. Przynależność do Obozu nie była jednak zbyt długa i owocna, od początku Hoppego cechował duży krytycyzm wobec tego tworu. Przekonanie to gwałtownie pogłębiło się wraz z czynionymi obserwacjami dotyczącymi jego ewolucji ideowej i organizacyjnej.
W związku z tym w 1938 r. wystąpił z Ozonu, co rozpoczęło represje i szykany wobec tygodnika i środowiska skupionego wokół niego. Obejmowało to m.in. częstą konfiskatę numerów pisma, utrudnianie kolportażu, wyrzucenie starego legionisty dr. Zbigniewa Madeyskiego ze Związku Legionistów, a nawet planowano czynną napaść na Hoppego, która została udaremniona na skutek ostrzeżenia ze strony gen. Jana Jur-Gorzechowskiego, męża Zofii Nałkowskiej5.
Politykę Ozonu nazwał później Hoppe mianem kiczu politycznego, pisząc: Kicz lubi operować świętościami. Twórcy kiczów umieją grać na wielkich uczuciach, wiedzą na przykład, że miłość ojczyzny to samograj niezawodny /…/ Pójdziesz z nami – wołano – zdobędziesz tanim kosztem patent na patriotyzm. Ociągasz się, ważysz – nie kochasz Polski i wodza! /…/ Tu już zaczęła się gra symboli i grzmiących haseł. Buława /…/, „byczo jest” i „ani guzika” – to akcenty tamtych dni, a gorliwi dziennikarze do każdego z nich dorabiali kadzidlane głosy6.
Po rozstaniu z Ozonem, grupa „Jutra Pracy” zaczęła nawiązywać coraz ściślejsze kontakty z opozycją. Prowadzono rozmowy i podejmowano współpracę z różnymi środowiskami politycznymi: ludowcami, Stronnictwem Pracy czy ONR „ABC”. Hoppe propagował w tym okresie swoisty ekumenizm polityczny, wzywając do pojednania wszystkich sił, którym dobro Polski leży na sercu. Nic mi to nie przeszkadza – pisał – że byłeś endekiem czy pepeesowcem. Jeszcze parę lat temu /…/ nie mógłbym z Tobą gadać – zapewne odwróciłbym się plecami i odszedł. Dziś, jeżeli ożywia nas dobra wola zespalania wysiłku i chęć wspólnego poszukiwania rozwiązań – wyciągam dłoń. /…/ Czym byłeś wczoraj? Endekiem? Pepesowcem? Nic mnie to nie obchodzi. Wiem tylko to, że wczoraj byliśmy słabi, a dziś musimy być mocni7.
***
Grupę „Jutra Pracy” i jej lidera trudno jednoznacznie zakwalifikować do którejś ze stron sceny politycznej. Jedni widzą w niej prawicę obozu piłsudczykowskiego, ze względu na deklarowany przez jej członków nacjonalizm oraz mocne akcenty antymasońskie czy krytykę wpływów Żydów w sferze gospodarczej. Inni skłonni są wskazywać na lewicowe komponenty w ich programie, walkę o polepszenie bytu robotników, projekty syndykalistyczne itp. Adam Skwarczyński, będący niekwestionowanym autorytetem dla Hoppego, trafnie, jak się wydaje, podsumował swoiste zawieszenie tego środowiska pomiędzy różnymi obozami politycznymi: …dla marksistów za dużo w was śladów romantyzmu, za dużo chrześcijańskiej miłości bliźniego. Myślę, że kolor krwi nie jest waszą ulubioną barwą. Dla bezkompromisowych klasowców za dużo macie w sobie wyniesionych z harcerstwa, a zaczerpniętych z dawnego arsenału, pojęć. Takie słowa jak służba, honor, obowiązek, niesienie pomocy słabym, to mieszanina słownictwa dawnych formacji społecznych. /…/ wy macie duże skłonności do kompromisów społecznych. Rewolucjoniści nie lubią tych tendencji. Przejęliście od Brzozowskiego, a zwłaszcza od Sorela wiarę w moc legend i mitów, ale sorelowski mit strajku generalnego, jako końcowy akcent działań rewolucyjnych, nie należy do waszego programu. Szukacie półśrodków8.
Najbardziej charakterystycznym jednak elementem programu tego środowiska jest idea „uspołecznienia państwa”, aktywizacji społeczeństwa, które śmiało winno wejść w życie publiczne, przejmując część uprawnień od państwa. Hoppe sam przyznawał, iż z dorobku myślowego piłsudczyków najwięcej interesowała go wciąż nieskrystalizowana, ale zaprzątająca umysły wielu ludzi, koncepcja czy idea uspołecznienia państwa9. Odrzucał on koncepcję państwa jako „stróża nocnego” nie tylko jako szkodliwą, ale przebrzmiałą, nie przystającą do warunków aktualnych10. Z drugiej jednak strony obawiał się nadmiernego rozrostu jego prerogatyw, zbyt dużej etatyzacji wszystkich dziedzin życia, przesadnej jego ingerencji w życie obywateli, wiedząc, że więcej władzy oznacza automatycznie mniej społeczności i wewnętrznego życia.
Zdawał sobie sprawę, że jeśli wspólnota będzie nakładać na swych członków stale rosnące zobowiązania, wówczas zacznie obumierać ich autonomia, a wspólnotowe więzi osłabną, bowiem powinności społeczne zamienią się w przykre, narzucane z zewnątrz obowiązki. I odwrotnie: nadmierny wzrost sił odśrodkowych powoduje poważny uszczerbek wspólnoty, ale i zmniejszenie autonomii pojedynczych osób, zależnych od tejże wspólnoty w sferze zaspokojenia podstawowych potrzeb. Jak pisał Hoppe, „stróż nocny” rozrósł się, zbogacił i zagospodarował. Widzimy dalej, że ten „stróż” coraz silniej zaczyna wkraczać w ramy życia zbiorowego. Zaczyna wychowywać i pouczać, zaczyna sam gospodarować, regulować przez swe organa stosunki na rynku pracy, kontrolować życie gospodarcze, budować porty, okręty, drogi i fabryki. /…/ Masy ludzkie – obywatele, też zmieniają swój charakter. Na miejsce dawnych, niezależnych przedsiębiorców, kupców i rzemieślników widzimy coraz liczniejsze szeregi pracowników najemnych, robotników i urzędników. /…/ Dotychczasowa zasada nieograniczonej wolnej konkurencji zaczyna być rewidowana i poddawana krytyce, gdyż życie gospodarcze doszło do takiego stanu komplikacji, gdzie kryterium interesu jednostki nie daje gwarancji rozwiązania nagromadzonych trudności. Na pytanie: obywatele czy poddani? – odpowiadał zdecydowanie – obywatele11. Już po wojnie pisał, iż obywatelskość i samorządność – to podstawowe cechy naszej społecznej kultury. Prawo na pewno musi zawierać elementy przymusu, ale polski model współżycia – to dobrowolność plus przymus12.
Zauważał Hoppe, iż społeczeństwo staje się coraz bardziej znaczącym czynnikiem w życiu publicznym i pragnął, aby ten proces nabrał jeszcze większej dynamiki. Stojąc na gruncie zasady subsydiarności państwa, podkreślał, iż społeczeństwo domaga się coraz mocniej oficjalnego miejsca w konstrukcji państwa, chce być jego organiczną i uznaną częścią składową, spełniającą szereg przekazanych mu funkcji. Tak, jak kiedyś jednostka chciała ograniczać uprawnienia państwa, tak teraz organizujące się społeczeństwo walczy o nowe zadania i prace, pragnie przejmować szereg uprawnień, dąży do wyodrębnienia pewnych dziedzin życia, na których zamierza pod nadzorem władz państwowych samodzielnie gospodarować13.
Warto wspomnieć, iż Hoppe nie stworzył żadnego całościowego i szczegółowego programu reform społeczno-gospodarczych. Pisał, iż nie ma zamiaru wskazywać nowych form ustroju gospodarczego, nie chcąc naśladować tych wszystkich, którzy w kawiarniach, salonach i na wiecach lekkomyślnie konstruują formy przyszłości i wypisują recepty na dzisiejsze choroby życia publicznego14. Cechowała go mająca wręcz konserwatywny rys wstrzemięźliwość, jeśli chodzi o budowanie sztucznych, gotowych koncepcji czy programów. Nie wierzył w możliwość ich mechanicznego wdrożenia bez przemian na płaszczyźnie psychicznej, bez zmian oddolnych i spontanicznych.
Pozbawiony był też złudzeń co do tego, że społeczeństwo obywatelskie można stworzyć ad hoc za pomocą odgórnego dekretu. W jednej z jego prac czytamy: to musi być rezultat ciężkiej i systematycznej pracy zwartych gromad i zespołów, pracy zharmonizowanej z głoszonymi hasłami, pracy i trybu życia, opartego o przymus praktykowania zasad, pracy, w której pełne nastawienie woli i energii będzie zwrócone w kierunku realizacji idei. Drogi do istotnego uzdrowienia są proste: redukcja blagi – więcej prostoty – podobnie jak w sztuce, jak w architekturze, jak w obyczajach więcej prawdy, ale blagi nie niszczy się suchą formą przepisu – dekretem, dlatego nie przywiązujmy tak wielkiej wagi do spraw formalnych, do form ustrojowych, do programów. Pracę tę należy rozpoczynać z innego końca, od dołu, od podstaw15. Uspołecznienie państwa to – jak podkreślał – ciężka praca, przejęcie niektórych funkcji od państwa wiąże się z nowymi zadaniami i obowiązkami. Ten zatem, kto głosi tego rodzaju ideały, niech na pierwszym miejscu stawia twardą szkołę nowych obowiązków, pracy i odpowiedzialności, a w drugim rzędzie dopiero niech myśli o rozbudowie uprawnień16.
***
Główna idea, jaka mu przyświecała zwłaszcza w drugiej połowie lat 30., to Polska i jej dobro. Przeczuwając zbliżającą się katastrofę, wzywał wszystkie patriotycznie nastawione siły polityczne do zdecydowanego działania na rzecz wzmocnienia kraju. Stąd też jego coraz mocniej deklarowany nacjonalizm. Zdawał sobie sprawę z geopolitycznego położenia Polski i rozumiał, że jeśli chcemy mieć jakiekolwiek szanse przeciwstawienia się sąsiadującym z nami państwom totalnym, to musimy wypracować własną doktrynę, która zdołałaby wzmocnić potęgę narodową, uwolnić drzemiącą energię, zogniskować wszystkie siły społeczne na wspólnych zadaniach i celach. Wzdragał się jednak przed kopiowaniem wzorów obcych, zwłaszcza tych totalitarnych. Z pesymizmem konstatował co prawda, iż zapewne i nas moda na totalizm nie ominie, gdyż „prawa wojny są totalne”, jednak apelował aby odrzucić to słowo, będące dobrą glebą dla przeróżnych hitlerkowatych pomysłów o zamachach, przewrotach, wstrząsach, a zastąpić je terminem „polska myśl żołnierska”17.
W pracy z 1937 r. Hoppe, sam przecież będący admiratorem Sorela, pisał: Towarzysze soreliści i socjaldemokraci, jesteście we mgle, w takich razach znacznie praktyczniej jest patrzyć na ziemię, aniżeli w słońce. Bardzo to niebezpieczna i zwodnicza metoda ulokować cały kapitał swego entuzjazmu i umiłowań w jakiejś, choćby najbardziej czcigodnej, ale do warunków własnej ojczyzny niedopasowanej teorii. Jest to metoda studencka – dobra dla peleryniarzy, ale nie dla odrodzonych Polaków, których los postawił w roli strażników kraju z natury bezbronnego. Jeżeli słowo naród jest dla was czymś żywym, jeżeli okrzyk „proletariusze wszystkich krajów łączcie się!” nie zamroczył was doszczętnie, to zostawcie w spokoju mit strajku generalnego, weźcie się lepiej do studiów nad historią Sparty – to pewno będzie dla Polski pożyteczniejsze18. Wzywał: Zróbmy wielkie święto palenia. Na oczach narodu spalmy kukły sanacji, endecji, PPS, Partii Pracy itp. i wprowadźmy na tron symbol zjednoczenia. Rozpuśćmy na kraj wici – niech popłynie gromkie wołanie o wspólny wielki, nowy front narodu polskiego. /…/ Własność, praca, drobny warsztat, rodzina, bez marksizmów, bez materializmów. Kultura musi być polską kulturą. Wyprzedaż starych zabawek – antykwariusze smutnej przeszłości do dymisji19.
***
Okres okupacji to dla Hoppego przede wszystkim czas ożywionej działalności w konspiracyjnej organizacji Unia. Do jej narodzin doszło w wyniku połączenia kilku mniejszych inicjatyw wiosną 1940 r. Główny trzon ugrupowania stanowiły trzy podziemne grupy: Warszawianka, Grunwald i Nowa Polska. Pierwsza z nich założona została już 6 października 1939 r. w środowisku związanym z osobą prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego. Inicjatorami jej powołania były właśnie osoby wywodzące się z przedwojennego „Jutra Pracy”: Jan Hoppe, Cyprian Odorkiewicz, Henryk Pawłowicz i Bronisław Chajęcki. Hoppe obok Jerzego Brauna, Kazimierza Studentowicza czy Stanisława Bukowskiego należał do czołowych postaci tej organizacji. W czasach, gdy hitlerowskie hordy okupowały Polskę, a hordy bolszewickie szykowały się by nas „wyzwolić”, kiedy – jak pisze Hoppe – na ulicach płynęła krew, a niestety i alkohol, w melinach „Unii” kipiała i burzyła się myśl20, tworzono fantastyczne projekty uniwersalnej reformy moralno-politycznej świata poprzez odnowienie wszystkiego w Chrystusie, stosując się do maksymy Norwida, iż „równocześnie do powstania mieczem, trzeba powstania siłą myśli”.
13 lutego 1943 r. doszło do połączenia Unii ze Stronnictwem Pracy. Jak podkreślał Hoppe: Unioniści weszli do Stronnictwa Pracy, ale nie zmienili swej postawy myślowej i nadal pozostawali unionistami, bo formy nie mogą zmieniać tego, co jest znacznie silniejsze, co się narodziło w innym duchowym laboratorium21. Co więcej, unioniści nie tylko nie zrezygnowali z wypracowanych przez siebie koncepcji, lecz potrafili je zaszczepić Stronnictwu, a tym samym zdominować je ideologicznie. Hoppe pełnił również od 1943 r. funkcję redaktora naczelnego oficjalnego organu prasowego Stronnictwa Pracy, jakim było pismo „Reforma”, był także przewodniczącym komisji koordynującej działalność wydawniczą ugrupowania22.
W marcu 1945 r. został aresztowany przez NKWD podczas spotkania w Brwinowie z przewodniczącym krajowego Stronnictwa Narodowego, Aleksandrem Zwierzyńskim, na którym próbowano uzgodnić wspólną taktykę w zaistniałej sytuacji. Zaopatrzony w sfałszowane dokumenty na nazwisko Jan Chmielewski, został wywieziony na początku kwietnia do Swierdłowska23. W ZSRR przebywał do 1947 r., wrócił schorowany, jednak władza komunistyczna nie zapomniała o nim. W lutym 1949 r. został aresztowany, a następnie skazany w procesie działaczy Stronnictwa Pracy na karę dożywotniego więzienia. Jerzy Braun, który zetknął się w jednej celi z Hoppem w 1953 r., pisał, że cechą tego już poważnie schorowanego po pobycie na Syberii człowieka był niczym nie zmącony spokój i stoicyzm w znoszeniu przeciwności losu. U ludzi małego wzrostu – a Hoppe miał wzrost i wygląd niemal chłopięcy – zaznacza się nieraz dążność do rekompensaty i górowania nad otoczeniem władzą, wolą, samokontrolą, niezłomnością charakteru. W Hoppem wyczuwało się ciągłą dbałość o „zachowanie twarzy”, o powagę postawy i decyzji, odpowiedzialność za słowa i czyny, by żaden jego postępek, żadna wypowiedź nie kolidowała z wypracowanym w sobie ideałem człowieka, przywódcy i działacza społecznego. /…/ W więzieniu, w ciągłym obcowaniu wzajemnym, w warunkach niezmiernie uciążliwych, wymagających opanowania i wielu wyrzeczeń, wychodzą na jaw wszystkie ujemne i pozytywne cechy charakterów. /…/ Nic nie da się ukryć i zakamuflować. Odebrane są wszystkie akcesoria władzy, posiadania, stanowiska, piastowanego urzędu. /…/ W takim klimacie duchowym i scenerii „zachować twarz” i zdobyć autorytet jest niesłychanie trudno. Autorytet ten zdobywał Hoppe gdziekolwiek się zjawił, zarówno wśród ludzi wybitnych, olśnionych jego logiką, jasnością ocen, etyczną nieskazitelnością, jak i wśród maluczkich, nawet prawdziwych bandytów i złodziei. Był nie tylko podziwiany i szanowany, lecz i kochany. Jego talent wychowawcy, kierownika dusz ludzkich, wypróbowany już w harcerstwie, zjednywał mu szczególnie młodych, którzy jeszcze po wyjściu z więzienia lgnęli do niego jak do ojca, uważali go za swój drogowskaz i wzór życiowy24.
W 1956 r. opuścił więzienie. Lekarze zalecili mu zmianę klimatu na łagodniejszy w miesiącach zimowych. Starania o zezwolenie na wyjazd do Włoch w celu podreperowania zdrowia zakończyły się sukcesem. Obserwując z bliska na Zachodzie politykę prowadzoną przez niektóre środowiska emigracyjne wobec kraju, a w zasadzie społeczeństwa polskiego, stawał się wobec niej coraz bardziej krytyczny. Karol Popiel pisał, iż odgradzanie się, bojkotowanie zwykłych ludzkich stosunków między emigracją a społeczeństwem w kraju, wszystkie te przejawy emigracyjnej niezłomności były dla niego /…/ świadomym kopaniem przepaści pomiędzy synami jednej ojczyzny i budowaniem pomiędzy nimi jakiegoś niesamowitego „chińskiego muru”. I to w sytuacji, gdy tylko zacieśnienie stosunków między społecznością emigracyjną a macierzą mogło skutecznie hamować proces utraty dla polskości młodych pokoleń25.
Władze jednak postanowiły nie dać mu o sobie zapomnieć. Jesienią 1967 r. zażądano od niego wysłania do trzech wybranych osobistości w Rzymie listu, w którym poddałby krytyce postawę Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Hoppe nie przystał na to, co zaowocowało wstrzymaniem paszportu. Odmowę tę powtórzono w roku następnym, co prawda po odwołaniach uzyskał w końcu zgodę na wyjazd, ale było już za późno. Wiadomość o tym przyszła do niego bowiem 17 lutego 1969 r., w przeddzień śmierci26.
Ciężka praca, a nie blaga czy gra; służba zamiast interesu; czyn, a nie hasła; świadomy obywatel w miejsce poddanego; konkret zamiast frazesu – to idee, które przez całe życie przyświecały Hoppemu w pracy społecznej, politycznej czy pisarskiej. Jego zdaniem, stanowiły one kluczowe elementy życia publicznego, od których zależeć miało powstanie, jak dziś zwykło się mówić, „społeczeństwa obywatelskiego”.
Przypisy:
1 K. Sieniewicz, Jan – pragmatyk /w:/ J. Braun, K. Popiel, K. Sieniewicz, Człowiek ze spiżu, Wrocław 1987, ss. 71-72.
2 M. Grzybowska, Adam Skwarczyński jako ideolog obozu sanacji. Koncepcje publiczno-ustrojowe, Kraków-Kielce 1997, ss. 168-169.
3 K. Popiel, Droga ideowego piłsudczyka /w:/ J. Braun, K. Popiel, K. Sieniewicz, op. cit., s. 12.
4 J. Hoppe, Wspomnienia, przyczynki, refleksje, Londyn 1972, s. 190.
5 Ibid., s. 223.
6 Ibid., ss. 227-228.
7 J. Hoppe, Wierzyłem (Artykuły), Warszawa 1938, ss. 12, 14.
8 Idem, Wspomnienia…, ss. 32-33.
9 Ibid., s. 136.
10 Myśl społeczna. Gawędy i wykłady, oprac. J. Hoppe, Warszawa 1933, ss. 30-32.
11 Ibid., s. 36.
12 Idem, Wspomnienia…, s. 260.
13 Myśl społeczna…, ss. 41-42.
14 Ibid., s. 32.
15 Ibid., s. 59.
16 J. Hoppe, Adam Skwarczyński. Myśli o związkach zawodowych, Warszawa 1934, s. 30.
17 J. Hoppe, Wierzyłem…, s. 11.
18 Idem, Mozaika robotnicza (Artykuły), Warszawa 1937, ss. 42-43.
19 Idem, Wierzyłem…, ss. 51, 53.
20 Idem, Wspomnienia…, s. 289.
21 Ibid., s. 341.
22 K. Sieniewicz, op. cit., ss. 86-87.
23 Ibid., s. 104.
24 J. Braun, Jan Hoppe – polityk w służbie idei /w:/ J. Braun, K. Popiel, K. Sieniewicz, op. cit., ss. 213-214.
25 K. Popiel, op. cit., s. 34.
26 Ibid., s. 31.