Nic nie jest takie, jakim się wydaje
Nic nie jest takie, jakim się wydaje
Gdyby zapytać kogokolwiek spośród osób tworzących debatę publiczną o chęć zmierzenia się z niewygodnymi faktami, o zdolność do zmiany opinii pod wpływem nieznanych wcześniej informacji, o umiejętność rewizji dotychczasowego światopoglądu, sądzę, że niemal wszyscy odpowiedzą podobnie: tak, jestem do tego gotów. Nikt nie chce być – i we własnym mniemaniu nie jest – dogmatykiem i „betonem”, nikt nie ma skostniałego umysłu i takich poglądów. Ba, wiele osób obraziłoby się na samą wątpliwość, czy tak właśnie jest.
W praktyce wynika z tego jednak zazwyczaj niewiele. Niemal każdy taki nie-dogmatyk „wie lepiej”, jak jest „naprawdę”, a poglądy odmienne są niemądre, fałszywe, nieprzemyślane, szkodliwe i „oszołomskie”. Nie dotyczy to bynajmniej tylko gadających i piszących głów z mainstreamu. Swoją „polityczną poprawność” mają też grupki różnych „dysydentów”, kontestujących dominujący światopogląd. Oni też „wiedzą lepiej”. Skrajna lewica ma swoje dogmaty, skrajna prawica swoje, jednakowo ukochane i ugruntowane. Bywa i tak, że im bardziej marginalna jest dana grupa, tym mocniej trzyma się swoich poglądów, bo bez nich nie istnieje. Z kolei mainstreamowy dyspozycyjny dziennikarz, polityk czy „ekspert” powie czasami coś zaskakującego, gdy w jego środowisku trwa wojenka o wpływy i podział łupów lub gdy po prostu spłaci ostatni kredyt i na chwilę przypomni sobie, że potrafi oddychać pełną piersią.
Cytując klasyka: piszę bom smutny i sam pełen winy. Wszyscy bywamy zakładnikami własnych poglądów i środowisk głoszących je wraz z nami. Umysły nas wszystkich mają skłonność do kostnienia. Wszyscy czasami wolimy ugryźć się w język czy nacisnąć klawisz backspace na klawiaturze. Nie rzucę pierwszy kamieniem, bo w tej kwestii zbyt wiele ich już jest w powietrzu.
Bieżący numer „Nowego Obywatela” przynosi sporą dawkę tekstów przeznaczonych dla osób, które zamiast utwierdzać się w swoich zawsze słusznych poglądach chciałyby się czasami zmierzyć z czymś, co niekoniecznie idealnie pasuje jako kolejny element układanki. Są wśród nich m.in. tezy idące pod prąd również tego, co my sami głosimy na co dzień. Na przykład, że choć podnoszenie wieku emerytalnego wymaga wielu działań osłonowych, to jednak dokonuje się w wielu krajach Europy. Że oprócz publicznej służby zdrowia istnieją ciekawe przykłady samoorganizacji pacjentów. Że są państwa, w których związki zawodowe najszybciej rozwijają się wśród pracowników z „dziwnych” profesji i branż. Że w ekonomii ważne są nie tylko rozwiązania prospołeczne, ale także wiara w człowieczą moc oraz duża dawka optymizmu, który potrafi góry przenosić.
Oczywiście są wśród tych tekstów również i wymierzone w mity i komunały głównego nurtu. Jeden z autorów wykazuje, że Polska nie jest gospodarczą „zieloną wyspą”, lecz obszarem zapaści cywilizacyjnej w kilku istotnych dziedzinach. Inny artykuł przekonuje, że nasz białoruski sąsiad nie musi i nie powinien wybierać między ponurym satrapą a „wolnością” w postaci banków i wielkich koncernów. Kolejny z tekstów wskazuje, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie stały się – wbrew legendzie o transformacji zakończonej sukcesem – ani demokratyczne, ani suwerenne, ani „przyjazne” obywatelom. Nasza rozmówczyni-
-naukowiec obnaża mit, jakoby ekonomia stanowiła coś w rodzaju zbioru wzorów matematycznych, w które wystarczy wstawić ten sam zestaw cyfr, aby zawsze i wszędzie otrzymać spodziewany wynik.
Jednak szczególnym wyzwaniem dla Czytelników przyzwyczajonych do poglądów i rozwiązań, które propagujemy, będzie, jak sądzę, wywiad otwierający niniejszy numer. Cezary Mech dzieli się z nami przemyśleniami stawiającymi na głowie wiele przekonań na temat systemu emerytalnego, finansów państwa, rozwiązań socjalnych, polityki prorodzinnej, a szerzej – tego, jak wyobrażamy sobie kondycję Polski i jej możliwe scenariusze rozwojowe. Nie ukrywam, że cała redakcja miała i ma nadal ciężki orzech do zgryzienia po przeczytaniu zapisu tej rozmowy.
Otwarte umysły? Brak dogmatów? Niezależne poglądy? Zapraszam do lektury. Nikt nie obiecywał, że będzie lekko.