Ministerstwo Mediów Publicznych
Ministerstwo Mediów Publicznych
Od dwudziestu lat elity głoszą pogląd, że politykom wara od mediów. TVP i Polskie Radio wielokrotnie były „odpolityczniane”, a równocześnie trwała ostra walka między partiami o wpływy we władzach tych mediów, zaś one same zostały doprowadzone do ruiny finansowej i programowej. Obłudne odżegnywanie się rządu od kształtowania polityki w dziedzinie mediów audiowizualnych doprowadziło do powstania rażących dysproporcji udziału w debacie publicznej ważnych grup społecznych. „Niewidzialna ręka rynku” sprzyjała komercjalizacji, obniżaniu poziomu intelektualnego i kształtowaniu mentalności postkolonialnej, zniszczyła obywatelski wymiar tych mediów, działała antypaństwowo. Media publiczne są w Polsce niczyje, władza nad nimi rozproszona jest pomiędzy ministrami kultury, administracji i cyfryzacji, ministrem skarbu oraz Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. W rezultacie nie ma gospodarza, który zatroszczyłby się zarówno o poziom materialny, jak i programowy mediów, o stworzenie właściwych podstaw prawnych dla ich funkcjonowania, i który dbałby o ich wolność.
W wielu krajach obserwowane jest zjawisko osłabienia wpływu tradycyjnych narodowych nadawców radiowych i telewizyjnych, co jest rezultatem słabnięcia państw i dekompozycji wspólnotowych struktur niekomercyjnych. Jednak tam zawczasu elity zadbały o właściwy poziom finansowania mediów publicznych, traktując je jako system scalania społeczeństwa wokół wspólnych wartości, a także ważny czynnik promocji kultury własnego kraju na zewnątrz. W Polsce poziom finansowania publicznego radia i telewizji kształtuje się na poziomie 0,2–0,3 promila PKB, podczas gdy w Niemczech wynosi 2,9 promila PKB, w Wielkiej Brytanii 2,5 promila, w Szwajcarii i w Słowenii 2,3 promila, we Włoszech 1,1 promila. Średnia dla 20 badanych krajów wynosi 1,6 promila PKB. To miara polityki państwa wobec mediów publicznych jako instytucji. Niech symbolem tych dysproporcji będzie kwota 7 miliardów euro przeznaczanych na publiczne media w Niemczech w stosunku do zaledwie 120 milionów euro w Polsce.
Dlatego pierwszym moim celem jako ministra byłoby ustalenie takiego systemu finansowania mediów publicznych, by zapewnić im środki publiczne w wysokości co najmniej 1 promila PKB, co w liczbach bezwzględnych wynosi około 1,5 mld zł. Dla uzyskania takiej kwoty wystarczyłby abonament wynoszący zaledwie 4 zł miesięcznie, płacony jednak solidarnie przez wszystkich dorosłych obywateli. Widać stąd, jak wielkie spustoszenie poczyniło przyzwolenie na dziurawy system abonamentowy, wskutek czego obecnie media publiczne utrzymywane są zaledwie przez ok. 10% Polaków. Proponowana kwota finansowania pozwoliłaby na znaczne ograniczenie emisji reklam w TVP, której utrzymanie opłacane jest aż w 90% z przychodów komercyjnych, co ma destrukcyjny wpływ na poziom programu.
Kto płaci, ten wymaga. Zwiększenie poziomu środków publicznych powinno być przeprowadzone równocześnie z poddaniem ich surowej kontroli. Zalążki tego systemu już istnieją, jednak nie są wykorzystywane. To szczegółowy roczny plan programowy, w którym ustala się liczbę godzin produkcji programów dla dzieci, filmów animowanych, dokumentalnych, seriali historycznych, spektakli teatru telewizji, transmisji koncertów, publicystyki, transmisji sportowych itd. Przepisy te obecnie nie są egzekwowane.
Zdjęcie komercyjnej klątwy doprowadziłoby do zwiększenia liczby godzin programu poświęconego kulturze wysokiej, edukacji historycznej i pogłębionej debacie publicznej. Media publiczne powinny być mecenasem wielkich produkcji filmowych i seriali opartych na klasyce polskiej literatury. Ile to już lat upłynęło od ostatnich ekranizacji „Lalki”, „Faraona” czy „Krzyżaków”? A ile znakomitych dzieł literackich dotychczas w ogóle nie trafiło na ekrany? Media publiczne kształtują gusty kulturalne i są niezastąpionym nauczycielem tradycji dla milionów. Co roku powinny powstawać co najmniej dwa ciekawe seriale historyczne, wypełniające białe plamy w naszej historii, także tej dawniejszej. Chciałabym również, żeby odrodziła się polska produkcja filmów animowanych dla dzieci, zamawianych przez TVP, i aby w Polsce powstawało ich co najmniej tyle, ile we Francji, czyli 300 godzin rocznie, a nie… zero, jak obecnie. Należy też powrócić do mecenatu nad reportażem radiowym i hojnie wspierać filmy dokumentalne oraz dbać o obecność poezji. Jesteśmy krajem niezwykle bogatym przyrodniczo, z tradycjami produkcji filmów tego typu. Czas tę tradycję nie tyle odrodzić, ale uczynić z niej narodową specjalność. Ważne są także audycje o języku polskim, wyjaśniające rolę kultury języka i wzbudzające zainteresowanie polszczyzną.
Przywróciłabym również zlikwidowane ledwo w rok po utworzeniu prestiżowe nagrody mediów publicznych dla najlepszego dzieła muzyki poważnej (OPUS) i literatury (COGITO).
W porze największej oglądalności trzeba nadrobić braki w edukacji obywatelskiej Polaków. Należy wyjaśniać im zasady funkcjonowania państwa i najważniejszych dziedzin życia zbiorowego: edukacji, służby zdrowia, systemu emerytalnego, budżetu, ochrony środowiska. Usunęłabym z mediów publicznych infantylną formę programów informacyjnych i głupie seriale. Poszukałabym nowych talentów dziennikarskich i zrezygnowałabym z usług większości obecnych dyżurnych „ekspertów”.
Odrodzenie mediów publicznych to także znaczne wzmocnienie regionalnych stacji radiowych i telewizyjnych. Przykład klęski regionalnych programów komercyjnych (TVN Warszawa i TV Silesia), które musiały przejść do Internetu lub zmienić charakter na ogólnokrajowy, wskazuje, że nie sposób finansować mediów lokalnych z reklamy. Co najmniej połowa środków publicznych powinna być przeznaczana na ten cel. Lokalna produkcja telewizyjna wynosi obecnie zaledwie 3 godziny dziennie, a budynki i urządzenia nie są modernizowane i właściwie wykorzystywane. W wielu miastach są świetni dziennikarze, z których umiejętności się nie korzysta. Konieczne jest kilkakrotne zwiększenie liczby godzin lokalnej produkcji – promocja wybitnych osobowości, tradycji regionu, stowarzyszeń, obszarów przyrodniczych.
Współczesność mediów oznacza większy udział widzów w tworzeniu programu. Niezbędne jest radykalne zwiększenie kompetencji rad programowych (dziś zupełnie ignorowanych), wyłanianych spośród aktywnych widzów. Ocena rad programowych w formie corocznego absolutorium programowego decydowałaby o przedłużeniu kontraktu prezesów publicznej radiofonii i telewizji. Potrzebna jest publikacja w Internecie ocen i recenzji poszczególnych programów, wytworzenie zwyczaju dobrej analizy poszczególnych gatunków radiowych i telewizyjnych. Każda redakcja miałaby obowiązek stworzenia własnej społeczności wśród widzów; nie od rzeczy byłoby również tworzenie sieci klubów w mniejszych miejscowościach, które regularnie odwiedzane byłyby przez autorów i wykonawców danych audycji. Media publiczne miałyby obowiązek wspierania samoorganizacji obywateli.
Aby to uzyskać, nie trzeba czekać, aby obecna telewizja „zdechła”, żeby „zaorać pobojowisko”. Wystarczy zawrzeć pakt na rzecz mediów publicznych pomiędzy wszystkimi ugrupowaniami politycznymi, które uznają ich wartość i nie chcą ich zniszczenia, wsparty utworzeniem ogólnopolskiego ruchu aktywnych odbiorców mediów publicznych. Stanowiłoby to symboliczny nowy początek polskiego radia i telewizji.
Odnowione media publiczne miałyby obowiązek prezentacji pełnego spektrum poglądów politycznych i gospodarczych. Ważnym ich zadaniem byłaby ochrona dzieci i młodzieży przed przemocą i demoralizacją. Media publiczne wspierane przez moje ministerstwo uczyłyby także, jak uchronić się przed manipulacją poprzez media i reklamę.
Archiwa mediów publicznych stałyby się bezpłatnie dostępne przez Internet dla wszystkich płacących abonament.