Nowy Obywatel, Zima 2012 - okładka

Ministerstwo Sprawiedliwości

Ministerstwo Sprawiedliwości

Gdybym był ministrem sprawiedliwości, musiałbym się zmierzyć z poważnym kryzysem polskiego wymiaru sprawiedliwości, co nie byłoby łatwe, biorąc pod uwagę słabą pozycję tego ministerstwa.

Stanowisko Ministra Sprawiedliwości jest wyjątkowo niewdzięczne, gdyż będąc obciążone odpowiedzialnością za funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości nie daje jednocześnie dostatecznych kompetencji pozwalających zwalczać powstające tam patologie. Problem ten ma źródło w uregulowaniach konstytucyjnych, a te wymagają większości 2/3 w Sejmie. Art. 173 Konstytucji stanowi, że Sądy i trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz. Nie jest do końca jasne, czy artykuł ten ogranicza proklamowaną przez art. 4 tejże zwierzchnią władzę narodu, konstytuującą państwo demokratyczne. Nie ulega jednak wątpliwości, że Konstytucja nie precyzuje, w jaki sposób mają być realizowane uprawnienia władcze narodu wobec wymiaru sprawiedliwości.

W ostatnim okresie obok sądów i trybunałów niezależność uzyskała również prokuratura. Tak więc państwo de facto przekazało wymiar sprawiedliwości w ręce korporacji sędziów i prokuratorów, a te skutecznie rozszerzają uprawnienia w interesie swoich członków. W takich realiach niezawisłość czy niezależność stanowią podstawę coraz bardziej rozprzestrzeniającej się nieodpowiedzialności.

Wystarczy zauważyć, że z około 230 spraw, w których IPN zamierzał prowadzić śledztwo przeciw sędziom i prokuratorom winnym morderstw sądowych w okresie stalinowskim, przed sąd trafiła… jedna. W pozostałych odmówiono uchylenia immunitetu i mordercy w togach dożywali lub dożywają swych dni jako sędziowie lub prokuratorzy w stanie spoczynku, korzystający z 70% współczesnego wynagrodzenia na ostatnio przez nich zajmowanym stanowisku. Myślę, że to mówi wszystko o kondycji moralnej środowisk podejmujących decyzje w polskim wymiarze sprawiedliwości.

Kolejnym istotnym problemem jest zalew legislacyjny. 1350 ustaw uchwalonych przez Parlament VII kadencji, ponad 20 tys. stron Dziennika Ustaw – to plon działalności parlamentu i rządu zwalający się na głowy obywateli. Jest to wyraz tendencji rozpowszechniającej się w krajach Unii Europejskiej. Eliminując z relacji międzyludzkich zasady moralne, relatywizując pojęcie dobra i zła, próbujemy je zastąpić sformalizowanym prawem stanowionym. Możliwość uregulowania wszelkich zjawisk społecznych przy pomocy prawa stanowionego wydaje się jednak po pierwsze wątpliwa, po drugie – niepraktyczna. Wątpliwa, gdyż – zgodnie z twierdzeniem Godla – wszelkie systemy sformalizowane są albo niezupełne (nie obejmują pewnych zjawisk), albo sprzeczne; niepraktyczna, gdyż zalew prawa pozwala traktować je instrumentalnie i odrywać prawo od sprawiedliwości.

Totalne bezprawie, cechujące rządy komunizmu w Polsce, zaszczepiło w społeczeństwie głęboką potrzebę prawa i nabożny, często bezkrytyczny stosunek do prawników. Pozwala to na produkcję bełkotliwych tworów prawnych, co chwila zmienianych w związku z pojawiającymi się sprzecznościami lub partykularnymi interesami poszczególnych grup nacisku. Prawo staje się niestabilne. Zapomina się, że mijają lata zanim określony przepis zostanie zaabsorbowany przez społeczną świadomość, nim stanie się uznawaną przez wszystkich normą zachowań. Tak więc żyjemy w świecie przepisów, które w zależności od potrzeb można zmieniać, obchodzić czy w ogóle o nich zapominać.

Musimy uświadomić sobie, że to sprawiedliwość jest wartością, a prawo jedynie narzędziem służącym jej realizacji.

Przedstawiona sytuacja pozwala na sformułowanie tezy o głębokim kryzysie w polskim wymiarze sprawiedliwości. W tych warunkach praca przyszłego ministra będzie w ogromnej mierze zależała od siły poparcia, jaką uzyska rząd w parlamencie. Jednak nawet w przypadku uzyskania większości konstytucyjnej należy liczyć się z protestami i szantażem ze strony Unii Europejskiej, gdy reformy będą naruszały interesy wpływowych lobby. Przekonał się o tym premier Orban, który z niektórych reform był zmuszony wycofać się lub ograniczyć ich radykalizm. Podobnie i u nas program reform będzie rozłożony w czasie, krótszym lub dłuższym, ale musi konsekwentnie realizować założone cele.

Podstawowy cel, jaki postawiłbym sobie jako minister, to stworzenie zasad konstytucyjnych podporządkowujących wymiar sprawiedliwości władztwu narodu. Jako najistotniejsze rozumiem tu stabilizację prawa, np. poprzez wprowadzenie instytucji ustaw organicznych, regulujących podstawowe prawa obywatelskie, których uchwalenie wymagałoby większości kwalifikowanej. Sądzę, że powinny to być ustawy dotyczące prawa do informacji, funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, uprawnień ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego, kodeksów czy podstawowych praw gospodarczych i podatkowych. Każde z wymienionych zagadnień może być tematem szerokich odrębnych dyskusji, które przygotują grunt do przeprowadzenia głębokich reform konstytucyjnych w dziedzinie stanowienia prawa i funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Oczywistym jest, że wymaga to zbudowania przez polityków bardzo szerokiego konsensusu, przy czym przygotowanie podstawowych aktów legislacyjnych powinno stanowić zasadnicze zadanie ministra sprawiedliwości.

Za najpoważniejsze bolączki wymiaru sprawiedliwości, które można usunąć w ramach bieżącej działalności ministerstwa, uważam:

  1. Uchylenie ustawy o utworzeniu niezależnej prokuratury i umiejscowienie jej w systemie władzy wykonawczej. Państwo, które jest odpowiedzialne za bezpieczeństwo obywateli, powinno mieć możliwość prowadzenia polityki karnej. Można dyskutować potrzebę wprowadzenia instytucji sędziego śledczego, co mogłoby zwiększyć kontradyktoryjność postępowania karnego, natomiast urząd oskarżycielski, czyli narzędzie prowadzenia polityki karnej, powinien pozostać w sferze władzy wykonawczej; nie mają tu nic do rzeczy aspiracje niezależności i tak dość już spatologizowanej prokuratury.
  2. Ograniczenie długotrwałości postępowania, jego przewlekłości, a przede wszystkim doprowadzenie do tego, by rozprawa toczyła się w sposób ciągły, dzień po dniu, a nie była dzielona przerwami trwającymi czasami po kilka miesięcy, zależnie od kalendarza sędziego czy dobrej woli podsądnych i ich adwokatów. Zaangażowanie się, a nawet tylko pamiętanie kilkudziesięciu spraw prowadzonych równolegle przez jednego sędziego, przekracza ludzkie możliwości koncentrowania się i dogłębnej analizy poszczególnych problemów.
  3. Uregulowanie kwestii jawności. Art. 45 Konstytucji pozwala na wyłączenie jawności ze względu na: moralność, bezpieczeństwo państwa, porządek publiczny, ochronę życia prywatnego stron oraz inny ważny interes prywatny. To ostatnie stało się podstawą do wyłączania jawności w sprawach, w których sąd zamierza wydać, mówiąc oględnie, kontrowersyjny wyrok. W ten sposób wymiar sprawiedliwości ukrywa się przed społeczeństwem. Samo sformułowanie „inny ważny interes prywatny” niezmiernie przypomina „inne czasopisma” czy „inne surowce oleiste” – sformułowania stanowiące źródło afer korupcyjnych. Nim taki lapsus usunie się z Konstytucji, należy doprecyzować „ważny interes prywatny” w ustawie zwykłej i monitorować z urzędu przypadki wyłączenia jawności.
  4. Problem jawności dotyczy również ustalenia obowiązku udostępniania obywatelom przez sądy akt spraw, które toczyły się jawnie i w których zapadły wyroki. Sytuacja, w której odmawia się dostępu do akt ministrowi sprawiedliwości, stanowi kuriozum w skali światowej. Jest to niewątpliwy syndrom uchylania się przez sądy od jakiegokolwiek pozakorporacyjnego nadzoru i odpowiedzialności.
  5. Przywrócenie rewizji nadzwyczajnej. Osobiście byłem jej zwolennikiem i ciągle uważam, że instytucja kasacji, obejmująca jedynie formalną ocenę postępowania, pozostaje niezrozumiałą dla społeczeństwa i bardzo odległą od powszechnego rozumienia sprawiedliwości.

Osiągnięcie tych celów przy oporze bardzo skonsolidowanego środowiska prawniczego i niejasnej siły parlamentu oraz stanowiska głównych mediów wymaga w chwili obecnej uruchomienia szerokiego społecznego monitoringu wymiaru sprawiedliwości. Warto zauważyć, że ciągnące się z przerwami wieloletnie procesy oraz uchylanie jawności wyeliminowały z mediów, kiedyś niezwykle popularne, sprawozdania sądowe. Stanowiły one bardzo proste i ważne źródło edukacji prawnej społeczeństwa. Dostarczały obywatelom prostej wiedzy o tym, w jaki sposób działa prawo, co prawo może, a czego nie może. Jednocześnie sądy odczuwały, że ktoś interesuje się ich pracą i może wytykać błędy. Dziś zapadła głęboka cisza. Obywatele przestali się sądami interesować, a sądy uciekły w boską nieomylność.

komentarzy