Polska, czyli atrapa

·

Polska, czyli atrapa

·

Prace nad tekstami do niniejszego numeru kończyliśmy w połowie czerwca. Wtedy to wybuchła kolejna w ostatnich latach „afera” w stylu już dobrze znanym: ktoś nagrał wywody kogoś ważnego i udostępnił mediom. Tym razem nagranie dotyczyło osób ze szczytów władzy i zawierało m.in. wypowiedź ministra spraw wewnętrznych, że Państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje. Trudno o opinię bardziej miarodajną – chyba tylko masarz rozprawiający o zawartości kiełbasy byłby równie wiarygodny.

Nie posiadamy takiej wiedzy jak minister. Nie gonimy za „aferami” i „sensacjami” jak duże media. Wręcz przeciwnie – zwykle unikamy myślenia w kategoriach „aferalnych”, bo ono tyleż przybliża, co oddala od zrozumienia rzeczywistości. Nie ma nic bardziej złudnego niż wiara w to, że gdyby wszędzie dokoła byli ludzie o „czystych rękach”, a „kombinatorzy” zaludniali więzienia, to nastałby raj. Nie nastałby. Wiedzą o tym marksiści i wiedzą katolicy. U podstaw zła leży nie jednostkowe oszustwo czy kłamstwo, nawet nie zbiorowa „zorganizowana przestępczość” czy klika zmówionych kombinatorów. Leży u nich to, co myśliciel z Trewiru analizował jako układ stosunków społeczno-gospodarczych, a co Jan Paweł II nazywał „strukturami grzechu”.

Jest w nagranej wypowiedzi ministra jednak coś wartego uwagi. Tym czymś jest wskazanie na lokalne turbodoładowanie procesów globalnych i uwarunkowań systemowych. Żyjemy w świecie dalekim od ideału, ale na gruncie tego samego zestawu instytucji, rozwiązań czy idei można działać lepiej lub gorzej. W Polsce póki co działamy bardzo źle. Niesprawiedliwy porządek nie zniknie, gdy władzę obejmą ludzie o „czystych rękach”. Na pewno jednak lepiej żyć w kraju, w którym na każdym kroku nie trzeba dawać łapówek, policja sprawnie łapie złodziei, prawo jest jasne i wdrażane w życie bez wyjątków, kwestie merytoryczne są ważniejsze niż znajomości, władza choć trochę ma na uwadze interes ogółu itd. Jednym słowem: w państwie, które działa. Czy nasze działa?

Niniejszy numer „Nowego Obywatela” mógłby na okładce eksponować słowa ministra nagrane bez jego wiedzy i zgody. Te właśnie, które warto powtórzyć: Państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje. Mówi o tym część tekstów. Jeden z najlepszych w Polsce fachowców ds. podatków opowiada nam, że polski system fiskalny w zasadzie nie istnieje jako coś, co służy państwu i obywatelom, a urzędnikom brakuje choćby elementarnej troski o dobro wspólne. W innej rozmowie znawca środowiska lekarskiego przekonuje, że ten szczególny zawód, uprawiany głównie za publiczne pieniądze, stanowi rezerwuar korupcji, egoizmu i braku zainteresowania potrzebami pacjentów-płatników. Jeden z artykułów szeroko opisuje proceder zapaści prowincji – wycofywanie się państwa i instytucji z podstawowych usług i form odpowiedzialności na ogromnych obszarach kraju. Inny z tekstów opowiada o osobach piętnujących nieprawidłowości i łamanie prawa w swoich miejscach pracy (w tym w instytucjach publicznych), lecz pozbawionych jakiegokolwiek wsparcia, a wręcz wpędzanych w kłopoty. Kolejny artykuł to historyczna analiza, pokazująca, że korzenie lekceważenia państwa i dobra publicznego sięgają kilka wieków wstecz, do szlacheckiej I Rzeczypospolitej.

Czytając to wszystko, nie sposób nie zgodzić się z ministrem, choć nie mamy za grosz sympatii wobec niego i jego ugrupowania. Potrzeba nam zmian wielkich i systemowych – ale także zmian mniejszych, przywracających kontrolę nad państwem i instytucjami, pozwalających uwierzyć, że możliwe jest tutaj coś więcej niż tylko rozbijanie sobie głowy o mur indolencji, obojętności, bylejakości, układów, szwindli, zblatowania, kombinacji itp. Chcemy państwa, nie atrapy, bo dopiero wtedy będzie można uczynić to państwo lepszym. Atrapę można jedynie wyrzucić na śmietnik lub uciec jak najdalej od niej.

To oczywiście nie wszystko w bieżącym numerze, gdyż jak zwykle przygotowaliśmy także sporo materiałów o głębszych, strukturalnych przyczynach problemów Polski i świata.

Tematyka
komentarzy