Z piersi i z pieśni

·

Z piersi i z pieśni

Mark Gregory ·

Niezależnie od miejsca na świecie i momentu w historii, walka o równość i demokrację odbywa się zwykle ze śpiewem na ustach.

z-piersi-i-piesni

Związki zawodowe mają za sobą co najmniej dwieście lat historii. Narodziły się w czasach, gdy nie mogły działać jawnie, ze względu na panujące prawo (w Wielkiej Brytanii stanowiły je tzw. ustawy o zrzeszeniach, combination acts), które uznawało wszelkie formy samoorganizacji pracowników najemnych lub pracodawców za nielegalne. Nie trzeba dodawać, że przepisy te wykorzystywano wyłącznie przeciwko pracownikom – w czasach, kiedy jedynie pracodawcy i klasa posiadaczy mieli czynne i bierne prawo wyborcze oraz realny wpływ na stanowienie prawa.

Z tego względu związki zaczęły zabiegać o powszechne prawo wyborcze, które umożliwiłoby im wyjście z podziemia. O brytyjskiej demokracji mówi się tak, jakby rozciągała się na setki lat wstecz, tymczasem aby większość mieszkańców uzyskała prawo udziału w wyborach, niezbędne były wysiłki wielu kolejnych pokoleń. W Wielkiej Brytanii dopiero w latach 20. XX wieku kobiety uzyskały prawa wyborcze. Związki zawodowe od zawsze należały do tych organizacji, które zarówno same opierały się na wewnętrznej demokracji, jak i walczyły o bardziej demokratyczny ustrój. Dość szybko zwróciły także uwagę na korzyści z tworzenia sojuszy z podobnymi sobie zrzeszeniami, w kraju i na świecie. Jak głosi pieśń: „Na zawsze solidarni!” (Solidarity Forever).

Istnieje duży opór przed uznaniem historycznej roli związków jako siły modernizującej, a często wręcz całkowicie się ją pomija. Tymczasem w pieśniach, wierszach i opowieściach, będących w każdym kraju częścią tradycji ruchu pracowniczego, znaleźć możemy całkowicie odmienne spojrzenie na dzieje powszechne. To, że są one tak mało znane szerszemu odbiorcy, wiele mówi o tym, jak bardzo obowiązująca wizja historii opiera się na oficjalnych dokumentach, kosztem ustnych przekazów na temat poszczególnych wydarzeń. Dziś możliwe jest znaczne poszerzenie naszego oglądu wspólnej historii, dzięki potraktowaniu pieśni i wierszy jako „relacji z przemian społecznych”. Liczni kronikarze tego dziedzictwa kulturowego, w ogromnej części niezbadanego, pozostawili nam w spadku niezwykłe bogactwo. Co istotne, jest to ten rodzaj tradycji, który choć czasem wydaje się zanikać niemal do szczętu, ostatecznie zawsze odzyskuje swoją żywotność.

***

Bywa, że połączone głosy sprzeciwu milionów ludzi na całym świecie zostają zignorowane przez potężne siły. Tak było w przypadku globalnego protestu wobec inwazji na Irak, której przewodziły USA. W mojej rodzinnej Australii w 2003 r. około miliona osób demonstrowało przeciwko wojnie, jednak nasz premier po prostu to zlekceważył. Choć na fali tego sprzeciwu powstało wiele pieśni i wierszy, w gazetach można było przeczytać rozważania na temat tego, „gdzie się podziały protest-songi”.

Wychodzi na to, że dziennikarze wypatrywali ich na listach przebojów i po prostu umknęły im – lub zbagatelizowali je – utwory powstające w zupełnie innym obiegu. Tak się często dzieje w czasach dominacji tzw. mediów masowych – jakże wiele ciekawych wydarzeń nie jest przez nie uznawanych za „wystarczająco atrakcyjne”. Zalew reklam oraz nieustanne poszukiwanie sensacji zdają się być wprost wymierzone we wszelkie autentyczne działania kulturotwórcze.

Bo przecież mało kto kwestionuje fakt, że wspólne śpiewanie pieśni jest ważną częścią każdej kultury. O ile wiadomo, były częścią ludzkiej cywilizacji od samych jej początków. Niektóre z nich, np. te o charakterze religijnym, są ściśle związane z konkretnymi aspektami życia społecznego. Także poszczególne narody mają własne pieśni: są nimi ich hymny. Z kolei związki zawodowe zajęły ważne miejsce w społeczeństwie zaledwie nieco ponad dwustoma laty, po rewolucji przemysłowej. Zwłaszcza włókniarze i górnicy mają już jednak bogate tradycje związane z własnymi pieśniami. O czym nie można zapomnieć: pieśni są pisane i wykonywane przede wszystkim wtedy, kiedy istnieją ludzie, którzy chcą ich słuchać.

Choć zrzeszanie się było jeszcze wtedy nielegalne, w 1779 r. angielscy tkacze wspólnie zniszczyli nowe krosna mechaniczne w wiosce Anstey. Podziemne sprzysiężenie tkaczy, które stało się znane jako Luddyści, działało na zasadach ścisłej tajności. Rząd był bardzo zdeterminowany, by się z nimi ostatecznie rozprawić; doszło nawet do tego, że niszczenie maszyn przemysłowych zostało uznane za przestępstwo zagrożone karą śmierci. W roku 1813 siedemnastu robotników zostało straconych, wielu innych skazańców wywieziono do Australii.

Pozostała nam po tych podziemnych organizacjach nikła liczba świadectw, zachowało się natomiast trochę pieśni. Oto „Tkalnia Fostera” (Foster’s Mill), pod którą zapisano datę 1912 r.:

Niezłomni sukna postrzygacze,
niechaj wam serca w piersiach rosną!
Spójrzcie na waszych w Yorku braci:
biorą się za Fostera krosno.

Łuna nad tkalnią rozgorzała
wybiegli ludzie wprost spod pierzyn;
w księżyca blasku drżącym tłumem
ugasić pożar miasto bieży.

A oni ramię w ramię stojąc
się zaklinają na Święty Duch,
że nie pozwolą cebrom z wodą
by je ktokolwiek puścił w ruch!

My też staniemy ramię w ramię
nasze przysięgi równie srogie;
puścimy z dymem postrzygalnie
i resztę maszyn, co nam wrogie!

Jako że związki zawodowe były u swej kolebki czymś wyjętym spod prawa, nie powinno dziwić, że przywiązywały szczególną wagę do własnej historii i tradycji. Można wskazać wiele „pokoleń” pieśni walki i protestu, które łącznie składają się na alternatywną historię społeczną, historię widzianą z perspektywy „dołów”.

Etnografowie zaczęli postrzegać tego rodzaju twórczość jako ważne świadectwo zmian społecznych, dlatego obecnie jest ona ceniona bardziej niż kiedykolwiek – nadal pozostając światem niemal niezauważanym przez ogół. Gromadzenie i popularyzowanie takich pieśni jest niełatwym zadaniem, jednak wysiłek włożony w ich badanie zwraca się z dużą nawiązką: pozwala lepiej zrozumieć wkład, jaki w kulturę wniósł zorganizowany ruch pracowniczy.

***

Niedawno miałem okazję uczestniczyć w imprezie będącej hołdem dla Jacka Mundeya w 80. rocznicę jego urodzin. Ten robotnik budowlany i przywódca związkowy stał się w Australii sławny w latach 70. z powodu swojego wkładu w zachowanie dużych fragmentów historycznej zabudowy Sydney przed wyburzeniami.

Związek, któremu przewodził, Builders Labourers Federation (BLF), zorganizował wspólnie ze społecznościami lokalnymi tzw. zielone strajki (green bans) w obronie miejsc o szczególnym znaczeniu przyrodniczym oraz budynków wyjątkowo cennych pod względem historycznym. Prasa i politycy owego okresu z ogromnym lekceważeniem wypowiadali się na temat koncepcji, w myśl której robotnicy budowlani mogliby mieć cokolwiek do powiedzenia na temat losów zabudowy miejskiej. Tymczasem zielone strajki stały się ważną inspiracją w wielu krajach świata. W Niemczech Petra Kelly założyła Partię Zielonych, a ruchy związkowe zaczęły uświadamiać sobie istnienie problemów ekologicznych. Podczas uroczystości na cześć Mundeya odśpiewano szereg pieśni, które powstały przy okazji zielonych strajków, jak „Zielone strajki teraz i zawsze” (Green Bans Forever), „Miasto zieleni” (City of Green), „Pomniki” (Monuments), „Szkło i beton dziś w natarciu” (Under Concrete and Glass), ale i „Na zawsze solidarni!”, hymn IWW [Industrial Workers of the World (Robotnicy Przemysłowi Świata), radykalna międzynarodowa organizacja związkowa, bliska ideologii anarchosyndykalistycznej – przyp. red.], napisany podczas I wojny światowej. Zapoznajcie się z fragmentem „Szkło i beton dziś w natarciu”, pieśni znanej także pod tytułem „Wśród Zachodnich Przedmieść” (Across the Western Suburbs):

Tu gdzie stoisz, stał mój piękny mały domek
w gruzy zmienił go chciwości strasznej walec
dziś ekipa rozbiórkowa wyburzyła go bez słowa
wśród Zachodnich Przedmieść każą się odnaleźć.

Refren:
Szkło i beton dziś w natarciu, Stare Sydney na wymarciu
w gruzy zmienia je chciwości strasznej walec
my nie chcemy się stąd ruszać, lecz się nas do tego zmusza
wśród Zachodnich Przedmieść każą się odnaleźć.

Mój dom to dziś klitka ciasna, w bloku na obrzeżach miasta
ech, chłopaki, na sam widok chce się płakać…
aż po dach, który przecieka, obciążona hipoteka
jeszcze tylko przez pół wieku mam go spłacać.

Przyszła już najwyższa pora skończyć rządy „inwestora”
przecież widać, jaka straszna jest to plaga
mafii dasz rozwinąć skrzydła zaraz zrobi cię bez mydła
…i obudzisz się gdzieś aż za Wagga Wagga!

Powyższy przykład udowadnia, że bojowym działaniom „tu i teraz” mogą z powodzeniem towarzyszyć bojowe pieśni z dawnych czasów. Zawarty w nich sposób postrzegania świata nie przestaje bowiem istnieć: trwa w kulturze, ale i przekazywany jest w łonie organizacji.

Pieśń związkowa, tak jak i każdy inny utwór, stanowi element wspólnego śpiewnika całego społeczeństwa. Bywa, że staje się popularna wiele lat od jej napisania czy pierwszego wykonania. Weźmy pieśń Woody’ego Guthrie, „Ten kraj należy do ciebie” (This Land is Your Land). Napisana została w 1940 r., podczas II wojny światowej, Guthrie nagrał ją w 1944 r., z kolei jej słowa opublikowano w 1956 r. Dużą popularność zyskała w USA (ale i w innych krajach) w latach 60.; pierwszy raz usłyszałem ją na początku 1962 r. na obozie w Springwood w Górach Błękitnych na zachód od Sydney. Od tamtych czasów nagrano ją i wydano wiele, wiele razy. Jej słowa zmieniano i tłumaczono, dopisywano nowe, ale i cenzurowano dotychczasowe. W 2002 r. utwór znalazł się wśród 50 nagrań, które Biblioteka Kongresu uznała za godne dopisania do Narodowego Rejestru Nagrań.

Na początku ubiegłego roku oglądałem, za pośrednictwem Internetu, jak zbliżający się do dziewięćdziesiątki Pete Seeger na koncercie z okazji objęcia urzędu przez Baracka Obamę porwał za sobą ogromną widownię. Wspólnie odśpiewano pieśń „Ten kraj należy do ciebie” – łącznie z trzema zwrotkami, które zwykle się omija, z racji ich jednoznacznie politycznego przesłania:

Na ulicach tego miasta,
w cieniu wielkich chmur drapaczy
i w kolejce po zasiłek
dziś widziałem moich braci.
Kiedy stali, wygłodniali,
takie słowa wyszeptałem:
ten kraj stworzono dla ciebie i dla mnie.

Mur wysoki aż do nieba
kazał mi zakończyć drogę,
a litery na tablicy
mówią: dalej iść nie mogę.
I zostałem po tej stronie,
o której tablica milczy
tę stronę stworzono dla ciebie i dla mnie.

Nikt na ziemi
mi nie zabroni
kroczyć przed siebie
autostradą wolności;
nikt na ziemi
nie jest w stanie mnie zawrócić,
bo ten kraj stworzono dla ciebie i dla mnie.

Jak wiele innych pieśni związkowych, pieśń ta niesie w sobie zarówno ładunek historii, jak i potencjalny ładunek wybuchowy na dzisiejsze czasy. Napisana pod koniec poprzedniego wielkiego kryzysu, przywitano nią prezydenta, po którym oczekuje się powstrzymania pierwszego kryzysu XXI w.

***

Bez wątpienia Woody’ego Guthrie można uznać za ważnego autora pieśni związkowych. Jednak wielu twórców tego rodzaju utworów nie jest szerzej znanych, o ile w ogóle nie pozostają anonimowi. Co więcej, wiele utworów śpiewanych przez związkowców stanowi parodię powszechnie rozpoznawanych piosenek. Joe Hill, bard i męczennik IWW działający w Stanach Zjednoczonych (choć urodzony w Szwecji), napisał cały szereg pieśni opartych na hymnach lub je parodiujących. Związek wsławił się pieśniami, wydanymi w postaci niewielkiego czerwonego śpiewnika, zatytułowanego „Rozniecając płomienie buntu” (To Fan the Flames of Discontent).

Oddziały IWW, utworzonego w 1905 r. w Chicago, zaczęły szybko powstawać w innych krajach, jak Kanada, Australia czy Chile, a wpływ działalności związku można było odczuć w Irlandii, Afryce Południowej, Skandynawii, Chinach… Jedną z jego naczelnych zasad, z której zasłynął, była walka z uprzedzeniami rasowymi, które postrzegał jako narzędzie rozbijania solidarności świata pracy; był też zawziętym przeciwnikiem wojen, w ramach których robotnicy z poszczególnych krajów mieli zabijać swoich towarzyszy z innych. W 1916 r. w Sydney siedmiu członków IWW zostało skazanych na karę piętnastu lat więzienia za działalność antywojenną, inni dostali wyroki pięcio- i dziesięcioletnie. Bill Casey, członek IWW, który później został sekretarzem Seamen’s Union of Australia [australijskiego związku zawodowego marynarzy floty handlowej – przyp. red.], napisał „Do sejmu niczym z procy” (Bump me into Parliament), poświęconą politykom tamtego okresu. Oto kilka zwrotek:

Nadstawcie uszu, dobrzy ludzie!
Formalny wniosek tutaj zgłaszam:
ptasiego mleczka dla każdego!
Mam na to patent pierwsza klasa:

Refren:
Elektoracie, wystrzel mnie
do sejmu, niczym z procy!
Nieważne, jak to zrobić chcesz
zrób wszystko, co w Twej mocy!

Kolegów mam, z nadzorczych rad
co mówią, że się nadam,
bo senatorski rozum mam
i wzruszająco gadam.

Ja z tobą, ludu pracujący!
Wraz z wyklętymi chcę powstawać!
Mam na to sposób niezawodny,
to „podkomisja” i „ustawa”.

Pracownik z szefem się dogada
nam niepotrzebne spory nowe;
już ja ustawą poustawiam
te całe związki zawodowe!

Duch pieśni i filozofii IWW unosi się nad wszystkimi hymnami związkowymi, powstałymi w późniejszych okresach. Związki zawodowe na całym świecie sprzeciwiały się inwazji na Irak, podobnie zresztą jak przywódcy religijni. Świadectwa oporu przeciwko wojnie odnaleźć można w australijskich pieśniach związkowych; gdy mowa o wojnie w Wietnamie, na myśl przychodzą „Pokój jest sprawą związkowców” (Peace is Union Business) oraz „Boonaroo” – w 1967 r. członkowie Seamen’s Union of Australia odmówili służby na statku handlowym o tej nazwie, który pełen ładunku dla wojska szykował się do rejsu do Wietnamu. W latach 50. australijskie związki zawodowe pracowników branży morskiej uniemożliwiły holenderskiej marynarce wojennej próby utrzymania kolonialnego statusu Indonezji. W 1937 r. należący do związków robotnicy udaremnili eksport żeliwa do Japonii, w sprzeciwie wobec jej napaści na Chiny. W 1964 r. Clem Parkinson poświęcił tamtej akcji „Żeliwną piosenkę” (The Pig-iron Song):

Czy nie byłeś nigdy ciekaw, czemu pracownicza brać
„Człowiekiem z żeliwa” zwykła Roberta Menziesa zwać?
Fascynuje ta opowieść, chociaż ma już tyle lat
obowiązek ma ją poznać cały robotniczy świat!

Refren:
Nie dostał od nas żeliwa zrodzony w Japonii faszyzm
nici ze statku załadunku, nie daliśmy się zastraszyć!
Kiedy stawką demokracja, zawsze walczy się do końca
tak jak z krajem Wschodzącego, mocno Brunatnego Słońca.

Był to rok trzydziesty siódmy, gdy japoński imperializm
postanowił na kolana dumny chiński lud powalić.
Chłopski naród walczył dzielnie, choć miał karabinów mało
za to w australijskich dokach miał przyjaciół armię całą.

Prokurator Menzies orzekł: „Wypłynięcie kto blokuje,
ten do życia w ciasnej celi niech od jutra się szykuje!”.
Ale nikt się nie wyłamał, równo twardzi chłopcy nasi
nie dostał od nas żeliwa zrodzony w Japonii faszyzm!

Polityku-sprzedawczyku, ktoś twe winy zmazać musi
krzyż ten niosą robotnicy gdzieś w Gwinei Nowej głuszy.
Dla pokoleń przyszłych takie tej historii jest przesłanie:
aby pokój mógł się ziścić stać musimy ramię w ramię!

***

Patrząc z perspektywy globalnej, postawa ruchu pracowniczego odegrała ważną rolę w walce z dyskryminacją, kolonializmem, apartheidem, niewolnictwem, wojną i grabieżą ekonomiczną. Fundamentem związkowego światopoglądu jest przekonanie o konieczności tworzenia – w skali lokalnej, krajowej i międzynarodowej – oddolnych, niezależnych organizacji, opartych o ideały powszechnej równości i sprawiedliwości. Związki zawodowe uważają bezpieczeństwo w miejscu pracy, bezpłatną opiekę zdrowotną i edukację za podstawy cywilizowanego społeczeństwa. Stojące przed nimi wyzwania, w dobie korporacyjnej globalizacji i nadciągającego kryzysu ekologicznego, spowodowanego brakiem jakiejkolwiek kontroli nad działaniem „sił rynkowych”, są coraz większe, a potrzeba stawienia im czoła – nagląca. Mnóstwo naszych współczesnych zmartwień stanowią zatem kwestie, którym autorzy pieśni zdążyli już poświęcić naprawdę dużo uwagi.

Na mojej stronie internetowej, www.unionsong.com, zgromadziłem wiele takich utworów, w przekonaniu, że są one czymś niezmiernie ważnym. Pieśni związkowe powstają wszędzie, gdzie tylko istnieją związki zawodowe. Niedawno, na japońskim festiwalu filmowym miałem okazję obejrzeć koreański film dokumentalny „Nie wrócę na noc” (Weabak: Stayed Out All Night), wyreżyserowany przez Kim Mi-re. Pracownice supermarketu, które przeprowadziły 16-miesięczny strajk okupacyjny, nieustannie pisały i śpiewały pieśni na temat swojej walki. Gdyby nie ten film, nigdy nie usłyszałbym o tych utworach, ani o samym strajku. Żyjemy w świecie, w którym tego typu rzeczy nie zwracają na siebie uwagi tzw. mass mediów. Tak zresztą było zawsze, dlaczego więc jesteśmy zaskoczeni, przyłapując samych siebie na totalnej niewiedzy na temat historii, kultury i pieśni związków zawodowych? To ulotne dziedzictwo, dlatego powinniśmy wspomóc jego zachowanie dla przyszłych pokoleń.

Wymagać to będzie skoordynowanych działań w kierunku gromadzenia i udostępniania tych „relacji z przemian społecznych”. Internet stanowi bardzo dobre narzędzie zbierania takich pieśni i ich ochrony przed zapomnieniem, ale także zachęty do tworzenia nowych. Rzadko która osiągnie popularność „Na zawsze solidarni!” czy „Ten kraj należy do ciebie”, jednak każda z nich oferuje sposób patrzenia na świat niemal nie zauważany przez wielkie koncerny.

Mark Gregory
Tłum. Włodzimierz Kaniec
Teksty piosenek przełożył Michał Sobczyk

Powyższy tekst został napisany specjalnie dla „Obywatela”.

komentarzy