Miasto słońca. O odwiecznym marzeniu i pierwszej rewolucji
Miasto słońca. O odwiecznym marzeniu i pierwszej rewolucji
Lubimy patrzeć na przeszłość przez współczesne okulary, przypisywać przodkom nasze motywacje, poglądy i pojęcia, doszukiwać się w mrokach dziejów swoich ideowych antenatów. Nieważne, że na ogół to anachronizm, wpasowywanie zupełnie odmiennej rzeczywistości w schematy z innej epoki.
Lewica nie jest tu wyjątkiem. Za swego protoplastę uznała Spartakusa – przywódcę powstania niewolników z I wieku przed Chrystusem. Gladiator z Tracji stał się patronem zarówno protokomunistycznej frakcji Róży Luksemburg, jak i jednej z trockistowskich grupek, wsławionej obroną pedofilii. Obecnie zewłok zbuntowanego niewolnika przeżuwa amerykańska popkultura, produkując kiczowate seriale łączące wulgarny erotyzm i sadyzm z polityczną poprawnością. Trudno dziś wszakże ocenić, na ile Spartakus – niewątpliwie dzielny wojownik i zdolny wódz – rzeczywiście nadaje się na świętego lewicy. W jego ruchu nie można dostrzec wizji Lepszej Przyszłości – buntownicy nie zamierzali zmieniać ustroju, ich celem była osobista wolność, którą chcieli zdobyć, opuszczając Italię i wracając do swych krajów.
Takie zjawiska nie były rzadkością. Anarchiczne ruchy uciskanych nazbyt często sprowadzały się do ślepego odwetu. Nie szło tu o sprawiedliwy ład, ale o zamianę ról. Z czasów egipskiego Średniego Państwa pochodzą tzw. Nauki Ipuwera – dokument opisujący powstanie ludowe prawdopodobnie ok. XIX wieku p.n.e. Kraj obrócił się jak koło garncarskie. Biedni stali się bogaczami, bogacze biedakami… Panowie, którzy mieli mnóstwo strojów, chodzą teraz w łachmanach, a ten, kto nie tkał dla siebie, stał się właścicielem cienkiego płótna… Ludzie zależni stali się panami innych ludzi… Kto służył do posyłek, teraz posyła innego… dzieci osób wysokiego rodu rozbito o ściany murów… W Chinach ludowy ruch Czerwonych Brwi w 23 roku obalił cesarza Wang Manga, po czym ogłosił Synem Niebios przedstawiciela wcześniej panującej dynastii Han (Liu). Trzynaście wieków później żebrak i sługa klasztorny Czu Jüan-czang stanął na czele chłopskiej armii Czerwonych Turbanów, wypędził z kraju Mongołów i jako cesarz, założyciel dynastii Ming, doprowadził feudalne imperium chińskie do szczytu potęgi.
Bywały też odmienne przypadki. Niektórzy władcy reprezentowali typ (jak paradoksalnie by to nie zabrzmiało) reakcyjnego reformatora. W XXIV wieku p.n.e. w sumeryjskim mieście Lagasz doszedł do władzy Urukagina, który próbował odrodzić „prawo boskie”, tzn. prastare prawo zwyczajowe wspólnot rodowych. Obejmowało ono zmniejszenie danin, przywrócenie „majątku bogów” (własność gminną) i roztoczenie opieki nad masami ludowymi, a także, co ciekawe, walkę z obecnymi w życiu rodzinnym arystokracji przejawami matriarchatu. W III wieku p.n.e. Agis, król Sparty, postanowił odnowić ustrój ustanowiony przez legendarnego Likurga: wspólnotę równych obywateli, którzy uprawiali jednakowej wielkości działki i razem spożywali posiłki. W tym celu chciał znieść wszystkie długi i przeprowadzić nowy, sprawiedliwy podział ziemi. W Rzymie w II wieku p.n.e. bracia Tyberiusz i Gajusz Grakchowie, skądinąd wywodzący się ze środowiska arystokratycznego, usiłowali przeprowadzić egalitarne reformy (parcelacja gruntów państwowych między bezrolnych, roboty publiczne), które miały przeciwdziałać postępującemu rozwarstwieniu majątkowemu społeczności Rzymu i zarazem utrzymać obywatelski charakter armii rzymskiej. Charakterystyczne przy tym, że egalitaryzm Tyberiusza zamykał się w obrębie Rzymu – w stosunku do ludów zależnych podtrzymywał on imperialistyczne stanowisko. Tym niemniej tragiczna śmierć Grakchów otwarła drogę do oligarchizacji republiki, a później do jedynowładztwa cezarów; zarazem dochody płynące z grabieży podbitych prowincji sprawiły, że rzymska biedota przeistoczyła się w pasożytniczy proletariat.
Retrospektywna utopia złotego wieku, odgórna rewolucja – to jednak też nie jest ideał lewicy. Lewica chciałaby oddolnego ruchu ludowego występującego z ideologiczną wizją lepszego jutra. Poszukajmy takiego.
Zjawisko tego typu mogło zaistnieć dopiero wtedy, gdy pojawiła się grecka filozofia – przejaw myśli opartej na rozumowej spekulacji, a więc niezależnej od religijnych tradycji.
Polityczno-filozoficzne spekulacje Hellenów szły w różnych kierunkach. Sofiści reprezentowani przez Kaliklesa zbliżali się do swoistego protofaszyzmu (lub przynajmniej socjaldarwinizmu), głosząc naturalną nierówność ludzi, uznając prawo silniejszego do ujarzmiania i wykorzystywania słabszych, pochwalając wojnę. Platon antycypował totalitarne państwo komunistyczne, łączące kastową hierarchię i pełną kontrolę życia obywateli ze wspólną własnością dóbr i zniesieniem rodziny. Podobną wizję społeczeństwa Panchajczyków (która zdaniem M. Beera była wyidealizowanym obrazem faraońskiego Egiptu) przedstawił Euhemer z Messyny: Zasadą jest bowiem, iż nikomu nie wolno posiadać nic więcej niż dom i ogród; wszelkie wytwory i dochody zabierają kapłani i dzielą sprawiedliwie, każdemu odpowiednią rację… Cyników jako prekursorów anarchizmu prezentowałem jeszcze w latach 80. na łamach „Azotoxu Porannego”, fanzina wydawanego przez zespół Dezerter: Ich odpowiedź na pytanie – jak żyć w nowej rzeczywistości, była surowa, skrajnie anarchistyczna, nie pozbawione elementów katastrofizmu. Brzmiała ona: żyć własnym życiem, kształtować swą osobowość bez oglądania się na formy licencjonowane przez państwo. Najwyższą wartością w życiu człowieka jest jego szczęście. Szczęście polega na cnocie, ta zaś na życiu zgodnym z naturą. […] Natura identyfikowała się z przyrodą; naturalne potrzeby człowieka stanowi to, co mu absolutnie niezbędne. Był to program minimalizmu życiowego, kult prostoty życia i ascezy – rozkosze cywilizacji utrudniają życie zgodne z naturą. Ideałem cyników był Diogenes, o którym legenda mówiła, że żył w beczce i odziewał się tylko jednym płaszczem. Skrajny indywidualizm i minimalizm, a także pochwała życia na łonie przyrody prowadziły cyników do odrzucenia krępujących konwencji społecznych; nie do przyjęcia, bo niezgodnych z naturą. Byli w związku z tym przeciwni państwu. […] Państwo jest złem, bo stanowi twór nienaturalny. Idea bezpaństwowości, połączona z tezą, że człowiek ma tylko jedną ojczyznę, a tą jest cały świat, wiązała się w ruchu cyników z daleko posuniętym „prymitywizmem”, m.in. aprobatą całkowitej swobody obyczajowej.
Nas jednak szczególnie zainteresuje dziś stoicyzm. Założyciel szkoły, Zenon z Kition, miał być zwolennikiem wszechludzkiego braterstwa, równości płci i wspólnoty dóbr. Materialistyczna filozofia stoików uznawała jedność wszechświata, będącego organicznym bytem – żywym, celowym, rozumnym – który jest po prostu Bogiem. Z tej panteistycznej wizji wynikała stoicka etyka postulująca życie zgodne z naturą, z powszechną harmonią kosmosu, z Logosem. Etyka Stoi – racjonalistyczna, optymistyczna, uniwersalistyczna – w życiu społecznym ujawniała cechy ascetyzmu i kolektywizmu: człowiek jest istotą społeczną i ma obowiązki wobec współtworzonych przez siebie zbiorowości, od rodziny do ludzkości (oikoumene). Przeniesiona na grunt polityki wydawała różne owoce: mogła to być idea globalnego imperium i oświecony absolutyzm Marka Aureliusza, ale też koncepcje egalitarnych reform społecznych. Spartańscy królowie-rewolucjoniści Agis i Kleomenes pozostawali pod wpływem Sfajrosa, ucznia Zenona z Kition. Wychowawcą i przyjacielem Tyberiusza Grakchusa był Gajusz Blossiusz z Cumae, uczeń stoickiego filozofa Antypatra z Tarsu.
Antagonizmy i niesprawiedliwości zaprzeczające stoickiemu ideałowi harmonii najbardziej jaskrawe były na półperyferiach ówczesnego systemu, takich jak egejska wyspa Delos – największy targ niewolników, gdzie sprzedawano czasami nawet 10 tysięcy ludzi dziennie. Jak szokująco by to nie zabrzmiało – niewolnictwo było w swoim czasie instytucją postępową; wcześniej (a także później – choćby w państwie Azteków) jeńców po prostu mordowano. Faktem jest też, że położenie niewolników było zróżnicowane – inna była sytuacja niewolnika w kopalni, inna służby domowej; byli i tacy wśród niewolnych, którzy jako zausznicy pana zyskiwali większe dochody i znaczenie niż wolni obywatele. Jednak oczywiście warunki życia olbrzymiej większości niewolników były nieludzkie i wyzute z wszelkiej nadziei. Byli piętnowani, aby łatwiej można było ich ująć w razie ucieczki. Wypędzano ich do pracy batami, a za najmniejsze przewinienie okrutnie karano. Ciężka praca wypełniała im cały czas, na noc zamykano ich w ergastulach przypominających więzienia. Pokarmu dostawali tylko tyle, żeby nie umrzeć z głodu. Katon Starszy w „Traktacie o gospodarstwie wiejskim” pisał, że niewolnika warto trzymać dopóki może pracować, a gdy się zestarzeje lub zachoruje – trzeba się go pozbyć jak chorego bydła. Niewolnicy na ogół nie mieli rodzin, ich potomstwo było własnością pana. Plutarch podkreślał, że w ich środowisku trzeba stale podtrzymywać spory i waśnie. Odmawiano im w ogóle człowieczeństwa. Rzymski pisarz Warron w swym podręczniku rolnictwa podzielił narzędzia na nieme (np. wozy), wydające nieartykułowane dźwięki (woły) i mówiące (niewolnicy).
Warto pochylić się nad słowami Tadeusza Borowskiego, które znajdujemy w opowiadaniu „U nas, w Auschwitzu”: Jaką potworną zbrodnią są piramidy egipskie, świątynie i greckie posągi! Ile krwi musiało spłynąć na rzymskie drogi, wały graniczne i budowle miasta! Ta starożytność, która była olbrzymim koncentracyjnym obozem, gdzie niewolnikowi wypalano znak własności na czole i krzyżowano za ucieczkę. Ta starożytność, która była wielką zmową ludzi wolnych przeciw niewolnikom! Pamiętasz, jak lubiłem Platona. Dziś wiem, że kłamał. Bo w rzeczach ziemskich nie odbija się ideał, ale leży ciężka, krwawa praca człowieka. A potem: Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwala.
Nieopodal Delos, w Azji Mniejszej, leżał Pergamon. To hellenistyczne państewko powstało wokół… skarbca, którego nadzorca, eunuch Filetajros, wykorzystując zamęt wojny domowej, uniezależnił się od króla Macedonii. Jego następcy Attalidzi umocnili niezależność Pergamonu, przekształcając go w liczący się ośrodek gospodarczy i kulturalny (Biblioteka Pergamońska!). Polityka ścisłego sojuszu z Rzymem, głównym mocarstwem ówczesnego świata, pozwoliła Attalidom znacznie poszerzyć granice państwa, które jako powiernik rzymskiej potęgi stało się lokalnym hegemonem. Ekonomicznym fundamentem potęgi Pergamonu było rolnictwo – władcy posiadali rozległe majątki ziemskie uprawiane przez przypisanych do ziemi chłopów (tzw. ludzi królewskich). Ważną rolę odgrywały też wielkie warsztaty rzemieślnicze (ergasterie), zwłaszcza tkackie i ceramiczne, oparte na pracy niewolniczej. Znaczne dochody przynosiła również eksploatacja kopalń. Na peryferiach świata hellenistycznego podziały społeczne często pokrywały się z kulturowymi: elity były zhellenizowane lub zgoła greckiego pochodzenia, a masy ubogiej ludności (zwłaszcza w odległych regionach kraju) pozostawały przy swej tubylczej mowie, obyczajach i wierzeniach, choć nieraz mieszały je z importowaną kulturą grecką.
Przytoczyć warto opis Pergamonu autorstwa Anny Świderek. Jak pisała, miasto z równiny nadrzecznej zdawało się wstępować powoli na wysokie wzgórze wznoszące się między dwoma głębokimi wąwozami. Właściwie były tu jakby trzy oddzielne miasta. W najniższym, najuboższym mieszkali głównie azjatyccy poddani Attalidów. Ponad nim rozkładało się obszernymi tarasami miasto greckie z trzema gimnazjonami, stadionem, świątyniami Hery i Demeter. Z wysoka panował nad wszystkim wspaniały akropol ze świętym okręgiem Zeusa… Na samym szczycie stał pałac królewski. I dalej: Im jaśniej błyszczały marmurem górne tarasy dumnego Pergamonu, […] tym boleśniej odczuwali swe upośledzenie żyjący w dole u stóp królewskiego wzgórza nędzarze.
Ostatni z władców Pergamonu, Attalos III Filometor (Kochający Matkę), prawdopodobnie był szalony. Chorobliwie podejrzliwy, żył zamknięty w swym pałacu, opustoszałym i na wpół wymarłym, nie pokazując się poddanym. Nie golił brody ani nie obcinał włosów (zapewne nie ufając balwierzom), odziewał się niechlujnie. Czas poświęcał badaniom naukowym z zakresu zoologii i botaniki (interesowały go szczególnie zioła trujące), tudzież modelowaniu i odlewaniu z brązu rozmaitych posągów. Israel S. Clare w swej „Library of Universal History” napisał: Pięć lat jego rządów było panowaniem terroru. Filometor wymordował wielu krewnych i przyjaciół swego ojca i stryja oraz ich domowników, jego ofiarą padła też… matka. Gdy latem 133 roku p.n.e. sporządzał własnoręcznie jej pomnik, doznał porażenia słonecznego i po siedmiu dniach choroby zmarł bezpotomnie. Państwo uważano ówcześnie za osobistą własność władcy, który mógł nim dowolnie dysponować, tym niemniej powszechne było zdumienie, gdy okazało się, że ostatni z Attalidów w swym testamencie obdarzył wolnością Pergamon i inne greckie miasta, a resztę kraju zapisał… Rzymowi. Mocarstwo znad Tybru stanęło w Azji mocną stopą.
Możni oraz greckie mieszczaństwo zaaprobowali taki rozwój sytuacji. Wielki sojusznik, i tak od lat będący faktycznym hegemonem w regionie, zdawał się gwarantem ich osobistego i klasowego status quo. Sprzeciwił się jedynie przyrodni brat Attalosa z nieprawego łoża, bękart poprzedniego władcy Eumenesa II, zrodzony przez cytrzystkę z Efezu. Aristonikos uważał, że tron Pergamonu należy się właśnie jemu z racji płynącej w jego żyłach królewskiej krwi i na znak tego przyjął imię Eumenesa III.
Niewielu znalazł zwolenników. Pergamon i inne miasta (za wyjątkiem Fokai) zatrzasnęły przed nim swoje bramy. Pretensje do tronu musiał ogłosić w niewielkim porcie Leukaja, gdzie na jego stronę przeszła część floty i armii. Niebawem wierna mu flotylla została rozgromiona przez marynarkę Efezu w bitwie morskiej pod Kyme, co zepchnęło rebeliantów z wybrzeża w głąb interioru. Mniej więcej w tym samym czasie, prawdopodobnie na początku 132 roku p.n.e., w obozie Aristonika znalazł się uchodźca z Italii, wspominany tu już Blossiusz z Cumae. To, co zaczęło się jako próba pałacowego przewrotu, przyjęło zgoła odmienną postać.
Aristonik, osamotniony w klasach posiadających, musiał poszukać sobie sojuszników w warstwach dotąd nieobecnych na arenie politycznej – wśród niewolników i wolnej biedoty. Jak napisał rzymski historyk Strabon: Skierował się wówczas [Aristonik] do wnętrza kraju i zebrał pospiesznie mnóstwo ludzi wolnych i niewolników przyciągniętych obietnicą wolności, nazwał ich heliopolitami.
Zwróćmy uwagę na to ostatnie słowo. Heliopolita to obywatel Heliopolis, Miasta (czy też Państwa) Słońca. Dlaczego buntownicy za swego patrona przyjęli podrzędne bóstwo z greckiego panteonu, dalece ustępujące Zeusowi, Posejdonowi czy Atenie? Zapewne słyszymy tu echo poglądów stoika Kleantesa, według którego Słońce jest rozumem świata, władcą wymierzającym sprawiedliwość, bogiem obdarzającym wszystkich jednakowo swym światłem. Tadeusz Wałek-Czarnecki widział tu raczej wpływ utopii Jambulosa, opisującego idealne społeczeństwo żyjące na odległej południowej Wyspie Słońca. Zwróćmy jednak uwagę na jeszcze jeden trop. Helios mógł być bliski powierzchownie zasymilowanym masom jako bóstwo solarne, powszechnie występujące w azjatyckich religiach – to hellenistyczny odpowiednik Mitry. Według Mircei Eliadego w II i I stuleciu p.n.e. na Bliskim Wschodzie popularność zyskują apokaliptyczne idee powszechnego upadku, nadejścia króla mesjasza i ostatecznej bitwy, wyrażane np. w antyrzymskiej „Przepowiedni Hystaspesa”: kiedy Zło wydaje się zwyciężać, bóg wysyła solarnego boga Mitrę (Heliosa), który panuje w siódmym tysiącleciu.
Tłumom zrewoltowanych niewolników, wyrobników, wieśniaków, półdzikich górali potrzebny był sztandar, wokół którego by się skupili, idea zapewniająca im motywację do walki. Dynastyczne rozgrywki takim hasłem być nie mogły. Sama obietnica nadania wolności to środek doraźny. Tu mamy zaś do czynienia z zalążkiem rewolucyjnej ideologii, formułującej utopijny ideał społeczny. Stoickie marzenie o królestwie sprawiedliwości społecznej, idealnym państwie rządzonym przez Wielkie Powszechne Prawo, zaczęło przeobrażać się z abstrakcyjnego teorematu w program polityczny. Mamy tu zarazem do czynienia z działaniem „prawa retrospekcji przewrotowej”, sformułowanego przez Kazimierza Kelles-Krauza, które mówi o Przeszłości splatającej się z Przyszłością w opozycji do Teraźniejszości. W pamięci społeczeństw epoki hellenistycznej kołatała się jeszcze pamięć wspólnoty pierwotnej i plemiennej demokracji wiecowej, lecz stawała się coraz bardziej mglista, dlatego łatwo ulegała idealizacji i przemianie w uniwersalny utopijny model ustrojowy.
Powstanie rozgorzało od Hellespontu na północy po Karię na południu. Heliopolici opanowali znaczne obszary Myzji i Lidii, Aristonik zdobył Apollonis, Tyatejrę i Kolofon. Pod jego rozkazy oddawały się liczne statki pirackie. Niepokoje ogarnęły niewolników na wyspach Delos i Samos. Echa rewolty dało się słyszeć nawet po drugiej stronie Morza Egejskiego, gdzie zbuntowali się niewolnicy pracujący w kopalniach srebra w attyckim Laurion. Armii Heliopolis nie udało się jednak zdobyć Smyrny ani Pergamonu, któremu w ostatniej chwili przyszedł z odsieczą król Pontu, Mitrydates. W opozycji do rewolucji uderzającej w same fundamenty ładu społecznego uformowała się szeroka koalicja lokalnych władców, którzy nie ośmielili się wykorzystać okazji wyzwolenia od Rzymu. Przywołajmy znów Strabona: polis [wolne greckie miasta] wysłały przeciwko niemu licznych żołnierzy, przyszedł im z pomocą [król] Nikomedes Bityńczyk jak również królowie Kappadokijczyków. Następnie przybyło pięciu legatów rzymskich, potem wojsko z konsulem Publiuszem Krassusem.
Rzym postanowił zrobić wreszcie porządek w zbuntowanej prowincji. Do Pergamonu udał się osobiście jeden z dwóch konsulów, a więc najważniejszych dygnitarzy Republiki, Publiusz Krassus, znany ze swych bogactw i wykształcenia. Gdy wiosną 130 roku p.n.e. obległ kolebkę rebelii, Leukaję, losy wojny wydawały się przesądzone. Przypomnijmy, że kilkadziesiąt lat wcześniej rzymskie legiony, rozgramiając w bitwie pod Pydną (168 rok p.n.e.) falangę macedońską, zapewniły sobie nimb niezwyciężonej armii. Jednak tym razem Aristonik nadciągnął niespodziewanie z głębi lądu i rozbił Rzymian. Gdy ci wycofywali się w nieładzie ku wybrzeżu, Krassus dostał się do niewoli. Niewola pana świata u niewolników – większej hańby wyobrazić sobie nie można! Legenda głosi, że upokorzony Krassus wykłuł oko żołnierzowi eskortującemu go do Aristonika, by szybciej umrzeć.
Zwycięstwo pod Leukają było apogeum rewolucji heliopolickiej. Rzym uznał, że nie może dłużej lekceważyć buntowników i wysłał przeciw nim dwóch kolejnych konsulów: Marka Perpernę, a potem Maniusza Akwiliusza. Perperna przybył do Azji ze świeżymi siłami, zebrał i zreorganizował pozostałych żołnierzy Krassusa, ściągnął posiłki od lokalnych sojuszników. Natychmiast przystąpił do planowej ofensywy przeciw heliopolitom. Nie trzeba było długo czekać, by ujawniły się wszystkie słabości rewolucyjnej armii: brak wyszkolenia, uzbrojenia, organizacji, dyscypliny. Niekarne gromady wieśniaków i niewolników poszły rychło w rozsypkę pod ciosami legionistów. Aristonik i Blossiusz z resztkami sił wycofali się do silnie ufortyfikowanej Stratonikei. Rzymianom nie udało się zdobyć fortecy szturmem, ale wzięli ją głodem. Blossiusz popełnił samobójstwo, Aristonik jako jeniec został wysłany do Rzymu.
Pomimo śmierci wodza powstanie trwało nadal. Akwiliusz, który po niespodziewanej śmierci Perperny przejął dowództwo sił rzymskich, jeszcze przez długie miesiące musiał potykać się z heliopolitami. Ich ostoją stały się trudno dostępne górzyste masywy Myzji na północy i Karii na południu, gdzie popierające Heliopolis plemiona prowadziły walkę partyzancką. Rzymianie zdobywali górskie punkty oporu jeden po drugim, w walce z nieuchwytnym wrogiem posunęli się do zatruwania studni i źródeł. Wreszcie w 129 roku p.n.e. Akwiliusz mógł przystąpić do organizacji rzymskiej prowincji Azja.
Rewolucja heliopolitów stała się na poły zapomnianym epizodem historii. W odróżnieniu od powstania Spartakusa, które odbywało się w centrum ówczesnego świata (używając dzisiejszego języka – nieomal w błysku fleszy), na temat dłuższej pod względem czasowym, rozleglejszej terytorialnie i dojrzalszej ideologicznie rewolty w Azji Mniejszej po prostu brakuje nam źródeł, musimy więc uzupełniać je domysłami. Jednak jeśli nawet przyjmiemy, jak czynią to sceptyczni historycy, że Aristonik nie był szczerym wyznawcą ideologii heliopolickiej, a jedynie żądnym władzy awanturnikiem, który – nie mając szans na poparcie ze strony możnych – posłużył się ideą Państwa Słońca dla pozyskania mas, nie zmieni to faktu, że uruchomił potężny ruch społeczny. Odwieczna ludzka tęsknota za lepszym bytem, za sprawiedliwym ładem uosobiła się w idei państwa sprawiedliwości społecznej. Jako wizja świetlistego Miasta na Górze przetrwała w Taborze husytów i Nowym Syjonie münsterskich anabaptystów, w „Utopii” św. Tomasza Morusa i „Mieście Słońca” Campanelli, w „Słonecznym Jeruzalem” Słowackiego i Ikarii Cabeta. Próby jej urzeczywistnienia raz po raz przynosiły gorzkie rozczarowania, lecz żyje ona w człowieku po dziś dzień.