Dlaczego Japończycy nie strajkują?

·

Dlaczego Japończycy nie strajkują?

·

„Strajk”. Jak się czujecie, gdy słyszycie to słowo, jakie wrażenia mu towarzyszą? Widzicie na horyzoncie krew, pot i łzy? A może wściekłą, złośliwą masę, która niszczy społeczeństwo obywatelskie? Założę się, że większość Japończyków poniżej czterdziestki nie ma ani pozytywnej, ani negatywnej opinii na temat strajkowania. Nie mają też żadnych wspomnień ani wrażeń z nim związanych – jak też żadnego pomysłu na to, czym właściwie jest strajk. A wszystko dlatego, że strajkowanie staje się w japońskim społeczeństwie coraz rzadszym widokiem. Jednak nie zawsze tak było.

W 1974 roku przez kraj przetoczyła się fala strajkowa. Wówczas 9581 zakładów stanęło na pół dnia roboczego. W protestach wzięło udział ponad trzy i pół miliona pracowników. Ten powojenny szczyt aktywności protestacyjnej w Japonii miał miejsce, gdy miałam trzy lata. Z dzieciństwa pamiętam, że dość często widywało się strajkowe przestoje w pracy. Angażowali się w nie głównie konduktorzy pociągów i kierowcy autobusów. Ostatnie dane pochodzą z 2013 roku – odbyło się wtedy ogółem zaledwie 71 strajków.

Wykładam na uniwersytecie prawo pracy, uczę nastolatków i dwudziestoparolatków. Największe wyzwanie dla obu stron stanowi właśnie temat strajków. Wśród pytań, jakie padają podczas tych zajęć, można usłyszeć: „Co to jest strajk?”, „Czemu ktokolwiek miałby robić coś podobnego?” i „Jaki to ma w ogóle cel?”.

Młodzi studenci, którzy uczęszczają na moje zajęcia, nigdy nie widzieli strajku ani też o nim nie słyszeli. W tym sensie nie mają zatem żadnych uprzedzeń ani z góry powziętych założeń – ich umysły są jak tabula rasa. Mówię im: „Artykuł 28 Konstytucji Japonii gwarantuje pracownikom prawo do solidarności, a to oznacza również prawo do strajku”. Wtedy na twarzach wielu z nich dostrzegam zdumienie i zakłopotanie. Jeśli nigdy wcześniej nie słyszało się o strajku ani go nie widziało, bardzo trudno pojąć, co to właściwie jest.

W zeszłym roku, kiedy uczyłam na kursie posemestralnym, wydarzyło się coś, co posłużyło mi za świetny podręcznikowy przykład w rozmowie na temat znaczenia strajków. 20 marca 2014 roku do strajku przystąpił związek zawodowy w Sotetsu Holding Inc. – firmie, która ma monopol na połączenia kolejowe i autobusowe w prefekturze Kanagawa. Studentki z mojego college’u, czyli z Uniwersytetu dla Kobiet w Sagami, często korzystały z połączeń zapewnianych przez tę spółkę. Kilka z nich wydawało się zadowolonych, gdy donosiły grupie, że odbywa się strajk.

Niektóre studentki pokazywały mi „vouchery strajkowe”, rozdawane na stacjach jako potwierdzenie dla szkół i miejsc pracy pasażerów, że spóźnili się oni w umówione miejsce z powodu strajku. Zdjęcia voucherów rozeszły się w internecie i były udostępniane w mediach społecznościowych – a komentarze pod nimi wskazywały, że są traktowane wręcz jak skarby kolekcjonerskie.

Firma Sotetsu Holdings twierdziła, że z powodu „zniszczenia” rozkładu jazdy otrzymała wiele skarg i zażaleń, z drugiej jednak strony u wielu studentów i internetowych komentatorów wyczuwało się pewne podekscytowanie – doświadczali bowiem czegoś niezwykłego, czegoś choć trochę różnego od szarej codzienności. Czy to było wydarzenie, które przypomniało im o czasach katastrof naturalnych albo o innych tragediach? Nawiasem mówiąc: pociągi zatrzymały się tylko na dwie godziny, licząc od pierwszego składu o siódmej rano, zatem rozkład jazdy nie został poważnie zmieniony. Choć jestem szczęśliwa z powodu pozytywnej reakcji studentów na strajk, sytuacja ta jednocześnie udowadnia, jak rzadkie stały się w naszym kraju tego rodzaju wydarzenia.

Dlaczego liczba strajków w Japonii zmalała? Oto kilka powodów.

Nasza praca straciła ciągłość i jednorodność, uległa rozpadowi na drobne części. Pracownicy są zatrudniani tylko na część etatu lub wysyłani w różne miejsca, w zależności od dnia. Zbudowanie solidarności w miejscu pracy staje się zatem coraz trudniejsze. Jednocześnie dużym związkom zawodowym nie udało się zrekrutować w swoje szeregi osób pracujących na niepełny etat, a więc szansa, by związki mogły angażować się w spory w ich miejscach pracy, uległa znacznemu zmniejszeniu. Pracownicy żyją w coraz większej izolacji od innych i – w rezultacie – zamiast do związków, zwracają się z prośbą o pomoc do prawników lub sądów. Zaczęli także postrzegać związki jako instytucje zewnętrzne, które pomogą im, gdy mają kłopoty w miejscu pracy, jednak nie mają z samymi pracownikami nic wspólnego.

W Japonii „klient jest bogiem” od czasu, gdy upowszechniło się poniższe stwierdzenie piosenkarza Haruo Minami: Cokolwiek robi klient, nie mamy prawa sprawić mu jakiegokolwiek kłopotu. Nie możemy sprawić, by klient, który nam płaci, był niezadowolony. Prawda jest jednak taka, że Minami został źle zrozumiany i żalił się później, że zdanie zaczerpnięte z jego utworu zostało potraktowane jako zachęta do takiego zachowania. Powiedział: Chodziło mi tylko o to, że kiedy śpiewam, muszę myśleć o mojej publiczności jako bóstwach, bo inaczej nie dałbym z siebie wszystkiego. Jednak ten fragment upowszechnił się jako mantra japońskiego świata biznesu – i jest nią od pół wieku.

Gdy podsumujemy wszystkie te przykłady, nietrudno będzie zrozumieć, czemu japońskie społeczeństwo uważa, że strajkujący pracownicy powodują dyskomfort klientów: robią to tylko dlatego, że chcą zaspokoić swoje samolubne chęci poprawienia warunków pracy. A zatem, zdaniem większości, nie powinni „wciągać” klientów w swoją walkę ani czynić ich jej świadkami.

Emi Kawaguchi-Mahn, mieszkająca w Niemczech japońska pisarka, podziela tę opinię na temat strajków. W zeszłym roku [2015] napisała książkę pod tytułem „Lived in Europe and the Results are: Japan 9, Europe 1” („Mieszkałam w Europie i Japonia wygrywa z nią 9:1”). Jej poprzednia książka nosiła tytuł „Mieszkałam w Niemczech i Japonia wygrywa z nimi 8:2”. Te żałośnie śmieszne tytuły powstały na fali ostatniej mody na pozycje oddające Japonii cześć jako lepszej nie tylko od poszczególnych krajów w Europie, ale też od całego kontynentu.

W nowym kraju autorki strajki zdarzają się „o wiele za często”. Moim zdaniem strajk pracowników Lufthansy to po prostu szantaż – pisze. Dobrze, gdy pracownicy naciskają na zarząd. Ale angażowanie w to bogu ducha winnych ludzi, którzy nie mają z całą sprawą nic wspólnego, to ogromnie tchórzliwy sposób postawienia na swoim. Przypomina to działania terrorystów, którzy chcąc przeforsować swoje żądania, biorą ludzi jako zakładników. Ja i moi japońscy znajomi żyjący w Niemczech dostajemy szału, gdy tylko widzimy kolejne wiadomości na temat nowych strajków. Nie mogę uwierzyć, że ci ludzie mogą robić takie rzeczy z taką nonszalancją! I dalej: W Japonii, kraju, który czci klienta, strajki wzbudzają największy gniew społeczny ze wszystkich działań podejmowanych przez związki zawodowe. Moim zdaniem, choć może prawa pracownicze są tam nieco słabsze niż tutaj, Japonia jest o wiele przyjemniejszym miejscem do życia, bo brak tam szarpiących nerwy protestów i irytujących dysput.

Jestem pod wrażeniem, że ktoś z takimi poglądami zdołał znieść przebywanie w Niemczech przez tyle lat wypełnionych stresem.

Przede wszystkim powinniśmy zacząć od zdefiniowania, czym jest strajk. Ujmijmy to w prosty sposób – to po prostu odmowa pracy przez zorganizowaną grupę pracowników. Celem takiego grupowego działania jest wywieranie nacisku na pracodawcę, by ustąpił związkom zawodowym. Gdyby pracownicy po prostu nie przyszli do pracy lub odłożyli narzędzia w czasie poza strajkiem, byłoby to zaniedbanie obowiązków służbowych, które w świetle prawa mogłoby się skończyć postępowaniem dyscyplinarnym. Jednak jeśli określone prawem warunki zostaną spełnione, pracownicy mają prawo do strajku, a więc – do niepodjęcia pracy. Prawo im to gwarantuje. Zatem pracodawcy nie mogą dyscyplinować, pozywać do sądu za wyrządzone szkody lub w inny sposób zniechęcać pracowników do udziału w legalnym strajku (art. 7 i 9 Ustawy o związkach zawodowych). Nie mogą także obciążyć ich odpowiedzialnością karną za straty biznesowe, nawet jeśli praca firmy uległa zahamowaniu z powodu strajku (art. 1.2).

Jakie zatem warunki muszą zostać spełnione, aby strajk był uprawniony i tym samym chroniony prawem? Po pierwsze, w pewnych zawodach w Japonii obowiązuje zakaz strajkowania. Protestów nie mogą prowadzić urzędnicy państwowi, a także policjanci, strażacy i żołnierze sił obrony kraju – choć niektórzy z nich twierdzą, że zakaz ten gwałci ich konstytucyjne prawa.

Strajki muszą być także bezpośrednio powiązane z warunkami pracy lub określonymi przez związki żądaniami, dotyczącymi np. wymogu poprzedzenia wszelkich planowanych zmian w warunkach pracy konsultacją z pracownikami. Pracownicy mogą strajkować w celu uzyskania wyższych pensji lub obniżenia liczby godzin pracy – ale już nie dla celów politycznych, związanych z ruchami społecznymi czy religijnymi. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że naukowcy tacy jak nieżyjący już Inejiro Numata czy aktywny obecnie Satoshi Nishitani byli zdania, że strajkujący powinni mieć dozwoloną prawnie możliwość angażowania się w protesty dotyczące kwestii, które mają ogromny wpływ na ich sytuację ekonomiczną – jak ceny w sklepach, podatki czy bezpieczeństwo socjalne.

„Tematyka” strajku musi być w zgodzie z normami społecznymi. Oznacza to, że związki nie mogą znienacka wzniecić protestu z żądaniami, które nie były jeszcze negocjowane. Pracownicy nie mogą też wystąpić z wygórowanymi oczekiwaniami, których pracodawca nie da rady spełnić, ani postawić sobie za jedyny cel zniszczenia przedsiębiorstwa czy poważnego zakłócenia jego działania. Protest musi się wiązać z warunkami pracy lub relacjami związkowców z przedsiębiorstwem.

8 września 2004 roku tokijski sąd uznał strajk związku zawodowego graczy w baseball za legalny, chociaż dotyczył on sprzedaży Pacific League nowemu właścicielowi. Sąd orzekł, że sprzedaż ta wpłynęłaby na warunki pracy graczy.

Wierzę, że strajki są fundamentalnym prawem wszystkich pracowników, bez względu na rasę, narodowość, płeć, wiek, rodzaj pracy czy typ umowy. Kawaguchi-Mahn porównuje strajk do ataku terrorystycznego i czerpie wielką przyjemność z poniżania związkowców. Używa fantomu „klienta”, by pozbawić pracowników ich podstawowych praw i zmusić do uległości. Pamiętajmy, że klienci zawierają umowę na wykonanie usług z samym przedsiębiorstwem – nie z pracownikami – toteż dostarczenie produktu czy usługi jest obowiązkiem przedsiębiorstwa. Jeśli kłopoty na linii pracodawca – pracownik sprawiają, że obsługa klienta jest niemożliwa, odpowiedzialność leży po stronie przedsiębiorstwa, nie pracowników czy związków zawodowych.

Kawaguchi pisze o tym w taki sposób, jakby pracownicy w konflikcie sił z pracodawcą zajmowali równorzędną pozycję. Spoglądając na historię powstawania ruchów pracowniczych i rodzenia się prawa pracy, widzimy, że wyewoluowały one, by położyć kres rażącej dysproporcji sił i władzy. Robotnicy walczyli o swoje prawa i o istnienie związków zawodowych, o zmniejszenie nierównowagi sił – a strajk był i jest najważniejszym środkiem pośród metod używanych, by wzmocnić pozycję negocjacyjną. Bez strajków pracownicy nie mieliby żadnych szans postawić się korporacyjnemu Goliatowi. Za każdym razem, kiedy rozpoczynają strajk, ryzykują swoimi pensjami i mogą stracić środki na utrzymanie. Strajkując, pokazują pracodawcy, że firma działa tylko dzięki ich pracy. Niemiecki federalny sąd pracy wydał orzeczenie o treści: Jeśli pracownicy podpiszą z zarządem układ zbiorowy bez prawa do strajku, to nie jest to żaden układ, a po prostu zbiorowe błaganie.

Wpływ strajków na rzeczywistość społeczną sięga daleko poza mury miejsca pracy. Historia uczy nas o wielu przykładach udanych strajków, które poprawiły warunki pracy w różnych gałęziach przemysłu. Dziś wiosenna ofensywa shunto [coroczna japońska praktyka negocjowania płac we wszystkich sektorach bez względu na to, czy są uzwiązkowione, czy nie: małe firmy wzorują się na listach płac ogłaszanych przez większe przedsiębiorstwa z tej samej branży; odbywa się zawsze wiosną – przyp. tłum.] stała się tylko formalnością, ale nie możemy zapomnieć, że kiedyś wymagała walki i ogromnej solidarność, łączącej różne gałęzie przemysłu i różne miejsca pracy.

Profesor Kazuhisa Nakayama zainspirował mnie do rozpoczęcia badań nad prawem pracy. Strajki towarzyszą nam od czasów pierwszych buntów ludzi i trwają nadal – pisał w 1977 roku w swojej książce „Sutoraiki-ken”. Strajk to rzecz przyrodzona człowiekowi. Ponieważ to absolutnie podstawowe zachowanie ludzkie, nie zaprzestano ich, pomimo że protestujących spotkały surowe sankcje. Słowa te są tak samo prawdziwe dziś, jak były wtedy.

Tłum. Magdalena Okraska

Tekst pierwotnie ukazał się na portalu japantimes.co.jp w czerwcu 2015 roku.

Hifumi Okunuki

komentarzy