PZU i Polski Fundusz Rozwoju poinformowały 8 grudnia 2016 r. o zakupie za 10,59 mld zł 32,8% akcji Pekao SA od włoskiego banku Unicredito. Tym samym udział polskiej własności w polskim systemie bankowym ponownie przekroczy 50%. Polska straciła na całej operacji z Pekao SA około 2% PKB, a Włosi odzyskali zainwestowane pieniądze za pomocą zaledwie 2,5-letniej średniej dywidendy. Ryszard Petru (obecnie z Nowoczesnej) doradzał wicepremierowi Balcerowiczowi w rządzie w latach 1997-2000 w rządzie premiera Buzka (obecnie PO). Ciekawe, czy także w kwestii tej, delikatnie mówiąc, niedoszacowanej i niegospodarnej prywatyzacji?
Bank był „prywatyzowany” od 1998r. Do 1999 r. Za 100 mln złotych sprzedano 5,29% EBOiR i za 3,93 mld zł Unicredito Italiano i Allianz AG otrzymały 52,09%. Pekao SA w latach 2001-2015 wypłaciło 22 mld zł dywidendy.
Nie wchodząc w kwestię wpływu inflacji, zysku z wniesionych włoskich innowacji, strat wynikłych z braku troski o jakość instrumentów finansowych w Polsce i potencjalnych „trupów” w księgach Pekao SA, można uznać, robiąc proste kalkulacje, że rząd polski dopłacił do interesu jakieś 28 mld złotych, pozbywszy się 57% akcji, a odzyskawszy tylko 32,8%. Aby dojść do wyjściowych 57%, trzeba by dorzucić jeszcze przynajmniej z 8 mld zł, a to już 35 mld zł strat Skarbu Państwa. Unicredito zwróciło sobie zakup w około 2,5 roku przeciętnej dywidendy za lata 2001-2015. Nie chcę wchodzić w kalkulacje względem prywatyzacji pozostałych 47% akcji, bo nie znalazłem danych.
Tygodnik „Polityka” trochę się cieszy, a trochę martwi faktem odkupienia akcji Pekao SA. Przedmiotem troski jest nadmiar kontroli polityków, w domyśle PiS, nad polskim sektorem bankowym: Gdyby to były ręce drobnych, prywatnych inwestorów giełdowych, którzy kupiliby jego akcje na GPW – moglibyśmy się tylko cieszyć. Bank znów byłby polski, pozostając jednak bankiem prywatnym. Tak się jednak nie stało. Repolonizacja Pekao SA oznacza bowiem jego renacjonalizację. Stanie się bankiem kontrolowanym przez wielkie spółki skarbu państwa, czyli faktycznie kontrolowanym przez polityków. Podobnie jak drugi największy bank detaliczny, PKO BP… [Politycy] Ulegną pokusie, by udzielał pożyczek przedsiębiorstwom bez zdolności kredytowej, których inne banki kredytować nie będą chciały.
Czasopismo martwi się wpływem polityków PiS na polski system bankowy, nie zająknąwszy się o tym, czyja decyzja i wpływ doprowadziły do ubytku pieniędzy publicznych w wysokości, mniej więcej, budżetu obronnego Polski w roku 2016: 35 mld zł, czyli około 2% PKB. Nie udało mi się również znaleźć w Internecie komentarzy panów Balcerowicza i Petru na temat tego zakupu. A przecież w latach 1997-2000 Leszek Balcerowicz pełnił funkcję wicepremiera i ministra finansów w rządzie Premiera Buzka, a Ryszard Petru był jego doradcą. Warto się ich dopytać, na podstawie jakiej oceny skutków i kalkulacji dokonali decyzji o takiej prywatyzacji i co o tym sądzą z perspektywy czasu.
Pekao SA to około 13% polskiego sektora bankowego. Rząd premiera Buzka i wicepremiera Balcerowicza w dwa lata „sprywatyzował” 52,9% polskiego sektora bankowego. Jeśli równie „korzystnie” prywatyzowano pozostałe banki w latach 1998-1999, to biorąc pod uwagę, że Pekao SA stanowił 25% całości bankowej prywatyzacji/przejęć tych lat, można roboczo założyć patrząc na liczby, że straciliśmy na tym jako kraj i podatnicy około 8% PKB Polski z roku 2015 i około 12% PKB z roku 1998. Zapewne Nowoczesna czy PO nie będą analizować odpowiedzialności swoich prominentnych polityków za ten oczywisty brak gospodarności.
Co dalej z repolonizacją banków? Nie ma magicznego algorytmu, który potrafi ocenić, ile z nich powinno się znaleźć w polskich rękach. Na podstawie rozmów z finansistami i posługując się zdrowym rozsądkiem można założyć, że o ile da się uzasadnić mądrością etapu dojście do psychologicznych 50% przy pomocy państwowego kapitału, o tyle ta forma polonizacji nie powinna być kontynuowana. Zbyt duża koncentracja banków w rękach państwowych spółek zagrozi konkurencji na tym wrażliwym rynku.
Jak proporcje między krajowym i zagranicznym kapitałem wyglądały w różnych krajach w 2010 r.? W większości krajów o silnych gospodarkach udział zagranicznych banków nie przekracza 30%. Moim zdaniem Polska powinna więc dążyć obniżenia poziomu zagranicznej własności do maksymalnie 20%, ale za pomocą innej metody polonizacji. Powinna się ona opierać na przejęciach przez polskie prywatne grupy kapitałowe, wspierane przez rozsądną, długofalową i zakulisową politykę państwa.
A jaki z tego wniosek dla propaństwowej i prospołecznej polskiej lewicy? Ano taki, że powinna się ona trzymać możliwie daleko od wszystkiego, co ma cokolwiek wspólnego z partiami i mediami należącymi do środowiska mającego cokolwiek wspólnego z taką niegospodarnością na wielką skalę publicznych środków, od mediów z Agorą i „Polityką” na czele, po PO czy Nowoczesną. I zadawać pytania osobom odpowiedzialnym za takie prywatyzacje, jak to się stało, że obywatele stracili dziesiątki miliardów zł na prywatyzacji samego sektora finansowego.
Ignacy Husarski