Trzy strzały. Paramilitarne struktury PPS w latach 1934-1939
Trzy strzały. Paramilitarne struktury PPS w latach 1934-1939
Życie społeczne przed II wojną było nasycone przemocą w dużo większym stopniu niż współczesne. Jak wspomina działaczka robotnicza, „każda zabawa czy impreza kończyła się bitką na noże”. Jeden z publicystów konstatował: „Na polskiej wsi bywa w ciągu roku kilkanaście tysięcy wypadków ciężkich uszkodzeń ciała z powodu bójek”. Przemoc przenosiła się na stosunki polityczne. Urzędowe opracowanie z 1935 r. stwierdzało: „Po wojnie światowej […] pojawiły się silne tendencje do powstawania przy niektórych politycznych stronnictwach – skrajniejszych w swoich zapatrywaniach – organizacji bojowych […]. Organizacje te służyły partiom do propagowania swych haseł drogą używania niekiedy przemocy i terroru […] lub do ochrony przed podobnymi wystąpieniami ze strony partii obozu przeciwnego. W ostatnich latach partyjne organizacje bojowe […] mają służyć partiom do zdobycia siłą władzy lub niedopuszczenia do niej innych stronnictw. […] Obecna sytuacja gospodarcza i polityczna zdaje się sprzyjać tendencjom do organizowania tego rodzaju organizacji bojowych”. Nic dziwnego, że swoje bojówki mieli też socjaliści.
Na przełomie dekad milicja PPS przeżywała kryzys. W czasie rozłamu 1928 r. bojówka warszawska w zasadzie w całości przeszła na stronę prosanacyjnej PPS dawnej Frakcji Rewolucyjnej; dezercje miały miejsce też w innych regionach, np. w Zagłębiu Dąbrowskim. Między niedawnymi towarzyszami doszło do krwawych walk bratobójczych, z rąk „fraków” zginęli m.in. Mieczysław Bucholc na warszawskiej Ochocie i Teofil Jaszkowski w Piotrkowie. Dla ochrony swych lokali i zebrań „cekawiści” (socjaliści wierni kierownictwu partii – Centralnemu Komitetowi Wykonawczemu) powołali Samoobronę Robotniczą pod komendą Piotra Jagodzińskiego; w późniejszym czasie milicja PPS chroniła też wiece Centrolewu. Formacja ta miała jednak charakter doraźnej straży porządkowej. Choć młodzież socjalistyczna parła do akcji czynnej, to wśród starszych członków partii długo utrzymywała się nieufność w stosunku do bojówek.
Przełom nastąpił w 1934 r. W lutym austriacka Heimwehra krwawo spacyfikowała opór socjaldemokratów, co odbiło się szerokim echem również w Polsce. „Wypadki austriackie wywołały bardzo duży oddźwięk w sferach partii” [socjalistycznej] – donosił policyjny komunikat. Według Ludwika Hassa tajna decyzja o powołaniu stałej paramilitarnej formacji została podjęta przez Centralny Komitet Wykonawczy PPS już 8 lutego, jednak działania organizacyjne przyśpieszyły dopiero w maju, w obliczu zagrożenia ze strony ONR. Narodowi radykałowie za cel stawiali sobie pozyskanie wpływów w środowiskach robotniczych, dlatego otwarli swój lokal na ul. Wolskiej 44, w sercu „czerwonej” Woli. Młodzi socjaliści postanowili uniemożliwić działalność narodowo-radykalną na „swoim” terytorium, zerwali więc zebranie ONR i zdemolowali jego siedzibę. Kilka dni później, 29 maja, bojówka narodowców w odwecie ostrzelała posiedzenie Komitetu Dzielnicowego PPS na Woli, raniąc siedem osób. Socjaliści natychmiast przystąpili do mobilizacji i po dwóch godzinach 500-osobowa grupa ruszyła do szturmu na redakcję „Sztafety”. W najbliższą niedzielę został zwołany wiec z udziałem dwóch tysięcy ludzi, ich marsz w kierunku Śródmieścia został jednak rozproszony przez policję na ul. Chłodnej.
W tych warunkach – żywiołowo, wbrew zastrzeżeniom kierownictwa PPS – narodziła się Czerwona Strzała. Ta stosunkowo niewielka grupa została sformowana przez Stanisława Dubois i Edwarda Bugajskiego na wzór austriackiego Schutzbundu (paramilitarnej przybudówki Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Austrii). Czerwonostrzałowcy rekrutowali się z socjalistycznej młodzieży (Organizacja Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego) i członków robotniczych klubów sportowych, jednak obserwatorzy oceniali Czerwoną Strzałę jako „zbieraninę”, do której „przyjmowano wszystkich zgłaszających się”, także komunistów. Różnorodny skład i brak silnego instytucjonalnego wsparcia sprawiły, że formacja rychło poszła w rozsypkę. Pieśń czerwonostrzałowców zapowiadała jednak nie bez kozery: „Dzisiaj garstka nasza mała, / Jutro wyrośnie w żelazny huf”.
Kierownictwo PPS postanowiło powołać paramilitarną straż porządkowo-ochronną pod szyldem Antyoenerowskiego Komitetu Akcji Socjalistycznej (który pojawił się już wiosną). Gdy przeciw „militaryzacji” partii protestowali niektórzy członkowie, Kazimierz Pużak – inicjator AS – stwierdził: „Jesteśmy przeciwnikami gwałtu, ale jeśli ktoś ma być bity, to my będziemy tymi, którzy biją, a nie odwrotnie”. O ile dotąd milicję partyjną tworzono doraźnie na czas wiecu czy pochodu, to jesienią 1934 r. przystąpiono do organizowania stałej jednolitej umundurowanej formacji na bazie nie tylko dotychczasowej milicji, ale także kadr OM TUR, Czerwonego Harcerstwa i robotniczych organizacji sportowych. Milicjantów charakteryzować miały „świadomość socjalistyczna, ideowość, poczucie honoru, solidarność, braterstwo, […] zwalczanie nałogów – zwłaszcza pijaństwa”, przede wszystkim jednak ich obowiązkiem było „posłuszeństwo kierownictwu AS oraz rozporządzalność i stawiennictwo na każde wezwanie”, a także „bezwzględna solidarność z każdorazowym stanowiskiem PPS”. Jak ocenił policyjny raport „Oddziały AS są jakby awangardą i bojówką partii”.
Cel powołania Akcji określiła instrukcja Józefa Dzięgielewskiego: „Zadaniem […] AS musi być to, by na ulicy robotniczej czynnikiem decydującym byli socjaliści”. W praktyce oznaczało to ochronę lokali i wszelkich form działalności PPS. Obronę siedzib partii realizowano poprzez dyżury w tychże, ale też doraźną mobilizację w celu odparcia ataku (jak w przypadku najścia ONR na redakcję „Robotnika” w 1937 r.). AS pełniła funkcję służby porządkowo-ochronnej podczas wszelkich imprez partyjnych (pochodów, wieców, konferencji, a nawet zabaw tanecznych), dbając zarówno o utrzymanie porządku, jak i odparcie ewentualnej napaści. Ochraniała uliczny kolportaż prasy partyjnej i sama uczestniczyła w akcjach propagandowych. We wspomnieniu o jednym z AS-owców napisano: „nie dopuszcza[ł] do zrywania przedwyborczych afiszów PPS, nie oszczędzając przy sposobności afiszy OZN”. Działania defensywne splatały się z ofensywnymi. Członkowie Akcji atakowali kolporterów i plakaciarzy przeciwnika, starali się też zakłócać wiece wrogich stronnictw. Najgłośniejszym przykładem była nieudana próba zerwania wiecu Falangi w Cyrku Staniewskich w listopadzie 1937 r. „Nie było tygodnia, żeby nie było walki w Śródmieściu” – wspominał AS-owiec Władysław Jagiełło.
Kierownictwo PPS dbało o nadanie Akcji Socjalistycznej legalnego charakteru – komunikat Warszawskiego Okręgowego Komitetu Robotniczego z 27 czerwca 1935 r. stwierdzał, że AS „są instytucją partii, działającą zupełnie legalnie w ramach partii”. Statut PPS z 1937 r. przewidywał stworzenie w każdej organizacji partyjnej grupy członków „związanych specjalną dyscypliną i pozostających w stałej dyspozycji Komitetów Partyjnych”. Początkowo nabór do AS miał charakter ochotniczy, jednak szybko zaczęto rozszerzać bazę rekrutacyjną, obejmując nią wszystkich członków partii do 30. roku życia. W marcu 1935 r. Dzięgielewski wydał instrukcję, w myśl której AS miała stać się kadrą instruktorską dla nowych oddziałów milicji tworzonych przy OM TUR, Robotniczych Klubach Sportowych i związkach zawodowych, w sierpniu zaś wezwał do tworzenia oddziałów kobiecych. W roku następnym podjęto decyzję, że Koła Młodzieży PPS mają być zorganizowane i szkolone według regulaminu AS. W końcu 1937 r. związki zawodowe, po początkowych oporach, włączyły się w tworzenie oddziałów Akcji.
Akcję Socjalistyczną planowano powołać przy wszystkich komitetach dzielnicowych partii, które wyznaczyć miały organizatora (nazywanego potocznie komendantem) i instruktora oddziału. Podstawowa jednostka liczyła 3-15 członków; od 1937 r. wprowadzono podział na kompanie, 30-osobowe drużyny i 12-osobowe sekcje. Na czele Akcji stał Kierownik Naczelny mianowany przez CKW – został nim Pużak. Kierował on pracami Komendy Naczelnej w składzie: Tomasz Arciszewski, Edmund Chodyński i J. Dzięgielewski. Wszystkie stanowiska w AS obsadzane były drogą nominacji, co miało zapewnić instancjom partyjnym pełną kontrolę nad bojówką. Z drugiej strony organizator i instruktor Akcji uczestniczyć mieli w posiedzeniach komitetów PPS. W praktyce kontrola władz partyjnych nad działalnością AS była często tylko formalna, nierzadkie były skargi na dążenia AS-owców do uniezależnienia się.
Tarcia te doprowadziły w 1935 r. do frondy w warszawskiej strukturze Akcji. Gdy przewodniczący komitetu dzielnicowego PPS Marymont Jan Libkind nazwał AS-owców „bojówkarzami, których działalność zaczęła się na Marymoncie, a skończy się na Kercelaku” [targowisko znane z wymuszania haraczy], instruktor AS Wacław Wilkopf 24 czerwca podał się do dymisji. Dymisja nie została przyjęta, a Wilkopfa poparli wszyscy instruktorzy dzielnicowi Akcji – ich zdaniem partia dezorganizowała pracę AS, powściągając najbardziej radykalne wystąpienia. Uczestnicy frondy przeprowadzili 26 września konferencję, domagając się uniezależnienia AS od lokalnych struktur partyjnych albo przydzielenia AS-owcom przynajmniej połowy miejsc w komitetach dzielnicowych. Przeciw autonomii Akcji wypowiedział się zarówno Warszawski Okręgowy Komitet Robotniczy (WOKR), jak i komenda okręgowa AS z Dzięgielewskim. W listopadzie inicjator frondy został wykluczony z PPS. Później jednak, z powodu wrzenia w szeregach AS-owców, Wilkopfa przyjęto ponownie do partii. W początkach 1939 r. instruktorzy AS skonfliktowani z władzami wrócili i utworzyli tzw. Pierwszą Kadrę, przeznaczoną do działań wywiadowczych.
Główną bazą Akcji Socjalistycznej była Warszawa. Na czele warszawskiej AS stała powołana przy WOKR komenda w składzie: J. Dzięgielewski (komendant), W. Wilkopf, E. Bugajski, Edward Hryniewicz. Warszawskiej Komendzie Głównej podporządkowanych było pięć komend okręgowych: I Praga, II Wola, III Północ, IV Południe i V Śródmieście.
Okręg I obejmował Pragę, Annopol, Bródno, Pelcowiznę i Grochów. Tutejszy oddział AS liczył 60-70 ochotników pod komendą E. Bugajskiego i jego zastępcy Antoniego Dąbrowskiego, dowódcy pododdziału młodzieżowego. Ponadto istniała tu też jednostka podległa bezpośrednio Komendzie Głównej AS, licząca 50 osób (głównie pracowników Rzeźni Miejskiej i V Oddziału Straży Pożarnej) oraz oddział skupiający tramwajarzy z zajezdni przy ul. Kawęczyńskiej (należąca do ogólnowarszawskiego oddziału AS tramwajarzy). Okręg II składał się z trzech, a potem czterech jednostek terytorialnych: Wola (komendanci – w różnych okresach – Stefan Bieniasz, Stanisław Perczyński, zastępcy Jan Kozłowski, Marian Brzozowski, Edward Adamski i Wacław Kiełczykowski), Jerozolima (komendanci Leonard Sroczyński, Śnioch, Lewandowski), Powązki (komendant Roman Dąbrowski) i od jesieni 1938 r. Czyste (komendant Ryszard Siudalski, zastępcy Henryk Nowakowski, Jan Niedźwiecki). W skład okręgu wchodziły również trzy oddziały formowane przez związki zawodowe: budowlanych, metalowców i chemików. AS na Woli miała liczyć 50-100 członków (głównie robotników z fabryk Lilpopa i Franaszka), w dzielnicy Czyste 24-30. Do okręgu III należały jednostki Żoliborza (komendanci Władysław Andrzejczak, R. Dąbrowski), Marymontu i Starówki, do IV – z Mokotowa (komendant Adolf Dąb, potem Stefan Łukianow), Ochoty (Stanisław Kujawa) i Rakowca (Lewandowski). Złożoną strukturę miał okręg V, skupiający – podobnie jak Wola – zarówno jednostki terytorialne, jak i środowiskowe. Do pierwszych należały oddziały ze Śródmieścia (komendanci Adam Smuga, Jan Szaniawski), Powiśla (komendant Julian Zajdel, zastępca Henryk Zalewski) i Czerniakowa. Do drugich – jednostki wystawiane przez elektrownię, tramwajarzy i pracowników miejskich.
Od początku działał w Warszawie młodzieżowy oddział AS (Stanisław Dubois, Zygmunt Ładkowski, Henryk Jędrzejewski, K. Skrętowski), w 1935 r. udało się też stworzyć oddział kobiecy, na czele którego stanęła pierwsza polska taksówkarka Aniela Bełzówna; liczyły one po 30 osób. W 1938 r., po zastąpieniu Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej sekcją akademicką PPS, powołana została też studencka grupa AS, przynależna organizacyjnie do okręgu V. Początkowo jej dowódcą został „były oenerowiec niejaki Raczyński, osobnik o intelekcie słabo rozwiniętym, za to świetny pałkarz”; później z inicjatywy Leszka Raabe dowództwo przejęli Tadeusz Koral, Zdzisław Siudyła i „zapalony zabijaka” Adam Szwarcnabel.
Warszawska AS wiosną 1935 r. liczyć miała ok. 500 członków (w tym 50 instruktorów). Później liczba ta prawdopodobnie wzrosła – dawni działacze Akcji są przekonani, że sięgnęła 1000 osób tworzących kilkanaście kompanii. Ta liczba obejmuje zapewne również siły rezerwy; trzon organizacji był mniej liczny. Jagiełło wspominał: „Było nas w Warszawie z 50 takich, którzy znali się na każdej dzielnicy i jak trzeba było, to […] w dzień czy w nocy, to zbieraliśmy się i szliśmy tam, gdzie istniało zagrożenie”. Tym niemniej w ocenie władz w 1936 r. „Siła ta […] większa […] jest, niż siły »bojowe« prawicowych organizacji razem wziętych na terenie W-wy”.
W grudniu 1935 r. władze odnotowały tworzenie AS w ośrodkach prowincjalnych, co uległo nasileniu w następnym roku. Oddziały Akcji powstały w Polsce centralnej, Zagłębiu Dąbrowskim i na Wybrzeżu. W Łodzi tworzenie AS na bazie dotychczasowej milicji rozpoczęto w początkach 1935 r. Początkowo przebiegało ono opornie z powodu braku dyscypliny wśród milicjantów, a także ze względu na fakt, że – jak napisała badaczka – „łódzcy członkowie PPS sceptycznie zapatrywali się na »militaryzację partii«”. Pierwszą komendę stanowił E. Chodyński wraz ze swymi zastępcami Henrykiem Wachowiczem i Arturem Szewczykiem, w 1937 r. komendantem okręgowym został Jan Karbowiak, który zintensyfikował działalność AS. Liczebność wzrosła ze 130 w końcu 1936 r. do 250 pod koniec 1937. Oddziały Akcji istniały też w Zduńskiej Woli (Jan Grobelny), Piotrkowie Trybunalskim, Radomsku, Tomaszowie Mazowieckim i Chojnach.
Również w Zagłębiu Dąbrowskim AS oparła się na kadrach wcześniej istniejącej milicji partyjnej, dlatego w Sosnowcu odprawa Akcji odbyła się już w październiku 1934 r. Pierwszym komendantem okręgowym był kapitan rezerwy Cezary Uthke, którego w marcu 1937 r. zastąpił Aleksy Sieradzki; zastępcami byli m.in. Feliks Słomski i Lucjan Tajchman. Jednostki AS powstały przy prawie wszystkich 18 tamtejszych komitetach dzielnicowych. W Zawierciu początkowo pojawiły się dwa konkurujące oddziały: 20-osobowy partyjny (Stanisław Bołdyn) i bardziej radykalny przy OMTUR (Ignacy Groja); w lipcu 1937 r. Groja został komendantem całej jednostki liczącej 50 bojowców. W 1937 r. Akcja istniała też m.in. w Sosnowcu, Milowicach, Modrzejowie, Dańdówce, Dąbrowie Górniczej, Gołonogu i Kazimierzu.
W reszcie województwa kieleckiego, do którego należało wówczas Zagłębie, ukształtowała się dość skomplikowana sytuacja: o ile w niektórych ośrodkach organizowano AS, to w innych pozostawano przy milicji; były też takie, gdzie równolegle funkcjonowały obie formacje, zaś w powiatach pińczowskim, stopnickim i jędrzejowskim nie było żadnych struktur paramilitarnych. W Kielcach Akcja została zorganizowana latem 1936 r. w sile 20 osób; komendantem został Józef Nowak, a jego zastępcą Władysław Kapicki. W Radomiu ze względu na słabość lokalnej prawicy nie było potrzeby powoływania stałej formacji paramilitarnej, jednak w listopadzie 1935 r. na poufnej konferencji pod kierunkiem Józefa Grzecznarowskiego – socjalistycznego prezydenta miasta, zapadła decyzja o stworzeniu 50-osobowej bojówki. Zreorganizowana w 1937 r. radomska milicja miała liczyć 108 ludzi pod wodzą Wykrota.
W Częstochowie obecność umundurowanej milicji PPS (a więc zapewne Akcji Socjalistycznej) odnotowano 1 maja 1936 r. Jej formowanie postępowało jednak z oporami – jeszcze w lipcu tego roku dla stworzenia AS powoływana była specjalna komisja z L. Brusiem na czele. Częstochowski oddział AS w sile 55 ludzi funkcjonował pod komendą M. Brzozowicza i Antoniego Nemeczka od początku 1938 r. W pobliskim województwie śląskim Akcja Socjalistyczna oparta była na strukturach sportu robotniczego; komendantem miejscowej AS był Alojzy Adamczyk.
Silne struktury AS istniały na Pomorzu. Kazimierz Rusinek twierdził nawet, że tamtejsza organizacja PPS wyprzedziła Warszawę w tworzeniu formacji paramilitarnej typu schutzbundowskiego – z inicjatywy przewodniczącego OKR Otto Pehra, mającego osobiste kontakty z austriackimi socjaldemokratami, takowa miała być tworzona już od 1930 r. Z drugiej wszakże strony, policyjny raport dopiero wiosną 1935 r. odnotował, że na Pomorzu pojawił się „projekt ażeby po 1-ym maja milicji tej [tworzonej ad hoc na czas obchodów] nie rozwiązywać i utrzymywać jako organizację stałą”. Regionalna sieć organizacyjna AS obejmowała Gdynię (komendant Jan Tyburski, zastępca Leon Klaman), Grudziądz (komendant Franciszek Kopyciński, zastępca Józef [Wiktor?] Górski), Toruń (Józef Pol), Świecie (Franciszek Filipski), Wąbrzeźno (Adolf Cyrke/Cylke), Chodzież (Łukasiewicz), Ostrów, Luboń, Leszno, Jarocin, Środę. W Gdyni w 1939 r. istniały trzy kompanie AS w sile 150 ludzi, łączna liczebność Akcji na Pomorzu miała wynosić 2500-3000 osób. Podkreślić warto, że oddziały te (zwłaszcza Gdynia i Świecie) były stosunkowo dobrze wyposażone w broń palną.
Podejmowano też próby organizowania AS na Kresach Wschodnich: w Wilnie (1935), Borysławiu (1936), Przemyślu (1938). We Lwowie jeszcze w 1936 r. ograniczano się do doraźnej samoobrony „w postaci bardzo pięknych brygad robotników budowlanych, częściowo tramwajarzy lwowskich i w wielkiej mierze metalowców”.
W wielu regionach kraju Akcja Socjalistyczna jednak nie powstała. Tak było np. w Krakowie, gdzie wpływowy działacz socjalistyczny i związkowy Zygmunt Żuławski był przeciwny militaryzacji partii. Nie istniało tam również zagrożenie nacjonalistyczną przemocą na ulicach, dlatego socjaliści ograniczali się do „pospolitego ruszenia” bez regularnego szkolenia, doraźnie powoływanych straży porządkowych. Z odmiennych powodów nie istniała AS w będącym endecką twierdzą Poznaniu, PPS mogła tam jednak dysponować milicją w sile ok. 100 osób.
Ogółem liczebność AS w 1939 r. miała wahać się od kilku tysięcy do niemal 11,5 tys. członków. Jaki był ich profil socjologiczny? Dysponujemy tylko szczątkowymi danymi. Trzonem Akcji byli młodzi (17-30 lat) robotnicy, z reguły mężczyźni. W trzydziestoosobowym oddziale dzielnicy Czyste był tylko jeden pracownik umysłowy i jedna kobieta; sekcyjnymi byli giser i cieśla. Taki skład wpływał na charakter AS: „robotnicy […] lubili ludzi, którzy imponowali im swoją bojową postawą bezkompromisowości. Imponowała im siła. Nie lubili mięczaków” – wspominał jeden z AS-owców. Warto zwrócić uwagę, że AS formowała się na bazie więzi nie tylko ideologicznych, ale też (a może przede wszystkim) rodzinno-sąsiedzkich. Siudalski podkreślał: „My broniliśmy swoich ulic […]. Broniliśmy swojej robociarskiej dzielnicy”. Niekiedy – zwłaszcza tam, gdzie PPS opierała się na nieregularnych bojówkach – w milicji pojawiał się element lumpenproletariacki. Tak było w Krakowie, w którym socjaliści korzystali z usług grupy kryminalisty Cwika, składającej się – wedle słów Józefa Cyrankiewicza – ze „starszych bojówkarzy, w pewnym sensie zawodowych”. Cyrankiewicz wspominał: „Przyszła […] oferta, że ta grupa chce z nami pracować, a jeżeli nie zgodzimy się, to przejmą ją endecy”.
Podczas gdy członkowie dotychczasowej milicji PPS wyróżniali się jedynie opaskami, istotnym elementem Akcji Socjalistycznej było umundurowanie. Siudalski podkreślał, że mundury „bardzo imponowały chłopcom, czuli się jak żołnierze rewolucji”. Mundur składał się z drelichowej bluzy barwy granatowej (materiał i jego kolor miał symbolizować „robociarski” charakter formacji), okrągłej usztywnionej czapki z daszkiem (tzw. szoferki) takiegoż koloru, pasa z koalicyjką i ciemnych cywilnych spodni (nie sposób oprzeć się wrażeniu uderzającego podobieństwa między umundurowaniem AS i późniejszej Milicji Obywatelskiej). Naszywki na rękawie oznaczały funkcję: jeden czerwony trójkąt – szeregowy, dwa – dowódca plutonu i trzy – komendant dzielnicy. Komplet umundurowania kosztował 25 zł, nie wszystkich AS-owców było nań stać, więc w 1935 r. w Warszawie zaledwie połowa była umundurowanych.
Swoje godło Akcja Socjalistyczna zapożyczyła od niemieckiego socjaldemokratycznego Żelaznego Frontu: trzy niebieskie strzały na czerwonym tle, które oznaczać miały walkę przeciw faszyzmowi, konserwatyzmowi i komunizmowi. Elementami AS-owskiej symboliki były też salut zaciśniętą pięścią i hymn skomponowany przez Zygmunta Szymańskiego.
Uzbrojenie AS dostosowane było do zadań, czyli ochrony lokali i imprez. Najczęściej były to pałki gumowe, dużo było też sprzętu domowej roboty: odcinki gumowego węża wypełnione piaskiem, gazrurki owinięte w gazetę, łomy, kastety, laski itp. „Jakąś śrubę czy klucz miało się w ręku” – wspominał Siudalski. AS-owcy podkreślali zarazem, że „my, kiedy nawet byliśmy uzbrojeni, to nigdy nie używaliśmy noży”. Niewiele było natomiast broni palnej, pistolety posiadali na ogół tylko komendanci. Dopiero w 1938 r. zintensyfikowano zbrojenie Akcji – zorganizowano zbiórkę pieniężną na zakup broni, każdy obwód miał zostać zaopatrzony w 2-3 granaty, karabinek i pistolet. Według Hassa w połowie 1939 r. w posiadaniu AS było 800 pistoletów i 200 karabinów.
Utrzymanie takiej formacji, choćby ideowej i ochotniczej, wymagało środków. Podstawowym źródłem finansowania Akcji było „opodatkowanie” na rzecz AS związków zawodowych, terenowych organizacji partyjnych czy wydawnictw, a także zbiórki pieniężne na konkretne cele (mundury dla AS Warszawa-Śródmieście opłacił Związek Zawodowy Pracowników Komunalnych). Niekiedy większe kwoty wpłacali zamożni sympatycy PPS, np. na Pomorzu za pieniądze adwokatów Pehra, Szpicera i Bieszka zakupiono jedwabne flagi (tzw. szturmówki). Działalność Akcji częściowo też się samofinansowała – do jej kasy trafiały wpływy z urządzanych imprez oraz wynagrodzenie za ochronę zabaw robotniczych.
Akcja Socjalistyczna miała być zbrojnym ramieniem partii. W kierownictwie PPS istniały jednak rozbieżności co do sposobu, w jaki oręż ten można wykorzystać. Utworzenie Akcji poparła zarówno jednolitofrontowa lewica (Bolesław Drobner, S. Dubois), jak i główny nurt PPS (T. Arciszewski, K. Pużak), sceptycznie nastawieni byli tylko zwolennicy Żuławskiego, optujący za powrotem do strategii Centrolewu. O ile jednak jednolitofrontowcy widzieli w AS kadry konspiracji w przypadku ustanowienia totalitarnej dyktatury sanacji czy nawet zalążek armii ludowej w czasie rewolucji społecznej, to pużakowcy inaczej rozkładali akcenty. Dla nich wrogiem numer jeden była endecja, przeciw której gotowi byli się sprzymierzyć z umiarkowanym skrzydłem obozu rządzącego. W miarę narastania zewnętrznego zagrożenia ze strony Trzeciej Rzeszy ta tendencja ulegała wzmocnieniu, AS zaś okazywała się być dogodną płaszczyzną współdziałania z kołami wojskowymi.
Już w połowie 1935 r. Komenda Główna AS miała nawiązać kontakt z Oddziałem II Sztabu Głównego (wywiad i kontrwywiad), w 1937 r. we współpracę z armią włączyły się związki zawodowe. Zbliżenie to symbolizował udział Akcji Socjalistycznej w defiladzie podczas oficjalnych obchodów Święta Niepodległości w Warszawie w 1937 r. Platformą współpracy był zwłaszcza sport robotniczy. Jan Mulak przyznaje, że Państwowy Urząd Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego „mimo powiązania z reżymem sanacyjnym doceniał rolę klubów robotniczych w podnoszeniu potencjału obronnego”. Przykładem może być sekcja strzelecka przy RKS „Skra”, zorganizowana przez Stanisława Hermana przy wsparciu tego urzędu „mimo stanowiska bardziej ortodoksyjnej części towarzyszy”. W 1939 r. z inicjatywy Pużaka przystąpiono do realizacji planu powołania robotniczego Przysposobienia Wojskowego na bazie Związku Robotniczych Stowarzyszeń Sportowych.
Aleksy Bień wspominał, że PPS zaleciła swym przybudówkom paramilitarnym, sportowym i młodzieżowym udział w imprezach organizowanych przez jednostki wojskowe w celu nawiązania kontaktów z oficerami-demokratami „na wypadek faszystowskiego puczu Śmigłego”. AS Zagłębie miała podjąć współpracę z lewicującym odłamem wojska w osobie kpt. Górnego z pułku w Będzinie, wspólnie z którym w latach 1937-38 urządzano defilady. „Realizowaliśmy ideę bratania się ludu z wojskiem” – twierdzi. Również Mulak potwierdza, że „kierownictwo PPS, idąc na porozumienie z sanacją, usiłowało […] podporządkować AS idei frontu narodowego”.
Przejawy wzajemnego tolerowania się można było zaobserwować na poziomie codziennej praktyki. Siudalski wspominał, że gdy został zatrzymany po starciu z endekami, starszy policjant odniósł się do niego przyjaźnie: „Był może i naszym sympatykiem, bo wśród starych policjantów i tacy się zdarzali”, co mogło być reminiscencją współtworzenia kadr policyjnych przez dawną Milicję Ludową. Innym razem miał być aresztowany z powodu pobicia sanacyjnych plakaciarzy pod kinem „Bajka”, ale zostało mu to darowane po wstawiennictwie Dzięgielewskiego u władz. Szaniawski przyznawał, że „do samego AS-u policja jakoś specjalnie nie dobierała się”. Podkreślał poprawne stosunki z wojewodą Jaroszewiczem, zauważał, że obóz szkoleniowy AS mógł się odbyć latem 1938 r. w Grzegorzewicach koło Warki, bo Arciszewski znał tamtejszego starostę. Przyczyną tego zaskakującego modus vivendi mogły być osobiste koneksje niektórych piłsudczyków z PPS, zrozumienie władz dla narastającego zagrożenia hitlerowskiego, ale chyba przede wszystkim wewnętrzne podziały w obozie rządzącym: gdy pewne frakcje sanacji otwierały się na narodowców, inne szukały sojuszników na lewicy.
Nie znaczy to jednak, że AS-owcy byli ślepo posłusznymi pretorianami partii. Policja donosiła latem 1935 r. o nawoływaniu do „bezpośredniej fizycznej walki z obozem prorządowym” w organizacji łódzkiej; Mulak wzmiankował o oporze „średniego aktywu” Akcji przeciw linii jedności narodowej w 1937 r.; Siudalski wspominał, że w czasie pierwszomajowego wiecu w kinie „Kometa” w 1939 r. AS mimo rozkazu komendanta Bieniasza nie uciszała jednolitofrontowców. Pojawiające się wśród AS-owców radykalne nastroje wynikać mogły z udziału komunistów w szeregach Akcji – nielicznego, ale zauważalnego. Komunistyczna Partia Polski wzywała w czerwcu 1937 r. do czynnego wspierania AS; choć PPS dbała, by kadry Akcji stanowiła młodzież „odporna na wpływy komuny”, nie była w stanie całkowicie uniemożliwić infiltracji. Wyraźne wpływy komunistyczne (organizacja „Życie”) odnaleźć można było zwłaszcza w oddziale akademickim, sympatycy komunizmu obecni byli też wśród związkowców.
Zarazem jednak Akcja Socjalistyczna nie stała się, wbrew nadziejom lewicy, awangardą rewolucji społecznej. Członkowie Akcji podkreślali, że tłumić musieli też komunistyczne prowokacje, a – jak mówił działacz PPS Wincenty Pniewski – „Jeżeli nam będą się sprzeciwiać, to należy bić w mordę”. Szaniawski wspominał: „Komuniści gdzieś tam z boczku się przygotowywali i usiłowali wślizgnąć się do pochodu, rozwijać swoje transparenty, wznosić swoje okrzyki. […] w obawie, że manifestacja może być zaatakowana przez policję AS […] starał się [komunistów] nie dopuścić”. I dodawał: „Może ten i ów pałką dostał”. We wrześniu 1936 r. czasie obchodów 30. rocznicy „krwawej środy” na stokach Cytadeli doszło do konfliktu między komunistami i AS. Spory przenosiły się do wewnątrz partii. Podczas warszawskiej konferencji PPS w lutym 1936 r. stanowiący jej ochronę AS-owcy próbowali zastraszać jednolitofrontowców, z Woli AS przegoniła jednolitofrontowca Stanisława Chudobę (który na Rakowcu stworzył własną grupę „Kadra”).
Eksperyment z Akcją Socjalistyczną PPS mogła uznać za udany. Urzędowe opracowanie z 1936 r. konstatowało: „Przyznać trzeba, że AS stanęła pod każdym względem na dość wysokim poziomie. […] nie wykazuje cech awanturniczych. […] Członkowie AS chętnie wypełniają rozkazy, przychodzą na zbiórki i stanowią element niezawodny”. Akcja nie stała się wprawdzie dla partii instrumentem walki o władzę, ale ujawniła swe walory w 1939 r., gdy AS-owcy stanęli w pierwszym szeregu obrońców Polski przed hitlerowskim najazdem. Z Akcji Socjalistycznej rekrutowały się kadry batalionów „Okrzeja–Odra” i „Baron–Berlin”, gdyńskich Czerwonych Kosynierów, Robotniczej Brygady Obrony Warszawy, później Gwardii Ludowej WRN, Socjalistycznej Organizacji Bojowej, Formacji Bojowo–Milicyjnych Polskich Socjalistów…