Ostatni bastion pinochetyzmu

·

Ostatni bastion pinochetyzmu

·

Chile, podobnie jak Polska, jest miejscem ostrego sporu dotyczącego najnowszej historii kraju. W lokalnej polityce działają jeszcze nieliczni apologeci junty wojskowej Augusto Pinocheta. Wydaje się jednak, że nieistniejący już konserwatywny reżim chilijski więcej fanów ma wśród polskiej prawicy, począwszy od zwolenników PiS-u, po korwinistów i narodowców. Ci sami, którzy mówią o „wstawaniu z kolan”, wielbią satelicki reżim podporządkowany Stanom Zjednoczonym.

W polskich mediach prawicowych Salvador Allende przedstawiany jest jako czerwony pająk i agent KGB, chcący wciągnąć swoją ojczyznę w pajęczynę rozciągniętą przez sowiecki imperializm. Pinochet, człowiek, który na całym świecie uznawany jest za zbrodniarza, w III/IV RP uchodzi za bohatera. Za to sylwetka Allende nie jest u nas zbyt znana, głównie ze względu na dominujący prawicowy, wolnorynkowy dyskurs polityczno-ideologiczny. Chilijski socjalista jest rzadko wspominany nawet na łamach lewicowych mediów, nad czym ubolewam. Niemal jedynymi, którzy piszą o Allende, są dziennikarscy „fanboje” Pinocheta i tzw. kuce. Tymczasem 11 września minęła kolejna rocznica wojskowego puczu z 1973 roku, warto więc podjąć próbę odkłamania tej historii.

Przyszły prezydent urodził się w czerwcu 1908 r. w rodzinie o baskijskich korzeniach. Ojcem Salvadora był wybitny adwokat, dziennikarz i wolnomularz Salvador Allende Castro. Rodzina od pokoleń sympatyzowała z mieszczańskim ruchem liberalnym, wśród przodków prezydenta znajdował się nawet liberalny parlamentarzysta Ramón Allende Padín. Salvador jako licealista zetknął się z anarchistycznymi radykałami, którzy – jak sam potem przyznawał – pchnęli go w stronę lewicowości. Mimo wolnościowego światopoglądu i buntowniczego usposobienia młodzieniec wybrał inną ścieżkę rozwoju. Jako absolwent szkoły średniej przez rok służył w szeregach Fuerzas Armadas de Chile. Następnie podjął studia medyczne na Universidad de Chile w stolicy kraju, Santiago.

Już jako żak przesiąknął ideami marksizmu. Nie był jednak leninistą – zawsze odżegnywał się od bolszewizmu. Będąc zadeklarowanym marksistą, odrzucał koncepcję dyktatury proletariatu i popierał ideologię socjalizmu demokratycznego, czyli koncepcję stopniowego reformowania państwa w duchu socjalistycznym na drodze pokojowych przemian.

W 1929 r. rozpoczął działalność w prodemokratycznym ruchu studenckim, co zresztą przypłacił pobytem w areszcie. W cztery lata później znalazł się w gronie współzałożycieli Socjalistycznej Partii Chile (PSCh). W 1937 r. po raz pierwszy Allende został wybrany do parlamentu. Od połowy lat 30. działał na rzecz współpracy chilijskiej lewicy i był jednym z koordynatorów koalicji Front Ludowy. U progu II wojny światowej wszedł do liberalnego rządu jako minister zdrowia.

Zanim udało mu się zdobyć upragniony urząd prezydenta Chile, trzy razy bez większych sukcesów brał udział w wyścigu wyborczym (w 1952, 1958 i 1964 roku). Porażki sprawiły, że lubił żartować, iż jego epitafium będzie brzmiało: „tu spoczywa następny prezydent Chile”.

Rosnącej popularności Allende i PSCh z zaniepokojeniem przyglądały się kolejne amerykańskie gabinety. Waszyngtońskie jastrzębie uważały partię i jej lidera za niebezpiecznych marksistów skłonnych do aliansu ze Związkiem Radzieckim. Tymczasem przywódca chilijskich socjalistów, nie będąc antykomunistą, był sceptycznie nastawiony wobec ZSRR, a w kwestii współpracy patrzył raczej w kierunku innych krajów Trzeciego Świata. W 1956 r. potępił sowiecką interwencję na Węgrzech, a w 1968 roku skrytykował operację „Dunaj” przeprowadzoną przez Układ Warszawski w Czechosłowacji. Jako prezydent był z kolei pierwszym przywódcą w Ameryce Południowej, który utrzymywał poprawne relacje z Chińską Republiką Ludową, będącą wówczas w ideologicznym konflikcie z ZSRR.

Allende odniósł zwycięstwo w wyborach prezydenckich w 1970 roku. Wystartował w nich jako kandydat progresywnego bloku Unidad Popular. Było to skierowane przeciwko prawicy porozumienie wyborcze socjalistów, socjaldemokratów, liberałów, lewicy chadeckiej, zwolenników teologii wyzwolenia i komunistów. Głównym konkurentem Allende był eksprezydent i prawicowiec Jorge Allesandri, hojnie wspierany finansowo przez Stany Zjednoczone. Po wyborach amerykańscy odpowiednicy dzisiejszych neokonserwatystów rozpoczęli intensywną kampanię wymierzoną w nowego lokatora pałacu La Moneda. Prezydent Richard Nixon polecił CIA opracowanie planu obalenia Allende.

Amerykanie już od listopada 1970 r. zaczęli podburzać przeciwko lewicy chilijski aparat wojskowy. W październiku tego roku zabity został lewicujący generał René Schneider Chereau. Polityczny mord nie przestraszył Jedności Ludowej. Lewica zaczęła realizować reformy utrzymane w duchu socjalistyczno-demokratycznym. Obejmowały nacjonalizację największych firm, modernizację rolnictwa i reformę służby zdrowia. W ramach walki z bezrobociem rząd wdrożył program robót publicznych, jednocześnie wstrzymano spłatę długów międzynarodowych, podniesiono pensje i zamrożone wszystkie ceny. Takie działania zwróciły przeciwko Allende wyższą klasę średnią, latyfundystów, część kleru katolickiego i prawicę polityczną.

Socjalistyczny program gospodarczy Allende przyniósł w krótkiej perspektywie pozytywne efekty. Jednak do 1972 roku sytuacja gospodarcza Chile uległa znacznemu pogorszeniu, a galopująca inflacja osiągnęła 140 proc. Jednak nie to oburzało Amerykanów. Prawdziwy powód niepokoju Białego Domu był zgoła odmienny: rzekomy komunista znacjonalizował amerykańskie koncerny. Demokratyczni i republikańscy politycy amerykańscy solidarnie atakowali Allende za wznowienie przez niego stosunków dyplomatycznych z Kubą. Po wizycie Castro w Santiago prawica chilijska i Amerykanie ogłosili, że Allende pcha Chile w ramiona kubańskich komunistów. Jeszcze w 1972 r. wybuchł pierwszy większy strajk – po latach wiemy, że został opłacony z Waszyngtonu.

Działania USA na niewiele się zdały. W wyborach z 1973 r. lewica poszerzyła swój elektorat. Jeszcze w czerwcu tego samego roku płk. Roberto Souper wraz z dowodzonym przez siebie pułkiem czołgów otoczył pałac La Moneda. Puczyści zostali odparci przez siły wierne legalnemu rządowi. Pod koniec sierpnia głównodowodzącym armii został generał, a zarazem skrajny prawicowiec i neoliberał Augusto Pinochet. Lato okazało się niezwykle gorące i nie chodzi tu bynajmniej o pogodę – Izba Deputowanych oskarżyła prezydenta o działania niezgodne z konstytucją. Rząd został niemal całkowicie sparaliżowany i nie był już w stanie egzekwować prawa. Epilog rządów lewicy nastąpił 11 września.

Tuż przed zajęciem pałacu prezydenckiego przez wspieraną przez wojsko, prezydent wygłosił przez radio mowę pożegnalną. Allende mówił o swojej miłości do Chile i wierze w przyszłość ojczyzny. Nadawanemu na żywo przemówieniu towarzyszyły odgłosy wystrzałów z broni palnej. Polityk powiedział również, że nie jest gotowy iść na żaden kompromis i nie pozwoli zdrajcom wykorzystać swojej osoby do celów propagandowych. Wszystko wskazuje na to, iż zamierzał walczyć do końca.

Chwilę po zakończeniu audycji Allende zginął. Okoliczności jego śmierci do tej pory budzą kontrowersje. Rebelianci planowali schwytać prezydenta żywego. Puczyści nie spodziewali się większego oporu ze strony zgromadzonych w gmachu cywilów. Mylili się, 42 przebywające w pałacu osoby przez pięć godzin dawały odpór nacierającym wojskowym. Na wyposażeniu obrońców pałacu znajdowały się pistolety maszynowe i ręczna wyrzutnia pocisków.

Według teorii popieranej przez część Chilijczyków, prezydent został zastrzelony w trakcie wymiany ognia (w której sam uczestniczył) w Salon Rojo, państwowej sali przyjęć, a jego mordercą był kapitan Roberto Garrido. Salon miał być następnie „udekorowany”, w taki sposób, aby wyglądało, że prezydent sam się zastrzelił. Inna wersja mówi o tym, że ciężko ranny Allende miał zostać dobity przez Mosquero i Riverosa. Według jeszcze innych źródeł, prezydent miał zostać ranny w brzuch, po czym upadł na podłogę i kontynuował ostrzał z AK-47 do czasu, gdy jeden z pocisków nie trafił go w okolicę serca. Pisarz Gabriel Garcia Marquez, który dotarł do relacji obrońców pałacu, twierdził, że puczyści zastrzelili prezydenta, a następnie zbezcześcili jego ciało – twarz Allende została zmiażdżona kolbą, a zwłoki ostrzelane. Na korzyść teorii o zabójstwie prezydenta świadczy również fakt niewpuszczenia do Salon Rojo strażaków, którym nakazano ponadto milczenie na temat tego, co widzieli w pałacu La Moneda. Informacja o śmierci prezydenta została przekazana mieszkańcom Chile dopiero dzień później. W całej sprawie jedno jest pewne – Allende zginął z bronią w ręku.

Tego, jak naprawdę wyglądała śmierć prezydenta, zapewne nie dowiemy się nigdy. Ale sposób, w jaki Allende zginął, nie jest rzeczą najważniejszą – jego oprawcy pewnie już są zbyt sędziwi, aby ich skazać, albo po prostu nie żyją. Najważniejsza jest pamięć o nim i głoszonych przez niego demokratyczno-progresywnych ideałach.

Według badania opinii publicznej z 2009 roku, Salvador Allende uchodzi za „największego Chilijczyka” – w głosowaniu zorganizowanym przez tamtejszą telewizję publiczną, prezydent został wskazany przez 38 proc. respondentów. Jego następca jest z kolei uznawany przez większość Chilijczyków za zbrodniarza i godnego potępienia dyktatora. Wychodzi na to, że ostatnią ostoją pinochetyzmu są nasi rodacy z prawicy…

Norman Tabor

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie