Austriak spod znaku Marksa i demokracji
Jego polityka społeczna stanowiła wzorzec do naśladowania dla wielu socjaldemokratycznych i centrolewicowych rządów państw europejskich.
Celem tekstu nie jest sądzenie o winie Stefana Niesiołowskiego lub jej braku. Celem tekstu jest wyłącznie ukazanie podwójnych standardów moralnych przedstawicieli polskiej prawicy religijnej, a przy tym obłudy i miałkości elit liberalno-kawiorowych.
Stefan Niesiołowski od wczesnych lat 90. uchodził za naczelnego obrońcę „tradycyjnych wartości”. Przez dziesięciolecia trąbił o zagrożeniu, jakie płynie dla narodu ze strony libertynizmu, obyczajowego liberalizmu, ruchów LGBT i feminizmu. Wszelkich przeciwników politycznych, w tym tych z lewicy, bezlitośnie i uszczypliwie atakował. Ryszard Kalisz z SLD i prezydent Aleksander Kwaśniewski w maju 2000 r. zostali nazwani kolejno „porno-ministrem” i „porno-prezydentem”, a ich polityczną współpracę Niesiołowski określił „sojuszem dwóch pornograficznych grubasów”. Jeżeli zarzuty wobec Niesiołowskiego okażą się prawdziwe, to czy przypadkiem miano „pornograficznego grubasa” nie powinno przypaść osławionemu profesorowi nauk biologicznych?
Niesiołowski, ochrzczony przez tabloidy tytułem „jurnego Stefana”, jest obecnie ulubieńcem liberalnych saloników, co wskazuje na coraz słabszą pamięć (a właściwie obłudę) kawiarnianych elit. W 1992 r. na łamach postkomunistycznej „Trybuny” polityk brutalnie atakował osoby cierpiące na AIDS, stwierdzając, że chorują głównie „zboczeńcy i narkomani”, którzy „na ogół sami sobie są winni”. „Jurny Stefan” obiecał przy tym, iż nigdy nie uzna praw nakazujących traktować „zboczenia” za normę. Co na to ludzie lewicy (jeszcze w 1998 r. nazywał ich „komunistami”), którzy wielokrotnie zapowiadali możliwość wspólnego z UED (Unia Europejskich Demokratów to ledwo rozpoznawalna minipartyjka, której członkiem jest Niesiołowski) startu w wyborach? W środowisku, do którego dokooptowany został mecenas Roman Giertych, nic nie powinno dziwić.
W 2006 r. poseł Niesiołowski przekonywał, że Joanna Senyszyn obraża Ojca Świętego, a Magdalena Środa i Kazimiera Szczuka nienawidzą Kościoła katolickiego. Innym razem określił hasła używane na Paradach Równości mianem „plugawych i obrzydliwych”, a nawet świadczących o „zbydlęceniu”. Jednak w 2018 r. Niesiołowski dostał olśnienia i już jako feminista wraz z Elizą Michalik paradował z karteczką z hasłem „Ratujmy kobiety”. Jeśli zarzuty wobec Niesiołowskiego się potwierdzą, to wychodzi na to, że Niesiołowski jest nie tylko zmienny w poglądach, ale przy tym niezwykle obłudny. „To jest przestępstwo i nie widzę powodu, żeby przed przestępczością się uginać. Ten proceder trzeba likwidować, a nie w pewnym sensie wspierać” – grzmiał jeszcze w 2012 r. W taki sposób skomentował inicjatywę Janusza Palikota, który zaproponował legalizację prostytucji…
Promowanie i obrona Niesiołowskiego przez środowisko „Gazety Wyborczej” co najmniej zaskakuje. W 1992 r. obecny przyjaciel kręgów „GW” lżył redaktora Adama Michnika, któremu zarzucał reprezentowanie fanatycznie „antypolskiej” i „antykościelnej” retoryki. Cóż, Adam Michnik wielokrotnie udowadniał, że, jeśli chce, ma bardzo krótką pamięć. Ta cecha jest charakterystyczna dla całego kółka wzajemnej adoracji.
Norman Tabor
Jego polityka społeczna stanowiła wzorzec do naśladowania dla wielu socjaldemokratycznych i centrolewicowych rządów państw europejskich.
Nie warto zwiększać podatków najbogatszym, bo i tak uciekną do rajów podatkowych. Cieszę się, gdy słyszę tego rodzaju argumenty. Nie ma żadnej ściemy o prawach rynku, teorii skapywania czy koncepcji podażowej. Jest nazwanie rzeczy po imieniu: bogaci nie będą płacili podatków, bo mają władzę.