Rok 2049: trzy scenariusze dla związków zawodowych

·

Rok 2049: trzy scenariusze dla związków zawodowych

·

Rok 2049: trzy scenariusze dla związków zawodowych

Zmiany klimatu i cyfryzacja kształtować będą oblicze XXI wieku – nie należy jednak lekceważyć zdolności społeczeństwa do współkształtowania swojej przyszłości. To, w jaki sposób ruchy społeczne, takie jak związki zawodowe, federacje biznesowe czy partie polityczne dostosują się do tych trendów, odegra kluczową rolę w tworzeniu modelu społecznego dominującego w połowie wieku.

Myślenie o świecie roku 2049 oznacza wyobrażanie sobie kształtu społeczeństwa, na którego wpływ już dziś mają dwa długofalowe trendy – zmiany klimatu oraz transformacja gospodarki w kierunku cyfrowym, określana przez niektórych mianem czwartej rewolucji przemysłowej. Na pierwszy rzut oka trendy te wydają się od siebie niezależne. Ten pierwszy przychodzi do nas z zewnątrz w formie ograniczeń narzucanych przez naturę. Ten drugi to zmiany wewnątrz systemu, spowodowane przemianami w procesach produkcyjnych. Wydaje się zatem, że z jednej strony powinniśmy poszukiwać rozwiązań prowadzących do redukcji emisji dwutlenku węgla, z drugiej zaś takich, które niwelować będą negatywne skutki społeczne cyfryzującej się gospodarki. Wyzwania te często postrzegane są jako wymagające rozwiązań w tym samym czasie, jednak rzadko łączy się je w jedną, spójną opowieść o zmianach.

Oba te wyzwania mają jednak wspólne źródło – uprzemysłowienie, będące przyczyną zmian klimatu oraz bodźcem kolejnych „rewolucji” w procesach produkcji. W obu przypadkach wystarczy zatem znaleźć odpowiedź na jedno pytanie, a mianowicie to, jak przekształcić modele produkcji tak, by tworzyły bogactwo (pytanie – ile i jak definiowane?) bez niszczenia środowiska oraz z zachowaniem spójności społecznej. Po 200 latach ciągłego wzrostu i rozwoju widać, że do tej pory model nigdy nie był zdolny do działania bez wykorzystywania olbrzymiej ilości zasobów naturalnych oraz tworzenia równie imponujących ilości odpadów. Rzut oka na rok 2049 wymaga od nas zastanowienia się nad przyszłym kształtem modelu przemysłowego, włączając w to kwestie produkcji żywności oraz handlu międzynarodowego.

Pierwszy scenariusz można określić mianem zależności od szlaku. W tej wizji odbijać się będzie suma podjętych w przeszłości decyzji, związanych m.in. z niskimi ambicjami w zakresie ochrony klimatu, konfliktami dyplomatycznymi, istotną rolą lobby przemysłowego, poszerzaniem się skali nierówności i polaryzacji społecznej. W efekcie w roku 2049 jesteśmy świadkami utrzymywania się w globalnej skali dzisiejszych modeli produkcyjnych w związku ze słabością ośrodków politycznych oraz ich niezdolnością do ograniczenia negatywnych kosztów zewnętrznych generowanych przez biznes zysków – być może poza najbardziej skrajnymi przypadkami. W rezultacie obserwujemy powolne osuwanie się naszej planety w odmęty społeczno-klimatycznego chaosu, od którego wolna pozostaje jedynie nieliczna garstka ludzkości. Coraz bardziej autorytarne rządy stawiać będą na konkurowanie ze sobą oraz na podtrzymywanie status quo dla swoich wąsko pojmowanych korzyści. Scenariusz ten wygląda na zupełnie irracjonalny, ale na rzecz jego urzeczywistnienia, niczym w zaproponowanej przez Chrisophera Clarka metaforze dotyczącej I wojny światowej, pracuje niejeden „lunatyk”. Należą do nich przedstawiciele krótkowzrocznych elit politycznych, różnego rodzaju lobby, sprzyjające biznesowi rządy, gotowe płacić dowolną cenę za nawet drobne wzmocnienie wzrostu gospodarczego, liczący na olbrzymie zwroty inwestorzy oraz udziałowcy marzący o wysokich pensjach, premiach i dywidendach. W najlepszym wypadku ich zachowanie nazwać można nierozważnym, w najgorszym – nadającym się do kryminału.

Drugi scenariusz to wizja, w której modele produkcyjne ulegają korekcie w celu zmierzenia się z wyzwaniem klimatycznym oraz zachowania spójności społecznej. W przypadku takiego obrotu spraw mamy do czynienia z czymś, co nie do końca trafnie określa się mianem „zielonego kapitalizmu” i co tak naprawdę powinniśmy nazwać społeczną eko-industrializacją. To opcja, w której modele produkcji generują zyski dla udziałowców, ale zarazem realizowane są z poszanowaniem dla środowiska i wspierają realizację zasad sprawiedliwości społecznej. W roku 2020 będziemy już być może na progu realizacji tego scenariusza dzięki naszej wiedzy o zrównoważonej produkcji, energetyce odnawialnej, recyklingu czy gospodarce o obiegu zamkniętym. Pomimo istnienia niemal powszechnego przekonania co do słuszności pójścia w takim kierunku jego realizacja wydaje się mało prawdopodobna, jako że aktualny model ekonomiczny musi dopiero udowodnić, iż potrafi pogodzić ze sobą zysk, środowisko i jakość życia – do tej pory w przypadku konfliktu między tymi trzema wartościami niemal zawsze wygrywała ta pierwsza. Ani rozwój energetyki wiatrowej i słonecznej, ani wizje zrównoważonego rozwoju i ekonomii cyrkularnej nie były w stanie doprowadzić do redukcji globalnych emisji gazów cieplarnianych, które wciąż rosną wraz ze wzrostem PKB. Jedyne momenty, w których do takich redukcji dochodziło, to okresy recesji. Od roku 2000 mieliśmy tylko dwie tego typu chwile. Fakt ten uzasadnia sceptycyzm wobec realności tego scenariusza.

Trzecia opcja oznacza rozpad dotychczasowego modelu. Jego przyczyną może być nieoczekiwany, olbrzymi kryzys gospodarczy i zmiany związane z wyczerpaniem się źródeł inwestycji, światowy kryzys energetyczny w postaci wzrostu cen ropy do poziomu drastycznie podnoszącego koszty obsługi maszyn czy transportu dóbr, ale także przedłużające się niepokoje społeczne i polityczne. Bylibyśmy świadkami końca modelu, wobec którego już dziś widzimy pewne alternatywy – opcje, które po roku 2020 mogłyby ulec gwałtownemu rozwojowi, takie jak ożywienie spółdzielczości, postawienie na dobra wspólne, demokrację energetyczną, lokalne waluty czy otwarte modele niehierarchicznej współpracy typu peer-to-peer, zastępujące rozwijające się od początku XXI wieku technologiczne oligopole.

Jak, w obliczu tak zarysowanych scenariuszy przyszłości, wyglądać ma przyszłość związków zawodowych w roku 2049? Aby móc odpowiedzieć na to pytanie musimy raz jeszcze spojrzeć na model produkcji, który przyczynił się do ich powstania. Ich przyszłość w dużej mierze zależy od jego dalszych losów. Związki zawodowe stoją zatem w obliczu szeregu możliwości.

Pierwszym – i najbardziej posępnym z ich punktu widzenia – scenariuszem byłby ich zanik. W coraz bardziej rozwarstwionym społeczeństwie ich wiarygodność jako reprezentantów świata pracy mogłaby ulec załamaniu w wyniku zmiany dominującego oblicza zatrudnienia w stronę rosnącej prekarności. Związkom grozić może również stawanie się biernymi wspólnikami destrukcyjnego modelu, który do dalszego rozwoju wymagać będzie wsparcia coraz bardziej autorytarnych rządów.

W drugiej wizji ich rola – paradoksalnie – może ulec wzmocnieniu w związku z potrzebą zachowania spokoju społecznego i znalezienia odpowiedzi na niepokoje związane zarówno z „końcem miesiąca” oraz „końcem świata” – lękami, z którymi związane były protesty francuskich „żółtych kamizelek”. Scenariusz ten oznacza budowanie nowych sojuszy i pozostanie niezwykle ambitny, jako że wymagać będzie połączenia kwestii społecznych (pracy i jej warunków, siły nabywczej czy spójności terytorialnej), klimatycznych (ograniczania emisji gazów cieplarnianych, działań adaptacyjnych, minimalizowania skutków gwałtownych zjawisk pogodowych) oraz przemysłowych (transformacji modeli produkcji, zmniejszania zużycia zasobów naturalnych, ograniczania potrzeby transportu, zwiększania poziomów recyklingu i ograniczania konsumpcji). Czy to możliwe? Czy nasze wzorce produkcji mogą zacząć uwzględniać społeczne i środowiskowe ograniczenia w ich rozwoju? Teoretycznie tak – nie ma tu bowiem żadnych ograniczeń strukturalnych. Największym wyzwaniem w tym scenariuszu jest jednak przekonanie do niego globalnych elit gospodarczych, finansowych i politycznych. Zmiany te oznaczają dla nich konieczność istotnego skoku myślowego. Jego sukces wymaga powstania potężnego sojuszu graczy społecznych i ekonomicznych, obrońców środowiska oraz obywateli, zdolnych do wytyczenia kursu i wykorzystania drzemiącej w nich siły. Porażka w walce o realizację tego scenariusza oznaczać będzie ziszczenie się pierwszej, opisanej przed chwilą alternatywy.

W przypadku opcji trzeciej – załamania się dotychczasowego modelu gospodarczego – związki bądź to zastąpione zostaną przez nowe, bardziej elastyczne i przygodne formy organizacyjne (np. grupy obywatelskie), bądź też będą zdolne do przystosowania swych struktur do bardziej lokalnego, partycypacyjnego, kolektywnego działania. Tworzenie nowych sojuszy pozwoli im na odgrywanie większej niż do tej pory roli w nowych obszarach, takich jak jakość życia, zdrowie, nowe formy zabezpieczeń społecznych mieszkalnictwo czy szkolenia zawodowe. Świat ten byłby bliski ideałom spółdzielczości. Produkcja uległaby reorganizacji w oparciu o model demokratycznych dóbr wspólnych – otwartych systemów, dzielenia się zasobami oraz zarządzania nimi przez lokalną społeczność wytyczającą reguły. W modelu tym nie byłoby już dominacji wielkich, ponadnarodowych korporacji i ich lokalnych oddziałów – dominowałoby mniejsze inicjatywy, sieciujące się ze sobą niczym baskijska grupa Mondragon.

Wspomniane trzy opcje pokrywają się z zestawem możliwości opracowanym przez ekonomistę Alberta Hirschmanna – wyborem między lojalnością, zabraniem głosu oraz rezygnacją. Lojalność związków zawodowych wobec coraz bardziej zawodzącego modelu gospodarczego może oznaczać ich skorumpowanie i klęskę. Szeroki, pełen nowych sił, głośno deklarujący swoje postulaty ruch może kierować i przyspieszać zwrot w stronę nowego, eko-przemysłowego modelu gospodarczego z silnym komponentem społecznym. Rezygnacja z podtrzymywania status quo oznaczałaby ostateczne zerwanie powiązań między uprzemysłowieniem a uzwiązkowieniem, zmieniając – lub zastępując – ruch pracowniczy innymi formami zbiorowej współpracy w nowym, wymagającym dopiero wymyślenia postindustrialnym modelu ekonomicznym.

Christophe Degryse

Tłumaczenie Bartłomiej Kozek

Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Green European Journal”. Dziękujemy redakcji za zgodę na przedruk. W przedruku pominięto przypisy.

Zdjęcie w nagłówku tekstu: Greater Boston CLC’s Futures Committee

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie