Polskość i socjalizm. Józef Kwiatek (1874–1910)
Polskość i socjalizm. Józef Kwiatek (1874–1910)
Na jednej z pierwszych kart trzytomowych „Wspomnień” znamienity polski socjolog Ludwik Krzywicki przy okazji portretowania rodzinnego Płocka napisał: „Ulica Szeroka, zaludniona przez ludność starozakonną, otrzymała nazwę ulicy Józefa Kwiatka, przy tym na domu, w którym się urodził, wmurowano tablicę: JÓZEF KWIATEK 1874–1910. Przywódca mas robotniczych PPS. Bohater rewolucji 1905–1907 r. Więzień – zesłaniec – myśliciel – pisarz – bojownik o Niepodległą Polskę Socjalistyczną. Lata dzieciństwa spędził w tym domu, w swym mieście rodzinnym Płocku. W 25-lecie Jego zgonu płocki OKR PPS tablicę tę wmurował. 28 kwietnia 1935 roku”. Pamiątkowej tablicy dziś już w Płocku nie ma. Nie ma także kamienicy, na której ona widniała – wyburzona została u schyłku PRL.
W większości podręczników do historii Polski na próżno szukać choćby drobnej wzmianki o bohaterze naszego artykułu. Jego postać po drugiej wojnie światowej nie była nigdy przedmiotem analiz popularnych czy naukowych, nawet w wydawnictwach regionalnych. Józef Kwiatek był jednak na tyle nietuzinkową indywidualnością, że przy okazji 110. rocznicy śmierci warto go przypomnieć.
***
Pochodził ze zasymilowanej mieszczańskiej rodziny żydowskiej. Formacja, jaką otrzymał w domu rodzinnym w Płocku i w miejscowej szkole, oparta była na głębokim przywiązaniu do polskości. Poświadczają ten stan rzeczy artykuły publicystyczne jego autorstwa, a także fakt, że i jego młodszy brat Feliks (Efraim) był silnie zaangażowany w aktywność niepodległościową – jako działacz PPS i żołnierz Legionów Piłsudskiego.
Po zdaniu matury młody Józef wybrał się na studia – początkowo była to medycyna na Uniwersytecie Warszawskim. Zostały one szybko przerwane z powodu jego zaangażowania politycznego. Najpierw został aresztowany w związku z udziałem w słynnej demonstracji, która odbyła się w setną rocznicę powstania mieszczan warszawskich pod wodzą Jana Kilińskiego. Wystąpienie z 17 kwietnia 1894 r., znane w podręcznikach pod nazwą „kilińszczyzny”, zakończyło się starciami z policją i kozakami. Kwiatek szybko został zwolniony z więzienia, ale po kilku miesiącach, jeszcze w tym samym roku, ponownie pozbawiono go wolności – tym razem było to efektem rewizji w warszawskim mieszkaniu, w którym stale przebywał. Choć znaleziono przy nim niewiele, to zarzucono mu tworzenie „kółek młodzieży żydowskiej” o politycznym charakterze. Na mocy wyroku sądowego w 1896 r. został skazany na dwa lata pobytu w karnym batalionie. Początkowo przebywał w Chersoniu, potem zaś w pułku stacjonującym w Turkiestanie.
Częściowo w wyniku starań rodziny, częściowo w rezultacie bałaganu panującego w administracji rosyjskiej, w 1898 r. Józef Kwiatek powrócił do Płocka. Jeszcze tego samego roku wybrał się do Dorpatu, gdzie rozpoczął – tym razem z połowicznym sukcesem – studia na Wydziale Prawnym; połowicznym dlatego, że je ukończył, ale nie potwierdził obowiązkowymi wówczas egzaminami państwowymi. W Dorpacie zetknął się z kółkami socjalistycznymi i ideami oświeceniowymi, które zrobiły nań niemałe wrażenie i którymi przesiąkł na całe dorosłe życie. Należał do najbardziej aktywnych członków tamtejszego Koła Młodzieży Polskiej. Również i w Dorpacie dawał się poznać carskiej policji, biorąc udział w zamieszkach i protestach studenckich.
Po studiach wrócił do rodzinnego Płocka, gdzie szybko nawiązał kontakty z PPS. Zaangażował się w działalność ruchu socjalistycznego i na trwałe opuścił rodzinne miasto, dzieląc kolejne lata życia pomiędzy pobyty w Berlinie, Krakowie i Katowicach. Dokształcając się przez cały czas z zakresu filozofii, zajmował się pracą dziennikarską i redaktorską. Pisywał do pism socjalistycznych, m.in. do berlińskiej „Gazety Robotniczej”, „Naprzodu”, „Przedświtu”, „Robotnika”, ale także do krakowskiej „Krytyki” czy warszawskiego „Sfinksa”. Chętnie wygłaszał w środowiskach robotniczych pogadanki i odczyty; wielokrotnie redagował odezwy PPS.
Współczesna lewica podkreśla fakt, że Józef Kwiatek był organizatorem słynnej manifestacji Organizacji Bojowej PPS na Placu Grzybowskim w Warszawie w listopadzie 1904 r. W jej wyniku doszło do krwawych starć uczestników z policją i wojskiem. Kilkanaście osób zginęło, wśród nich dzieci, kilkadziesiąt zostało rannych; kilkuset uczestników wystąpienia aresztowano. Zdaniem Jana Krzesławskiego-Cynarskiego, przedwojennego biografa i towarzysza broni Kwiatka, demonstracja stanowiła „pierwszą próbę sił na ulicach Warszawy od powstania 1863 roku i przygrywkę do dojrzewającej już rewolucji”. W środowiskach pepeesowskich wydarzenie to obrosło legendą na długie lata.
W wielu akcjach Józef Kwiatek współdziałał z legendarnym Stefanem Okrzeją, który był jednym z jego najbliższych współpracowników i przyjaciół. Podczas gdy Okrzeja, stracony w 1905 r. na stokach Cytadeli Warszawskiej, obrósł z czasem pośmiertną sławą i stał się symbolem walk rewolucyjnych i niepodległościowych, postać Kwiatka ulegała jakby stopniowemu zapomnieniu. A warto pamiętać, że Okrzeja swoją legendę zawdzięcza m.in. właśnie Kwiatkowi, który pisywał o nim teksty wspomnieniowe.
***
Józef Kwiatek był nie tylko działaczem PPS i jej Wydziału Bojowego, organizującym niejednokrotnie strajki i akcje bojowe, ale też współorganizatorem i instruktorem Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego. W okresie rewolucji 1905 roku w łonie najsilniejszej ówczesnej lewicowej partii polskiej – PPS – coraz bardziej zaostrzały się konflikty pomiędzy „starymi”, stawiającymi za główny cel odzyskanie przez Polskę niepodległości, po osiągnięciu której nastąpić miały reformy społeczne, a „młodymi”, dla których to reformy społeczne były priorytetem, niepodległość Polski zaś – sprawą wtórną. Ostatecznie w listopadzie 1906 r. doszło do rozłamu, w efekcie którego „starzy”, na czele z Józefem Piłsudskim, utworzyli PPS-Frakcję Rewolucyjną, „młodzi” zaś – PPS-Lewicę, która z upływem czasu coraz bardziej zbliżała się do ruchu komunistycznego, aż w końcu stała się jego częścią. W momencie rozłamu Kwiatek przebywał w więzieniu w związku z aktywnością przy organizacji protestów i manifestacji w okresie rewolucji 1905 roku. Po wyjściu z niego późną zimą 1908 r., schorowany, właściwie wyłączył się z aktywnej działalności politycznej i poświęcił publicystyce. Przez pewien czas przebywał w Cieszynie, później zamieszkał w Krakowie. Zdaniem wspomnianego już Krzesławskiego-Cynarskiego, do końca życia nie potrafił pogodzić się z rozłamem w PPS. Należał do tzw. integrystów (zwolenników integracji ruchu socjalistycznego), tj. bardzo nielicznych czołowych przedstawicieli PPS, którzy po rozłamie partii zachowali pozycję centrową.
Oddajmy głos Krzesławskiemu-Cynarskiemu: „Kwiatek wychodził z założenia, że obie frakcje dawnej PPS zachowały pewne pierwiastki myśli PPS-owej, zatracając natomiast drugie. Prawica ocaliła ideał niepodległości Polski, skupiając dookoła niego znaczne zastępy robotnicze, pozyskane nie tylko dla polskiej kultury, lecz i dla myśli państwowej w najlepszym tego słowa znaczeniu, zlekceważyła natomiast zasady socjalistyczne, które wkrótce miały się rozpłynąć w rozgardiaszu bezpartyjnej i bezklasowej »wojskowej« roboty. Lewicy przyznawał Kwiatek wierność socjalistycznym ideałom, oburzało go jednak zadowolenie się autonomią w ramach państwa rosyjskiego […] oraz dążność do zbliżenia się do esdeków za wszelką cenę. Miało to z czasem doprowadzić do zupełnej zagłady lewicy, która w swej większości przeszła do komunistów, zatracając swój program i nazwę. W kwestiach taktycznych stał Kwiatek nieco bliżej lewicy, niż prawicy”.
Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że będąc liderem „integrystów” Józef Kwiatek byłby jednym z czołowych działaczy PPS-Opozycji, tj. odłamu stronnictwa funkcjonującego w latach 1912–1914, sytuującego się w opozycji zarówno do PPS-Frakcji Rewolucyjnej, jak i PPS-Lewicy. Do czołowych aktywistów organizacji należały postaci tego kalibru, co Feliks Perl, wspomniany Krzesławski-Cynarski czy Tomasz Arciszewski. Kwiatek nie został jednak jednym z liderów PPS-Opozycji, jako że nie dożył jej powstania. W trakcie prac redakcyjnych nad pierwszym numerem pisma mającego w zamyśle popularyzować program integrystów, wyniszczony szybko postępującą gruźlicą płuc i depresją, 20 stycznia 1910 roku popełnił samobójstwo. Pochowany został na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
***
Bohater tekstu był – co oczywiste – zagorzałym oponentem nacjonalizmu jako nurtu ideowego. Przemyślenia jednego z trójki głównych teoretyków Narodowej Demokracji – Zygmunta Balickiego, stały się nawet przedmiotem zażartej krytyki ze strony naszego bohatera. Odniósł się do nich w 1904 r. na łamach „Przedświtu” w artykule „Etyka hakatyzmu polskiego”. Przypomnijmy: na początku XX wieku Balicki zalecał – podobnie jak Roman Dmowski – stosowanie relatywizmu moralnego w osiąganiu celów narodowych. W głośnej broszurze „Egoizm narodowy wobec etyki” wyróżnił dwa obszary moralności: „etykę idei”, która za pomocą różnych środków dąży do zrealizowania idei i osiągania celów kosztem „etyki ideałów”, która nakazuje postępować zawsze w zgodzie z ideałami moralnymi.
Kwiatek zgadzał się z przemyśleniami Balickiego w kwestii dotyczącej „etyki ideałów”: „Etyka ideałów musi być bezwzględna, bo wszystkie nasze ideały, wszelkie nakazy i postulaty, do których wcielenia dążymy – czy to będzie formuła Chrystusowa czy Kantowska, czy jakakolwiek inna – są takie i innymi być nie mogą. W dążeniu do takich bezwzględnych ideałów, które muszą wypływać z pozytywnej koncepcji społeczno-filozoficznej, tworzymy sobie indywidualistyczne pojęcia »grzechu« i »cnoty«”. Natomiast w polemice odnoszącej się do „etyki idei” widać głęboką wiarę Kwiatka w urzeczywistnienie w niedalekiej przyszłości haseł socjalistycznych oraz wypływającą z tej wiary krytykę kapitalizmu i bezwzględnych zasad dominujących od wieków w polityce międzynarodowej: „Burżuazyjno-indywidualistyczny »społecznik« czuje, że gmach sprzeczności etycznych, kłamstw konwencjonalnych i instynktów drapieżnych, w którym z lubością przemieszkuje ze swoimi wyznawcami […] już chwiać się zaczyna od potężnego wiewu ideałów altruistyczno-socjalistycznych. Indywidualistyczno-kastowe społeczeństwo p. Balickiego, złożone z żołnierzy, którzy mają »obowiązek moralny« zabijania, z przemysłowców i kupców, którzy winni wyłącznie mieć »swój interes na oku«, a dalej z ludzi »mających ważniejsze obowiązki do spełnienia« […], którzy »postąpiliby niemoralnie« (sic), gdyby narażali swe życie dla ratowania ludzkiego mienia – zgangrenowane to społeczeństwo zaczyna tracić grunt pod nogami. Ergo p. Balicki w imieniu tego społeczeństwa ucieka się do powag Sokratesa, Iheringa i innych i przekonywa nas, że kłamstwo może być czasem niezbędne, że gwałt należy odpierać gwałtem itd.”.
Polemizując z autorem „Egoizmu narodowego wobec etyki” Józef Kwiatek stwierdzał, że teorie Balickiego to nic innego jak tylko „militarno-moralizatorski wykład poszanowania siły pięści, a w najlepszym razie dyplomatyczno-ministerialna prelekcja o etyczności drapieżnych instynktów”. W końcowym fragmencie artykułu stwierdzał dobitnie: „P. Balicki […] pomimo wielokrotnego powoływania się na naszą przeszłość, zupełnie zatracił poczucie łączności ideowej z etyczną rewolucyjnością polską. […] Zapatrzony w potworne kształty nacjonalizmu europejskiego, tego na schyłku wieku zrodzonego bękarta liberalizmu, nasz wszechpolak odpolszczył się i postawił nam przed oczy, pod nazwą narodowych, takie postulaty etyczne, które mutatis mutandis gotów podpisać każdy bodaj […] państwowy pedagog moskiewski lub pruski”.
***
W niemałej mierze z racji jego pochodzenia szczególnie dużo miejsca w publicystyce Józefa Kwiatka zajmowała zawsze kwestia żydowska. W trakcie swojej drogi politycznej pracował wśród żydowskiej młodzieży, a będąc w partii działał także w żydowskich kółkach samokształceniowych. Ciekawym jest, że wykazywał zupełny brak wiary w możliwość powstania niepodległego państwa żydowskiego na terenie Palestyny. Jak pokazała przyszłość – w tym zakresie się mylił. Krytycznie usposobiony do żydowskiej socjalistycznej partii Bund ze względu na łączenie kwestii społecznych z narodowymi, żywił także niechęć do kierowników ruchu syjonistycznego, którzy – jak pisał – „grają na strunach fanatyzmu religijnego i szowinizmu narodowego”. Negując nacjonalizm we wszelkiej postaci, dostrzegał go zatem nie tylko u działaczy i zwolenników związanych ze środowiskami endeckimi – jak to czyniła większość socjalistów, ale także u syjonistów. Walcząc z „ciemnotą samych mas żydowskich”, która – twierdził – jest podsycana przez „ich własny fanatyzm religijny i odrazę do obcych”, był zadeklarowanym zwolennikiem asymilacji Żydów polskich, zawzięcie walcząc z antysemityzmem. Źródeł naszego rodzimego antysemityzmu doszukiwał się w sytuacji gospodarczej panującej na ziemiach polskich, w fundamentach ideologii nacjonalistycznej, od końca XIX wieku coraz silniej zapuszczającej korzenie w polskim społeczeństwie oraz w katolicyzmie; argumentował, że bardzo duża część środowisk chrześcijańskich, zwłaszcza kleru rzymskokatolickiego, od wieków świadomie rozpowszechniała na temat Żydów mnóstwo stereotypów i kłamstw (obwiniając ich o wszelkie niecne czyny, na czele z mordami rytualnymi).
Głęboko wierzył, że w sposób trwały kwestię antysemityzmu, podobnie jak i inne sprawy społeczne, jest w stanie rozwiązać jedynie socjalizm i wykorzenienie płytkiej, niepogłębionej religijności. W broszurze „Kwestia żydowska”, wydanej w 1904 r., wyjaśniał: „Antysemityzm, jako główna podpora reakcji społecznej i politycznej, wykorzeniony być może i musi jedynie przez ideę bezwzględnie wrogą wszelkiemu wstecznictwu. Tą ideą jest socjalizm i dlatego ruch robotniczy, ideą socjalistyczną ożywiony, staje się jedyną rękojmią między innymi także i rozwiązania kwestii żydowskiej. […] Socjalizm walczy z wszelkim uciskiem w jakiejkolwiek formie by się ten przejawiał. […] Poza tym socjalizm przynosi ze sobą wyzwolenie z pęt fanatyzmu religijnego. […] Ważną stroną ruchu socjalistycznego jest solidarność [ponadnarodowa – przyp. autora] proletariatu. Jeżeli w dążeniach do zniesienia nierówności społecznej […], jeżeli w walce o wyzwolenie klas pracujących spod ucisku ustroju kapitalistycznego socjalizm wychował w masach ludowych poczucie solidarności międzynarodowej [w krajach oddalonych od siebie – przyp. autora], to o ileż żywiej przejawiać się ona musi pomiędzy żydowskim a chrześcijańskim proletariatem żyjącym w jednym kraju, w jednakowych warunkach politycznych i ekonomicznych [….]. Istotnie też widzimy, że wzrastający zarówno wśród chrześcijan, jak i Żydów ruch socjalistyczny przerzuca coraz więcej mostów między oddalonymi od siebie, dzięki różnicom obyczajowym, masami ludowymi”.
***
Polemiści, także ci z lewej strony sceny politycznej, mogą zarzucać Kwiatkowi pewną niekonsekwencję. W przypadku łączenia kwestii społecznych z narodowymi syjonistów krytykował chętnie, ale działaczy PPS, nawet pepeesowskiej „prawicy”, już nie (choć do Józefa Piłsudskiego usposobiony był niechętnie, nieufnie). A ci ostatni też przecież łączyli kwestie społeczne z narodowymi – domagając się niepodległości Polski. Sprzeczność jest jednak tylko pozorna. Józef Kwiatek doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich korzeni, był z nich dumny, nigdy się ich nie wypierał, świetnie rozumiał problemy środowisk żydowskich na ziemiach polskich na przełomie XIX i XX wieku, ale czuł i myślał po polsku. Jego światopogląd – co dla niektórych może zakrawać o paradoks – bazował na podobnych fundamentach ideowych, na jakich oparta była myśl działaczy ludowych, chadeckich, a nawet wielu prowincjonalnych endeków. Na polskiej prowincji, na której Kwiatek wzrastał, pozytywizm jako prąd ideowy był trendem obcym, bardzo słabo przyswajanym i niemal nieobecnym w lokalnej publicystyce. W prowincjonalnych szkołach i środowiskach inteligenckich nawet w końcu XIX wieku dominowały bezwzględnie tradycja romantyczna, kult patriotyzmu w wydaniu martyrologicznym, a także rozmaicie interpretowane i popularyzowane treści mesjanistyczne. Na prowincji wcale nie tak rzadko zdarzało się, że – w odróżnieniu od środowisk wielkomiejskich – działacze lewicy politycznej odwoływali się do Boga (choć Kwiatek akurat tego nie czynił), a prawicowi endecy ostro krytykowali zasadę egoizmu narodowego, podkreślając, że to zasada obca polskiej tożsamości, bo wypływająca z obcego nam pozytywizmu. Choć w swojej publicystyce stronił od słów patetycznych, był klasycznym reprezentantem polskiego modelu patriotyzmu ukształtowanego na twórczości naszych trzech wielkich wieszczów narodowych. Zafascynowany jednocześnie hasłami republikańskimi i demokratycznymi, Wielką Rewolucją Francuską, tradycją polskiego oświecenia i Jakubem Frankiem, był zwolennikiem nowoczesnego, demokratycznego, otwartego patriotyzmu, opartego na szacunku wobec mniejszości.
***
Dwiema postaciami był zafascynowany w sposób szczególny. Wpłynęły one znacząco na jego umysł i poglądy społeczno-polityczne. Pierwszą był Juliusz Słowacki, którego twórczość interpretował przede wszystkim w kontekście politycznym. Kwiatek słusznie zauważał, że nadzwyczaj obszerne poświęcanie uwagi problemom politycznym przez naszych wieszczów narodowych – w porównaniu z twórcami epoki romantyzmu z zachodniej Europy – wynikało z sytuacji Polski znajdującej się pod zaborami. Słowackiemu, którego lokował na absolutnym szczycie wśród trójki narodowych wieszczów, poświęcił jeden ze swoich najważniejszych tekstów publicystycznych. Stawiał w nim tezę, że mesjanizm Słowackiego „był dlań niejako tylko metodą myślenia” służącą uformowaniu „przez całe lata dojrzewającej w nim indywidualistycznej, »duchowo-republikańskiej« koncepcji”.
Interpretacja twórczości Słowackiego w sposób jednoznaczny wskazuje na sposób myślenia Józefa Kwiatka, na jego pozytywny stosunek – podobnie jak całego obozu PPS – do polityki czynu na drodze walki o niepodległość Polski. Słowacki wyraźnie inspirował Kwiatka do aktywności, do zmagań, co widać choćby w następujących słowach o twórczości autora „Króla Ducha”: „Gdy Polska ze snu niewoli się zbudziła i dłonią orężną zdarła koronę z carskiej głowy, wrócił »na zimny świat«, by go żarem czynów bohaterskich rozpłomienić. I popłynęły pieśni bojowe, uczuciem patriotycznym nabrzmiałe. Uczyły one mścić się na wrogu »żelazem i wolną myślą i wolną pieśnią«, a przede wszystkim były hymnem na cześć wolności ludów i walki niezłomnej z tyranią”. Kwiatek był zdania, że Słowacki uczy nas, iż walka o niepodległość nie ogranicza się jedynie do samego oręża, dotyczy ona bowiem również „świata ducha”; podobnie określenie, że „sama walka o fizyczne wyzwolenie, że sam »cielesny« republikanizm nie wystarcza” odnosi się do faktu, iż w kwestii walki o równouprawnienie ludzi bez względu na płeć, kolor skóry czy przynależność do określonej klasy społecznej liczą się nie tylko prawo i przepisy egzekwowane przez organy państwa, ale także zmiana ludzkiej mentalności. Skupiając się na „Kordianie”, „najdoskonalszym może dramacie w naszej literaturze”, przekazywał Kwiatek credo swojego własnego myślenia: „»Kordian«, ten wulkaniczny wybuch republikańskiego patriotyzmu porywa głębią uczuć i polotem myśli, rozżagwia dusze zapałem i wiarą i rzuca w naród nowe, śmiałe, wyzwoleńcze hasła czynów rewolucyjnych. […] Zjadliwie i nieodwołalnie uczyniony został [w tym dramacie – przyp. autora] porachunek z arystokratyzmem, ultramontańską pokorą, dyplomatyzującą bezczynnością, a głównie i przede wszystkim z każdą myślą zastoju, uległości względem ciemięzców, obłudy, tchórzostwa i rezygnacji niewolniczej”.
Bez ofiary – twierdzi Kwiatek przywołując Słowackiego – bez poświęcenia się za lud nie może być mowy o postępie i osiąganiu zamierzonych celów społeczno-politycznych. Wspomniałem już, że model patriotyzmu martyrologicznego był powszechny wśród sympatyków i działaczy bardzo różnych polskich nurtów ideowo-politycznych na przełomie wieków XIX i XX. Józef Kwiatek jawi się nam jako dość typowy reprezentant tego typu formacji umysłowej, co widać przy okazji omawiania przezeń innego z utworów Słowackiego: „»Anhelli« jest […] wielką symfonią bólu, zamyślenia się duszy smutnej, co, jak Eloe z łzy Chrystusowej, urodziła się z łez na Golgocie Ojczyzny wylanych. Takie dusze wyrastają, niby kwiaty na milczących grobach męczenników; życiem ich – tęsknota za światłością, pragnienie ofiary z siebie – ich wonią. Skrzydła samotności unoszą je na anielskie szczyty mądrej, litosnej pogardy dla nizinnych zachodów i bratobójczych walk ludzkich. I w tym tkwi źródło ich wyższości ponad zasady stronnictw, zwłaszcza że widno im z wyżyn, kto dla stwierdzenia swych zasad bodaj śmierć ponieść jest gotów”.
Słowacki jawi się w tekście Kwiatka jako symbol postępu społecznego oraz negator reakcjonizmu i konserwatyzmu, co odzwierciedlać ma sarkazm poety, „wynikający z trzeźwej obserwacji społeczeństwa, a w pierwszym rzędzie warstw jego wyższych, które z egoistycznego wyrachowania tamowały wszelki żywszy, wolniejszy, nowoczesny ruch w narodzie i w tym okresie nieodmiennie towarzyszy twórczości autora »Grobu Agamemnona«. Z wciąż potężniejącym gniewem wieszczym uderza Słowacki w każdego, »kto wierzga dawnym narowem« gasicielstwa i uwsteczniania życia, twórczymi młotami swoich przeczeń bije w twierdze zastoju ideowego i ich obrońców i ognistym deszczem zaklęć wyzwalających spala »popędy świata zwierzęce«, co »spychają glob na dawne tory«. »Biada wam«, woła poeta do piastunów omamień zacofańczych, co iść nie pozwalają za blaskiem idei nowej”. Cała twórczość Słowackiego i całe jego życie to „ta sama wiara w postęp, to samo wzgardzenie dążeń reakcyjnych i umiłowanie ludu ponad umarłych kości, ten sam zapał dla wolności i apel do rewolucyjnej energii mas”.
Przy analizie twórczości Słowackiego podejmuje Kwiatek jeszcze jeden ciekawy wątek. Otóż zwraca uwagę na jego koncepcję „republikanizmu ducha”, która jest „zaprzeczeniem wszelkich systemów »zwycięstwa nad indywidualnością« i jako taka z równą mocą przeciwstawia się absolutyzmowi tyranów i despotyzmowi konstytucyjnej większości”. Sformułowany w „Samuelu Zborowskim” w sposób najpełniejszy republikanizm Słowackiego to – zdaniem Kwiatka – nie „anarchizm, wrogi wszelkiej hierarchii, nie jest to również arystokratyzm intelektualny, jakby wnosić można z lekceważenia »cielesnych komunizmów«, bo w owej idealnej »republice duchowej« i »rząd« jest przewidziany i »prawdziwy porządek cielesny«. Treść istotna koncepcji Słowackiego […] przesiąknięta jest niezmiernie realnym historyzmem i, rozszerzając dążenia społeczne ludzkości poza komunizm ekonomiczny i najdalej posuniętą demokrację polityczną, odgaduje, że nawet przy istnieniu rządów nie niewolących, lecz ze zgody powszechnej i powszechnego dobrobytu […] wypływających jeszcze żądze rewolucyjne, acz z egoistycznych zazwyczaj tryskają pobudek, do dalszego wyzwalania ducha będą szczeblem”.
„Republikanizm ducha” Słowackiego nie jest zatem – według Kwiatka – jedynie ideą, ale realnym stanem, który można wprowadzić w życie. Wielokrotnie przy okazji w omawianym tekście przywoływany jest przykład konfederacji, tej „istotnie na wskroś polskiej formy rewolucyjnej” o charakterze związku zbrojnego, która jawiła się Kwiatkowi w pismach Słowackiego jako wyjątkowa, „co ideę rewolucyjnego zaprzeczenia zakląć umiała w powszechną jednomyślność”, a „chociaż samowładna i dyktatorską prawie miecza potęgą obdarzona”, „indywidualnej wolności nie obrażała”.
***
Z zupełnie innych względów fascynowała go postać Kazimierza Kelles-Krauza, starszego kolegi i przedwcześnie zmarłego partyjnego towarzysza, którego postrzegał jako jednego z najznamienitszych ówczesnych interpretatorów marksizmu. Poglądy Krauza były – zdaniem Kwiatka – z jednej strony pozbawione dogmatyzmu, z drugiej zaś wolne od wszelkich wypaczeń. W największym stopniu doceniał Krauza za jego podejście do problemu dążeń niepodległościowych wśród narodów nie posiadających własnych państw. Krauz wedle Kwiatka skutecznie argumentował – unikając zarzutu utopijności – że postulaty takich narodów, wśród nich także Polaków, nie są sprzeczne z rozwojem społeczno-ekonomicznym przełomu XIX i XX wieku. Kwiatek utożsamiał się z krytycznymi uwagami Krauza adresowanymi wobec tych marksistów, którzy starali się wykazać sprzeczność pomiędzy żądaniami narodowymi z jednej strony, z drugiej zaś – tendencjami rozwoju społecznego. Twierdził, że należycie pojmowany materializm historyczny wyklucza inną odpowiedź na kwestię narodową od tej, której udzielił w swoich pismach Kelles-Krauz.
W opublikowanym w 1908 r. w „Sfinksie” tekście pt. „Kazimierz Krauz (Michał Luśnia) jako pisarz polityczny”, nie bagatelizując roli czynnika ekonomicznego w powstawaniu państw narodowych (charakterystycznego dla myślicieli marksistowskich), podkreślał, że największą zasługą bohatera jego artykułu było wskazywanie także innych, tj. niegospodarczych impulsów i przyczyn stymulujących narodziny organizmów państwowych: „Wbrew komunałowi, który zacieśnia pojmowanie czynnika ekonomicznego do stosunków wymiennych między poszczególnymi krajami, względnie prowincjami jednego państwa, Krauz stwierdza, że jakkolwiek rozwój kapitalizmu wymagał powstania scentralizowanych państw, to z tego wcale jeszcze nie wynika, by państwa współczesne były jedynie i bodaj przeważnie wytworem przyczyn ekonomicznych. Po pierwsze bowiem państwa w epoce przedkapitalistycznej powstawały najczęściej pod wpływem czynników dynastycznych i militarnych, i sam fakt ich istnienia już stawiał opór jednoczeniu się państwowemu na podstawach ekonomicznych; po wtóre łącznie z czynnikiem kapitalistycznym w nowoczesnych tendencjach państwotwórczych występował czynnik językowo-narodowy, jako zakreślający pierwszemu formy i granice; po trzecie zaś ten czynnik drugi ujawniał i ujawnia, w postaci dążeń odśrodkowych i zgoła separatystycznych, swoją sprzeczność ze starymi państwami, które do tendencji centralistyczno-kapitalistycznych przystosować się potrafiły”. Zgodnie zatem z zaprezentowanymi przemyśleniami Kwiatka spójność jednolitego organizmu państwowego w sposób oczywisty wzmacnia stosunki gospodarcze w państwie, ale bynajmniej nie wynika z tego, że relacje ekonomiczne są jedyną, czy nawet dominującą siłą sprawczą powstawania państw.
Przemyślenia na temat poglądów Kelles-Krauza Kwiatek kwitował własną puentą: „Całkowicie słusznym jest, że idea międzynarodowości, znajdująca już dziś wyraz w solidarności proletariatu, opierać się może jedynie na uznaniu zupełnej równości poszczególnych narodów, i że jedynie »pod tą rękojmią może zachodzić wspólność kryterium« między nimi”.
***
Reasumpcji tez i poglądów dotyczących prawa Polski do niepodległości Józef Kwiatek dokonał w najgłośniejszym swoim artykule, zatytułowanym „Marksista przeciwko Marksowi”, opublikowanym w 1904 r. w „Przedświcie”. Polemizował w nim z Franzem Mehringiem, znanym teoretykiem i historykiem marksistowskim, wydawcą dzieł zbiorowych Marksa i Engelsa. Spór dotyczył spojrzenia na kwestię niepodległości Polski.
Kwiatek, chwaląc w przywoływanym tekście obu twórców filozofii marksistowskiej i nazywając ich „mistrzami materializmu dziejowego”, przyznawał rację historiozoficznym i historiograficznym rozważaniom Karola Marksa na temat dziejów Polski, zwłaszcza w okresie jej upadku i powstań. Brak zrozumienia prawdziwie pozytywnego stosunku Marksa i Engelsa do kwestii niepodległości naszego kraju przez uważającego się za marksistę Mehringa wynikał zdaniem Kwiatka głównie z faktu braku sięgania przezeń do źródeł (czyli głównie publicystyki Marksa) i opieraniu się na niechętnych Polsce i polskości komentarzach i opiniach Róży Luksemburg: „Uczynna ta osoba nie tylko dostarczyła mu wszystkich swoich prac drukowanych, w których z błotem zmieszane jest wszystko, co ma jakąś wspólność z imieniem polskim, lecz nawet uszczęśliwiła go rękopisem niewydanej dotąd […], a własnymi jej rękoma napisanej historii Polski”.
Mehringowi zarzucał Kwiatek również zwyczajną ignorancję i niewiedzę wynikające z braku oczytania w tematach, których komentowania się podjął. Choć nigdzie wprost nie wypomina on niemieckiemu wydawcy dzieł Marksa i Engelsa „odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego”, nigdzie też nie podważa szczerości przywiązania do marksistowskiej filozofii, to poglądom Franza Mehringa i Róży Luksemburg zarzuca przyjęcie niemieckiej, czy raczej „pruskiej” optyki spojrzenia na dzieje Polski, bliskiej tej, którą krytykował w cytowanym już tekście poświęconym Zygmuntowi Balickiemu. „Wbrew twórcom nowoczesnego socjalizmu i w ogóle wbrew zasadom socjalistycznym, Mehring, Róża Luksemburg et consortes uznają tylko narody zwycięskie, narody zaś ujarzmione są dla nich jedynie zlepkiem poszczególnych klas, z których specjalnie klasie robotniczej poczytują za zbrodnie przyznanie się do wspólności narodowej z klasami posiadającymi. Czują oni wszakże, że ich własny, osobliwy »socjalizm«, tak dobitnie uznający granice oznaczone przez zaborców, zawiera w sobie jakąś dziką sprzeczność, i stąd pochodzą ich do niczego nie obowiązujące frazesy, że w przyszłości będzie lepiej. Ruch socjalistyczny jest w ich pojmowaniu jakimś oderwanym od życia narodów, od zadań kultury, od psychologii tłumów, od dążeń wreszcie etycznych, pochodem ekonomicznym wydziedziczonych przeciwko posiadaczom. Zapominają oni, że to jest tylko jeden z istotniejszych pierwiastków naszej wszechogarniającej idei, że poza nim rewolucjonizm socjalizmu, jako religii wyzwolenia ludzkości i człowieka, zwraca się przeciw wszelakim formom ucisku i nieprawości, a w jednym z najpierwszych rzędów przeciwko ujarzmieniu narodów”.
***
W XX wieku bohater tego artykułu stał się dwukrotnie przedmiotem zażartych sporów politycznych w rodzinnym Płocku: początkowo w latach trzydziestych ubiegłego wieku, potem zaś w latach dziewięćdziesiątych. Dotyczyły one kwestii upamiętnienia nazwiskiem Kwiatka jednej z głównych arterii płockiej starówki. Przed wojną walkę na słowa toczyły miejscowe środowiska narodowo-katolickie z socjalistami i piłsudczykami, po przemianach 1989 r. zaś prawica „Solidarności” z działaczami SLD i Unii Wolności. Zwolennicy Kwiatka zawsze twierdzili, że był wystarczająco patriotyczny, przeciwnicy – że jednak nie dość, bo trzymał się zbyt blisko komunistów i ich współpracowników. Z trudem, bo z trudem, ale Kwiatek wytrwał jako patron ulicy, na której spędził dzieciństwo i wczesną młodość – był nim zarówno w czasach sanacji, w PRL, jak i III RP.
Finalnie więc, mimo że niejednokrotnie zbierały się nad nim chmury, był postacią, która znacznie bardziej łączyła niż dzieliła. I słusznie. Bo Józef Kwiatek był zdecydowanym i niewzruszonym zwolennikiem postulatu niepodległości Polski, co w sposób najbardziej wyrazisty obrazuje cytat z przywoływanego już w niniejszym tekście artykułu „Marksista przeciwko Marksowi”: „Dążenie do niepodległości narodowej tak samo jak dążenie do ustroju demokratycznego nie tylko nie może przeczyć socjalizmowi, ale jest wprost conditio sine qua non wolnościowych tendencji socjalistycznych”.
Andrzej Dwojnych – doktor nauk humanistycznych. Absolwent Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego i Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół historii polskiej myśli społeczno-politycznej oraz politologii religii. Autor ksiązki „Endecja na Mazowszu północnym a Kościół katolicki 1898–1939” (Kraków 2008). Pod jego redakcją ukazała się praca zbiorowa „Tutejsi »obcy«. Rozważania o mniejszościach narodowych, etnicznych i religijnych na północnym Mazowszu i ziemi dobrzyńskiej od początku XIX wieku po czasy współczesne” (Warszawa 2019). Opublikował wiele tekstów naukowych i publicystycznych w pracach zbiorowych oraz w „Notatkach Płockich”, „Zapiskach Kujawsko-Dobrzyńskich”, „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym”. Historyk-regionalista, organizator wystaw. Członek Towarzystwa Naukowego Płockiego. W latach 2006–2009 zajmował stanowisko kierownicze w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim. Od 2010 jest wójtem gminy Brudzeń Duży w powiecie płockim.