Górnicza walka trwa

Z Jarosławem Niemcem rozmawia ·

Górnicza walka trwa

Z Jarosławem Niemcem rozmawia ·
Avatar

Marzy mu się aspirowanie do nazywania publicystą. Poza polityką interesuje się wszelkim sprzętem elektronicznym i rozwijaniem technologii open-source. Nie ma nic lepszego niż długi spacer.

Jarosławem Niemcem, przewodniczącym Związku Zawodowego „Przeróbka” w kopalni Bogdanka na Lubelszczyźnie, rozmawia Mateusz Jurewicz

Jakie działania podejmujecie obecnie jako związek zawodowy?

Jarosław Niemiec: Jesteśmy świeżo po masówkach, czyli spotkaniach, wiecach załogi. Zaczęliśmy już rejestrować pikietę na przyszły tydzień, gdyby rozmowy z zarządem kopalni nie doszły do skutku. Zarząd poinformował nas, że spór zbiorowy jest nieuzasadniony. Twierdzili, że porozumienie zostało już zawarte. Nie wiem z kim, ale twierdzą, że zostało. Uzasadnienie brzmi tak, że związek zawodowy nie może podejmować żadnych sporów zbiorowych, bo nie możemy walczyć o poprawę warunków płacy i pracy. To zabawne, ponieważ to zupełne ograniczenie podstawowego prawa związku zawodowego, prawa do sporu, strajku, do manifestowania niezadowolenia załogi. Krótko mówiąc, jest to ograniczenie prawa do reprezentowania załogi i działania na rzecz poprawy warunków pracy i płacy. O tym powinny decydować inspekcja pracy i sąd, a nie druga strona sporu. Powiadomiliśmy Państwową Inspekcję Pracy o takich działaniach zarządu.

Skoro zarząd nie chce prowadzić rokowań w sposób ustalony przepisami o sporze zbiorowym, będziemy próbowali mówić o tym głośniej. Zorganizujemy pikiety oraz zaczniemy naciskać na zarząd, żeby jednak zaczął z nami poważnie rozmawiać i przestał nas lekceważyć. Nas i nasze związkowe uprawnienia.

Jak wygląda poparcie tego, co robicie jako związek?

Ludzie po prostu popierają nas nogami. Załoga przychodzi z wyrazami poparcia. A także zapisuje się do nas – w ciągu ostatnich kilku tygodni wrzenia pracowniczego zwiększyliśmy liczebność związku o 50%. Mało tego: w sytuacji konfliktowej z innymi związkami ludzie należący do nich podchodzą do nas i mówią, że dobrze robimy, że tak trzymać, co rzadko się zdarza w realiach przynależności pracowników do różnych związków. Przeważnie związkowcy są krytykowani za to, że za mało robią, że są za mało stanowczy. A tutaj okazało się, że jest związek, który dla paru osób jest za bardzo zdecydowany. Padają oczywiście oskarżenia o wichrzycielstwo i inne, cała ta gadka, która ma na celu unieważnienie przeciwnika i jego dyskredytacje.

Kto głównie stosuje wobec Was takie oskarżenia?

Zarząd oraz, co najgorsze, inne związki zawodowe.

Możesz opowiedzieć więcej o sytuacji z innymi organizacjami związkowymi?

Z punktu widzenia taktyki związkowej, kiedy inny związek wchodzi w strajk ja osobiście odczekałbym kilka dni i zobaczył, czy załoga w to idzie czy nie, a jeżeli idzie to trzeba przyłączyć się do akcji. Jeśli nie ma poparcia załogi, to wiadomo, że umrze to śmiercią naturalną i związek przegra.

Myślisz, że przegracie?

W tej chwili nie mam żadnych podstaw do takiego myślenia, tym bardziej, że to, co w tej chwili robimy to jest to, czego ludzie chcą, żebyśmy robili. Załoga chciała uczestniczyć aktywnie w negocjacjach. W zakładzie aktywność oddolna została tak wzbudzona, że gdy jadę gdzieś z ulotkami, to okazuje się, że ludzie już sami je sobie podrukowali i wyłożyli, zanim je tam dowiozłem. Wszystkie komunikatory kopalniane już się grzeją. Ludzie się zbierają, rozmawiają, wymieniają się opiniami. Czegoś takiego u nas jeszcze nie było. Jesteśmy kilka kroków przed zarządem, który mówił nam o partycypacji. My już to robimy – przed zarządem i przed wszystkimi innymi związkami. To, że klasa robotnicza na Bogdance się upodmiotowiła, to już nie nasza wina. Gdy się z ludźmi rozmawia i daje im prawo do stawiania żądań poprawy warunków pracy, to tak to po prostu działa. I tak to powinno działać.

Jakie są wasze żądania?

Najważniejsze dla nas są podwyżki procentowo-kwotowe. Głównie chodzi o podwyższenie płac osobom najniżej zarabiającym plus rekompensaty dla ciężkich prac głównie na tzw. ścianach, gdzie trudno to nazwać pracą, bo bardziej pasuje określenie sport ekstremalny.

Nasze postulaty mają charakter socjalny, chodzi w pierwszej kolejności o zaspokojenie potrzeb płacowych, wynikających z rosnących kosztów życia. Mówimy, że wszyscy muszą odczuć podwyżki netto. Po to, by móc przetrwać przyszły rok z rosnącymi cenami. Nie chodzi nam tu wcale o jakieś kokosy. Niech nikogo nie zwiedzie ta wysoka średnia na kopalni, bo do tej średniej płacy wliczane są nagrody jubileuszowe, czternastka i wszelkie inne świadczenia. Na miesiąc wcale tak kolorowo nie wychodzi, zwłaszcza u pracowników z najniższych grup zaszeregowania. Domagamy się, żeby podwyżka była kwotowa, a nie procentowa. Procentowa działa tak, że kto zarabia dużo, ten zarobi więcej, a kto zarabia mało – temu podwyższą mniej.

Sytuacja chyba wam sprzyja? Mamy niedobór węgla na rynku światowym oraz rosnące zapotrzebowanie na specjalistów na rynku. Jak do tego odnosi się zarząd?

Zarząd mówi, że ma długoterminowe plany strategiczne. Na razie jedynym pomysłem na to, jak poprawić wydajność, jest dodatek motywacyjny, który tak naprawdę sprowadza się do zorganizowania nam wyścigu szczurów. Wtedy wszystko samo się rozwiąże, bo w tym pędzie ludzie sami będą ukrywać problemy, żeby przełożony przyznał premie. Drugi zarzut jest taki, że siadaliśmy do rozmów z trzema punktami, a kiedy dostaliśmy inne propozycje od załogi – wyłoniliśmy ich siedem. Teraz powinniśmy zrobić przerwę, przeprowadzić konsultacje i brnąć dalej w spór zbiorowy. Natomiast pozostałe związki uznały, że to już je satysfakcjonuje i nie uznały za stosowne skonsultować się z załogą. Reszta związków boi się teraz wyjść na zakład, a my organizujemy zarówno zapowiedziane, jak i niezapowiedziane masówki, na które ludzie sami przychodzą.

Widzimy już jako górnicy, że nie musimy dłużej słuchać o byciu nieprzydatnymi, że coś od nas zależy. Choćby to, żeby był prąd w gniazdkach. Zielony ład zielonym ładem ale węgiel nadal będzie potrzebny przez jeszcze sporo czasu. Węgiel ma znaczenie również jako sam surowiec. Paradoksalnie, górnictwo musi istnieć, aby mógł być wprowadzony zielony ład. Ponieważ jest to rezerwa paliwowa, trudno będzie się od niej uwolnić, ale w momencie, kiedy wieje, kiedy jest słońce, to po co ten węgiel wydobywać tylko dla wyników. Jako związek Przeróbka uważamy, że lepiej byłoby wprowadzić coś na zasadzie dopłaty za gotowość lub za zachowanie złóż. Nie musimy sprzedawać węgla nie wiadomo gdzie za marne pieniądze, bo gdy za dwa czy trzy lata przyjdzie koniunktura, on znów będzie potrzebny tutaj. W tym czasie kopalnie jako ośrodki o wysokiej kulturze technicznej mogłyby być liderami transformacji, ośrodkami naukowymi, technicznymi. Wiele można u nas zrobić, zaplecze tutaj jest. Zamiast tego widzimy zmianę gospodarki tylko jako proces rynkowy, a nie społeczny. Mówi nam się, że musimy konkurować cenowo z węglem z tzw. rynku światowego. Ale jak można konkurować na ceny np. z takimi krajami, gdzie nie ma kodeksów pracy czy lekceważy się warunki BHP. Konkurencyjność polskiego węgla to pułapka, która skończy się konkurowaniem o wyniszczenie i koszty pracy z krajami trzeciego świata.

Najbardziej nurtującym mnie pytaniem po wszystkim, co usłyszałem, jest to, w jaki sposób organizować się w miejscu pracy i jak robić to skutecznie?

Recepta jest bardzo prosta, odpowiedzi na to pytanie udzielił mi kiedyś mój mentor związkowy Bogusław Szmuc ze Związku Zawodowego Górników. Powiedział mi on, że związkowiec może być nawet głupi – wystarczy, żeby wiedział w kluczowym momencie, po której stronie stanąć. Przewodniczący związku musi pamiętać, żeby słuchać załogi i dać się jej wypowiadać.

Oczywiście liczy się też autentyczność. Trzeba również być jednym z tych ludzi, a nie tylko wykonywać funkcje w związku.

Jako pierwszy na tej kopalni zacząłem prowadzić profil związku na facebooku z możliwością komentowania, przygotowywać informacje dla załogi, a inni związkowcy zaczęli przychodzić do nas, żeby się czegoś dowiedzieć. Wszyscy się przyzwyczaili do tego, że było spokojnie i cicho, ale to już się zmieniło. Nas od pół roku nazywają szantażystami. Robią o nas ulotki na poziomie „on mówi nieprawdę, bo jest zły”. Myśleli, że będzie jak było, a tutaj okazuje się, że załoga nie dość, że potrafi sama czytać, to jeszcze i pisać.

Dziękuję za rozmowę.

18 stycznia 2022 r. 

Dział
Wywiady
komentarzy
Przeczytaj poprzednie