Tylko do połowy czerwca potrwa produkcja w zakładzie Levi Strauss w Płocku.
Do końca listopada zakład zostanie całkowicie zamknięty. Koncern ogłosił tę decyzję nagle. Motywuje ją stale rosnącymi cenami energii. Pracę straci 650 osób.
Zakład koncernu Levi Strauss działa w Płocku od 1992 roku. Do niedawna nic nie wskazywało na zamiary zamknięcia tutejszego oddziału firmy. – „Stało się to nagle. Raczej spodziewaliśmy się redukcji etatów czy zmniejszenia produkcji. Niestety, zapadła decyzja o zamknięciu” – mówi Agnieszka Słoniec z zakładowej „Solidarności”, do którego to związku należy niemal połowa pracowników.
Przewodniczący Zarządu Regionu Płockiego NSZZ „Solidarność”, Andrzej Burnat, dodaje: „Wiele osób pracuje w fabryce od dziesięcioleci. To osoby, które mają ponad 50 lat. Im bardzo trudno będzie znaleźć nową pracę. Dlatego, mimo że warunki pracy w zakładzie w ostatnich latach były trudne, dla nich zamknięcie fabryki to jest dramat”.
Kolejny stargardzki zakład zwolni pracowników. Pracę traci aż 71 osób.
Jak informuje portal Stargard News, zakład Eltwin prowadzi zwolnienia grupowe. Pracę straciła większość załogi. „W dniu 25 marca 2024 roku rozpoczynamy procedurę zwolnień grupowych, którą planujemy zakończyć w dniu 26 marca 2024 roku. To bardzo trudne dni w historii naszej spółki. W ostatnich miesiącach obserwowaliśmy ciągły spadek zamówień oraz ogólne spowolnienie działań operacyjnych. Nasi klienci to głównie wytwórcy pomp ciepła. W chwili obecnej branża ta przechodzi duże spowolnienie, z uwagi na wiele czynników, tj. wysokie ceny prądu, czy też ogólna sytuacja na rynku budowlanym i rynku OZE” – pisze w komunikacie dyrektor zakładu.
Zarząd spółki podjął decyzję o przeprowadzeniu zwolnienia grupowego pracowników w liczbie 71 osób. Niedawno w tym samym mieście inna firma zapowiedziała zwolnienie 90 osób.
2 kwietnia przed główną siedzibą Poczty Polskiej w Kielcach kilkaset osób protestowało przeciwko planowanym zwolnieniom.
Jak informuje portal emkielce.pl, w regionie pracę mogłoby stracić ponad 200 osób. Protestujący przekonują, że tak duża redukcja etatów przyczyni się do utraty konkurencyjności przedsiębiorstwa.
– „Walczymy o swoje miejsca pracy. Jednym ze sposobów na redukcję etatów ma być m.in. system naturalnych odejść, polegający na nieprzedłużaniu umów zawartych na czas określony. Spowoduje to jednak, że pracownicy, którzy są zatrudnieni na czas nieokreślony, będą musieli wykonywać poza swoimi obowiązkami dodatkowo prace innych osób, a w konsekwencji obsługiwać nawet trzy rejony, co jest fizycznie niemożliwe” – wyjaśnia Dorota Lipka, przewodnicząca NSZZ „Solidarność” pracowników Poczty Polskiej w Kielcach.
Pocztowcy zapowiadają również zorganizowanie ogólnopolskiej pikiety w Warszawie. W całej Polsce zwolnionych ma zostać nawet 10 tysięcy osób. Obecnie w Poczcie Polskiej zatrudnionych jest 63 tysiące osób. Redukcja dziesięciu tysięcy pracowników spowoduje, że zabraknie pracowników do dostarczania przesyłek czy obsługi klientów przy okienkach.
Wielki koncern inwigilował działaczkę związku zawodowego. Po ponad siedmiu latach skazano sprawców.
Jak informuje „Tygodnik Solidarność”, skazano sprawców zamontowania lokalizatora w samochodzie przewodniczącej „Solidarności” w firmie farmaceutycznej AstraZeneca. 27 marca Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wydał wyrok w głośnej sprawie, w której pokrzywdzoną jest Emilia N., przewodnicząca zakładowej „Solidarności” w farmaceutycznym koncernie AstraZeneca. Sąd potwierdził w wyroku, iż była to inwigilacja.
Od momentu wykrycia przez poszkodowaną nadajnika GPS w swoim samochodzie minęło prawie siedem lat. 6 sierpnia 2017 roku pod samochodem służbowym, powierzonym jej przez pracodawcę do wykonywania obowiązków służbowych oraz do użytkowania prywatnego, mąż związkowczyni odkrył doczepione do podwozia czarne pudełko z nadajnikiem GPS, a w nim kartę SIM.
Sąd uznał radcę prawnego Łukasza K. z kancelarii R. i P. oraz pracujących dla firmy detektywistycznej Dariusza I. oraz Magdalenę P. winnymi zarzucanych im czynów. Wszystkich oskarżonych ukarano karą grzywny w wysokości 3000 zł oraz nakazano solidarnie zapłacić zadośćuczynienie w wysokości 10 000 zł w zamian za doznaną krzywdę. Obciążono ich także kosztami sądowymi. Wyrok nie jest prawomocny.
„Nie bójmy się tego słowa użyć – była to inwigilacja. Nie tylko pracownika, ale także osoby dla niej najbliższej, czyli małżonka” – powiedział sędzia. – „To urządzenie mogło przesyłać informacje nie tylko w dni, w które pani Emilia pracowała, ale także w dni związkowe, a także mogło przesyłać informacje w dni, w które poruszał się nim małżonek pani Emilii”.