Na ratunek Anglikom
Widziałem, jak lokalne puby zamieniały się we franczyzowe knajpy lub w drogie apartamenty. Za nimi odeszły stare śródmiejskie browary, a upadek niezależnych sklepów zamienił główne ulice w identyczne kolumnady sieciowych marek. Na prowincji rugowano resztki charakterystycznej angielskiej kultury wiejskiej, w miarę jak wsie stawały się sypialniami dla osób dojeżdżających do pracy lub martwymi osiedlami drugich domów dla bogatych. W miastach niezależne sklepy, puby, targi i kluby ulegały przekształceniu w miejsca dla zamożnych. To, co małe i lokalne, tradycyjne i wyróżniające się, zostało wyparte przez potężnych, pozbawionych przywiązania do konkretnego miejsca i bardzo, bardzo zamożnych. Anglia szybko się zmieniała, a coraz więcej jej mieszkańców czuło się niewysłuchanymi i pomijanymi.