Mniej pracy, więcej czasu
Feministyczne media pełne są komunałów, które zasadzają się na opłakiwaniu faktu, że „ograniczenie czasowe” trzyma kobiety w szachu i zmusza je do wykonywania podwójnych obowiązków: rodzicielskich i zawodowych. Oferowane przez owe media rozwiązanie problemu sprowadza się jednak często po prostu do podjęcia większej ilości pracy. „Nie trać z oczu swoich celów!”, „Zegnij kark!” – tak, jak gdyby wyzwolenie było ostatnim z punktów na codziennej liście rzeczy do zrobienia. Pytanie „Czy kobiety mogą mieć wszystko?” sprowadza dziesięciolecia frustracji i wyczerpania do banalnej kwestii lepszego planowania – w jaki sposób kobiety mogą pogodzić niekończący się dzień pracy z przypadającą na nie, konieczną do wykonania, lwią częścią obowiązków domowych i rodzicielskich? Żaden z tych wyborów nie jest sam w sobie wysoce pożądany, a połączone – stają się nie do zniesienia. Życie nie powinno sprowadzać się do szukania równowagi pomiędzy płatną pracą najemną a obowiązkami domowymi, a więc pomiędzy pracą a pracą. Jeśli zamiast tego dążymy do rozwiązania problemu „ograniczenia czasowego”, powinnyśmy sięgnąć po niewyobrażalne: poprosić o więcej czasu. Zamiast walczyć o więcej pracy, powinniśmy skupić się na walce o więcej czasu, który spędzalibyśmy tak, jak nam to odpowiada. Propozycje takie jak gwarantowany dochód podstawowy mogłyby nas skutecznie doprowadzić do tego stanu. Musimy cały czas pamiętać, co oznacza bycie naprawdę wolnym od przymusu marnej pracy. Powinniśmy mieć na celu pełny wachlarz możliwości, jakie niesie wyzwolenie: tym, czego chcemy, nie jest więcej pracy, ale życie w sposób, jaki nam odpowiada.