Od buntu do demokracji bezpośredniej. Refleksje po protestach studenckich w Quebecu

·

Od buntu do demokracji bezpośredniej. Refleksje po protestach studenckich w Quebecu

dr Katarzyna Gajewska ·

Protesty i strajk studentów w Quebecu uznano za jeden z ruchów protestu, w jakie obfitował rok 2012. Co pozostało z mobilizacji społecznej, nazwanej „wiosną klonową”, a przede wszystkim z jej najciekawszego i ponadczasowego elementu, jakim była demokracja bezpośrednia?

Iskra

Protesty miały miejsce między 13 lutym a 7 września ubiegłego roku. Ich momentem kulminacyjnym był trzymiesięczny strajk studencki. Bezpośrednią przyczyną buntu stał się plan podwyżek opłat za studia w Quebecu. Do tej pory były one najniższe w całej Kanadzie. Przez prawie 40 ostatnich lat opłaty za studia były zamrożone. Rząd Jeana Charesta, premiera prowincji Quebec, zapowiedział podwyżkę, która początkowo miała wynosić 325 dolarów rocznie przez pięć lat, a później została zmniejszona do 245 dolarów rocznie przez siedem lat (co w sumie oznacza większą kwotę niż w przypadku pierwszej propozycji).

Według ankiety firmy badawczej Léger Marketing, zrealizowanej dla federacji studentów uniwersytetów prowincji Quebec (FEUQ), w 2009 r. 80% studentów studiów licencjackich pracowało, zarabiając średnio 10220 dolarów rocznie. Opłaty związane ze studiami i materiały potrzebne do nauki kosztują 3560 dolarów rocznie. Choć nie jest to szczególnie duża kwota, koszty utrzymania są stosunkowo wysokie. Z badania wynika, że 39% respondentów otrzymywało kredyt studencki w wysokości 3140 dolarów, 26% studentów pobierało stypendium o średniej wysokości 3950 dolarów, 69% studentów poniżej 24. roku życia dostawało pieniądze od rodziców (średnio w wysokości opłat za studia), 48,5% studentów niemieszkających z rodzicami korzystało z kredytu studenckiego, a 33% spośród tych studentów otrzymywało stypendium. FEUQ szacuje, że 65% studentów w Quebecu jest zadłużonych po skończeniu (trwającego 3 lata) licencjatu. Wysokość długu wynosi średnio 15 tys. dolarów.

Na ulice

Zapowiedzi podwyżek wywołały masową mobilizację. Po pierwszych wzmiankach o rządowych planach na ulice wyszło 200 tys. osób w regionie zamieszkałym przez niespełna 8 milionów ludzi. Zwycięstwo wyborcze Partii Quebeckiej (Parti Quebecois) we wrześniu 2012 r. przypisywane jest złożeniu przez nią obietnicy zamrożenia opłat za studia. Jednak po trzech miesiącach od wygrania wyborów nowy rząd Quebecu zapowiedział duże cięcia (124 mln dolarów) w budżecie przeznaczonym dla uniwersytetów.

Protesty i strajk utrudniły życie codzienne i pracę uczelni wyższych. Mobilizacja trwała sześć miesięcy i zaangażowanych w nią było wedle organizacji zrzeszających młodzież akademicką ok. 300 tys. studentów w Quebecu. Wprowadzono rozporządzenia zapobiegające blokowaniu ulic. Artykuł 78, uchwalony przez rząd prowincji 18 maja 2012 r., został uznany przez prawników współpracujących ze studentami za niekonstytucyjny z powodu ograniczenia wolności słowa i swobody zgromadzeń. Prawo wymaga powiadomienia policji o trasie organizowanej demonstracji z ośmiogodzinnym wyprzedzeniem, jeśli ma brać w niej udział więcej niż 50 osób. Organizacje studenckie mogłyby się liczyć z karą w wysokości 125 tys. dolarów w przypadku niedopełnienia tego obowiązku.

Aresztowania uczestników protestów były na porządku dziennym. Podczas ponad 700 demonstracji między lutym a wrześniem 2012 r. dokonano 1868 aresztowań. W zimie brutalność policji uległa nasileniu. Podczas trzech marcowych demonstracji w 2013 r. dokonano ponad 650 aresztowań. Przeciętna grzywna wynosiła 634 dolary. Oskarżenia wobec pojedynczych policjantów w większości przypadków są rozstrzygane na ich korzyść. Aktywiści organizują monitoring policjantów poprzez publikowanie ich zdjęć i numerów służbowych na blogu, Facebooku i Dropboxie, aby ułatwić pozew zbiorowy. Tymczasem sami zostali postawieni w stan oskarżenia za organizację demonstracji przy braku zgody władz. Sprawa, a właściwie wiele spraw, jest nadal w toku. Strategia aktywistów to zakwestionowanie całego prawa, a nie bronienie poszczególnych przypadków.

Gadanina

Wiele osób poniosło osobiste konsekwencje działalności. Jednak organizacje studenckie i część profesorów nadal chcą zniesienia opłat za studia. W dniach 25–26 lutego 2013 r. odbył się kongres na temat szkolnictwa wyższego, zorganizowany przez nowy rząd premier Pauline Marois. Piętnaście zespołów obradowało na temat przyszłości edukacji. Zrzeszenie studentów ASSE (L’Association pour une solidarité syndicale étudiante), liczące 70 tys. członków z Quebecu i będące głównym motorem wiosennego strajku, postanowiło zbojkotować to spotkanie, gdyż zniesienie opłat za studia nie było planowane jako przedmiot obrad. Wspomniana wcześniej FEUQ, licząca 125 tys. członków, wzięła udział w spotkaniu, ale zapowiedziana przez rząd Marois podwyżka opłat za studia o 70 dolarów rocznie zawiodła stowarzyszenie.

Z kolei grupa Profesorowie Przeciw Podwyżkom (Profs contre la hausse) sprzeciwia się zaproponowanej przez nowy rząd formie obrad na temat edukacji, argumentując, że dyskusja jest ograniczona do aspektu ekonomicznego edukacji, skoncentrowanego na korzyściach finansowych dla prowincji, umiejscowionego w dogmacie neoliberalnym. „Profs” bronią natomiast humanistycznej i demokratycznej misji edukacji. Anna Kruzynski, adiunkt w School of Community and Public Affairs na Uniwersytecie Concordia i aktywistka-anarchistka, wyjaśnia decyzję ASSE o bojkocie w kontekście stosunków między społeczeństwem obywatelskim a państwem neoliberalnym. Państwo zaprasza przeciwników reform do rozmów, by przeforsować swoje cele. Ta taktyka stawia opozycję w trudnej sytuacji: W momencie, gdy opozycja zasiada przy stole z rządzącymi, aktywiści czują się ograniczeni w możliwościach krytyki podjętych decyzji, co prowadzi do oddalenia się od strategii konfrontacyjnych i akcji bezpośrednich, które umożliwiłyby ponowne zakwestionowanie tych decyzji i przyjętych struktur organizacyjnych prowadzonych debat. Na ulicy stowarzyszenia też mogą brać udział w debacie i przedstawiać swoją wizję edukacji1.

Organizacja oporu

Renaud Poirier St-Pierre, były rzecznik prasowy CLASSE (szerszej koalicji skupionej wokół ASSE), tak opisuje strategię i przebieg strajku. Przygotowania trwały dwa lata. Początkowo studenci okazywali brak zainteresowania akcjami, co uświadomiło organizatorom potrzebę odbudowania ruchu studenckiego. Uważano również, że aby zachęcić do strajku, należy pokazać, że inne środki były nieskuteczne. Zbiórka podpisów pod petycją, stanowiąca pierwszy etap akcji, miała też na celu rozpowszechnienie informacji na temat planów rządu. Następnie organizacja różnych akcji i happeningów pozwoliła na ocenienie, ile osób byłoby zainteresowanych bardziej radykalnymi formami protestu. Przed głosowaniem nad podjęciem strajku organizatorzy przeanalizowali, które kampusy najprawdopodobniej udzieliłyby poparcia tej inicjatywie. Właśnie tam zorganizowano głosowania w pierwszej kolejności, aby uzyskane pozytywne wyniki zachęciły inne kampusy2.

Wybuch wiosennych protestów bazował na liczącej ponad dziesięć lat tradycji protestów antykapitalistycznych w Quebecu. W kwietniu 2001 r. miały tam miejsce demonstracje przeciw szczytowi państw północnoamerykańskich, dotyczącym powołania strefy wolnego handlu w obu Amerykach (Free Trade Area of the Americas, FTAA). Przy okazji protestów zawiązała się koalicja grup antykapitalistycznych (Convergence des lutes anticapitalistes, CLAC), która do dzisiaj organizuje co miesiąc zgromadzenia swoich członków.

Organizacje studenckie biorące udział w protestach przeciwko podwyżkom odzwierciedlają cechy nowych ruchów społecznych. Oznacza to nie tylko sprzeciw wobec kapitalistycznych reguł i wartości, ale także praktykowanie zasad demokracji bezpośredniej. Stoi za tym wizja systemu zdecentralizowanego, w którym decyzje podejmowane są przez obywateli w formie komitetów i zgromadzeń. Takie rozwiązanie stanowi odpowiedź na ograniczenia systemu opartego na delegowaniu. Samorządność i samoorganizacja są głównymi zasadami ruchu.

Organizacja CLASSE, będąca koalicją grup studenckich w czasie strajków, bazowała na luźnej współpracy, horyzontalnych strukturach i braku przywódców3. Uczestnictwo w CLASSE było dla dziesiątek tysięcy studentów okazją, by poznać, jak funkcjonuje demokracja bezpośrednia.

„To nie tylko strajk studentów, to przebudzenie społeczeństwa”

Protesty studentów pociągnęły za sobą dalszą mobilizację. W Montrealu powstały społeczne autonomiczne zgromadzenia dzielnic (Assemblées populaires autonomes de quartier, APAQ). Ideą przewodnią tych działań był rozwój demokracji bezpośredniej na poziomie dzielnic.

Nicolas van Caloen, jeden z organizatorów zgromadzenia mieszkańców montrealskiej dzielnicy Pointe-St-Charles i jeden z twórców projektu „Documentaire Semences” (serii filmów na temat alternatywnych rozwiązań społecznych w Ameryce Łacińskiej4), znał osoby zaangażowane w podobne struktury w Argentynie, utworzone w wyniku kryzysu w 2001 r. Otrzymał od nich dwie rady na temat zgromadzeń. Po pierwsze powinny one być uznane jako struktury stałe i regularne od samego początku. Po drugie powinny sformułować swój cel długofalowy i „większy”, zamiast być tylko odpowiedzią na bieżące wydarzenia. W dzielnicy Pointe-St-Charles organizatorzy zgromadzeń byli zainspirowani wolnościową wizją społeczeństwa. Warto przyjrzeć się temu zjawisku, ponieważ jest to rzadki przykład próby wcielenia w życie demokracji bezpośredniej, która nadal jest bardziej teorią niż praktyką.

W Pointe-St-Charles, ubogiej dzielnicy robotniczej, mającej długą – bo sięgającą końca lat 60. – tradycję mobilizacji społecznych, lokalni anarchiści inicjowali spotkania mieszkańców. Organizatorzy starali się uniknąć koncentracji władzy. Po pierwszych dwóch spotkaniach wprowadzono rotację zadań, takich jak pisanie sprawozdań, planowanie następnego zebrania i prowadzenie zgromadzenia. Łączono w grupy zadaniowe osoby, które miały już wprawę z poprzednich tygodni z tymi, które jeszcze nie miały takiego doświadczenia, aby wprowadzić i nauczyć jak najwięcej osób. Celem organizatorów nie było zrealizowanie konkretnej wizji, lecz stworzenie miejsca, gdzie obywatele mogą się spotkać, by przedstawić, sformułować, przedyskutować i wspólnie zadecydować o własnej wizji. Ten proces sam w sobie i zdolność wspólnego podejmowania decyzji były uważane za urzeczywistnienie celu wolnościowego.

Spotkania w tej dzielnicy trwały do momentu, gdy studenci zdecydowali o zakończeniu strajku. Zgromadzenie miało zamiar wesprzeć pobliską szkołę wyższą w razie protestu, ale po decyzji zaprzestania strajku pomoc okazała się zbyteczna. Według François Genesta z dzielnicy Plateau Mont-Royal koniec mobilizacji w wielu zgromadzeniach był również związany z wyborami, w które część członków ruchu się zaangażowała.

Comiesięczne zebrania w dzielnicy Hochelaga-Maisonneuve nadal się odbywają. W dzielnicy Rosemont-Petite-Patrie na początku na spotkania przychodziło 200 osób. Później grupa wykruszyła się do ok. 20 uczestników. Pierwsze zebrania były poświęcone dyskusjom, a po kilku miesiącach zaczęto organizować comiesięczne warsztaty na tematy polityczne, takie jak mieszkalnictwo, brutalność policji, suwerenność, nacjonalizm. Ponadto mieszkańcy pracują nad organizacją wspólnej kuchni, rodzajem kolektywu kuchennego. Zbiorowe przygotowywanie jedzenia jest dość popularną praktyką, pozwalającą na zaoszczędzenie czasu i pieniędzy. W Montrealu działa ok. 500 takich kuchni. Ten projekt różni się jednak nieco od większości tego typu inicjatyw, ponieważ uczestnicy zdobywają część produktów poprzez odzyskiwanie jedzenia, które byłoby wyrzucone przez sklepikarzy.

Jak (nie) działać

W Pointe-St-Charles ze zróżnicowanej grupy, liczącej na początku 75 osób, na końcu zostali głównie anarchiści. Spadek zaangażowania miał charakter stopniowy. Anna Kruzynski uważa, iż to doświadczenie, następne po ruchu Occupy, pokazuje, że tego typu społeczne przebudzenie służyło jako platforma dla spotkań i dyskusji wśród sąsiadów. Wiele niezwykłych rzeczy wyniknęło z tych zgromadzeń. Jednak jak w każdej zaczątkowej próbie urzeczywistnienia demokracji bezpośredniej, pojawiły się spięcia, gdy uczestnicy próbowali uzgodnić wspólne stanowisko. Dyskusje były długie i czasem nudne, przez co niektórych odstraszyły. Zawsze łatwiej jest zdefiniować to, przeciw czemu jesteśmy, niż sformułować wspólnie rozwiązania.

Nicolas van Caloen z tej samej dzielnicy miał wrażenie, że uczestnicy, skoncentrowani na załatwieniu konkretnych spraw, nie byli zmotywowani, by podjąć dyskusję na temat stworzenia wizji nowego społeczeństwa. Nie zrozumieli procesu, jakim jest demokracja bezpośrednia. Według niego obecny sposób funkcjonowania społeczeństwa kładzie nacisk na szukanie szybkich rozwiązań, natomiast głębsza refleksja na temat zmiany społecznej nie jest postrzegana jako priorytet. Z tego powodu ludzie nie są przyzwyczajeni do uczestniczenia w spotkaniu, gdzie nie ma wcześniej określonych propozycji i rozwiązań i gdzie uczestnicy decydują wspólnie, czym chcą się zajmować, jakie propozycje i rozwiązania rozpatrywać podczas spotkania. W takiej sytuacji mogą czuć się zdezorientowani. Dla niektórych zgromadzenia były zbyt ukierunkowane na proces.

Innym elementem kontekstu kulturowego, mającego wpływ na przebieg zgromadzeń, jest fetyszyzacja ekspertyzy, co może prowadzić do zjawiska autocenzury wśród osób, które nie są pewne swojej wiedzy. Ponieważ w społeczeństwie panuje dominacja intelektualna, jak zauważa van Caloen, demokracja bezpośrednia wymaga emancypacji intelektualnej uczestników i wypracowania przekonania, że każdy może mieć coś wartościowego do dodania, niezależnie od formalnej wiedzy czy doświadczenia. Należy stworzyć bezpieczną przestrzeń, gdzie wszystkie typy opinii są „na miejscu”. Niektóre osoby miały wrażenie, że pomimo zachęty, aby dzielić się swoimi poglądami, ich opinie nie mogą być swobodnie wyrażone, nie czuły się pewnie.

François Genest z dzielnicy Plateau Mont-Royal był od długiego czasu zainteresowany polityką, ale dopiero przy okazji ruchu Occupy i zajęcia przez protestujących placu Victoria 15 października 2011 r., które zostało przerwane przez policję po sześciu tygodniach, zaczął brać udział we wspólnych akcjach. Następnie zorganizowano mniejsze protesty w dzielnicach. Genest zaobserwował, że dzięki udziałowi w akcjach wiele osób zyskało poczucie pewności i wiarę we własne zdolności do podjęcia inicjatywy i organizowania się. Jego zdaniem nie należy oczekiwać ponownej masowej mobilizacji w ramach zgromadzeń dzielnicowych. Ci mieszkańcy, którzy stali się aktywni politycznie, będą raczej angażować się w inne ruchy społeczne i organizacje lub tworzyć nowe.

W dzielnicy Plateau z początkowych ok. 50 osób pod koniec listopada do dzisiaj działa już tylko kilka. François Genest tłumaczy spadek zaangażowania rozczarowaniem ludzi, którzy na początku przyszli pełni zapału, a potem okazało się, że proces podejmowania decyzji w strukturach demokracji bezpośredniej wymaga dużo czasu, cierpliwości i wysłuchania każdego. Jego zdaniem te osoby, które nie miały doświadczenia w ruchach społecznych i organizacjach, zniechęciły się, natomiast ci mający już wcześniej do czynienia z aktywnością publiczną działają nadal. Prawdopodobnie brak szybkich decyzji oraz dyskusje na temat spraw spornych nie spodobały się tym pierwszym.

Szerszy kontekst

Społeczny zryw i próby zainicjowania struktur demokracji bezpośredniej w Montrealu ilustrują ograniczenia wizji systemu zdecentralizowanego. Niekoniecznie należy uznać tę próbę za powód do krytyki całego modelu, lecz raczej jako okazję do uzmysłowienia sobie problemów koniecznych do rozwiązania w przyszłości. Doświadczenie ze zgromadzeń można rozpatrzyć w dwojaki sposób: jako ograniczenia wynikające z dynamiki relacji między uczestnikami zgromadzeń (mogące odzwierciedlać podziały społeczne) lub jako ograniczenia wynikające z bardziej ogólnych zmian charakteryzujących pokolenia ruchów społecznych. Na przykład warto rozważyć dalszy rozwój umiejętności komunikacji i tworzenia atmosfery do dyskusji. Refleksja na temat, w jaki sposób stworzyć kulturę demokracji bezpośredniej w realiach kultury zorientowanej na rezultaty, a nie na proces, jawi się jako główne zadanie ruchów wolnościowych, obywatelskich, lewicowych itp.

Można też analizować doświadczenie zgromadzeń z Montrealu w kontekście sposobu, w jaki działają współczesne ruchy społeczne. W tym świetle wniosek z doświadczeń z Quebecu mógłby brzmieć: centralizacja oraz odgórne i/lub szybkie podejmowanie decyzji nie są taką formą uczestnictwa w życiu politycznym, która odpowiada współczesnym obywatelom. Richard J.F. Day opisuje pokolenia ruchów społecznych, których taktyki ewoluują dzięki wyciągnięciu wniosków z błędów poprzednich pokoleń. Nowoczesne ruchy społeczne nie są zainteresowane hegemonicznymi rozwiązaniami5. Mimo że spotkania na poziomie dzielnic były skoncentrowane na działaniach i decyzjach zapadających wśród zebranych osób, więc nie przypominały sposobu funkcjonowania starszych ruchów, mogły one być zinterpretowane jako działania hegemoniczne. Organizatorzy i aktywiści mają przed sobą trudne zadanie dostosowania formy zgromadzeń lub stworzenia przestrzeni dla partycypacji, które biorą pod uwagę nieufność obywateli wobec organizacji.

„Idziemy powoli, ponieważ zmierzamy daleko” – zapatyści

W roku 2012 można było zaobserwować mobilizację społeczną w różnych miastach Polski. Warto więc zastanowić się nad strategią ruchów społecznych i ich próbami zaktywizowania obywateli w kontekście doświadczeń z innych krajów. Montreal to jeden z ostatnich przykładów, lecz nie jedyny. Spadek aktywności zgromadzeń w Buenos Aires, której erupcja miała miejsce w 2001 r., również może służyć jako lekcja z tego typu eksperymentu, gdzie jednym z problemów był udział partii politycznych i demobilizacja przez interwencję państwa, np. poprzez oferowanie liderom zgromadzeń posad w instytucjach państwowych. Jednak w niektórych dzielnicach rozwinęły się grupy autonomiczne, chcące uniezależnić się od państwa poprzez system barterowy, anektowanie przestrzeni miejskiej na działania społeczne czy zajmowanie pustostanów na cele mieszkalne. W miejscach tych praktykowane są horyzontalne struktury i wspólne podejmowanie decyzji. Według Mariny A. Sitrin tego typu zgrupowania są formą stworzenia i praktykowania władzy, która nie bazuje na posiadaniu wpływu na innych (power over), lecz jest wyrazem potencjału i autonomii społeczeństwa, które są zawarte w relacjach między członkami grup (power with)6.

Przypisy :

  1. Anna Kruzynski, ASSÉ de se faire avoir! Boycotter le Sommet, décision stratégique. http://www.lapointelibertaire.org/node/2143 (17 lutego 2013).
  2. Wywiad Mathiasa Marchala z Renaud Poirier St-Pierre, Dans les coulisses du mouvement étudiant, „Journal Metro”, 19 marca 2013.
  3. Anna Kruzynski, Rachel Sarrasin i Sandra Jeppesen (Collectif de recherche sur l’autonomie collective „CRAC”), It didn’t start with Occupy, and it won’t end with the student strike! The persistence of anti-authoritarian politics in Quebec, „WI: Journal of Mobile Media” (Out of the Mouth of „Casseroles”), Spring issue 2012 (http://wi.mobilities.ca/it-didnt-start-with-occupy-and-it-wont-end-with-the-student-strike-the-persistence-of-anti-authoritarian-politics-in-quebec/).
  4. Można oglądać je na stronie www.documentairesemences.blogspot.com
  5. Day Richard J. F. (2004): From hegemony to affinity: The political logic of the newest social movements, „Cultural Studies” 18(5): 716–748. Day Richard J. F. (2005): Gramsci is Dead: Anarchist Currents in the Newest Social Movements. London: Pluto Press and Toronto: Between the Lines.

W książce Mariny A. Sitrin „Everyday Revolutions: Horizontalism and Autonomy in Argentina” (wydanej w 2012 przez Zed Books) nowa logika organizacji ruchów społecznych bazująca na przykładzie Argentyny jest dogłębnie zanalizowana. Polecam również artykuł po angielsku na temat przyczyn demobilizacji zgromadzeń obywatelskich, zatytułowany „The Fall of the Argentine Assembly Movement”, opublikowany na stronie New Compass.

komentarzy