Z Polską zrośnięty. W stulecie „Kultury a natury”

Z Polską zrośnięty. W stulecie „Kultury a natury”

Róża Thun, prawnuczka Jana Gwalberta Pawlikowskiego, tak mówiła o swoim pradziadku: Był bardzo nowoczesny przez to, że żywo interesował się i przyswajał osiągnięcia innych zaczerpnięte z innych rejonów Europy, a nawet Ameryki. Wiedział, że innowacja, lepsze prawo i nowe lepsze rozwiązania lub produkty są prawie zawsze wypadkową dyskusji i spotkań znawców oraz specjalistów z różnych zakątków świata, a także porównania ich różnorodnych doświadczeń. Myślę, że bardzo cieszyłby się, gdyby mógł korzystać z tych wszystkich możliwości programów europejskich, które dzisiaj nam ułatwiają nie tylko codzienne życie, ale także finansują tego rodzaju sympozja czy konferencje, a co możliwe jest dzięki członkostwu Polski w Unii Europejskiej1.

Wydaje się, że wypowiedź ta może być przyczyną nieporozumień i fałszywych przeświadczeń. Co prawda dotyczy to jedynie kwestii rolnictwa czy ogrodnictwa, którymi Pawlikowski się zajmował, ale na podstawie zacytowanego fragmentu można odnieść generalne wrażenie, iż był on postacią wybitną, ponieważ przeszczepiał na rodzimy grunt pomysły zachodnie, do których dzięki swojemu obyciu i rozlicznym kontaktom potrafił szybko dotrzeć. Obrazuje to poziom klientelizmu i zakompleksienia, charakterystyczny dla współczesnej Polski. Nie do wyobrażenia bowiem jest dziś, aby tutaj, u nas, mogło powstać coś rzeczywiście wartościowego, ważnego nie tylko lokalnie.

Tymczasem Pawlikowski to twórca oryginalny, znający doskonale światowy dorobek zachodnich badaczy i myślicieli w różnych dziedzinach, którymi się zajmował, ale często wyprzedzający swoimi pomysłami trendy dominujące w jego czasach w świecie zachodnim. Niejednokrotnie przejmowano u nas niektóre koncepcje z Zachodu – nie szczędząc „ochów i achów” – jako najaktualniejsze, najmodniejsze, genialne, nie wiedząc, że identyczne pomysły Pawlikowski wysuwał kilkadziesiąt lat wcześniej, gdy na Zachodzie dominował zupełnie inny sposób myślenia.

Stanisław Grabski w pośmiertnej nocie pisał o Pawlikowskim: Człowiek niezwykły, wielkiej naprawdę miary. W przedziwny jakiś sposób łączył on w sobie najrozbieżniejsze zamiłowania i uzdolnienia. Odziedziczony majątek ziemski Medykę doskonałą gospodarką znacznie powiększył. A równocześnie był pedagogiem, profesorem ekonomiki w Dublanach, redaktorem „Ekonomisty Polskiego”, prezesem Związku Naukowo-Literackiego, kierownikiem Szkoły Nauk Politycznych, protektorem sztuki zakopiańskiej, a za młodu i zapalonym taternikiem, głębokim badaczem mesjanizmu polskiego i poezji Słowackiego, gorącym propagatorem ochrony przyrody – przy tym zaś jednym z najwybitniejszych przed wojną kierowników polityki narodowej: prezesem Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego w Galicji i członkiem Komitetu Centralnego tajnej, trójzaborowej Ligi Narodowej. I co jest najrzadsze: tylu tak różnorodnymi sprawami się zajmując, nigdy niczego nie robił, nigdy o niczym nie myślał powierzchownie. Odruchowo nie znosił dyletantyzmu2. Zygmunt Wasilewski zaś pisał wprost, iż uważa Pawlikowskiego za jedną z najważniejszych postaci polskiej kultury przełomu wieków3.

***

Jan Gwalbert Pawlikowski urodził się 18 marca 1860 r. w Medyce4. Pochodził z zamożnej rodziny ziemiańskiej, która wydała cały szereg znanych działaczy politycznych, gospodarczych, kulturalnych. Jego pradziad Józef Benedykt Pawlikowski (1770–1830) był burmistrzem Przemyśla, pionierem w zakresie nowoczesnego rolnictwa i ogrodnictwa, po nabyciu zaś Medyki miał uczynić z niej ośrodek gospodarczy i kulturalny wschodniej Małopolski. Jego syn, a dziadek Jana, Józef Gwalbert Pawlikowski (1793–1852), kontynuował działalność ojca na polu rolnictwa, sadownictwa i ogrodnictwa, prowadził ożywioną aktywność polityczną, pełnił również w związku ze swoją pasją kolekcjonerską obowiązki wicedyrektora Ossolineum. Wreszcie ojciec, Mieczysław Pawlikowski (1834–1903), to wicekomisarz Rządu Narodowego na wschodnią Galicję w latach 1864–1865, w związku z tym więziony; poeta, prozaik, publicysta i wielki miłośnik Tatr. W „Encyklopedii tatrzańskiej” czytamy, iż: Jako taternik dokonał m.in. pierwszego przejścia przez Zachodnie Żelazne Wrota oraz drugiego wejścia na Wysoką z pierwszym zejściem z niej przez Pazdury (w 1876 w towarzystwie Adama Asnyka, swego syna Jana Gwalberta oraz przew. Macieja Sieczki i in.). Śmiało można powiedzieć, że Jan Gwalbert większość swoich pasji i zainteresowań wyniósł z domu rodzinnego – to, czym będzie zajmował się przez niemal 80 lat życia, to poniekąd kontynuacja i rozwinięcie dzieła swoich antenatów.

W dzieciństwie z matką Heleną z Dzieduszyckich i bratem Tadeuszem (krytyk literacki, reżyser, dyrektor teatrów w Krakowie i Lwowie) przebywał w Szwajcarii, a od 1867 r. w rodzinnym majątku matki w Radziszowie pod Krakowem. W latach 1871–1878 uczęszczał do Gimnazjum św. Anny w Krakowie. Po jego ukończeniu zapisał się na Wydział Filozoficzny UJ, gdzie studiował historię, geografię i historię literatury, po niedługim czasie jednak za namową Józefa Szujskiego przeniósł się na prawo, które z przerwami – bo w 1884 r. przez jeden semestr pobierał nauki w Wiedniu, następnie w latach 1884–1885 w Halle zgłębiał tajniki chemii rolnej i agrotechniki – studiował w latach 1879–1885. Po uzyskaniu stopnia naukowego doktora prawa w 1885 r. kontynuował naukę w Wyższej Szkole Rolniczej w Dublanach (1885–1886), a w latach 1886–1887 w Hochschule für Bodenkultur w Wiedniu (ekonomika rolnictwa oraz uprawa roli i roślin) oraz na Uniwersytecie Wiedeńskim (ekonomia społeczna i statystyka). Po powrocie do kraju objął rodzinny majątek, którym następnie administrował do 1915 r. Jednocześnie został powołany na katedrę ekonomii społecznej Wyższej Szkoły Rolniczej w Dublanach, którą piastował do 1904 r., kiedy to musiał ją porzucić ze względu na pogarszający się wzrok.

Lata te to czas jego najbardziej intensywnego zaangażowania się w rolnictwo. Stał się spiritus movens powołania w Dublanach stacji doświadczalnych chemiczno-rolniczej i botaniczno-rolniczej. W latach 1891–1895 był członkiem redakcji, a od 1893 r. redaktorem „Ekonomisty Polskiego”, w którym prowadził stałe działy rolnicze, wiele artykułów na te tematy umieszczał także w „Nowej Reformie”, „Słowie Polskim”, „Rolniku”, „Kurierze Warszawskim” czy „Kurierze Poznańskim”. Opracował również wszystkie hasła rolnicze do wydanej w 1898 r. we Lwowie dwutomowej „Encyklopedii Macierzy Polskiej”. W latach 1897–1898 pełnił obowiązki wiceprezesa Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarczego we Lwowie, ponadto brał czynny udział w pracach zarządu Towarzystwa Kółek Rolniczych oraz Banków Parcelacyjnego i Melioracyjnego we Lwowie.

***

Wkroczył również w tamtym czasie w działalność polityczną. Już w latach studenckich jako członek redakcji akademickiego pisma „Przyszłość” dawał wyraz swej niechęci do polityki prowadzonej przez galicyjskich konserwatystów, zarzucając jej egoizm i koteryjność. To z pewnością spowodowało jego zbliżenie do narodowej demokracji, do której dość szybko się włączył, stając się jednym z jej prominentnych działaczy w Galicji5. W 1902 r. przystąpił do tajnej trójzaborowej Ligi Narodowej, w tym samym czasie zaczął też wspierać finansowo organ prasowy wszechpolaków, „Słowo Polskie”. W latach 1904–1905 natomiast współorganizował legalną strukturę ruchu endeckiego we Lwowie – Stronnictwo Demokratyczno-Narodowe. Pełnił w nim kluczowe funkcje, najpierw wiceprezesa, a od 1907 r. prezesa.

Zygmunt Wasilewski odnosząc się do tej płaszczyzny aktywności Pawlikowskiego, pisał: Mógłby ktoś wyobrażać sobie, że jednostka w tych warunkach niezależności materialnej i upodobań umysłowych musi być rodzajem sybaryty intelektualisty i estety, który się spala łagodnie w uciechach umysłowych. A jednak, kiedy w r. 1903 nowo powstające Stronnictwo Demokratyczno-Narodowe przystąpiło do organizowania kadrów, Pawlikowski stanął w szeregach jako polityk, zgodził się objąć prezesurę zarządu i obowiązek, związany z tym posterunkiem, spełniał doskonale aż do wojny. Prawda, miał koło siebie ludzi tęgich a roboczych, jak Głąbiński i Grabski Stanisław, ale nigdy nie dał dowodu psychologicznego (nie mówiąc już o moralnym), że mu ciąży rola działacza. Wiem, że upodobania najgłębsze Pawlikowskiego nie dążyły w tę stronę, nie wątpię, że lepiej się czuł w sferze zatrudnień intelektualistycznych; ale jest to człowiek tak dużej kultury duchowej, że świadomością potrafi wymóc na swej organizacji psychicznej każdy ze swej woli użytek, i to użytek doskonały6.

Niektórzy skłonni byli widzieć w Pawlikowskim jedynie figuranta na tych eksponowanych stanowiskach, uznając, iż wszystkimi sprawami dotyczącymi polityki Stronnictwa kierował najpierw Głąbiński, a później pełniący obowiązki wiceprezesa Stanisław Grabski. Wydaje się to jednak nieprawdą. Pawlikowski – jak we wszystkich dziedzinach, którymi się zajmował – również tutaj angażował się całym sobą, choć bieżąca polityka z pewnością nie była jego żywiołem. Karol Wierczak po latach wspominał, iż nie był on z pewnością „malowanym prezesem”, ale uznanym autorytetem, który trzymał mocno w garści ster stronnictwa7. Dowód na to odnajdujemy również w zachowanej korespondencji Pawlikowskiego z organizacjami lokalnymi – to on brał udział w ustalaniu kandydatur wyborczych, rozstrzygał kwestie finansowe, uśmierzał antagonizmy i konflikty.

Po wybuchu wojny Pawlikowski pozostał we Lwowie. Liga Narodowa zdecydowanie opowiadała się wówczas po stronie państw centralnych, takie było też stanowisko samego Pawlikowskiego, mimo to endecy weszli w skład Naczelnego Komitetu Narodowego, który we Lwowie został przez nich wręcz zdominowany. Wobec presji ze strony środowisk młodzieżowych, domagających się natychmiastowego utworzenia polskich sił zbrojnych i podjęcia walki u boku Austrii, zezwolił on na tworzenie tzw. Legionu Wschodniego. Od początku jednak działania te były świadomie przez endeków opóźniane i osłabiane, ostatecznie podjęto decyzję o wyprowadzeniu Legionu z miasta i rozwiązaniu go, co wywołało oskarżenia pod adresem Pawlikowskiego o zdradę stanu ze strony przede wszystkim socjalistów i zaowocowało wystąpieniem endeków z NKN.

Udaną inicjatywą z lat wojny było niewątpliwie powołanie do życia 10 lutego 1915 r. Obywatelskiego Komitetu Ratunkowego, którego prezesem został Pawlikowski. Zadaniem Komitetu miało być niesienie pomocy ludności poszkodowanej w wyniku działań wojennych oraz wspieranie odbudowy gospodarczej kraju. Wśród najbardziej palących potrzeb wskazywano zbieranie informacji o potrzebach cywilów, organizowanie pomocy dla poszkodowanych wskutek wojny, zaopatrzenie rolników w nasiona i zwierzęta pociągowe, organizowanie lokalnych struktur powiatowych, miejskich i parafialnych. Wkrótce utworzono 19 organizacji ratunkowych w powiatach środkowej i zachodniej Galicji. Delegaci Komitetu zyskali prawo do przebywania w rejonach przyfrontowych w celu rozdziału zboża dla potrzebujących; odegrał on istotną rolę również w niesieniu pomocy sanitarnej, albowiem w wielu powiatach brakowało zwykłej opieki lekarskiej.

Po odbiciu Lwowa przez Austriaków Pawlikowski ogłoszony został zdrajcą, wcześniej jednak wyjechał do Żytomierza, gdzie współorganizował polską oświatę. Po zakończeniu wojny wycofał się z czynnej działalności politycznej, kierownictwo Stronnictwem w Galicji przekazując Janowi Rozwadowskiemu. Wchodził jednak w skład rady naczelnej Związku Ludowo-Narodowego, a członkiem Stronnictwa Narodowego pozostał aż do śmierci.

***

Mówiąc o aktywności politycznej Pawlikowskiego, trzeba zwrócić uwagę na jego udział w organizacjach we Lwowie będących de facto przybudówkami endecji. Czynnie działał chociażby w Związku Naukowo-Literackim, którego funkcjonowanie po latach marazmu ożywiło się, gdy do zarządu wszedł właśnie Pawlikowski jako prezes, a z nim także Jan Ludwik Popławski, Zdzisław Dębicki, Jan Kasprowicz i inne osoby związane z ruchem narodowym. Wkrótce dzięki Pawlikowskiemu powstało przy Związku wydawnictwo książkowe „Wiedza i życie”, które opublikowało kilkadziesiąt tomów prac poruszających najistotniejsze w tamtym czasie zagadnienia z zakresu filozofii, literatury, kultury i nauki. W 1902 r. Związek liczył 106 członków, stanowił „salon literacki” Lwowa, ale także ośrodek oddziaływania myśli narodowej na inteligencję galicyjską. W związku z tym urządzano regularne spotkania dyskusyjne i odczyty dla zainteresowanych; Pawlikowski występował na nich z takimi tematami jak „O słowie jako elemencie sztuki poetyckiej”, „O stylu zakopiańskim”, „O współczesnej nauce rolniczej”, „O przedstawianiu barw w poezji”, „O Królu Duchu”, „O źródłach i pokrewieństwach towianizmu”, „O mistyce Słowackiego”, „O krainie duchów w wierzeniach naszej mistyki romantycznej”, „Słowacki o przyszłym człowieku” i in. Sam zestaw tytułów pokazuje dobrze jego erudycję i wszechstronność zainteresowań. Jak pisał Wasilewski: Rozległa wiedza Pawlikowskiego znajdowała sympatyczne ujście w środowisku tych zebrań; on sam odczuwał potrzebę głośnego myślenia i wymiany myśli. Był też duszą Związku. Imponował mi rzadko spotykanym darem interesowania się wszystkimi zagadnieniami nauki, sztuki i życia. Życie ludzkie, przyroda były dla niego czytelnymi księgami, niby pierwszymi tomami leksykonu nauki, kultury i literatury. Umiał podchodzić z właściwej strony do każdej dziedziny, rozumieć je jasno, a każda rzecz budziła w jego umyśle odległe związki i filozoficznie się pogłębiała. Miał to w kulturze umysłu, że mu się nie plątały metody dochodzenia każdej z tych rzeczy. Nie był literatem-estetą tam, gdzie trzeba było być ekonomistą i odwrotnie, tak samo kąt widzenia polityczny nie zlewał mu się z filozoficznym. A jednak był w nim na spodzie, przed progiem intelektu, jakiś zaczyn, który dla tego wszystkiego, jak dla gałęzi, tworzył pień, karmiący każdą myśl i decyzję żywotne mi sokami8.

W 1902 r. założył wraz z profesorem Uniwersytetu Lwowskiego Władysławem Ochenkowskim dwuletnią wieczorową Szkołę Nauk Politycznych, którą później kierował (w latach 1907–1912). Celem jej miało być kształcenie kadr dla przyszłego państwa polskiego, podnoszenie intelektualne inteligencji, uświadamianie jej w sprawach politycznych. Wykładał tam ekonomię społeczną, statystykę, ekonomię polityczną oraz ekonomię rolnictwa. Funkcjonowała ona przy wspomnianym Związku Naukowo-Literackim, któremu Pawlikowski szefował od 1898 r. przez ponad 20 lat. Od razu też uruchomiono Towarzystwo Szkoły Nauk Politycznych, które miało stanowić jej materialną i społeczną bazę. Z wykładami w szkole występowały tak wybitne osobistości jak Roman Dmowski, Stanisław Głąbiński, Stanisław i Władysław Grabscy, Eugeniusz Romer, Jan Rozwadowski, Adam Sapieha, Władysław Studnicki.

***

Inną sferę zainteresowań Pawlikowskiego stanowiła literatura. Już jako student UJ ogłosił w „Przeglądzie Akademickim” przekład 9. księgi „Eneidy”. W latach 1882–1884 w Czytelni Akademickiej wygłaszał prelekcje o Słowackim, który do końca życia pozostał jego fascynacją. Efektem tego było przede wszystkim wydane w 1909 r. monumentalne dzieło „Mistyka Słowackiego”, stanowiące rezultat wieloletnich badań nad spuścizną literacką wieszcza, w zamierzeniu mające być wstępem do „Studiów nad Królem Duchem”.

Książka ta przyjęta została entuzjastycznie w chwili opublikowania i wznawiana jest do dziś. Prof. Karol Tarnowski w „Przedmowie”do jej ostatniego wydania pisał: Wrażenie […], jakie wywołuje lektura tej książki, jest porażające. To wielkie dzieło z historii idei, dzieło zdumiewające wielostronną erudycją, znajomością nie tylko literatury pięknej tamtego czasu, ale wszystkich istotnych prądów ideowych, filozoficznych i religijnych, wreszcie literatury przedmiotu, czyli ważniejszych książek naukowych, jakie w okresie pisania „Mistyki” były autorowi dostępne. Równocześnie – i to bodaj cecha najbardziej uderzająca – książka jest niezwykle inteligentna, trzeźwa i w tym sensie nowoczesna9.

Słowackiemu poświęcił Pawlikowski szereg innych artykułów i prac, wydał także w dwóch tomach „Króla Ducha” (Lwów 1924–1927) ze swoim wnikliwym komentarzem. Ta działalność zapewniła mu przyjęcie do Polskiej Akademii Umiejętności, najpierw w charakterze członka korespondenta, a od 1927 r. członka zwyczajnego.

***

I wreszcie, last but not least, ochrona przyrody i turystyka górska – to, z czego Pawlikowski dziś jest najbardziej znany, z czym pozostał najmocniej kojarzony10. Choćby przez to, iż w Tatrach został upamiętniony nazwami: Jaskinie Pawlikowskiego, Okno Pawlikowskiego i Ulica Pawlikowskiego (w Mylnej Jaskini) oraz Przełęcz Pawlikowskiego (przy Durnym Szczycie). Miłość do gór zaszczepiona została u niego, jak wspomniałem, za sprawą ojca, Mieczysława Pawlikowskiego, z którym brał udział w górskich eskapadach jeszcze jako kilkunastoletni chłopiec. Następnie sam kontynuował tę pasję, dokonując w Tatrach kilku pionierskich wejść, m.in. na Łomnicę północną ścianą czy Mnicha, oraz eksploracji niezbadanych dotychczas jaskiń.

Stosunkowo szybko jednak porzucił taternictwo. Już w 1885 r. Pawlikowskiego coraz bardziej irytował nowy model turystyki górskiej: ułatwianie dostępu do gór dla szerokich mas, budowa ścieżek, schronisk, kolejek itp. Podkreślał, że piękno, wyjątkowość i istota gór wynikają z ich dzikości; „uprzystępniając” je więc dla wszystkich, zabija się w nich to, co najważniejsze i najwartościowsze. W związku z tym był on inicjatorem – nieudanych w efekcie – kampanii przeciwko m.in. budowie drogi i schroniska nad Morskim Okiem, kolejkom linowym na Kasprowy Wierch i Gubałówkę, adaptacji dla masowej turystyki Orlej Perci, budowie schroniska na Kalatówkach. Powiodło mu się natomiast storpedowanie pomysłów budowy schronisk pod Rysami i nad Czarnym Stawem Gąsienicowym oraz kolejki na Świnicę.

Był czołowym działaczem Towarzystwa Tatrzańskiego – za jego sprawą doszło do przyjęcia zasad ustalania nazw w Tatrach, sformułował też program taternicki, który następnie prawie in extenso został przejęty przez Niemiecko-Austriacki Związek Alpejski, a w 1930 r. przez Międzynarodową Unię Alpinistyczną. Był też założycielem i wieloletnim redaktorem czasopisma „Wierchy”, na łamach którego opublikował blisko setkę artykułów poświęconych tematyce górskiej11. W 1909 r. natomiast założył Towarzystwo „Sztuka Podhalańska”, propagujące dorobek artystyczny mieszkańców gór, folklor podhalański, a także coś, co określane bywa „stylem zakopiańskim”. Na tym polu niestrudzenie współpracował ze Stanisławem Witkiewiczem, który nota bene zaprojektował dla Pawlikowskiego słynny „Dom pod Jedlami”, postawiony w 1897 r., stanowiący dziś jeden z najcenniejszych zabytków owego „stylu zakopiańskiego”. Na łamach redagowanych przez siebie „Wierchów” zainicjował ankietę poświęconą „stylowi zakopiańskiemu”, dotyczącą jego pogodzenia z wymogami nowoczesnego budownictwa i nadania mu ogólnokarpackiego zakresu. Nie przyniosła ona co prawda spodziewanych rezultatów, jednak bynajmniej nie powstrzymało to Pawlikowskiego od krucjaty przeciwko bezstylowej zabudowie Podhala.

Z tematyką górską ściśle wiąże się zagadnienie ochrony przyrody, któremu Pawlikowski poświęcił sporo czasu, będąc bez wątpienia jednym z pionierów na tym polu – zarówno w skali krajowej, jak i globalnej. Jeżeli chodzi o praktyczną działalność, to w 1912 r. powołał on do życia Sekcję Ochrony Tatr przy Towarzystwie Tatrzańskim (która następnie przekształciła się w Sekcję Ochrony Przyrody Górskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, a później w Sekcję Ochrony Gór PTT) i przez długie lata przewodniczył tej pierwszej w Polsce organizacji służącej ochronie przyrody. W latach 1919–1925 pełnił obowiązki wiceprezesa Państwowej Tymczasowej Komisji Ochrony Przyrody, a w latach 1925–1935 Państwowej Rady Ochrony Przyrody (w 1935 r. wraz z całą Radą podał się do dymisji w proteście przeciwko budowie kolejki na Kasprowy Wierch).

W 1926 r. zainicjował pierwszą organizację masową w tej dziedzinie – Ligę Ochrony Przyrody – i opracował jej statut, w którym oprócz dbałości o przyrodę zwrócił uwagę na konieczność troski jej członków o pielęgnowanie folkloru, architektury, sztuki i muzyki ludowej. W tym typie stowarzyszeń – jak pisał – łączy się w doskonały sposób ideę ochrony cech etnograficznych pewnej okolicy, obyczaju, pamiątek historycznych, z ideą „upiększania” okolicy przy zachowaniu jej cech swoistych i z ideą ochrony przyrody, uważaną głównie jako dążenie do zachowania charakterystycznych cech lokalnych krajobrazu. Ochrona swojszczyzny jest ideą pokrewną patriotyzmowi, można też powiedzieć, że jest jego wychowawczynią; z tego powodu wnika ona łatwo do serc i ma w sobie wielką siłę propagandy12. Z jego inicjatywy powstało w 1930 r. Międzynarodowe Biuro Ochrony Przyrody w Brukseli. Za działalność na tym polu odznaczony został Orderem Polonia Restituta.

Idea piękna przyrody górskiej – jak pisał Wasilewski – miała w Pawlikowskim nie tylko spożywcę, którym jest wobec gór turysta czy artysta; Pawlikowski uczynił z niej czynnik społeczny wychowawczy, czym uzupełnił Chałubińskiego, a nawet instytucję narodową, oddaną pod opiekę państwa. Idea zamieniła się w czyn, w czym wielką rolę odgrywa uczucie patriotyczne w połączeniu z poczuciem gospodarza kraju. Pawlikowski widzi w Tatrach nie tylko przyrodę, ale urodę Polski, cechującą jej indywidualność. To potrzeba było wskazać, jako rys organizacji psychicznej Pawlikowskiego, że w nim życie wątków duchowych nie jest luźne, lecz że wszystkie łączą się, organicznie podporządkowują woli twórczej13.

Pawlikowski dystansował się od utylitarnego traktowania resztek dzikiej przyrody ze względu na jej walory poznawcze czy naukowo-przyrodnicze. W zasadzie od razu dostrzegł on, że nie wystarcza muzealna niejako opieka nad pomnikami i zabytkami przyrody i wykazywał potrzebę ochrony całości przyrody, obejmującej również krajobraz i swojszczyznę, oraz potrzebę harmonijnego kształtowania krajobrazu, aby dzieła człowieka włączone były organicznie w naturalny i historycznie wytworzony obraz lica ziemi14. Podkreśla się, że Pawlikowski stworzył wręcz odrębny kierunek w światowym ruchu ochrony przyrody, określany mianem humanistycznego, którego differentia specifica stanowić miało to, iż główne motywy ochrony przyrody upatruje w jej wartościach idealnych i znaczeniu dla rozwoju duchowego człowieka.

Najbardziej znanym dziełem Pawlikowskiego dotyczącym tych zagadnień jest bez wątpienia „Kultura a natura”, której stulecie ukazania się przypada właśnie w tym roku. Pawlikowski przedstawia w tej publikacji swoje postrzeganie idei ochrony przyrody, która zaczyna się tam dopiero, gdzie chroniący nie czyni tego ani dla celów materialnych, ani dla związanej z tworem przyrody, obcej mu jako takiemu, historycznej czy innej pamiątkowej wartości, ale dla przyrody samej, dla upodobania w niej, dla odnalezionych w niej wartości idealnych15.

Prezentuje również swoją wizję relacji pomiędzy kulturą a naturą, odrzucając ich przeciwstawianie sobie oraz postawy wynikające z takiego podejścia: z jednej strony bałwochwalczy kult cywilizacji, techniki, z drugiej zaś idee „powrotu do natury” i całkowitego odrzucenia kultury jako sztucznego tworu. Kultura – jak podkreśla – wyszła z przyrody i nosiła długo na sobie jej cechy; potem zwróciła się przeciw niej. A kiedy pod nowoczesnym hasłem „ochrony” zawiera z nią znowu przymierze, to pod wpływem tego prądu odnowiona przyroda nie będzie już tym, czym była dawniej: będzie ona nieodzownie nosić na sobie cechy tworu kultury. Tylko, miejmy nadzieję, nie tej kultury filisterskiej i barbarzyńskiej, która z miłości do przyrody zrobiła sobie modną suknię, lub pojęła ją jako źródło nowych kramarskich zysków, ale kultury prawdziwej, wewnętrznej kultury ducha i serca. Hasło powrotu do przyrody to nie hasło abdykacji kultury – to hasło walki kultury prawdziwej z pseudokulturą; to hasło walki o najwyższe kulturalne dobra16.

Nawołuje do wyzbycia się postawy konsumpcyjnej i kierowania się logiką wyrzeczeń w imię dobra wyższego rzędu, opanowania żądzy zysku za wszelką cenę, przewidując – jak się miało okazać, słusznie – iż w szybkim czasie doprowadzi to do degradacji ostatnich bastionów nieskażonej przyrody. Czytając teksty Pawlikowskiego sprzed stu lat, widzimy dobrze, do czego doprowadziło na Podhalu umasowienie tzw. turystyki górskiej, komercjalizacja, nastawienie wyłącznie na jak najszybszy zarobek. Wszystko to już w zalążku było obserwowane przez autora „Kultury a natury”, w naszych czasach przybrało jednak postać karykaturalną. Co więcej, Pawlikowski pisze wyraźnie, że konieczna jest również ofiara – ofiara materialna, bez której niemożliwym jest zachowanie i ochrona ocalałych rezerwuarów dzikiej przyrody.

***

W latach międzywojennych Pawlikowski zaczął tracić stopniowo wzrok. Zmarł 5 marca 1939 r. we Lwowie, pochowany został na Starym Cmentarzu na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem.

W całej jego działalności widać nierozerwalne zrośnięcie z Polską – której wówczas przecież nie było na mapach Europy – na wszystkich polach jego aktywności: naukowej, politycznej, pisarskiej etc. Wydaje się, iż polskością był wręcz przeżarty, czy to poświęcając wiele uwagi twórczości Słowackiego, czy to chroniąc na różne sposoby piękno polskiego krajobrazu, czy to prowadząc działalność w ramach Ligi Narodowej i organizując ruch oświatowy. Niczym mityczny Anteusz, który zyskiwał siły poprzez kontakt z Matką Ziemią, także i on, jak się wydaje, tak dalece poświęcił się sprawom rodzimym, narodowym, iż mimo znajomości języków, wielkiej ogłady i obycia nie mógłby gdzie indziej funkcjonować, prowadzić tak ożywionej i wielokierunkowej aktywności. Nie mógłby, albowiem nie był to wyrobnik nauki czy literatury, ale autentyczny pasjonat, poświęcający sprawom, którymi się zajmował, życie i zdrowie, traktujący je w kategoriach pewnej misji, od której realizacji nie może się uchylić.

Przypisy:

1. Róża Thun: Mój pradziadek, Jan Gwalbert Pawlikowski. O Janie Gwalbercie Pawlikowskim, z jego prawnuczką – Różą Woźniakowską-Thun – rozmawia Krzysztof Tenerowicz, „Myśl.pl” 2009 nr 14.

2. S. Grabski, Śp. Jan Gwalbert Pawlikowski, „Ziemia i Naród” 1939 nr 6.

3. Z. Wasilewski, Jan Gwalbert Pawlikowski. Szkic literacki, „Myśl Narodowa” 1929 nr 4.

4. Większość informacji biograficznych dotyczących Pawlikowskiego zaczerpnąłem z: S. Brzozowski, Jan Gwalbert Pawlikowski (1860–1939) [w:] Dom pod Jedlami i jego twórca, red. W. A. Wójcik, Kraków 1997; M. Jagiełło, Pawlikowscy w Tatrach [w:] Ibid.; J. Kolbuszowski, W pięćdziesięciolecie śmierci Jana Gwalberta Pawlikowskiego [w:] Ibid.; S. Brzozowski, R. Skręt, Pawlikowski Jan Gwalbert Aleksander Józef, Polski Słownik Biograficzny 1980 t. XXV.

5. Na ten temat zob. szerzej: A. Wątor, Narodowa Demokracja w Galicji do 1918 roku, Szczecin 2002.

6. Z. Wasilewski, op. cit.

7. K. Wierczak, Działalność polityczna ś.p. Jana Gwalberta Pawlikowskiego, „Słowo Polskie” 7 III 1939.

8. Z. Wasilewski, op. cit.

9. K. Tarnowski, Przedmowa [w:] J. G. Pawlikowski, Mistyka Słowackiego, Kraków 2008, s. IX.

10. Szerzej na ten temat pisze Remigiusz Okraska w przedmowie pt. Rycerz przyrody [w:] Jan Gwalbert Pawlikowski, Kultura a natura i inne manifesty ekologiczne, Łódź 2010.

11. Zob. W. A. Wójcik, Jan Gwalbert Pawlikowski jako założyciel i redaktor „Wierchów” [w:] Dom pod Jedlami…, ss. 152–167.

12. J. G. Pawlikowski, Społeczna organizacja ochrony przyrody, http://nowyobywatel.pl/2012/04/11/spoleczna-organizacja-ochrony-przyrody-2/

13. Z. Wasilewski, op. cit., nr 5.

14. A. Wodziczko, Zasługi naukowe Jana Gwalberta Pawlikowskiego na polu ochrony przyrody [w:] Dom pod Jedlami…, s. 89.

15. G. Pawlikowski, Kultura…, ss. 69–70.

16. Ibid., s. 100.

komentarzy