Wyzwolić strasznych mieszczan
Od czasów pani Dulskiej wiadomo, że największa liczba strasznych mieszczan na metr kwadratowy strasznego mieszkania przypada w Krakowie.
Łatwiej się złościć, że ci inni tacy okropni i głupi i robią wszystkie te złe rzeczy, których my nie lubimy i musimy przeciwko nim protestować.
Tybetańskie flagi, z którymi demonstruje Zachód przeciwko łamaniu praw człowieka w Tybecie, produkowane są w Chinach. Robotnicy, którzy mieli je na swojej taśmie produkcyjnej, zobaczyli je w transmisji telewizyjnej, pomyśleli, że przecież nie po to je produkowali, żeby świat nie lubił teraz Chin i donieśli na własnego szefa władzom komunistycznym, ale jednak i nieco otwartym na liberalny wolny rynek. Szef prawdopodobnie już siedzi, podobnie jak tybetańscy mnisi.
Jak mógł się zdarzyć absurd tak piramidalny, a jednocześnie jak w soczewce skupiający wszystkie główne wady naszego ociekającego hipokryzją, najlepszego ze światów?
Nie zdarzyłby się w zewnętrznym świecie, gdyby w naszych głowach po innych ścieżkach biegały sobie krasnoludki przenoszące informacje między neuronami. Obecnie owe krasnoludki ułożyły informacje – z których składamy skalę naszych wartości – w naszych głowach w piramidę, na szczycie której zalega wartość pod nazwą „Zysk”.
Zysk jest wartością naczelną dla cywilizacji informacyjno-technicznej XXI wieku.
Gdyby krasnoludki naniosły mułu informacyjnego nieco inaczej, gdyby na szczycie piramidy ułożyła się na przykład wartość pod nazwą „Prawa Człowieka” czy „Godność Pojedynczej Osoby” – chińscy robotnicy nie musieliby donosić na swojego szefa, a on płaciłby podatki swojemu komunistyczno-liberalnemu państwu od całkiem innej produkcji, nie od wytwarzania flag z napisem „Wolny Tybet”. Mógłby, na przykład, produkować koszulki z napisem „Pojedyncze jest ważne” albo drukować Kartę Praw Podstawowych, żeby edukowali się obywatele Europy. Na to byłoby zapotrzebowanie, więc nawet coś by zarobił.
Gdyby inna wartość niż ZYSK zaległa na szczycie piramidy, nikomu nie przyszłoby do głowy w świetle jupiterów zarabiać wielkich pieniędzy na zawodach sportowych i jeszcze czynić z tego wzór do naśladowania dla innych. Nikt nie wykorzystywałby wolnych teoretycznie mediów, żeby uzasadniać jak wielki skok ku demokracji wykonają Chiny, gdy tylko zetkną się ze świetlaną Olimpiadą. Przywódcy krajów europejskich nie przestraszyliby się, że ich kraje stracą za dużo pieniędzy, kiedy chińskie rynki zamkną się przed nimi.
Oczywiście, wszystko przez krasnoludki.
Należałoby je postawić przed jakimś krasnoludzkim trybunałem. Osądzić. Ściąć. I iść dalej zarabiać pieniądze bez tego cholernego dysonansu poznawczego, że niby to… a jednak… całkiem co innego.
Chyba, żeby krasnoludki poddać reedukacji. Niekoniecznie w chińskich obozach pracy. We własnej głowie.
Fot. autorki Zosia Zija
______________
Poprzednie felietony tej autorki znajdziesz tutaj
Od czasów pani Dulskiej wiadomo, że największa liczba strasznych mieszczan na metr kwadratowy strasznego mieszkania przypada w Krakowie.
Czego nas uczy każdego roku w kwietniu Brat Pit?