Życie pod Górkę (Narodową)…

·

Życie pod Górkę (Narodową)…

·

Przeciętny Polak zna absurdy PRL-owskiego życia, jeśli nie z autopsji,
to chociażby z serialu „Alternatywy 4”. Choć tamtego ustroju dawno już
nie ma, absurdy trzymają się mocno.

Pod koniec lutego krakowski „Dziennik Polski” pisał: Górka Narodowa to osiedle-kuriozum. Zero żłobków, przedszkoli, szkół, ulice zatkane korkami, autobusy, które przemieszczają się wolniej niż piesi, dojazdy do domów, na których mieści się tylko jedno auto. Dalej czytamy m.in. wypowiedź Teodozji Maliszewskiej, radnej Dzielnicy IV: Urzędnicy dali tysiąc pozwoleń na budowę i jeden autobus MPK. Zezwalają na ulice, na których mogą się minąć dwa rowery, a nie samochody (całość tutaj).

Poczynania deweloperów to jeden ze znaków firmowych hecy ustrojowej pod nazwą III RP, z jej absurdami ekonomiczno-społecznymi. I praktyczne wcielenie w życie modelu neoliberalnego, aspołecznego, kosztem zbiorowości. Bo wspólnotowość to przecież przeżytek z czasów socjalizmu, komuna i bolszewia. Przedszkola, komunikacja miejska? Samo zło i totalitaryzm. Wolność to strzeżone osiedla, a jeśli nawet nie strzeżone, to takie, z których pozbyto się nieszczęsnych reliktów przeszłości. Ot, wystarczą w miarę zgrabne pudełka bloków mieszkalnych, wąska nitka jezdni i już mamy raj na ziemi. Brońcie nas wszyscy święci neoliberalizmu przed planami zagospodarowania przestrzennego, nazbyt dociekliwym nadzorem ze strony miasta (w praktyce, dziwnym trafem, zazwyczaj nie trzeba się tym specjalnie przejmować) i społecznikami-frajerami, którym ta najlepsza z możliwych (dla dewelopera) sytuacja się nie podoba! Znamienna jest tu wypowiedź udzielona „DP” przez Mikołaja Korneckiego (znanego czytelnikom „Obywatela” z artykułu „Ostatni taki klin…” i felietonu „Niezbyt Wesoła Polana”): W planie miejscowym Górka Narodowa miała być ujęta jako odrębny, samowystarczalny zespół mieszkaniowy z przedszkolem, szkołą, sklepami, terenami sportowymi, układem dróg, otoczona zielenią. Teraz z tej koncepcji realizuje się tylko mieszkania. Buduje się jednostkowo i nikt nie widzi całości.

Oczywiście problem nie bierze się znikąd. Ale u jego podstaw nie stoi jedynie polski „głód mieszkaniowy”, lecz także praktyczna niemożność wyegzekwowania przez obywateli jakichkolwiek obowiązków, nie tylko od deweloperów, ale i instytucji miejskich. Bezradność, atomizacja społeczna, brak poczucia solidaryzmu to mechanizm samonapędzający, jego efektem są właśnie takie „pudełkowe osiedla”, jak Górka Narodowa… Człowiek cieszy się po prostu, że ma te swoje cztery kąty, do tego może jeszcze garaż dla dwuśladowego członka rodziny, jakąś plazmę i Internet, żeby pooglądać sobie szeroki świat, dla którego zabrakło miejsca za oknami. Strach pomyśleć, jakie szajby rodzą się w takim otoczeniu, w klaustrofobicznym zaduchu nowego osiedla. Materialna, fizyczna ciasnota jest niejako przypomnieniem o niedogodnościach życia na (mieszkaniowy) kredyt. Zgrzebne PRL-owskie osiedla-sypialnie wcale nie wydają się gorsze od tych złotych klatek, w których ludzie będą żyć, a jak trzeba – umierać, bo np. karetka nie przeciśnie się na czas… Zresztą, jaka karetka? Karetka to też socjalizm… Taksówką, wszędzie taksówką! A w stanie przedzawałowym, jak się da, własnym samochodem.

Czarny humor? Nie, to życie pod Górkę, albo niezgorszy materiał na nową gorzką komedię: Alternatywy 5.

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie