dr inż. Janusz Rak: Obniżanie wyższego
W szkolnictwie wyższym zmiany robi się „w locie”, nie zapewniając gwarancji wzrostu wydatków na badania czy na dydaktykę, by pensje były godziwe i dawały życiową stabilizację.
O zmianach w zasadach zatrudniania osób niepełnosprawnych rozmawiamy z Moniką Bugajewską-Tykarską, wiceprezes zarządu Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych.
***
Czemu służą zmiany w prawie regulującym zatrudnianie niepełnosprawnych, obowiązujące od 1 stycznia 2011 r.?
Monika Bugajewska-Tykarska:
Z punktu widzenia rządu zmiany mają poprawić sytuację finansową
Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, który przy
dotychczasowym sposobie finansowania zbankrutowałby w ciągu roku.
Zmiany mają zapewnić bardziej optymalne wykorzystywanie środków. Z
punktu widzenia pracodawców wygląda to jednak zupełnie inaczej.
Sytuacja PFRON jest zła i wszyscy uważają, że trzeba wprowadzić jakiś
„pakiet ratunkowy”, a potem usiąść do pracy nad
regulacjami ustawowymi.
Niestety, wykorzystując złą sytuację w PFRON, rząd wprowadza zmiany stopniowo
zmniejszające dofinansowanie miejsc pracy dla niepełnosprawnych. Od 1
stycznia stopniowo będzie zmniejszane dofinansowanie do wynagrodzeń
osób niepełnosprawnych w stopniu lekkim, w zamian za zwiększenie
dofinansowania wypłat osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności.
Tyle że takich osób jest niewiele na rynku pracy. W rezultacie więcej
pieniędzy zostanie w budżecie państwa, za cenę faktycznej pomocy
niepełnosprawnym. Najpierw trzeba wdrożyć edukację osób ze znacznym
stopniem niepełnosprawności, by w ogóle miały szansę wejść na rynek
pracy, a dopiero później postarać się, by pracodawcy chcieli te osoby
zatrudniać.
Zmiany ograniczają się do zmniejszenia środków finansowych?
M.B.-T.:
To jest ich główny punkt. Oprócz tego są zmiany związane z
wykorzystywaniem środków, które pracodawcy odprowadzają na Fundusz.
Trzeba je będzie wykorzystać w ciągu roku – do tej pory nie
było takich ograniczeń.
Dotychczas nie było także określonej liczby osób zatrudnionych z danym stopniem
niepełnosprawności niezbędnej, aby otrzymać ulgi podatkowe. Teraz
zostało to doprecyzowane: ulgi będą otrzymywać tylko firmy o bardzo
wysokiej koncentracji zatrudnienia osób niepełnosprawnych. To
wyklucza większość firm, bo wymagany jest wśród personelu udział
niepełnosprawnych na poziomie ponad 50% ogółu zatrudnionych. Zakładów
pracy spełniających te kryteria jest w Polsce tylko kilkanaście.
Jak rząd argumentował wprowadzane zmiany?
M.B.-T.:
Przypominał różne nieprawidłowości związane z przyznawaniem dużych
ulg. To trochę tak, jakby złapać jednego złodzieja, a następnie na
wszelki wypadek obciąć ręce połowie społeczeństwa. Na pewno trzeba
uszczelnić system, zadbać o sprawiedliwy podział środków, ale nie
można ich obniżać. Tymczasem kwota stanowiąca podstawę do obliczania
wysokości dofinansowania została zamrożona w grudniu 2009 i będzie
obowiązywała w latach 2011-2012. Zlikwidowano również dofinansowanie
do emerytów o lekkim stopniu niepełnosprawności.
Nie bez znaczenia jest czas pracy. Osoby niepełnosprawne w stopniu
umiarkowanym obowiązywał 7-godzinny czas pracy. Jeżeli chciały go
przedłużyć o godzinę, musiały posiadać stosowne orzeczenie lekarskie.
Wprowadzone zmiany odwracają sytuację: obligatoryjny jest 8-godzinny
czas pracy, o którego skrócenie trzeba się starać u lekarza.
Argumentem uzasadniającym tę zmianę było przekonanie o tym, że
pracodawcy, którzy oferują zmianowy czas pracy, nie chcą zatrudniać
osób z umiarkowanym i znacznym stopniem niepełnosprawności, bo jeśli
większość pracuje 8 godzin, a część tylko 7, to może stanowić duży
problem organizacyjny. Rzekomo lekarze boją się wydawać zgody na
zwiększenie czasu pracy, żeby potem nikt ich nie oskarżył o
pogorszenie stanu zdrowia osoby niepełnosprawnej.
Pracodawcy orzekli, że jeżeli rzeczywiście sytuacja jest ciężka, to wprowadźmy
zmiany, ale poprzedzone dłuższym vacatio legis, które pozwoli pracodawcom na zapoznanie się z ustawą i dostosowanie
do nowych zasad. Usłyszeli w odpowiedzi, że pieniądze są potrzebne już, a nie za chwilę.
W pewnych obszarach zaproponowano okresy przejściowe.
M.B.-T.:
Są trzy etapy zmian: od stycznia 2012 do czerwca 2012, od lipca 2012
do grudnia 2012, i od stycznia 2013. Mimo tego, zmiany napawają
lękiem. Już kiedyś postawiono za cel zlikwidowanie chronionego rynku
pracy, uznanego przez rządzących za zbędny. Zmiany, o których
mówimy, doprowadzą do tego celu. Rząd mówi, że gdy były wprowadzane
ostatnie zmiany, to pracodawcy również straszyli, że będą zwalniać, a
nic takiego się nie stało, wręcz przeciwnie – zatrudnienie
niepełnosprawnych wzrosło. Ale zwiększyło się głównie dlatego, że
przedtem otwarty rynek pracy nie miał dofinansowania do
niepełnosprawnych pracowników, a teraz ma. Natomiast nie wzrosło ono
na tyle, byśmy mogli mówić sukcesie. Zwiększyło się natomiast na
tyle, że PFRON sobie z tym nie radzi. Podsumowując, błąd tkwi gdzieś
w systemie, nie zaś w dofinansowaniu.
Jak zmiany wpłyną na sytuację osób niepełnosprawnych?
M.B.-T.:
Myślę, że zatrudnienie osób z umiarkowanym i znacznym stopniem
niepełnosprawności nie wzrośnie. Jeżeli Zakłady Pracy Chronionej
(ZPCh) nie będą już chciały posiadać tego statusu, czyli przejdą na
otwarty rynek pracy, to zostawią tylko najbardziej wydajnych
pracowników. Senat obiecał, że po pół roku od wejścia ustawy w życie
sprawdzi, jak się zmieniło zatrudnienie osób niepełnosprawnych i
ewentualnie zaproponuje korektę. Miejmy nadzieje, że rzeczywiście tak
będzie i że wówczas da się jeszcze coś zmienić – na razie
zmusza się pracodawców do rezygnacji ze statusu ZPCh… I cały czas
mówi, że ZPCh i Zakłady Aktywności Zawodowej sobie doskonale poradzą.
W Polsce brak wiedzy, że prowadzenie ZPCh polega jednocześnie na rehabilitacji
niepełnosprawnych i na zarabianiu. Jeżeli ktoś straci status ZPCh,
nie będzie zatrudniał dotychczasowej liczby osób niepełnosprawnych,
bo i po co? Ze strony rządowej usłyszeliśmy, że pracodawcy traktują
osoby niepełnosprawne nie jak ludzi, tylko jak etaty, które przynoszą
pieniądze. To nie jest prawda, po prostu musimy osiągać zyski, bo w
przeciwnym razie zamkniemy firmę.
Według danych rządu, 80% środków z PFRON-u wędruje do firm ochroniarskich,
zatrudniających osoby o znikomym stopniu niepełnosprawności, na
kiepskich posadach. Reforma ma służyć alokacji środków np. do
ośrodków aktywizacji zawodowej.
M.B.-T.:
Nie mam danych potwierdzających lub zaprzeczających tym rewelacjom.
Nie wydaje mi się jednak, aby procent środków odprowadzanych do
tychże firm był aż tak wysoki. Wiadomo jednak, że istnieją firmy
ochroniarskie, które zatrudniają osoby z lekkim stopniem
niepełnosprawności, i że niejednokrotnie są to osoby młode, które
dopiero pracując w nich uzyskały taki stopień. To chyba nie jest wina
pracodawców, tylko orzecznictwa. My jako POPON już dawno mówiliśmy,
że istnieje tutaj wiele niespójności między ZUS a NFZ. Nie ma
jednoznacznych kryteriów co do przyznawania poszczególnych stopni
niepełnosprawności, co skutkuje możliwością wielu nadużyć, za które
płacą wszyscy podatnicy. Zasłanianie się firmami ochroniarskimi nie
jest w porządku. Myślę, że gdyby system orzecznictwa był bardziej
szczelny, możliwe byłyby duże oszczędności, a pracodawcy nie mieliby
problemu, jak dostosować się do kolejnych zmian.
Co według Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych jest najważniejsze z
prawnego punktu widzenia?
M.B.-T.:
Stabilizacja prawa. Chcielibyśmy wręcz zapisów, że dany przepis nie
może ulec zmianie np. przez 5 lat. Gdy firma podpisuje kontrakty
wieloletnie, to kalkuluje ceny. Oglądamy kampanie społeczne
nakłaniające do zatrudnienia niepełnosprawnych, ale pracodawcy
pytają, czemu co chwila zmienia się prawo w tym zakresie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Konrad Malec, 11 grudnia 2010 r.
W szkolnictwie wyższym zmiany robi się „w locie”, nie zapewniając gwarancji wzrostu wydatków na badania czy na dydaktykę, by pensje były godziwe i dawały życiową stabilizację.
Dla wielu utworów domena publiczna jest szansą na nowych odbiorców, komentatorów, na inspirowanie kolejnych pokoleń.