Spójne społeczeństwo. Proporcjonalizm i federalizm Feliksa Młynarskiego
Spójne społeczeństwo. Proporcjonalizm i federalizm Feliksa Młynarskiego
Leszek Gawor nazwał go jednym z najwybitniejszych Polaków ubiegłego stuleciai. Nawet jeśli trochę w tym przesady, to nie ulega wątpliwości, że Młynarski był postacią nietuzinkową. Socjolog, filozof, działacz polityczny i gospodarczy, współtwórca reformy walutowej z 1924 r., światowej klasy ekspert w sprawach finansowych. W dodatku był ekonomistą-samoukiem, co jeszcze lepiej pokazuje format tej postaci.
***
Urodził się 20 listopada 1884 r. w Gniewczynie k. Przeworskaii. Już w gimnazjum w Jarosławiu zetknął się z ruchem narodowym w organizacji Czerwona Róża, kierowanej przez Związek Młodzieży Polskiej (tzw. Zet). Jako organizator nielegalnych obchodów rocznicy Konstytucji 3 Maja, w ostatniej klasie zmuszony został do przerwania nauki, ostatecznie maturę eksternistyczną pozwolono mu zdawać w Sanoku. Następnie studiował na Wydziale Filozoficznym UJ, gdzie kontynuował działalność patriotyczną. W 1903 r. wszedł do „Zetu”, trzy lata później został jego sekretarzem i równocześnie członkiem tajnej Ligi Narodowej.
Od 1907 r. jego drogi z obozem narodowym zaczynają się jednak rozchodzić. Stawał się coraz bardziej krytyczny wobec prorosyjskiej orientacji endeków. W 1908 r. ukończył pracę „Socjologia wobec teorii poznania”, na podstawie której uzyskał stopień doktora filozofii (ówczesne magisterium). W 1909 r. był współorganizatorem i jednym z liderów Związku Niepodległości, grupującego rozłamowców z obozu narodowego. Blisko współpracował również z Organizacją Młodzieży Niepodległościowej „Zarzewie”, która powstała w 1909 r. we Lwowie wskutek podziału w tamtejszym „Zecie”. Rok później zaowocowało to powołaniem akademickiej organizacji Legia Niepodległości, utworzonej z połączenia obu grup rozłamowych.
Wydał wówczas, pod pseudonimem Jan Brzoza, pracę „Zagadnienie polityki niepodległości”. Książka stanowiła głos w sporze między narodową demokracją a nurtem niepodległościowym Piłsudskiego. Autor wyszedł od konstatacji o istnieniu dwóch zasadniczych postaw wobec kwestii niepodległości. Obóz narodowy traktuje ją jako swoistą ideę moralną, niepodległościowy zaś jako bezpośredni cel polityczny. Obie postawy są błędne, bowiem brakuje w nich dążeń państwowotwórczych. Naczelną ideą Młynarskiego była zatem potrzeba myślenia w kategoriach państwowości, i to nie tylko przyszłej, ale również realizowanej już w warunkach niewoli. Postulował rozbudowę struktur konspiracyjnego państwa, uważając, że ich wykreowanie musi poprzedzić odzyskanie suwerenności. Nawoływał więc do stworzenia tajnej Konstytucji, Sejmu, rządu z aparatem skarbowym, armii. Ich autorytet należało umacniać tak, aby wszelki partykularyzm był postrzegany jako naganny, żeby ten nadrzędny cel skupiał osoby rozmaitych orientacji ideowych oraz integrował społeczeństwo rozrywane różnymi waśniami. Problem Państwa Polskiego – jak pisał – to problem zwycięskiej wojny o wolność. Problem polskiej państwowości to zagadnienie organizacyjne, rzucone na tło naszego życia narodowegoiii.
W tamtym czasie uczestniczył w formowaniu Polskich Drużyn Strzeleckich – paramilitarnej organizacji powołanej przez „Zarzewie”, której w latach 1913-1914 był prezesem. Jako reprezentant Związku Niepodległości brał udział w naradach zmierzających do powołania Komisji Tymczasowej Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych, której celem była koordynacja działań niepodległościowych w oparciu o Austro-Węgry; w 1912 r. wszedł w skład jej władz.
Po wybuchu I wojny światowej PDS zostały podporządkowane Józefowi Piłsudskiemu, a Młynarski jako szeregowiec wstąpił do Legionów, skąd oddelegowano go do Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego. Z ramienia NKN został wysłany wraz z socjalistą Arturem Hausnerem do USA, aby informować Polonię o celach Legionów oraz zabiegać o pomoc materialną i poparcie.
Po powrocie do Polski podjął pracę jako kierownik Wydziału Spółdzielczości w Ministerstwie Pracy w Królestwie Polskim. Opracował wtedy szkic reformy społecznej, opartej na systemie spółdzielczym, do którego zapałał sympatią jeszcze przed wojną za sprawą Edwarda Abramowskiegoiv. W kwietniu 1923 r. minister skarbu Władysław Grabski powołał Młynarskiego na stanowisko wicedyrektora w Departamencie Kredytowym. Stał się on wówczas współautorem reformy walutowej oraz statutu Banku Polskiego. W sierpniu 1924 r. objął stanowisko wiceprezesa tej instytucji.
W 1929 r. po wygaśnięciu kadencji odszedł z Banku i został członkiem Komitetu Finansowego Ligi Narodów w Genewie. Z jego ramienia pojechał w 1933 r. do Grecji jako ekspert – za doradztwo w czasie tej misji otrzymał od rządu greckiego order Feniksa I klasy. W tym samym roku został wybrany na dwa lata przewodniczącym Komitetu. Międzynarodowa kariera była m.in. pokłosiem pracy „Złoto i banki biletowe” (1928), która przetłumaczona na angielski i japoński przyniosła mu uznanie w środowisku ekonomicznym. W 1937 r., po zmianie Konstytucji Komitetu Finansowego, Młynarski wraz z resztą członków podał się do dymisji, rozpoczął natomiast działalność w Międzynarodowej Izbie Handlowej w Paryżu oraz w Komitecie Złota LN. Pod koniec lat 30. ponownie włączył się w krajowe życie polityczne, zbliżając się do Frontu Morges.
W czasie II wojny światowej Niemcy zaproponowali mu objęcie prezydentury Banku Emisyjnego z siedzibą w Krakowie. Wyraził zgodę dopiero po licznych konsultacjach z polskimi sferami gospodarczymi i społecznymi, uznając, że pomimo okupacji życie gospodarcze powinno zachować ciągłość zapewniającą minimalną stabilizację. Od jego nazwiska pieniądze emitowane przez Bank popularnie nazywane były „młynarkami”. Urząd piastował do końca wojny, lawirując pomiędzy niemieckimi naciskami a polskimi interesami – jego działalność pozytywnie oceniał m.in. Delegat Rządu na Kraj, Cyryl Ratajski. Po wojnie postawiono mu zarzut kolaboracji, jednak dochodzenie zostało szybko umorzone. W lipcu 1945 r. wybrano go czynnym członkiem Wydziału Historyczno-Filozoficznego PAU, objął też wykłady w Krakowskiej Akademii Handlowej i na Wydziale Prawa UJ. W 1951 r. został dyrektorem biblioteki Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie (powołanej w miejsce KAH) i pozostał na tym stanowisku aż do emerytury w 1961 r.
Po wojnie nadal pisał. Obok problematyki ekonomicznej, w coraz większym stopniu zaczęła interesować go filozofia. Główna praca z tej dziedziny, „Filozofia śmierci”, nie doczekała się jednak druku. Na łamach paryskiej „Kultury” ukazał się natomiast w częściach na przełomie lat 1963 i 1964 jeden z jego ostatnich artykułów, „Szkice literacko-filozoficzne”. Konstatował w nim pogłębiający się kryzys duchowy współczesnego świata, tzw. retrogresję totalistyczną. Polegać miała na nasileniu się form przymusu i powstaniu nowych rodzajów ucisku. Wyrażał też zaniepokojenie zakłócaniem przez człowieka równowagi w świecie przyrodyv. Zmarł 13 kwietnia 1972 r. w Krakowie, pochowany został na Cmentarzu Salwatorskim.
***
Przemyślenia dotyczące spraw społeczno-politycznych i gospodarczych przedstawił w trzech pracach z lat 30.: „Człowiek w dziejach”, „Proporcjonalizm ekonomiczny” i „Totalizm czy demokracja w Polsce”. Jak podkreślał w przedmowie do tej ostatniej: Wszystkie trzy prace stanowią jedną całość i celem ich jest dać społeczeństwu systemat myślenia politycznego, zgodny z tradycją i charakterem umysłowości polskiejvi.
Młynarski wyróżnił w dziejach Europy trzy zasadnicze etapy: starożytność, która kończy się w 313 r. edyktem mediolańskim; średniowiecze zamykające się rewolucją francuską z 1789 r.; czasy nowożytne, trwające do I wojny światowej, która rozpoczyna nową epokę. Na jakiej podstawie dokonał tej niestandardowej periodyzacji?
Punktem wyjścia są relacje między uniwersalizmem a indywidualizmem – pochód dziejowy to dowartościowywanie jednostki jako podmiotu dziejów. Dla nikogo nie jest rzeczą wątpliwą, […] że człowiek był, jest i będzie zarówno podmiotem, jak i przedmiotem dziejów. Co jednak jest zjawiskiem podstawowym: czy człowiek jako twórczy podmiot, czy społeczeństwo, ogarniające go jako jeden z licznych swoich przedmiotów? Przyjęcie pierwszego stanowiska wyzwala indywidualistyczny pogląd na świat. Przyjęcie drugiego rodzi pogląd na świat uniwersalistycznyvii.
Okres starożytny stanowił dla Młynarskiego czas dominacji uniwersalizmu, polegającego na podporządkowaniu jednostki społeczeństwu zorganizowanemu w związek państwowy. […] Człowiek jest czymś znikomym, przejściowym, mizernym punktem na ekranie dziejówviii. Uniwersalizm ten szukał uzasadnienia w religii, sankcjonującej autorytet władców. Konsekwencją była sakralizacja państwa i władzy. Młynarski stwierdza, że to, co w czasach współczesnych określa się mianem totalizmu, to skrajna forma uniwersalizmu antycznego.
Zaczął być on stopniowo przezwyciężany wraz z pojawieniem się chrześcijaństwa. Emancypuje ono jednostkę, wprowadzając zasadę powszechnej równości ludzi wobec Boga, oraz doprowadza do desakralizacji państwa. Obowiązujący monizm religijno-polityczny zastąpiono dualizmem ewangelicznej zasady „cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co boskie”. Dzięki chrześcijaństwu Niebo zaczęło przede wszystkim opromieniać człowieka jako człowieka, spychając państwo w cień, jako rzecz wtórną, przemijającą, mizerną w obliczu wieczności. Państwo w ten sposób zostało zdegradowane do rzędu instytucji świeckiejix.
Średniowiecze to dla Młynarskiego okres, gdy starożytny system gospodarczy, oparty na niewolnictwie, został zastąpiony przez feudalizm, wprowadzający znaczną decentralizację władzy. Omnipotencja państwa odchodzi w przeszłość, poszerza się sfera indywidualnych uprawnień. Właśnie w okresie feudalizmu należy szukać prapoczątków indywidualizmu. Równie wielką wagę przywiązuje do sporu o uniwersalia. Miał on rewolucyjne konsekwencje praktyczne. Delegacja […] pojęć ogólnych podniosła znaczenie jednostki jako jedynego bytu realnego, czy to w przyrodzie, czy w społeczeństwie. Rzeczą główną, istotną, stało się indywiduum. […] Podobnie w zagadnieniach politycznych, wstrząsających ówczesnym światem, nominaliści podtrzymują autorytet jednostki ludzkiej i przez to osłabiają autorytety wielkich utworów społecznych, jak Kościół i cesarstwox.
Proces kształtowania się indywidualizmu znajduje ukoronowanie w idei równości wobec prawa. Recydywa antycznego totalizmu, jaką był absolutyzm oświecony, nie potrafiła już zatrzymać tego procesu. Rewolucja francuska proklamuje deklarację podstawowych praw człowieka i w tym momencie dopiero, zdaniem Młynarskiego, możemy mówić o końcu średniowiecza.
Czasy nowożytne pozostają pod znakiem dalszego rozwoju indywidualizmu, którego przejawy stanowią kapitalizm i liberalizm. Efektem jest bezprzykładny rozwój gospodarczy i postęp w różnych dziedzinach życia. Jednak rozwój ten nie jest nieprzerwany i bezproblemowy. Już pod koniec XIX w. zasada indywidualizmu zaczęła być podważana. Z jednej strony winowajcą jest wedle Młynarskiego demokracja parlamentarna, która z obywatelskiego systemu reprezentatywnego przeistoczyła się w system działający w imię państwa. Z drugiej zaś kapitalizm, który zaczął zaprzeczać zasadom, na jakich się opierał. Świat kapitalistyczny wychodził teoretycznie z równości szans, ale doprowadzał w praktyce do nierówności tych szans. Pozycja silniejszych stawała się bowiem z natury rzeczy coraz silniejsza i coraz trudniej było wydobywać się na wierzch nowym elementomxi.
Kapitalizm nie zdołał też rozwiązać najistotniejszego problemu współczesności, jakim jest realizacja zasady równości praw do udziału w dochodzie społecznym. Próby takie podejmują totalitaryzmy, ale stanowią lekarstwo gorsze od choroby i nie mają szans powodzenia. Dochód narodowy winien być dzielony proporcjonalnie między wszystkie grupy społeczne, bo w przeciwnym razie równowaga zostanie szybko zachwiana na skutek tego, iż jedni będą zyskiwać kosztem drugich.
Jak istotna jest kwestia proporcjonalizmu w podziale nadwyżki, widać na przykładzie USA: Ameryka cieszyła się przed październikiem 1929 r. stabilizacją poziomu cen i równoczesnym szybkim przyrostem dochodu narodowego. Repartycja odbywała się jednak wadliwie. Praca jako producent usług nie korzystała proporcjonalnie z postępu gospodarczego, ponieważ skala płac i pensji pozostawała w tyle. Natomiast przemysł gromadził tym większe zyski. Pociągnęło to nadpłynność przemysłu, nadmierną zwyżkę kursów akcyz i ogólną grę spekulacyjną. Walcząc z destabilizacją cen akcji i obligacji władze bankowe musiały zastosować środki deflacyjne pomimo względnej stałości poziomu cen towarowych. Skończyło się ogólnym załamaniem równowagi. […] błędna repartycja nadwyżek dochodu społecznego przy stabilizacji poziomu cen stała się w Ameryce jedną z ważniejszych przyczyn ogólnego kryzysuxii.
Proporcjonalizm nie ogranicza się do kwestii redystrybucji dochodu. Stabilizacja bowiem poziomu cen zakłada postulat stałej opłacalności wytwarzania. Ów postulat zakłada z kolei stałość relacji poszczególnych cen. Nie można osiągnąć i utrzymać takiej stałości, jeżeli produkcja dóbr i usług nie rozwija się proporcjonalnie, a więc w tempie równomiernym. Punkt ciężkości leży więc w proporcjonalizmie produkcji i wymiany. Jest to nowa zasada polityki ekonomicznejxiii. Proporcjonalizm wymaga ciągłości postępu, czyli stałych nadwyżek w dochodzie społecznym, w miarę równomiernie dystrybuowanych między świat pracy a kapitał. Dlatego niedopuszczalne jest pozostawienie podziału dochodu dobrej woli czy prywatnej inicjatywie. Konieczna staje się normatywna interwencja państwa, a więc siłą rzeczy propocjonalizm nie jest w stanie współistnieć z „liberalną formą ustroju kapitalistycznego”xiv.
Młynarski doszedł do wniosku, że ani wielkość przedsiębiorstw, ani rola obiegu pieniężnego czy instytucja prywatnej własności środków produkcji nie mogą być uznane za cechy charakterystyczne kapitalizmu, ponieważ są to właściwości wspólne z niektórymi formami z przeszłości. Cechę naprawdę odróżniającą kapitalizm od niewolnictwa czy poddaństwa stanowi dopiero system salariatu: umowa najmu pomiędzy cywilnie równymi przedsiębiorcą i pracownikiem. Jej konsekwencją jest współdziałanie „kapitału żywego” (siły roboczej) oraz „martwego”, czyli środków produkcji, będących w posiadaniu przedsiębiorcy. Proces produkcji ma więc charakter społeczny, jednak jego efekt – już nie.
Kapitał martwy i ukryty za jego plecami przedsiębiorca mają stanowisko uprzywilejowane, ponieważ do nich należy całość owoców produkcji – a robotnik może być skwitowany przy pomocy płacy zarobkowej, której wysokość reguluje się według cen żywności i potrzeb elementarnych robotnika, a nie według tego, jaką wartość zamienną osiągnie suma wytworzonych towarów na rynku. Pozycja prawna robotnika nie różni się zasadniczo od pozycji wydzierżawionej na jakiś czas maszyny, której praca nie stwarza tytułu do udziału w owocach produkcji. Istota kapitalizmu wyraża się w najemnictwie. Istota najemnictwa polega na nierówności praw do owoców produkcjixv.
Cena, a tym samym zysk, stanowią kategorię społeczną, będąc wypadkową gry podaży i popytu, stanu waluty, warunków politycznych. Natomiast podział zysku jest już czymś prywatnym. Młynarski wskazuje na to zjawisko jako jedną ze sprzeczności kapitalizmu. Antynomie, które nawarstwiły się w ustroju kapitalistycznym, są możliwe do rozwiązania jedynie poprzez działania prowadzące do zmiany roli państwa, zależności pomiędzy klasami czy przekształcenia produkcji dla rynku w produkcję służącą zaspokojeniu potrzeb poprzez zmianę organizacji spożycia. Wówczas dopiero może nastąpić współmierność produkcji i spożycia, współmierność ilości dóbr materialnych i potrzeb – a tym samym nastąpi względna stabilizacja wartości zamiennej dóbr i usług w gospodarstwie społecznymxvi.
Jak stwierdza Młynarski, w dążeniu do organizacji spożycia zarysowały się dwa zasadnicze kierunki. Pierwszy to socjalizm, widzący rozwiązanie w upaństwowieniu środków wytwarzania. Drugim jest solidaryzm, pragnący osiągnąć ów cel przez dobrowolną akcję od dołu – akcję wyrażającą się w tworzeniu spółdzielni spożywczychxvii. Pierwsza z metod zostaje przezeń odrzucona jako nieefektywna i szkodliwa. Takich wad i braków nie ma natomiast spółdzielczość spożywcza jako forma uspołecznienia produkcji i spożycia. Jest to forma przedziwnie mądra i prosta w swej konstrukcji teoretycznej, a egzamin życiowy zdała świetnie. Biorąc udział w spółdzielni spożywczej, jednostka ma możność oszczędzać przez wydatkowanie, stwarzać własną produkcję przez organizację spożycia, wreszcie łączyć najemnictwo i prawodawstwo w jednym rękuxviii.
Kreśląc proponowane rozwiązania, Młynarski jawi się też jako zwolennik korporacjonizmu. Jego główną zaletę stanowić miały autonomia, rozwijanie twórczej inicjatywy człowieka, odrzucenie omnipotencji państwa, współodpowiedzialność robotnika i przedsiębiorcy za losy produkcji, stępienie antagonizmów klasowych. Korporacje miałyby konsolidować odrębne grupy społeczne, Młynarski przewidywał istnienie odrębnych związków zawodowych dla pracobiorców oraz dla pracodawców, a obok tego korporacji skupiających wszystkich przedstawicieli danej branży, niezależnie od ich pozycji na rynku pracy. Korporacja posiadałaby autonomię ustawodawczą i być może nawet sądową. Do jej zadań należałoby ustalanie regulaminu fabrycznego, czasu pracy, wypełnianie zadań sądów pracy, planowanie rozmiarów produkcji, wysokości cen, przygotowywanie projektów ustawodawstwa dotyczącego ogólnej polityki gospodarczej, celnej i podatkowej itp.
Zauważał jednak, że korporacjonizm, atakując pewne elementy kapitalizmu, zapomina o najważniejszym: umowie najmu separującej robotnika od efektów wspólnej pracy. Jeśli w tej sferze nie nastąpią radykalne zmiany, to powstanie jedynie lepsza forma kapitalizmu. Koniecznym jest zatem zagwarantowanie udziału robotnika w zyskach przedsiębiorstwa. W takich warunkach umowa najmu nie będzie już tylko środkiem prawnym, który umożliwia dzierżawę siły roboczej, ale tytułem prawnym do udziału w owocach wspólnego procesu wytwarzania – do udziału w zyskach wynikających z koniunktury rynkowej. W miejsce najemnictwa, przy którym istnieje separacja pracy i kapitału przy podziale owoców wspólnej produkcji – powstanie „koalicja pracy i kapitału”xix.
Udział w zyskach nie musi przy tym polegać na dzieleniu ich pomiędzy poszczególnych robotników – kwoty takie byłyby stosunkowo niewielkie. Właściwsze byłoby odprowadzanie zysku przeznaczonego dla robotników do kasy znajdującej się w rękach organizacji robotniczo-społecznej, która będzie mogła go spożytkować wyłącznie na cele przewidziane odpowiednimi przepisami. Z takiego funduszu można byłoby wykupywać zamykane czy bankrutujące przedsiębiorstwa prywatne. Zakładając działanie powyższego urządzenia nie tylko unikamy dewastacji substancji i zabezpieczamy daną okolicę przed wzrostem bezrobocia – ale zarazem zakładamy podwaliny dla tworzenia się nowej formy własności. Będzie to własność wybitnie społeczna…xx.
Jeśli chodzi o administrowanie tego rodzaju funduszem, najwłaściwsze byłyby spółdzielnie spożywców, mające na tym polu doświadczenie. Z teoretycznego punktu widzenia rozwiązanie takie jest idealne, bowiem poprzez obowiązkowy udział w zyskach atakujemy klasową umowę najmu – zaś przez ruch spółdzielczo-spożywczy atakujemy ryzyko rynkowe, które obok umowy najmu stanowi drugą cechę ustroju kapitalistycznegoxxi. W związku z tym należałoby wprowadzić obowiązek przynależności robotników do spółdzielni spożywców. Młynarski wysuwa tutaj analogię z obligatoryjnymi ubezpieczeniami, które w pewnym momencie wprowadziły wszystkie państwa –powszechna spółdzielczość to swoiste ubezpieczenie od wyzysku handlowego i strat na rynku.
Spółdzielnie zachowałyby autonomię gwarantującą ich rozwój, lecz byłyby kontrolowane przez państwo pod kątem ksiąg i praworządności wewnętrznej. Cel ostateczny stanowiłoby, jak to ujął, powstanie Rzeczpospolitej Spółdzielców. Robotnik przestanie być najmitą – zdobędzie bowiem równość prawa do udziału w owocach wspólnej produkcji, dokona się jego wyzwolenie, ponieważ osiągnie równouprawnienie społeczne, obok już dzisiaj posiadanego równouprawnienia pod względem cywilnym i politycznymxxii.
Dzięki temu społeczeństwo klasowe przekształci się w federację społeczną, stąd Młynarski określił swój projekt mianem federalizmu społecznego. Zalety takiego ustroju są jego zdaniem wielostronne: redystrybucja dochodu społecznego wreszcie będzie miała charakter racjonalny i sprawiedliwy, zmaleje też niebezpieczeństwo kryzysów i wahań koniunktury.
Zasadniczą wartość stanowi pogodzenie dwóch zasad politycznych, pozostających w konflikcie: prywatnej inicjatywy oraz etatystycznej interwencji. Dopiero proporcjonalizm sprzymierzony z federalizmem społecznym sprowadza obie zasady do właściwych im zakresów. Obok bowiem własności i przedsiębiorczości społecznej może żyć i rozwijać się własność i przedsiębiorczość prywatna. Zamiast zaś etatyzacji unicestwiającej przedsiębiorczość prywatną, rola państwa ograniczy się do planowania normatywnego, stwarzającego ramy dla równoległych wysiłków obu form własności, zarówno prywatnej, jak społecznejxxiii.
Tak pomyślany system gospodarczy urzeczywistniony miał zostać w państwie nacjokratycznym, zachowującym odpowiednie relacje pomiędzy aparatem państwowym (reprezentującym zasadę uniwersalistyczną) a narodem (wyrazicielem zasady indywidualistycznej). W takim ustroju rola państwa miała zostać zminimalizowana, naród bowiem zajmowałby pozycję nadrzędną, państwo zaś miało stanowić jedynie organ wykonawczy jego woli.
Drugą charakterystyczną cechę stanowić miało pierwszeństwo jednostki nad narodem, jednak mające charakter relatywny, albowiem naród jednocześnie ma nad jednostką prymat moralny. Naród budzi się do życia – pisał Młynarski – jako forma pojęciowa uświadomienia jednostek i sprzęga się jednocześnie z samowiedzą etyczną, z poczuciem obowiązku służenia dobru wspólnemu. I jedno, i drugie jest sprawą duchową, sprawą twórczą osobowości ludzkiej, sprawą indywidualną. Wobec tego zaś również pierwszeństwo interesu narodowego przed interesem jednostki musi wywodzić się z aktu wolnej woli człowieka, z jego decyzji i wyboru, a nie jest czymś danym przez naturę, jako rzecz gotowa, z góry przychodząca i ogarniająca człowiekaxxiv.
Ujęcie takie wydaje się bardzo bliskie personalizmowi chrześcijańskiemu, eksponującemu prymat jednostki wobec społeczeństwa i jednocześnie obowiązki na niej ciążące. Tak rozumiany nacjokratyzm musi zostać dopełniony przez homokrację, zgodnie z którą nie przywilej, majątek lub przynależność do partii czy elity rządzącej powinny stanowić tytuł do większego wpływu na organizowanie, względnie reorganizowanie spraw państwowych – lecz uzdolnienie, kompetencja, polot twórczy, męstwo przekonań i w ogóle charakter człowiekaxxv.
Przypisy:
i L. Gawor, Feliksa Młynarskiego filozofia dziejów [w:] Tenże, Polska myśl historiozoficzna I połowy XX wieku. Analiza wybranych poglądów, Rzeszów 2005, s. 118.
ii Na temat Młynarskiego zob. Z. Landau, Feliks Młynarski, Polski Słownik Biograficzny, t. XXI/1, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1976, ss. 443-446.
iii Jan Brzoza (wł. F. Młynarski), Zagadnienie polityki niepodległości, Kraków 1911, s. 97.
iv F. Młynarski, Wspomnienia, Warszawa 1971, s. 153.
v Idem, Szkice literacko-filozoficzne, „Kultura” (Paryż) 1963 nr 12, 1964 nr 1.
vi Idem, Totalizm czy demokracja w Polsce, http://www.polskietradycje.pl/article.php?artykul=328
vii Idem, Człowiek w dziejach. Jednostka – państwo – naród, Warszawa [1937] (wyd. II), s. 31.
viii Ibid., s. 33.
ix Ibid., s. 54.
x Ibid., s. 74.
xi Ibid., s. 111.
xii Idem, Proporcjonalizm ekonomiczny. Zagadnienie nowego kierunku, Warszawa 1937, s. 23.
xiii Ibid., s. 24.
xiv Ibid., s. 105.
xv Ibid., ss. 126-127.
xvi Ibid., s. 134.
xvii Loc. cit.
xviii Ibid., s. 136.
xix Ibid., ss. 143-144.
xx Ibid., s. 149.
xxi Ibid., s. 151.
xxii F. Młynarski, Proporcjonalizm…, s. 160.
xxiii Ibid., s. 179.
xxiv Idem, Człowiek…, s. 160.
xxv Ibid., s. 168.