Prawo silniejszego

·

Prawo silniejszego

·

Miała babuleńka Koziołka Matołka, co kazał dziewczyny powsadzać do dołka. Koziołek Matołek – pod rogami pustka, dziewczyny wesołe, on blady jak chusta.

Taką piosenkę, nie przesadnie wyrafinowaną artystycznie i intelektualnie, śpiewałyśmy w obozie internowanych. Na szczęście junta wojskowa była mniej obrażalska od obecnych władz i nie próbowała nas za to zamknąć. Wprawdzie trudno zamknąć kogoś, kto już siedzi, ale WRON-a to potrafiła. Andrzeja aresztowała w obozie internowanych i oskarżyła o obalanie ustroju siłą, za co groziła kara śmierci. Siły do obalania czegokolwiek nie mieliśmy ani wtedy, ani teraz. Wszystkie Koziołki Matołki, historyczne i współczesne, mogą spać spokojnie. Nobliwa pani Sybiraczka powiedziała mi: Zostawcie w spokoju generała, to stary schorowany człowiek. Nie taki schorowany, skoro uczestniczy w pracach BBN. Ale postęp jest. Teraz mamy standardy europejskie i przynajmniej za słowa kara śmierci już nie grozi.

Nauczycielka w szkole podstawowej kazała trzem klasom napisać opowiadanie w odcinkach pod tytułem Diabelski Anioł. Dzieci uruchomiły chorą wyobraźnię, karmioną bajeczkami, grami komputerowymi i filmami akcji. W kolejnych odcinkach pojawiały się coraz bardziej sadystyczne i obrzydliwe sceny. Zacytuję kilka fragmentów:

„Zobaczyła ciało swojego chłopaka bez rąk i z jedną nogą”. „Kolejna ofiara był przywiązana łańcuchami do drzewa. Po całym ciele spływała krew. Głowa człowieka była odrzucona kilka metrów dalej. Wnętrzności były wyjedzone”. Motyw urwanej głowy tak się dzieciom spodobał, że pojawia się w następnym odcinku. „Przywiązali Łukasza sznurkiem i puścili go jako przynętę. Nagle zobaczyli szarpnięcie sznurka, szybko go chwycili i podciągnęli. Zobaczyli sznurek z głową Łukasza i z kłakami potwora”. Łukasz jest kolegą z grupy autorów. Dalej, oprócz krwi i flaków, z ciał wylewają się robaki, które są zjadane. Kto zje robaka, zamienia się w potwora. Potwór wyjada nie tylko wnętrzności, również mózgi. Zabawę przerwała dyrektorka.

Rodzice próbują ograniczać dzieciom dostęp do Internetu, blokują strony z pornografią, ale jest to nieskuteczne, ponieważ dzieci mają telefony komórkowe. Synek znajomych otrzymuje SMS-y: „Czy ty dalej wierzysz w tą głupią Maryśkę?”. Chodzi oczywiście o Marię, matkę Chrystusa.

Wielu jest chętnych do cenzurowania Internetu, ale nie słyszałam, aby ktokolwiek domagał się ograniczenia sadystycznych, okrutnych i obrzydliwych treści w publicznym przekazie, ponieważ wszystkim jest to na rękę. Panuje przekonanie, że im mocniejsze ostrzeżenie, tym lepszy skutek. Obrońcy zwierząt pokazują ich cierpienia, pacyfiści okrucieństwa wojny, kościół wystawia plansze ociekające krwią nienarodzonych, drogówka ofiary wypadku. Trzeba przebić się przez kulturę masową, która jest coraz bardziej brutalna i prymitywna.

Nakręca się spirala coraz mocniejszych środków wyrazu. Natomiast reklamy i większość seriali wypełniają lukrowane obrazki z życia ludzi, którzy nie mają większych kłopotów, albo świetnie sobie z nimi radzą. Wszystko jest umowne: entuzjazm widzów, spontaniczność celebrytów, krew z urwanej nogi. Do mediów przebijają się jeszcze tylko tragiczne historie ludzi okrutnie skrzywdzonych przez los lub władzę.

Trudno sobie wyobrazić dalszą eskalację straszenia i pogróżek w celach wychowawczych. Przypadkowo znalazłam przykład innego podejścia do wychowania dzieci. W wydanym przez IPN albumie „Rotmistrz Witold Pilecki 1901-1948” zamieszczono fotokopię wierszowanego listu do syna (str. 123). Oto dwa fragmenty:

„Niby świat kocha i wsze stworzenia
W gołębim sercu – gołąbki zmieszcza
To raptem znowu zmienia się w drania
Motylom życie odbiera – więc gania”.

Jeśli Cię ręka swędzi i oko
Równego sobie szukaj – silnego
Z nim stań do walki. Uda się – a więc głęboko
Miecz wraź swój w niego!
Lecz słabe niszczyć stworzonka – nieduże
Tak robić potrafią przede wszystkim tchórze
Lecz nigdy nie robią tego rycerze”.

Nie trzeba wymyślać niczego nadzwyczajnego. Wystarczy wrócić do starych zasad i metod wychowania, aby świat wrócił do normy. Oczywiście nie jest to takie proste. Kto przyzwyczaił się do stosowania prawa siły, bezkarnego gnębienia słabszych, nie nawróci się na etos rycerski – stawanie do walki z silniejszym, otaczanie opieką wdów, sierot i motylków.

Rządzący chełpią się siłą, ponieważ jest to skuteczna polityka. Nie trzeba silić się na argumenty i wszyscy wiedzą, kto tu rządzi. Wiele razy słyszałam z ust Borusewicza i Tuska: „Trzeba było wygrać wybory”. Na szczęście nie wszyscy obywatele są klientami władzy. W sprawach tak ważnych, jak wyjaśnienie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem, pokrzykiwanie i wyszydzanie nie uciszy oponentów. Również pacyfikowanie kibiców nie daje pożądanego skutku. Władza kompromituje się, zaczyna się bać, ludzie się śmieją.

Nie wiem jak potoczą się losy Europy i świata. Społeczeństwa się buntują, ale chciwości i zadłużania się nikt powstrzymać nie potrafi. Szczytem bezczelności jest oskarżanie narodów Europy, że żyły na kredyt i narobiły długów. Nie przypominam sobie, aby Balcerowicz pytał nas, czy chcemy zadłużania państwa. Chcieliśmy żyć nie na kredyt, lecz z wynagrodzenia za własną pracę.

Zastanawia mnie, czego tak panicznie boją się autorytety, że ostrzegają przed faszyzmem. Co mają na sumieniu tchórze, którzy ze strachu rozum tracą? Czy miłość do zysków korporacji uzasadnia taki poziom emocji, jaki objawia np. Stefan Bratkowski, podobno dziennikarz, nie prezes banku?

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie