Lewica wobec Śląska
Lewica wobec Śląska
Podstawową zasadą skutecznego działania jest zrozumienie mechanizmów, na które chce się poprzez to działanie wpływać. Bez trafnej teorii na temat zjawisk, z którymi pragniemy się zmierzyć, nie możemy podjąć skutecznych czynności w tym kierunku. To samo dotyczy problemu kreowania na Górnym Śląsku tzw. narodu śląskiego oraz próby promowania idei przekształcenia terytorialno-administracyjnego Polski przez jednego z ideologów tego mikronacjonalizmu, Jerzego Gorzelika i Ruch Autonomii Śląska.
Koncepcja ta zakłada regionalizację naszego kraju poprzez zmianę konstytucji i utworzenie autonomicznych województw/regionów, w tym – szczególnie – autonomicznego regionu śląskiego. Podejmowanej przez te kręgi walce politycznej przeciw unitarnemu państwu polskiemu w ramach Unii Europejskiej trzeba się zatem przeciwstawiać, czerpiąc z metodologii i teorii naukowej, która zjawiska społeczne i wykorzystujące je w działaniu środowiska polityczne przebadała wiele lat wcześniej, zanim urosły na Śląsku do rangi poważnego problemu.
W narracji narzuconej obecnie na Śląsku próbuje się udowodnić, że region ten jest kolonią wewnętrzną Polski, a Ślązacy – ludnością kolonialnie wykorzystywaną. Zwolennicy takiej koncepcji bezrefleksyjnie pomijają fakt, że kolonizacja Śląska nastąpiła dużo wcześniej, za Fryderyka II – króla Prus, i bez żenady powtarzają tezy propagandy sukcesu uprawianej przez biurokrację i burżuazję tych, którzy pierwsi uczynili z pięknej, bogatej ziemi kolonię i eksploatowali śląski lud przez prawie dwieście lat.
O tym kolonialnym imperializmie trzeba przypominać w Unii Europejskiej, ogarniętej kryzysem nie tylko ekonomicznym, ale i tożsamościowym. Unii zdominowanej przez zjednoczone Niemcy, powiązane gospodarczo z Rosją. Unii, która zamiast być socjalną Europą ojczyzn, pod presją brukselskich eurokratów stała się neoliberalną Unią dla bogatych. Ci sami biurokraci wspierają dążenia mikronacjonalistów do przekształcenia europejskiej struktury w unię regionów, przeciwstawiając ją Europie socjalnych ojczyzn. Widać to na przykładzie Katalonii w Hiszpanii czy separatyzmu Ligi Północnej we Włoszech.
W ten kontekst wpisuje się narracja mediów głównego nurtu dążąca do zohydzenia patriotyzmu, czyli miłości ojczyzny, a jednocześnie do umacniania nacjonalizmów regionalnych. Dzieje się to w interesie ponadnarodowych korporacji i giełdowych wielkich właścicieli kapitałów, dla których państwa obywatelskie, oparte na patriotyzmie, stały się ostatnią przeszkodą na drodze do narzucenia neokolonialnego wyzysku większości społeczeństw na świecie. W ich interesie leży istnienie unii mikronacjonalistycznych regionów, bo im mniejsze i słabsze gospodarczo państwo, tym łatwiej narzucić mu dyktat wielkich ponadnarodowych firm. Przykłady Grecji czy Cypru wydają się tutaj oczywiste. W interesie koncernów leży zwalczanie konceptu unii socjalnych ojczyzn, bo taka unia ograniczyłaby im możliwości wyzysku klas najsłabszych ekonomicznie i zmusiła biznes do dzielenia się z pracownikami znaczącą częścią zysków, obecnie bezproduktywnie marnotrawionych w spekulacyjnej i konsumpcyjnej degrengoladzie klas wyzyskujących i kolaborującego z nimi menedżmentu tak prywatnego, jak i państwowego.
Dla społeczeństwa polskiego, zepchniętego do roli taniej siły roboczej w Unii, taka narracja, zwłaszcza na Śląsku, jest szczególnie alarmująca, bo – jak trafnie pisał Zbigniew Zielonka w swoich rozważaniach o historii i kulturze zatytułowanych „Śląsk: ogniwo tradycji” – od podboju Śląska rozpoczyna się zabór ziem polskich. Była to pierwsza etnicznie polska ziemia, którą opanowały Prusy. Należała co prawda dotychczas do Cesarstwa (niemieckiego), ale było to cesarstwo wielonarodowościowe, a ponadto znalazła się ona w rękach cesarstwa jako prowincja Korony Czeskiej. Tylko tę podstawę prawną posiadali Habsburgowie, dzierżąc Śląsk. Jego zabór przez Prusy stał się wstępem do rozbiorów Polski…
Sytuacja na Śląsku jest w dziejach nowożytnej Europy szczególnym przypadkiem niedorozwoju zależnego. W świetle obowiązującej terminologii terytoria tzw. zależne to w gruncie rzeczy dawniejsze kolonie. Kształtowanie się nowoczesnych społeczeństw narodowych oraz społeczności pogranicza na terenie wschodniej Europy z wielką wnikliwością prześledził śp. prof. Józef Chlebowczyk w zapomnianym dzisiaj dziele pt. „O prawie do bytu małych i młodych narodów. Kwestia narodowa i procesy narodotwórcze we wschodniej Europie środkowej w dobie kapitalizmu, od schyłku XVIII do początków XX w.” (Warszawa – Kraków 1983). Istotnym kontekstem, w którym warto spróbować odczytać analizę i syntezę prof. Chlebowczyka, jest artykuł prezesa Pew Research Center, Alana Murraya, opublikowany w „The Wall Street Journal”, zatytułowany „Świat rewolucji klasy średniej”, przedrukowany 22 lipca 2013 r. w dodatku ekonomicznym do „Rzeczypospolitej”. Jego główna teza mówi, że Dzisiejszy świat jest świadkiem trzeciej wielkiej rewolucji klasy średniej. Pierwszą, w XIX wieku, przyniosła rewolucja przemysłowa. Druga miała miejsce po II wojnie światowej; obie dokonywały się przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Europie. Wygląda na to, że trzecia będzie największa i najszerzej zakrojona. Przez ostatnią dekadę dokonywała się w Chinach, ale szybko rozszerza się na resztę Azji, Amerykę Łacińską, a nawet Afrykę. Taka teza dość czytelnie wyraża oczekiwania ponadnarodowych środowisk wielkiej finansjery wobec tzw. arabskiej wiosny, tzw. buntów oburzonych oraz masowych protestów, które miały miejsce latem tego roku w Egipcie, Turcji i Brazylii.
Znaczące jest jednak to, że do krajów, w których owa „trzecia fala rewolucji klasy średniej” trwa, autor zalicza m.in. Chiny, Brazylię, Wenezuelę itd. Można więc przyjąć założenie, że również procesy tzw. spóźnionych mikronacjonalizmów – jak w Katalonii, Szkocji czy północnych Włoszech – mogą być uznane za pochodną tych procesów. Ich lokalnym odpryskiem na gruncie polskim są próby wykorzystania różnic kulturalnych i gwarowych do kreowania „spóźnionych narodów” i autonomizacji regionów zamieszkiwanych przez takie grupy społeczne (oprócz RAŚ-u są to Unia Wielkopolan czy stowarzyszenia kaszubskie).
Jak pisze Murray, niektórzy eksperci przewidują, że w przeciągu dwóch dekad większość światowej populacji będzie można zdefiniować jako klasę średnią, jeśli chodzi o posiadane środki i ambicje – dotyczy to między innymi edukacji, telefonów komórkowych, samochodów i, co najważniejsze, zdolności koncentrowania się na czymś innym niż podstawowe potrzeby bytowe. W zakończeniu artykułu prezes Pew Research Center wyprowadza wniosek, że nowa globalna klasa średnia przekształci społeczeństwa, gospodarki i instytucje polityczne w sposób trudny do przewidzenia. W przeciwieństwie do powstawania klasy średniej w XIX wieku i po II wojnie światowej ta fala nie musi być zakorzeniona w zachodnich wartościach. W kontekście śląskim i innych regionów Polski warto się zastanowić, czy owe „przekształcenia”, promowane przez miejscową „nową klasę średnią”, nie są reakcyjną próbą cofnięcia zegara przemian do wieku XIX…
Dla zrozumienia współczesnych procesów neokolonialnego podporządkowania społeczeństw tej części Europy ponadnarodowym korporacjom ma to kluczowe znaczenie. Dla rozproszkowanej polskiej lewicy pracowniczej i środowisk patriotycznych – szczególnie, gdyż to właśnie brak sprawnej metodologii przy ocenie obecnie zachodzących procesów walki społeczno- i narodowowyzwoleńczej uniemożliwia wypracowanie spójnego programu, a co za tym idzie – rozwinięcie społecznie sprawnej organizacji zdolnej artykułować interesy większości społeczeństwa polskiego w warunkach neokolonialnej globalizacji.
Dlatego pozwalam sobie przypomnieć główne wątki tej – dla wielu nieznanej, dla innych zapomnianej – fundamentalnej pracy J. Chlebowczyka. Jedynie w przypadku niektórych zagadnień pokuszę się o własne komentarze, aby podkreślić adekwatność tej publikacji względem analizy skutków niedorozwoju zależnego społeczeństwa polskiego w warunkach owej trzeciej fali rewolucji burżuazyjnych, przez ideologów neoliberalizmu określanych jako rewolucje nowej klasy średniej.
Punktem wyjścia tej analizy jest wyróżnienie przez J. Chlebowczyka wśród społeczności narodowych i grup językowo-etnicznych na obszarze wschodniej Europy środkowej „w przededniu rewolucji burżuazyjno-demokratycznych” następujących społeczeństw i społeczności:
1) narody państwowe,
2) narody w pełni już ukształtowane jako narody polityczne o pełnej strukturze socjalnej, pozbawione jednakże własnych zinstytucjonalizowanych form bytu państwowo-narodowego,
3) grupy językowo-etniczne oraz narodowości, w większości plebejskie (o niepełnej strukturze socjalnej), dostające się dopiero w orbitę działania i oddziaływania zarówno poziomych [klasowych – przyp. R.A.], jak i pionowych (narodowych) procesów emancypacyjnych i integracyjnych. W grę wchodzą tu również zbiorowości w rodzaju polskiej etnicznie ludności Śląska, które na skutek wielowiekowej przynależności do obcych organizmów państwowych utraciły łączność ze swym pniem macierzystym, stanowiącym społeczność grupy drugiej bądź pierwszej (np. powstałe w wyniku osadnictwa enklawy niemieckie w krajach Korony Św. Stefana),
4) różne społeczności żyjące z reguły w diasporze, odznaczające się często wyraźną odrębnością kulturowo-cywilizacyjną, rasową. Szczególne miejsce w tym względzie zajmuje ludność żydowska występująca w zmasowanej postaci w zachodnich guberniach Rosji [dawne ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz wschodnich kresów I Rzeczypospolitej – przyp. R.A.].
Warto w tym miejscu zauważyć, że autor definiował tzw. narody państwowe w europejskich warunkach jako te społeczności narodowe, które na progu rozwoju kapitalistycznych stosunków produkcji miały całkowicie ukształtowaną strukturę socjalną. Dzięki temu narody te nieprzerwanie utrzymywały w ciągu minionych stuleci swą świadomość narodową, kultywowały swą tradycję historyczną, co prawda w granicach zakreślonych przez aktualny układ sił klasowych. W warunkach monarchii habsburskiej XIX w. w grę wchodziły tu takie społeczności narodowe jak Niemcy austriaccy, Madziarzy, Włosi, Polacy, Chorwaci [podobne problemy występowały nie tylko tam, lecz również w monarchiach Hohnzollernów i Romanowów – przyp. R.A.].
Inne społeczności narodowe oraz grupy językowo-etniczne określane jako narody (trafniej będzie „społeczności”) […] posiadały charakter wyraźnie plebejski. Były to zbiorowości, które pod względem socjalnym składały się prawie wyłącznie z warstw niższych, głównie chłopstwa, a w nielicznych środowiskach miejskich – drobnomieszczaństwa. Z uwagi na wspólną pierwotnie więź językowo-etniczną rodzime klasy posiadające, wraz ze związaną z nimi warstwą oświeconą, uległy w ciągu minionych stuleci asymilacji; nastąpiło to czy to w związku z utratą własnej państwowości (np. Czesi), czy też w ogóle z jej brakiem (np. Słowacy, Słoweńcy). Od siebie dodam, że do tej samej grupy „społeczności” można zaliczyć Rusinów ukraińskich czy białoruskich na tzw. Kresach Wschodnich I i II Rzeczypospolitej, którzy znaleźli się w jej granicach w wyniku rozpadu księstw zachodnioruskich po podboju mongolskim oraz po antymongolskiej ekspansji Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Chlebowczyk zwraca uwagę, że w Europie istniały też społeczności, w których podczas formowania się w nowoczesny naród w ogóle nie wyodrębniły się rodzime klasy posiadające. Do takich narodów zaliczył przykładowo Łotyszy czy Estończyków.
W przypadku europejskich tzw. narodów państwowych – można je podzielić na państwa posiadające kolonie: a) zamorskie i pozaeuropejskie (np. Belgia, Francja, Hiszpania, Holandia, Portugalia czy Wielka Brytania), b) wewnątrzeuropejskie (np. Austria, Prusy, Rosja, Turcja, a wcześniej – również Polska, czego wyrazem były wojny kozackie). W takim znaczeniu narody i społeczności narodowe, które w Europie środkowo-wschodniej znalazły się pod panowaniem tzw. narodów państwowych – faktycznie były społeczeństwami pod panowaniem kolonialnym. Spotęgowany tym faktem wyzysk ekonomiczny powodował – zwłaszcza w XIX w., kiedy w ogóle pod wpływem kapitalizmu zaczęły się tworzyć nowoczesne społeczeństwa narodowe – wspomniane zniekształcenia struktury socjalnej, a w rezultacie zahamowania czy niekiedy wręcz regresy rozwoju świadomości narodowej.
Z takim potężnym zniekształceniem rozwoju świadomości narodowej ludności etnicznie polskiej na Śląsku mieliśmy właśnie do czynienia po pruskim podboju większości jego terytorium i oderwaniu go w połowie XVIII w. od krajów Korony Św. Wacława – monarchii habsburskiej. Zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę wcześniejszą likwidację miejscowych klas panujących i oświeconych w wyniku wojny 30-letniej (przypadek rodu Kochcickich) lub ich habsbursko-niemiecką asymilację (np. losy rodu Paczyńskich), a następnie – upadek Rzeczypospolitej szlacheckiej, która wcześniej była dla resztek tych klas narodowym punktem odniesienia, czyli motywacją do trwania na Śląsku jako polska społeczność narodowa.
Takie doprecyzowanie pozwala zastosować rozróżnienie między narodami korzystającymi z wyzysku kolonii przez swoje klasy posiadające i panujące oraz część klas pracujących a narodami wyzyskiwanymi w swej większościowej masie. Do drugich niewątpliwie należy w dzisiejszych czasach społeczeństwo polskie, którego rozwój został kolonialnie zniekształcony w warunkach rozbiorów oraz niemieckiej okupacji faszystowskiej i stalinowskiego oderwania tzw. Kresów Wschodnich, a następnie w wyniku 45 lat rozwoju zależnego, podporządkowanego interesom ZSRR. Pogłębiające się obecnie pod wpływem kapitalistycznej globalizacji neokolonialnej oraz neoliberalnej tzw. integracji europejskiej zniekształcenia struktury gospodarczej i społecznej spychają pracowniczą większość społeczeństwa polskiego, w tym i mieszkańców Śląska, do trwałej roli taniej siły roboczej w Europie.
W „Podsumowaniu – wnioskach końcowych” Chlebowczyk syntetycznie wykazał różnice między rozwojem owych „narodów państwowych” Europy zachodniej a sytuacją społeczeństw w Europie środkowej i środkowo-wschodniej. Opóźniony w wyniku tzw. refeudalizacji rozwój społeczeństw na wschód od Łaby i wielonarodowościowy charakter ukształtowanych tu państw powodowały, że w przeciwieństwie do stosunków zachodnioeuropejskich, rewolucyjna burżuazja, jak i zachodzące tu procesy stopniowego rozkładu miejscowych struktur feudalnych stworzyły dopiero możliwości i otworzyły drogę dla narodowych procesów integracyjnych. W warunkach owego środkowo-wschodnio-europejskiego modelu głównym wyjściowym czynnikiem procesu narodowotwórczego stało się nie państwo, lecz język – podkreślał.
W początkach tych procesów wydawało się, że typowe dla procesów rozwojowych na pograniczach językowo-narodowościowych zjawiska asymilacji obiektywnie doprowadzą do zanikania zamieszkujących ten rejon Europy słabiej rozwiniętych lub mniej licznych społeczności językowo-etnicznych. Jednak w praktyce okazało się, że ich faktyczny rozwój podążył w wielu przypadkach w całkiem innym kierunku. Rozwijający się kapitalizm sprzyjał awansowi rodzimych języków tych społeczności, określanych jako grupy mniejszościowe. W rezultacie awans rodzimych języków owych mniejszości określił zasadnicze przejawy pierwszej fazy procesu narodotwórczego, czyli emancypacji, integracji oraz unifikacji poszczególnych żyjących we wschodniej Europie Środkowej grup językowo-etnicznych. Procesy te ukształtowały nowy typ zbiorowości – narodowość.
Podstawą formowania się narodowości w tej części Europy okazał się rozwój mowy od prostego narzecza do współczesnego języka literackiego. Starania, jakie w tym kierunku podejmowano, uzasadnianie celowości jego istnienia oraz obrona jego odrębności stanowiły główne przejawy pierwszej fazy spontanicznego procesu narodotwórczego lub aktywności ruchu narodowego, rozumianego jako świadomie podejmowany i realizowany wysiłek poszczególnych jednostek, a następnie większych grupowych zbiorowości przekształcających się w narodowość. Jak podkreślał Chlebowczyk, podstawowe interesy powstających narodowości, które w sposób kompleksowy można by sformułować jako prawo grupy etnicznej do samookreślenia językowego, znajdują z biegiem czasu najwszechstronniejsze odbicie w postulacie pełnego równouprawnienia języka grupy mniejszościowej w życiu publicznym całego kraju.
Jednak najważniejszą konstatacją autora „O prawie do bytu małych i młodych narodów…” było stwierdzenie, że procesy narodotwórcze mają spontanicznie działający wewnętrzny mechanizm rozwojowy. Jego przejawem ma być – według niego – nasilające się jako czynnik integrujący całą społeczność wraz z sukcesami ruchu narodowego w tzw. fazie językowo-kulturalnej kształtowania się narodowości poczucie wspólnych losów w przeszłości. Oznacza to, że zaczyna się – oprócz wspólnego języka – krystalizować świadomość historyczna zbiorowości narodowej.
W taki sposób – w drugiej fazie procesów wyodrębniania się narodu – nad rozwijającą się świadomością bycia częścią pewnej wspólnoty językowej i etnicznej, którą spajają jednakowe losy i doświadczenia z przeszłości, nadbudowuje się nowa więź, mająca już charakter ideologiczny. Jest nią więź narodowa. Ta właśnie więź powoduje skok jakościowy, w którym pewne zmiany ilościowe tworzą nową jakość. Na tym etapie procesów narodotwórczych dochodzi do tzw. nieciągłości fazowej: narodowość przekształca się w wewnętrznie spójną, wyraźnie na zewnątrz wyodrębniającą się grupę narodową. Jeśli dotyczy to zbiorowości znacząco licznych – jest to nowy naród. Jeśli zbiorowość jest mniej liczna w otoczeniu innych wielkich zbiorowości narodowych – części tego nowego narodu krystalizują się jako mniejszości narodowe. Chlebowczyk podkreśla, że „imperatywem kategorycznym” narodowości przekształcającej się w naród jest postulat prawa do samookreślenia narodowego.
Jednak w odróżnieniu od sytuacji na zachodzie Europy przekształcanie narodowości w naród wymagało w warunkach Europy środkowo-wschodniej szczególnej aktywności: świadomej akceptacji oraz celowego wysiłku wszystkich klas i warstw społeczności publicznie się aktywizujących, w miarę demokratyzacji życia danej zbiorowości.
O ile druga faza ruchu narodowego koncentrowała się na aktywności ideologicznej, kształtowaniu świadomości wspólnej dla zbiorowości, o tyle na kolejnym etapie punkt ciężkości przenosił się na płaszczyznę terytorialną: wyodrębniania się pewnych terenów zamieszkałych przez możliwie najbardziej jednolite zbiorowości narodowe. W tych okolicznościach – pisze J. Chlebowczyk – pojawia się i ze wzrastającą siłą rozwija dążenie formującej się czy już ukształtowanej grupy narodowej do zinstytucjonalizowania jej form bytu w sensie ukonstytuowania się w samorządny, z tendencją do pełnej suwerenności, organizm publicznoprawny o określonym zasięgu przestrzennym. Mamy tu do czynienia […] ze szczytowym i ostatecznym celem całego procesu narodotwórczego. Jego podstawowe racje sprowadzić można do pojęcia prawa narodu do samookreślenia (samostanowienia).
Na tym etapie potęgują się sprzeczności socjalno- i narodowowyzwoleńcze, zwłaszcza tam, gdzie jedna społeczność narodowa walcząc o swoje całkowite równouprawnienie, jednocześnie odmawia prawa i możliwości urzeczywistnienia takiego samego postulatu innym, szczególnie mniejszym, słabszym, mniej pod względem rozwoju zaawansowanym zbiorowościom językowo-narodowościowym. W głównej mierze dotyczy to pokrewnych mniejszości językowo-etnicznych.
Ostateczne konsekwencje drugiej fazy ruchu narodowo-wyzwoleńczego podważały i – trzeba podkreślić – podważają historycznie ukształtowane i politycznie uwarunkowane wewnętrzne, a następnie również międzynarodowe układy nie tylko granic państwowych, ale i wewnątrz nich – stosunków, przywilejów, uprawnień grup narodowych. Jak podkreśla Chlebowczyk: Tu tkwi klucz do zrozumienia genezy zjawiska nacjonalizmu politycznego narodów panujących, podobnie jak pojawiające się dezyderaty obozów grup mniejszościowych polityki reasymilacyjnej, rewindykacyjnej prowadzą logicznie do nacjonalistycznego ekspansjonizmu także i ze strony tych obozów narodowych, które w okresie swego formowania się występowały z pozycji czysto obronnych.
Stawia to narody i państwa dotychczas panujące przed trudną alternatywą rozwojową: albo utrzymać wbrew wszelkim zmianom dotychczasowe stosunki narodowe, czyli hegemoniczną pozycję narodu panującego, albo dostosować ustrój państwa do zmienionego układu sił narodowościowych, czyli dopuścić do rozwiązań autonomicznych, przekształcić państwo z unitarnego w federacyjne lub w konfederację, aby umożliwić życie narodowe większości obywateli państwa z uwzględnieniem ich odrębności językowo-kulturalnych oraz przynależności narodowych w ramach wewnętrznych struktur parapaństwowych. Problemem, który utrudnia wybór drugiej strony tej możliwości, są doświadczenia rozpadu federacji różnych narodów w XX w.: Czechosłowacji, ZSRR czy Jugosławii w tej części Europy.
Obserwując działania śląskich autonomistów, widać, że mamy do czynienia z próbą wykreowania takiego właśnie procesu w komplementarnych działaniach RAŚ-u, stojącej za nim mniejszości niemieckiej na Śląsku oraz Związku Ludności Narodowości Śląskiej. Rozbudzone – nie tylko na Śląsku, ale i w całym społeczeństwie polskim – oczekiwania na poprawę warunków życia po upadku postalinowskiego biurokratyzmu (upraszczająco zwanego przez środowiska prawicowe komuną lub komunizmem) i podjęte przez część społeczeństwa aspiracje do ewolucji w ową mityczną „nową klasę średnią” w zderzeniu z neokolonialnym przekształcaniem przez ponadnarodowych i rodzimych kapitalistów większości społeczeństwa polskiego w tanią siłę roboczą Europy zrodziły frustracje znaczących grup społecznych nie tylko na Śląsku, ale i w całej Polsce. Zagospodarowywanie tych frustracji przez RAŚ poprzez projekt odseparowania się od społeczeństwa polskiego i przyspieszone tworzenie nowej społeczności narodowej na Śląsku jest jednak w tych obiektywnych warunkach nie tyle naturalnym procesem narodotwórczym, ile subiektywnie inspirowaną manipulacją społeczną na wielką skalę, która godzi w interesy większości społeczeństwa polskiego, grożąc jego dalszym osłabieniem w globalnym ponadnarodowym podziale pracy i wyzysku.
Poprzez przejście od fazy świadomościowo-kulturalnej przez etap autonomii terytorialnej do fazy samostanowienia terytorialnego konsekwencją realizacji projektu RAŚ-u może być bowiem nie tyle uwolnienie się tzw. narodu śląskiego od rzekomego wyzysku polskiego, ale jego zwielokrotniony wyzysk poprzez polityczną i gospodarczą zależność od naturalnego sojusznika mniejszości niemieckiej na Śląsku – państwa niemieckiego i korporacji ponadnarodowych wywodzących się z Niemiec.
Ponieważ tworzone przez neokolonialny menedżment aktualne władze państwa polskiego nie wykazują – poza niekonsekwentnymi próbami ośrodka prezydenckiego – zdolności do sprawnego przeciwdziałania tym procesom, koniecznym staje się zorganizowanie ponadpartyjnego, społecznego ruchu, mogącego pomóc się uaktywnić i zorganizować w najbliższych wyborach samorządowych na Śląsku pracowniczej większości, którą stanowią w województwach śląskim i opolskim polscy Ślązacy i śląscy Polacy. We wspólnym interesie klasy pracowniczej na Śląsku i w całej Polsce jest zorganizowany opór przeciw wspomnianej manipulacji, prowadzonej pod hasłami autonomii dla Śląska, a ostatnio również – autonomizacji całej Polski.
Niestety – inicjatywa w kwestii samoorganizacji środowisk polskich na Śląsku pozostaje w kręgu ugrupowań prawicowych. Lewicowe środowiska patriotyczne nie znajdują sił i metodologiczno-programowych podstaw do większego zaangażowania się w obronę polskości Śląska. Liczę, że ten tekst ożywi wśród lewicy pracowniczej refleksję teoretyczną i pobudzi te środowiska do działań praktycznych nie tyko w obronie polskości Śląska, ale i przedstawienia atrakcyjnego dla pracowniczej większości Ślązaków projektu autonomii kulturalnej, a nie terytorialnej.
Czas na przeanalizowanie badań prof. Chlebowczyka i wyciągnięcie z nich praktycznych wniosków politycznych, tak jak to najwyraźniej – przeciw polskości Śląska – zrobił ideolog śląskiej „nowej klasy średniej”, J. Gorzelik. Czas na podjęcie wspólnych działań w imię obrony polskości Śląska i pracowniczej większości mieszkańców Śląska przed wzmożonym wyzyskiem.