Witajcie w kolonii!
Witajcie w kolonii!
Jeden ze wspólnych mianowników różnych postaw i poglądów krytycznych wobec tego, co dzieje się w Polsce, stanowi przekonanie, że jesteśmy zależni. Że nie rządzimy się sami i suwerennie, że istnieją jacyś „oni”, którzy dyktują „nam” wprost lub za pomocą niejasnych działań, co mamy robić w ich – nie swoim – interesie. Inaczej mówiąc, że jesteśmy czymś na kształt dawnych terytoriów kolonialnych, zależnych od potęg eksploatujących je i wysysających siły żywotne, zasoby, surowce itd. Termin „kolonia” nie jest tu kluczowy, bo inwencja nazewnicza krytyków status quo bywa spora. Sednem jest natomiast poczucie braku sprawczości i podmiotowości czy to polskiego państwa, czy społeczeństwa, czy narodu.
Dla jednych wspomnianymi złymi „onymi” będą globalny kapitalizm i wielkie korporacje, dla innych państwa należące do światowej czołówki gospodarczej, politycznej czy militarnej, dla kolejnych ponadnarodowe instytucje tylko pozorujące dobrowolność akcesu i korzyści dla krajów członkowskich, dla jeszcze innych natomiast różne ciemne figury rodem z najgłupszych teorii spiskowych. Podobieństw na poziomie diagnozy jest więc niewiele, ale nie sposób lekceważyć występującego w tylu środowiskach przekonania, że jesteśmy pionkiem przesuwanym przez innych.
Niniejszy numer „Nowego Obywatela” poświęciliśmy m.in. tej kwestii. Mówi o niej prof. Ewa Thompson, która od lat zajmuje się analizowaniem realiów naszej części świata za pomocą narzędzi, których używano do opisania „typowych” obszarów kolonialnych. Wiele na podobny temat – słabości polskiego państwa i jego instytucji – ma do powiedzenia nasz inny rozmówca, dr hab. Artur Wołek. Obie te postaci kojarzymy raczej z prawicą niż z lewicą. Specyfiką Polski jest bowiem nie od dziś to, że krytykę zależnego charakteru państwa czy gospodarki formułują częściej środowiska etykietowane lub samookreślające się jako prawica. Że nie jest to sytuacja typowa świadczy przykład Ameryki Łacińskiej. Tam to właśnie lewica i środowiska prospołeczne podnoszą od lat sztandar suwerenności, niezależności, piętnowania uzależnienia od globalnych potęg itp. Właśnie takim postawom z odległego kontynentu poświęciliśmy w tym numerze dwa artykuły – jeden o nowej fali latynoamerykańskiego socjalizmu, drugi o tamtejszym zaangażowaniu Kościoła przeciwko niesprawiedliwości.
O specyfice polskiego „(niedo)rozwoju zależnego” mówi sporo innych tekstów z bieżącego wydania „Nowego Obywatela”. Możemy przeczytać analizy tego, jak publiczna instytucja jest z udziałem państwa rozmontowywana i osłabiana w starciu z prywatnym podmiotem, którego właściciele trzymają fortuny na Cyprze i Malcie. Tekst o kondycji prasy lokalnej pokazuje, że w opałach znajduje się to, co w krajach „cywilizowanych” stanowi o sile kontrolnej społeczeństwa. Artykuł o konsekwencjach umów śmieciowych, wyjątkowo rozpowszechnionych w Polsce, diagnozuje, jak słaba jest u nas pozycja pracowników najemnych, czyli większości społeczeństwa. Z kolei analiza stanu polskiej armii wskazuje na bardzo kruche podstawy bezpieczeństwa, szczególnie w kontekście sytuacji za wschodnią granicą i niepewności w kwestii postaw i interesów tzw. sojuszników.
Wśród pozostałych materiałów chciałbym zwrócić uwagę na kilka tekstów o sprawach mniej wymiernych, lecz odnoszących się do samych fundamentów człowieczeństwa. Dr hab. Rafał Łętocha pisze o „ekonomii daru”, czyli takim myśleniu o gospodarce i społeczeństwie, które ma niewiele wspólnego z antyspołecznym kapitalizmem. Ceniony reportażysta młodego pokolenia, Andrzej Muszyński, podkreśla znaczenie lokalnej tożsamości, świadomości regionalnej i związków z otoczeniem przyrodniczym dla prawdziwego i głębokiego rozwoju człowieka. Niżej podpisany z kolei recenzuje książkę wskazującą, jak ważne dla ludzi – stokroć ważniejsze niż modna i sloganowa „ekologia” – jest zachowanie związków z konkretną i lokalną przyrodą.
To oczywiście nie wszystkie materiały, jakie przygotowaliśmy dla Was w tym kwartale. Zapraszam do lektury.