Przedsiębiorstwa państwowe – lekcje z Urugwaju

·

Przedsiębiorstwa państwowe – lekcje z Urugwaju

·

Kwestia publicznej własności przedsiębiorstw jest ważna dla ustroju państwa. Nie tylko ze względów ekonomicznych, ale także z punktu widzenia rzeczywistego działania instytucji i społeczeństwa. Jest to jeden z elementów, który decyduje o możliwości i kierunku zmian.

W polskiej debacie publicznej ta kwestia jest właściwie pomijana. A przecież w latach 90. miała ona olbrzymie znaczenie, z oczywistego powodu udziału własności państwowej w gospodarce. Jednak nawet wtedy nie odbyła się publiczna dyskusja na temat tego, jaka właściwie ma być rola przedsiębiorstw państwowych w nowym ustroju. Dyskusja została zdominowana przez obóz neoliberalny, który postrzegał własność publiczną w niezwykle zawężony sposób, wyłącznie jako źródło dochodów budżetowych. Takie spojrzenie stanowiło właściwie jedyną alternatywę dla wcześniejszej pełnej nacjonalizacji gospodarki.

Do publicznej świadomości w Polsce zupełnie nie przebiły się nowoczesne lewicowe idee dotyczące roli i znaczenia przedsiębiorstw państwowych w gospodarce. Niewątpliwie miało to wpływ, dziś trudno ocenić jak znaczący, na dominację przez kolejne dekady dogmatu o konieczności prywatyzacji i reprywatyzacji. Dogmat ten obowiązuje w dużej części do dziś. W mojej opinii obrońcy własności państwowej w III RP także nie potrafili go zakwestionować. Wielu z nich akcentowało nadużycia (czy zwyczajne złodziejstwo) w trakcie procesów prywatyzacyjnych, podkreślając krzywdę konkretnych pracowników tych zakładów i utratę zysków państwa po sprzedaży czy likwidacji przedsiębiorstw. Padały też argumenty o tym, że nacjonalizacja przemysłu wydawała się wszystkim słuszna i konieczna zaraz po II wojnie światowej. Uzasadniano to wolą społeczeństwa czy zdrowym rozsądkiem. Ale było to uzasadnianie decyzji sprzed kilkudziesięciu lat i zupełnie innych realiów.

Do debaty publicznej nie przedostał się argument o tym, że przedsiębiorstwa państwowe mogą pełnić inne funkcje. Nie muszą stanowić po prostu miejsc pracy i źródła dochodów budżetowych. Dla rozwiązania problemów niesprawiedliwości w stosunkach pracy, kapitalistycznych monopoli i innych problemów, które planowano rozwiązać przez nacjonalizację, państwa mają dziś inne narzędzia, nierzadko znacznie skuteczniejsze.

Nie pojawiły się w Polsce argumenty, że przedsiębiorstwa państwowe mogą i powinny stanowić ośrodki modernizacji gospodarki, przełamywać zmowy monopolistyczne, pełnić rolę inwestorów ułatwiających start nowych gałęzi przemysłu czy wreszcie stanowić przedłużenie aparatu rządowego i narzędzia realizacji jego polityki budżetowej, infrastrukturalnej i rozwojowej.

Sama taka debata publiczna nie wystarczy. Nawet jeśli będzie panować konsensus, że przedsiębiorstwa państwowe są pożyteczne i konieczne dla realizacji wizji modernizacji państwa, pierwszym problemem może być brak spójnej i realnej wizji wśród elit czy partii rządzącej. Widzę własność państwową jako narzędzie, ważne i znakomite, jeśli dobrze wykorzystane, ale w żadnym wypadku panaceum, które może wyleczyć inne problemy państwa i społeczeństwa. Opisany tu Urugwaj ma o tyle szczęście, że elity rządzące od kilkunastu lat potrafią zdefiniować oczekiwaną wizję państwa i realizować jej wcielanie w życie – m.in. korzystając z firm państwowych jako narzędzi w zmienianiu kraju.

Znaczenie majątku należącego do skarbu państwa w gospodarce Urugwaju nie jest wielkie, zwłaszcza jeśli jako kryterium oceny przyjmiemy udział własności państwowej w całym majątku narodowym. W przemyśle wytwarzającym towary konsumpcyjne, rolnictwie i handlu w zasadzie nie występują żadne przedsiębiorstwa państwowe. Historycznie nie miały one jak powstać, gdyż w Urugwaju nigdy nie przeprowadzono nacjonalizacji majątku. Przedsiębiorstwa państwowe powstały dopiero jako odpowiedź państwa na istniejące bariery rozwoju. Bariery te objawiały się w postaci braku określonej infrastruktury lub zależności od importu, obcych monopoli czy manipulacji cenowych. Nie powstawały zatem przedsiębiorstwa rolnicze, górnicze czy o nastawieniu eksportowym. Prawie wszystkie z nich były organizowane od zera, jako nowe byty mające zaspokajać określone potrzeby gospodarki. Wyjątkiem wartym opisania nie tylko jako ciekawostka, ale też skupiającym w sobie problemy, jakie może napotkać infrastruktura w rękach państwowych, jest historia kolei urugwajskich.

Administración de Ferrocariles de Estado, czyli koleje państwowe, powstały w drodze wywłaszczenia, dość jednak specyficznego. Otóż Wielka Brytania nie była w stanie spłacić zadłużenia wobec Urugwaju, więc uczyniła to akcjami spółek kolejowych, będących właścicielami infrastruktury w Urugwaju. Ich brytyjscy prywatni właściciele otrzymali obligacje rządu brytyjskiego, a rząd Urugwaju infrastrukturę i tabor kolejowy. Podobnie zresztą rząd brytyjski rozliczył się z Argentyną.

Transakcja ta miała miejsce zaraz po II wojnie światowej, z której brytyjski rząd wyszedł z niemożliwymi do spłaty zobowiązaniami i oferował takie rozwiązania w celu uniknięcia upokarzającego bankructwa. Zadłużenie to powstało głównie z tytułu dostaw żywności w czasie wojny. Jednocześnie cała sieć kolejowa była bardzo mocno eksploatowana i wymagała wielkich nakładów kapitału w celu samego utrzymania ruchu, po zaniedbaniach w czasie Wielkiego Kryzysu i nadmiernej eksploatacji w czasie wojny. Motywacja rządu Urugwaju była oczywista – zarządzanie krytyczną i monopolistyczną infrastrukturą przez obcy kapitał powoduje zazwyczaj także uprzywilejowanie tego kapitału w dziedzinach zależnych od transportu. W przypadku Urugwaju były to rzeźnie, chłodnie i fabryki konserw, do których dostarczano bydło, a odbierano z nich towary eksportowe. Odrobina złej lub dobrej woli ze strony monopolisty transportowego mogła zmienić każde z takich przedsięwzięć w kolejny nabytek brytyjskich kapitalistów. I to wszystko pomimo faktu, iż koleje były budowane w standardzie „kolonialnym”, czyli w najtańszy możliwy sposób. Ich koszty działania i standard obsługi nie miały żadnego znaczenia, bo i tak właściciele dysponowali naturalnym monopolem.

Nacjonalizacja miała miejsce w 1949 r., kiedy ten monopol zaczynał zanikać dzięki pojawieniu się ciężarówek o mocy i ładowności mogącej konkurować z pociągami. W takiej sytuacji powstała w 1952 r. (po kilkuletniej integracji różnych linii) Administración de Ferrocariles de Estado, czyli Administracja Kolei Państwowych.

Koniunktura na produkty rolne eksportowane przez Urugwaj spadła drastycznie po wojnie. Tak samo spadły możliwości inwestycyjne państwa. Państwowa kolej zapewniła równe możliwości wszystkim podmiotom, ale i, co jeszcze ważniejsze, umożliwiła działanie pozostałym przedsiębiorstwom państwowym, które uprzednio były narażone na nierówne traktowanie ze strony właścicieli kolei.

Kolejne dekady to jednak stałe zmniejszanie się znaczenia kolei w transporcie (jak właściwie wszędzie na świecie) oraz nadmierna eksploatacja przy braku poważniejszych inwestycji. Efektem była coraz większa degradacja linii i taboru, a następnie stopniowe ich zamykanie. Po fali liberalizacji rynków w latach 90. ruch pasażerski został niemal całkowicie zlikwidowany, a towarowy pozostał na nielicznych odcinkach linii, głównie obsługując cementownie innej państwowej firmy, ANCAP. W użytku jest mniej niż 500 km linii z pierwotnych ponad 3000 kilometrów, a przewoźnik posiada zaledwie kilka sprawnych lokomotyw. Tory są w stanie nie pozwalającym na ruch pasażerski. Kolejne restrukturyzacje, które prowadziły wyłącznie do ograniczania funkcjonowania firmy i zmniejszania zatrudnienia, wywołały stan permanentnego braku zaufania pomiędzy związkami zawodowymi a rządem. Stąd każda zmiana, nawet zwyczajna próba zastąpienia powolnych składów z lokomotywą przez szynobusy na jedynym kawałku linii z ruchem pasażerskim, spotyka się z oporem ze strony związków.

Przez dziesięciolecia największym i najważniejszym przedsiębiorstwem w kraju był ANCAP, Administración Nacional de Combustibles, Alcohol y Portland, czyli Krajowy Zarząd Paliw, Alkoholu i Cementu. Spółka została utworzona w odpowiedzi na Wielki Kryzys i trudności w zaopatrzeniu kraju położonego na końcu świata w podstawowe wyroby przemysłowe. Przy okazji firma miała się zająć przeciwdziałaniem masowemu podrabianiu alkoholu, za pomocą dostarczania na rynek przyzwoitej jakości destylowanych trunków.

ANCAP otrzymał monopol na import i rafinację paliw w Urugwaju oraz produkcję i import cementu, czym zajmował się przez ostatnie dziesięciolecia i zajmuje nadal. Niedawno zniesiono monopol cementowy (bo przestał istnieć problem potencjalnego lokalnego kryzysu) i firma konkuruje na rynku z importerami.

Znaczenie dla obecnej polityki mają jeszcze dwie firmy. Pierwszą z nich jest UTE – Administración Nacionad de Usinas y Trasmisiones Eléctricas (Krajowa Administracja Zapór i Linii Energetycznych). Nazwa może być nieco myląca – to po prostu krajowy monopol energetyczny. Powstał w 1912 r., a aż do 1974 r. ta sama struktura zarządzała również monopolem telefonicznym, kiedy to powołano kolejne przedsiębiorstwo o nazwie ANTEL i wydzielono tę część działalności.

Zakres działalności tych firm nie jest szczególnie nietypowy, gdyż w wielu krajach na fali tendencji modernizacyjnych powstawały podobne instytucje. Stanowi on jednak esencję sukcesu politycznego i gospodarczego Urugwaju (sukcesu względnego, bo na tle Ameryki Łacińskiej) oraz widocznego rozwoju ku realiom coraz bliższym standardom krajów wysokorozwiniętych.

Nie są to zwykłe spółki prawa handlowego, a raczej niezależne części administracji państwowej. W pewnym przybliżeniu można je porównać do polskiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jego misja i cele działania nie polegają przecież na maksymalizacji zysków, lecz na realizacji polityki państwowej w zakresie zabezpieczenia społecznego. Na bardzo zbliżonej zasadzie działają wspomniane urugwajskie przedsiębiorstwa państwowe. Zresztą tak samo jest zorganizowane szkolnictwo publiczne, wyższe, państwowa część służby zdrowia, administracja portów itd. Instytucje te nie są nawet nazywane firmami, a noszą oficjalną nazwę „państwowych struktur autonomicznych” lub „usługodawców zdecentralizowanych”. Z punktu widzenia organizacji państwa jest to zatem część aparatu państwowego, która została wydzielona w oddzielne podmioty w celu lepszego zarządzania, ale obowiązują ją te same zasady, co resztę aparatu państwowego. Organizacja powszechnego szkolnictwa według modelu identycznego jak w firmie telekomunikacyjnej może się wydawać zupełnie niezrozumiała. Jeśli jednak spojrzymy na to jako na wydzielone, skomplikowane dziedziny zarządzania państwem, które wewnętrznie powinny być zarządzane przez kompetentnych fachowców, a jednocześnie realizować politykę rządu w skoordynowany sposób, to sprawa staje się jaśniejsza.

Celem istnienia tych firm nie jest osiąganie zysku (choć niektóre z nich mimochodem robią to skutecznie), lecz realizowanie polityki państwowej. ANCAP powstał w celu zabezpieczenia stabilnych dostaw paliw płynnych i cementu dla gospodarki oraz wyparcia z rynku alkoholi niespełniających minimalnych standardów. Dla realizacji tego pierwszego celu ma zagwarantowany państwowy monopol i korzysta z niego, narzucając dość wysokie marże, a drugi cel został zrealizowany przez dumping cenowy, który wyparł z rynku bimbrowników i przemytników. Dziś rafineria w Montevideo jest zbyt mała, aby mogła konkurować na światowym rynku. Taniej i rozsądniej jest importować gotowe paliwa. Ale zgodnie z polityką państwową ta rafineria musi być sprawna i gotowa do produkcji.

Kolejne przedsiębiorstwa kluczowe dla zrozumienia gospodarki to państwowa firma ubezpieczeniowa oraz dwa państwowe banki, Banco de la República (BROU) i Banco Hipotecario (BHU). Pełnią rolę tę samą, co pozostałe firmy – zapewniają podstawową infrastrukturę, w tym przypadku finansową i stabilizującą. Banki państwowe działają na konkurencyjnym rynku, nie mają żadnego ustawowego monopolu, ale dominują, bo oferują tanie i dobre usługi. Zresztą od kiedy przepisy przeciwko praniu brudnych pieniędzy zostały zaostrzone, międzynarodowe banki uważają, że osiągają na tym rynku zbyt niskie zyski i ograniczają swoją działalność lub wynoszą się całkowicie.

Kolejną niezwykle ważną kwestią ustroju państwa jest kształt zarządów tych firm i sposób ich powoływania. Większość zarządów jest pięcioosobowa i tradycyjnie (nie jest to wymuszone przepisami) powołuje się do nich przedstawicieli wszystkich głównych partii. Dzięki temu również opozycja ma w każdej chwili pełną wiedzę o detalach polityki państwowej, możliwość weryfikacji dokumentów w przypadku wątpliwości czy podejrzeń o korupcję, a także ma do dyspozycji osoby, które mogą od razu przejąć zarządzanie firmą.

Polskiemu czytelnikowi, przyzwyczajonemu do obrazu „państwa resortów”, takie działanie może się wydawać niezrozumiałe lub wręcz magiczne, ale jest to opis działającego państwa i systemu. Po objęciu rządów przez lewicową koalicję Frente Amplio w 2005 r., rozpoczęto faktyczną realizację nowej polityki państwa, które miało swoich obywateli traktować poważniej niż dotychczas, również pod względem obowiązków. Miało też zredukować gospodarcze znaczenie modelu raju podatkowego i odbudować realną gospodarkę, zniszczoną praktycznie do cna przez rządy liberałów w latach 90. i przez późniejszą implozję sektorów finansów i bankowości. Szczęśliwie się złożyło, że jednocześnie rozpoczęła się znakomita koniunktura na płody rolne, co dostarczyło nieco środków niezbędnych do modernizacji państwa.

Projekt Frente Amplio rozpoczął się wraz z dojściem do władzy, ale faktycznie ta koalicja posiadała spory udział w określaniu polityki państwowej już od 2002 r. Wtedy to miało miejsce apogeum załamania gospodarczego – masowe bankructwa, kryzys bankowości, a bezrobocie sięgnęło oficjalnie 19,4%, faktycznie zaś było o wiele wyższe. Opozycja pod postacią Frente Amplio powstrzymała się przed natychmiastowym przejęciem władzy, lecz poważniejsze decyzje musiały być z nią konsultowane, a dotychczasowe partie straciły jakąkolwiek legitymację.

Początek rządów lewicy to wyzwania związane z bezrobociem, brakiem opieki medycznej, niedożywieniem i tego rodzaju bolączkami społeczeństwa po głębokim kryzysie. Za jeden z zasadniczych problemów uznano zależność gospodarki od eksportu surowców rolnych i zmienności ich opłacalności. Rolą przedsiębiorstw państwowych było przede wszystkim zbudowanie ram dla długofalowego i stabilnego rozwoju gospodarki.

Jednym z elementów tego planu miał być rozwój przemysłu informatycznego oraz informatyzacja społeczeństwa. Zadanie to jest realizowane wspólnie przez ogół agend państwowych. Dzieci wraz z rozpoczęciem nauki dostają tablet, który służy jako pomoc szkolna, ale nie ma żadnego problemu z używaniem go także przez innych członków rodziny, a biedniejsi są do tego wręcz zachęcani. Drugą część tej polityki prowadzi Universidad de la República, który kształci stosowne ilości inżynierów na kierunkach informatycznych. Kolejnym elementem tego ekosystemu są firmy, które cieszą się pewnymi przywilejami podatkowymi, ale to nie te przywileje są istotne dla rozwoju. Ważniejszy jest lokalny rynek, tworzony przez te same przedsiębiorstwa i instytucje państwowe, które charakterem swoich zamówień wspierają małe firmy. Nie chodzi tylko o bezpośrednie zamówienia, ale także o wsparcie innego rodzaju, choćby takie jak hurtowe zakupy miejsc wystawowych na targach. Wystawienie się na prestiżowych targach jest poza jakąkolwiek skalą marzeń dla kilkuosobowej firmy z trzeciego świata. Kiedy rząd kupuje kilkaset metrów kwadratowych powierzchni wystawienniczej, a potem rozdaje krajowym małym firmom po kilka metrów wraz z dwoma biletami lotniczymi, to ten prosty sposób otwiera przed wieloma podmiotami, a nawet całymi branżami gospodarki zupełnie nowe możliwości.

Jedni w tych warunkach radzą sobie lepiej, inni gorzej, ale cały plan nie miałby żadnego sensu bez infrastruktury. Odpowiedzialny jest za nią ANTEL. Firma ta posiada monopol na telefonię kablową i kablowy dostępu do internetu oraz jest jednym z trzech konkurujących dostawców telefonii komórkowej. Oczywiście gdyby brać pod uwagę jedynie mechanizmy rynkowe i siłę nabywczą, to w kraju takim jak Urugwaj opłacałoby się podłączyć abonentów jedynie w lepszych dzielnicach Montevideo i sztucznie zaniżać liczbę telefonów w mniejszych środkach, a sieć światłowodową instalować w niewielkim zakresie i żądać wysokich cen. Ale celem ANTEL-u nie jest zysk, lecz realizacja polityki państwowej, choć firma osiąga zyski, i to niemałe. Obecnie są one w całości przeznaczane na rozbudowę infrastruktury. Cele tej rozbudowy są niezwykle ambitne, ale mają być zrealizowane, ponieważ stanowią część polityki państwowej. Mianowicie jeszcze przed końcem obecnego dziesięciolecia prawie wszyscy mieszkańcy kraju mają mieć doprowadzony światłowód do miejsca pracy i zamieszkania. Zostało to już w znacznej części zrealizowane, tj. w około 60-70%, również w rzadko zaludnionych regionach kraju.

Takie inicjatywy miały służyć nie tylko stworzeniu działającej infrastruktury, ale także dostarczeniu najwyższej jakości usługi, bo ma ona wspierać krajowy przemysł. Dlatego też kolejną inwestycją był bezpośredni światłowód do Miami, łączący się z dość dużym centrum danych pod Montevideo. Te ostatnie inwestycje były prowadzone wspólnie z Google, a miejsce w centrum danych ma wykorzystywać zarówna ta firma, jak też kilku innych światowych gigantów informatycznych. Z punktu widzenia tychże gigantów miejsce, którego używają do składowania danych, musi spełniać określone warunki. Oprócz podstawowych standardów technicznych (czyli po prostu odpowiedniej mocy sprzętu, który można zwyczajnie kupić), jest jeszcze kwestia połączenia ze światową siecią (czyli zasadniczo z USA). To właśnie zrobił ANTEL, oferując najlepszej jakości połączenie w całej Ameryce Południowej. Oczywiście jest to także, czy przede wszystkim, infrastruktura dla lokalnych firm.

Centra danych to instalacje niezwykle energochłonne. Dlatego koszt energii stanowi o ich efektywności i opłacalności. Poza tym Google, podobnie jak większość pozostałych gigantów z USA, pod naciskiem społecznym zadeklarowało, że będzie korzystać wyłącznie z energii odnawialnej. Nie wszędzie ten cel został osiągnięty, ale żadne nowe energochłonne inwestycje nie są lokowane w miejscach, gdzie nie można spełnić tego warunku. Skoro tak wiele zależy od dostaw elektryczności, to działania (i sukcesy) ANTEL-u nie byłyby możliwe na taką skalę bez rozsądnie zaprojektowanego monopolu energetycznego, czyli UTE.

Sytuacja z wytwarzaniem i dostarczaniem elektryczności kilkanaście lat temu wyglądała tak, że zapory rzeczne budowane przed i podczas II wojny światowej dostarczały około 1/3 potrzebnej elektryczności, pozostała część zaś była wytwarzana w elektrowniach opalanych ropą lub importowana. Dostęp do sieci był dość powszechny i sięgał ponad 90%, jednak blackouty były codziennością, a elektryczność zawsze była dla wszystkich odbiorców kosztowna. W suchych latach spadały zarówno produkcja prądu, jak też produkcja rolna, więc kryzysowe efekty kumulowały się w całej gospodarce.

Po przejęciu władzy przez Frente Amplio rozpoczęto plan ulepszenia energetyki i zmniejszania emisji gazów cieplarnianych. Stara elektrownia, opalana ropą, położona niemal w centrum Montevideo, miała zostać zastąpiona nową, rozsądniej ulokowaną i zasilaną gazem. Jako część tej inwestycji był planowany gazoport. Poza tym, zadaniem UTE i zadaniem polityki rządowej było wdrożenie w życie produkcji tak dużej ilości energii odnawialnej, jak to tylko możliwe technicznie i finansowo.

W celu realizacji tego planu rząd, radykalnie lewicowy w swej istocie, zliberalizował możliwość produkcji energii elektrycznej. Przesył i dystrybucja są nadal ustawowym monopolem UTE, ale produkcją może zająć się każdy. Przy produkcji ze źródeł odnawialnych UTE oferuje wieloletnie kontrakty ze stawkami gwarantowanymi. Stawki te są atrakcyjne, ale tylko jeśli weźmie się pod uwagę, że Urugwaj jest stabilnym krajem bez historii wywłaszczeń i naruszania praw nabytych. Liczona w dolarach amerykańskich rentowność takich inwestycji wynosi ok. 8-9% i jest akceptowalna w stabilnym kraju. W sąsiedniej Argentynie nikt nie zaryzykowałby pieniędzy przy perspektywie takiego zysku. Również w Polsce byłoby trudniej o chętnych – i słusznie, co udowodniły ostatnie działania rządu w sprawie odnawialnych źródeł energii.

Stabilność, bezpieczeństwo inwestycji, spójna polityka rządu i UTE oraz szybko udoskonalana technologia i spadające koszty energetyki wiatrowej i słonecznej, spowodowały efekt nieprzewidziany w pierwotnym planie. Energetyka odnawialna została rozbudowana do poziomu, w którym paliwa kopalne nie są już prawie w ogóle potrzebne. Obecnie szczytowa moc elektrowni wiatrowych jest zbliżona do całościowego zapotrzebowania na energię z tego źródła, a zapowiedziane i rozpoczęte inwestycje sprawią, że w przyszłym roku je przekroczy. Rozbudowa energetyki wiatrowej zostanie zasadniczo zakończona, co sprawi, że Urugwaj będzie prawdopodobnie pierwszym krajem na świecie, który zrobi to na tę skalę. Nie dotyczy to energetyki słonecznej, która dopiero się rozpędza i też ma dobre warunki finansowania i rozwoju.

Obecnie elektrownie wodne produkują nieco więcej niż poprzednio (większe opady wskutek zmian klimatu), elektrownie opalane ropą zostały zastąpione przez wiatrowe, a Urugwaj z importera prądu stał się jego eksporterem. Oczywiście w nowym systemie elektrownie wodne zostały przebudowane z dostarczających stałą, stabilną ilość prądu, na takie, które uzupełniają to, czego akurat nie mogą dostarczyć wiatrowe i słoneczne. Elektrownie cieplne jeszcze istnieją i w razie potrzeby są uruchamiane, ale paliwa nieodnawialne (czyli ropa) dostarczają łącznie około 3-5% elektryczności.

Koszty wytworzenia i nabycia prądu przez UTE drastycznie spadły, ale obniżki dla konsumentów są bardzo powolne, co również jest częścią wymuszającej oszczędności polityki rządowej. W istocie gospodarstwa domowe mogą uzyskać zniżki jedynie, jeśli włączą się w jakiś sposób do programu przebudowy energetyki: czy to jako prosumenci, czy użytkownicy kolektorów słonecznych obok elektryczności do grzania wody, czy też instalując większe bojlery i pozwalając na ich sterowanie przez UTE dla bilansowania energetyki wiatrowej i słonecznej. Polityka cen węglowodorów, kontrolowana przez ANCAP w stosunku do cen elektryczności, zachęca do stopniowej rezygnacji z ogrzewania gazem i olejem opałowym na rzecz elektryczności (choć i tak podstawowym opałem jest drewno). W ramach dygresji – drewno też jest krajowe, choć naturalnie drzewa w Urugwaju prawie nie rosną, zresztą wycinka naturalnych obszarów leśnych jest w większości przypadków zabroniona. Od lat 80. prowadzony jest natomiast publiczny program zalesiania, w ramach którego np. dla drobnych rolników oferowane są dotacje na założenie i utrzymanie lasów zaspokajających ich prywatne potrzeby energetyczne. To pierwszy etap niezależności energetycznej.

Nie jest powszechną wiedza, że ubocznym skutkiem dużego udziału energetyki odnawialnej jest bardzo wysoka stabilność sieci i niezawodność dostaw elektryczności. Przy okazji nieco wyjaśnia to przyczynę, dla której giganci informatyczni naciskają na kupowanie prądu ze źródeł odnawialnych. Również urugwajska sieć obecnie stała się bardzo niezawodna i stabilna, choć pod koniec poprzedniego wieku blackouty były codziennością.

Zarówno w zakresie paliw, jak też energetyki, dość istotny jest fakt, że Urugwaj to kraj w zasadzie pozbawiony jakichkolwiek zasobów energetycznych. Nie występują tu żadne paliwa kopalne, a naturalne lasy rosną na zaledwie 3-5% powierzchni kraju. Takie warunki wywołują strach o zaspokojenie podstawowych potrzeb energetycznych i mentalność „skąpstwa energetycznego”. Większość populacji nie ma żadnego problemu z tym, że elektryczność jest dość kosztowna, paliwa do pojazdów są drogie, a paliwa grzewcze wręcz bardzo drogie.

Nie inaczej wygląda polityka UTE. Energia dla gospodarstw domowych jest droga, ale skoro wytwarzanie energii stało się tanie, to można to spożytkować na rozwój kraju. Energochłonny przemysł może liczyć na tanią energię. Na tej zasadzie powstają nie tylko wspomniane centra danych, ale np. w zeszłym roku lokalni przedsiębiorcy zbudowali gigantyczną jak na taki kraj fabrykę sody kaustycznej (elektryczność jest tu głównym kosztem produkcji).

W miejscu o takim położeniu geopolitycznym oczekuje się od władz, że paliwa będą zawsze dostępne, co bynajmniej nie jest oczywiste w peryferyjnych krajach. Ich zapewnienie to właśnie rola ANCAP. Po przejęciu władzy przez Frente Amplio ANCAP rozpoczął realizację polityki ograniczania zużycia paliw kopalnych. Trudno tu mówić o sukcesie, bo przy rosnącej zamożności społeczeństwa cały czas rósł poziom zmotoryzowania. Jednocześnie o transporcie publicznym w Montevideo trudno powiedzieć cokolwiek pozytywnego; oprócz tego, że w ogóle jest. Więc każdy, kogo było na to stać, nabywał auto. Pomimo tego ANCAP zwiększał udział paliw odnawialnych w takim stopniu, w jakim to było możliwe. Etanol stanowi 10% składu sprzedawanej benzyny, jak jest na całym świecie. Jednocześnie w Urugwaju znajduje się niewielki region, gdzie można uprawiać trzcinę cukrową, i który w miarę sprawnie prosperował, aż do momentu światowego załamania rynku cukru na początku lat 90. Region oddalony od centrum i pozbawiony tradycji uprawy czegokolwiek innego popadł w nędzę, z której wyciągnęła go polityka ANCAP. Trzcina cukrowa znów jest uprawiana, ale tym razem większość przerabia się na alkohol dodawany do benzyny. Jest to rozwiązanie droższe niż uzyskiwanie etanolu z ropy naftowej, ale z punktu widzenia państwa – lepsze niż faktyczne porzucenie cukrowniczego regionu Bella Union i ludzi tam mieszkających.

ANCAP wytwarza także biodiesla. Surowcem są w tym przypadku tłuszczowe odpadki rzeźnicze, zużyte oleje z restauracji, a także oleje zbierane z gospodarstw domowych w ramach recyklingu (choć to ostanie ma wymiar raczej edukacyjny niż gospodarczy). Nawet przy darmowych surowcach nie jest to produkcja rentowna. Jeśli używa się tłuszczy posiadających wartość ekonomiczną, to wytwarzanie biodiesla jest z punktu widzenia przedsiębiorstwa pozbawione sensu ekonomicznego. Ale z punktu widzenia państwa obawiającego się kryzysu paliwowego, jest to działanie całkowicie racjonalne. Utrzymywanie możliwości produkcyjnych tego paliwa, doświadczenia firmy i pracowników – są po prostu polisą ubezpieczeniową oraz realizacją ludzkiej solidarności w zakresie ochrony klimatu.

Kolejnym przykładem wzajemnej współpracy przedsiębiorstw państwowych niekoniecznie w celu własnego zysku, a w celu realizacji polityki państwa, jest kwestia sieci ładowania pojazdów elektrycznych. Ogłoszono, że w całym kraju powstanie sieć ładowarek wzdłuż wszystkich dróg krajowych w odległościach około 60 km od siebie, co pozwoli przemieszczać się po całym kraju bez obaw samochodami elektrycznymi, nawet tymi o małym zasięgu. Nie będą to ładowarki najwyższej klasy, ale powstanie wystarczająco gęsta ich sieć. Zapewne większość znajdzie się na stacjach benzynowych ANCAP, bo i po co szukać innych miejsc?

Innym przykładem działania poza logiką rynkową jest kwestia obecnej sytuacji przemysłu mleczarskiego. Wytwarzanie mleka, serów i masła jest bardzo poważną gałęzią gospodarki, ale eksport na protekcjonistyczne rynki, jak UE czy USA, jest w zasadzie niemożliwy. Ważnymi miejscami zbytu były zawsze Rosja i Wenezuela. W tym pierwszym kraju popyt drastycznie spadł wskutek ubożenia społeczeństwa, a w tym drugim sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Głównym odbiorcą była tamtejsza państwowa sieć sklepów, która przestała płacić. W tej sytuacji ANCAP zaoferował, że potrąci swoje należności za ropę kupioną od Wenezueli i zapłaci bezpośrednio urugwajskiej spółdzielni mleczarskiej. Wenezuelczycy się zgodzili, ale zaoferowali następne dostawy ropy, zażądali części płatności w gotówce i jeszcze mleka w proszku. Wszystko było w porządku, przedłużenie umów wydawało się korzystne dla wszystkich, dopóki nie okazało się, że wysłane kilkadziesiąt milionów dolarów ktoś w Wenezueli zupełnie zwyczajnie ukradł po drodze. To był koniec interesów. ANCAP ropę kupuje gdzie indziej, ale spółdzielnie mleczarskie zostały bez pieniędzy i z mniejszą liczbą klientów, co oznaczało widmo bankructwa dla wszystkich podmiotów zaangażowanych w przemysł mleczarski. Dla ratowania sytuacji UTE zaproponowało przemysłowi mleczarskiemu specjalne taryfy za energię elektryczną, które oznaczają bonifikatę od 15% dla wszystkich do 80% dla najmniejszych rolników.

Powyższy opis jest bardzo daleki od wyczerpania tematu. Właściwie może służyć jedynie jako zasygnalizowanie problemu istniejącego w Polsce i pokazanie, że gdzie indziej działa to inaczej. I że warto się porządnie zastanowić, czego oczekujemy od przedsiębiorstw państwowych.

Z numeru
Nowy Obywatel 25(76) / Zima 2017 " alt="">
komentarzy